Выбрать главу

– Możliwe – odparłam, odwracając twarz z boku na bok i porównując w lustrze oba uróżowane policzki.

– Myślisz, że mógłby przyjść i porozmawiać z nami o niej? Zorganizowalibyśmy specjalne zebranie.

– W nocy – przypomniałam jej.

– Och, tak, musiałoby się odbyć w nocy. – Potomkowie zwykle zbierali się w południe w bibliotece. Na spotkania przynosili torebki z lunchem.

Zastanowiłam się. Niegrzecznie byłoby sugerować wprost wampirowi, że powinien porozmawiać z klubem babci, ponieważ uratowałam jego skórę przed osuszaczami, może jednak zaproponuje mi to sam, jeśli mu o tym wzmiankuję? Pomysł nie bardzo mi się podobał, ale postanowiłam zrobić babci przyjemność.

– Spytam go, gdy się następnym razem pojawi – obiecałam.

– Mógłby przynajmniej porozmawiać ze mną. Może nagram na taśmę jego wspomnienia? – Babcia się zamyśliła, podniecona tym śmiałym posunięciem. – Taki wywiad byłby interesujący dla pozostałych członków klubu – powiedziała poważnie.

Musiałam mocno nad sobą panować, aby się nie roześmiać.

– Podsunę mu tę myśl – obiecałam. – Zobaczymy.

Wyszłam, zostawiając babcię w stanie kompletnego rozmarzenia.

* * *

Nie przyszło mi do głowy, że Rene Lenier pójdzie do Sama i opowie mu o mojej ubiegłonocnej potyczce na parkingu. A przecież wiedziałam, że straszny z niego plotkarz. Gdy tego popołudnia weszłam do baru, uznałam, że niepokój, który wyczułam w powietrzu, wiąże się z zabójstwem Maudette. Okazało się jednak, że przyczyna jest inna.

Kiedy mój szef mnie zobaczył, natychmiast zaciągnął mnie do magazynu. Niemal podskakiwał z gniewu. Zmierzył mnie ostrym spojrzeniem od stóp do głów.

Sam Merlotte nigdy przedtem nie wściekał się na mnie i wkrótce byłam o krok od łez.

– A jeśli uważasz, że jakiś klient jest w niebezpieczeństwie – dodał – powiedz to mnie. Takimi sprawami zajmuję się ja, nie ty – powtórzył po raz szósty, ja zaś wreszcie zrozumiałam, że Sam boi się o mnie. Z całych sił powstrzymywałam się przed „podsłuchaniem” go. Wsłuchiwanie się w myśli własnego szefa zwykle prowadzi do katastrofy. Nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, by poprosić Sama… czy kogokolwiek innego… o pomoc. – A jeżeli masz pewność, że ktoś kogoś krzywdzi na naszym parkingu, niech twoim następnym ruchem będzie telefon na policję, a nie samotne wychodzenie i stawianie czoła napastnikom… niczym jakiś samozwańczy obrońca uciśnionych! – Irytował się. Jego ładna cera, zawsze lekko rumiana, była teraz czerwieńsza niż kiedykolwiek, a sztywne, złote włosy sterczały osobliwie rozczochrane.

– W porządku – oznajmiłam, panując nad głosem. Oczy maksymalnie wytrzeszczyłam, powstrzymując w ten sposób napływające łzy. – Wyrzucisz mnie?

– Och nie! Nie! – krzyknął, najwidoczniej jeszcze bardziej rozgniewany. – Nie chcę cię stracić! – Chwycił mnie za ramiona i lekko mną potrząsnął. Potem stał, patrząc na mnie szeroko otwartymi niebieskimi oczyma. Czułam buchającą od niego falę gorąca. Dotyk przez drugą osobę zwiększa moje „upośledzenie”, trudniej mi wtedy walczyć z napływem myśli dotykającego. Przez długą chwilę patrzyłam szefowi prosto w oczy, po czym przypomniałam sobie, kim jest i odskoczyłam w tył. Jego ręce opadły.

Odwróciłam się i wystraszona wyszłam z magazynu.

Dowiedziałam się kilku niepokojących rzeczy. Na przykład, że Sam mnie pragnie! A poza tym nie słyszałam jego myśli tak wyraźnie jak myśli innych ludzi. Przez moją głowę przepływały fale jego wrażeń i emocji, jednak żadne konkretne słowa. Bardziej podejrzewałam jego myśli, niż je słyszałam.

Jak wykorzystałam nowo zdobyte informacje na jego temat?

Absolutnie nijak.

Nigdy wcześniej nie spojrzałam na Sama jak na mężczyznę, z którym można pójść do łóżka… albo przynajmniej na takiego, z którym ja mogłabym pójść do łóżka. Stało się tak z wielu powodów, z których najprostszy był taki, że nigdy na żadnego mężczyznę nie popatrzyłam w taki sposób, ponieważ… hmm… nie mam hormonów… Nie, rany, jak każda kobieta mam w sobie hormony, tyle że nie dopuszczam ich do głosu, jako że seks wydaje mi się prawdziwą katastrofą: Możecie sobie wyobrazić, że słyszycie wszystko, co myśli wasz partner?

Na przykład: „Ależ ona ma ciekawy pieprzyk… Jej tyłek jest trochę za wielki… Szkoda, że przesuwa się trochę za bardzo na prawo… Dlaczego ta dziewucha nie pojmuje moich aluzji…?”.

Macie pojęcie?! Wierzcie mi, takie „teksty” osłabiłyby libido każdego. A podczas uprawiania seksu po prostu nie sposób się pilnować i blokować napływ cudzych myśli.

Poza tym istniały inne przyczyny. Lubię Sama jako szefa i lubię swoją pracę, dzięki której wychodzę z domu, ruszam się, zarabiam i spotykam z ludźmi. W przeciwnym razie – tak jak się obawia moja babcia – zmieniłabym się w samotnicę. Praca w biurze byłaby dla mnie trudna, a college musiałam rzucić z powodu stałej wymuszonej i nieubłaganej koncentracji. Zajęcia po prostu mnie wykańczały.

W obecnej chwili musiałam przetrawić falę pożądania, którą poczułam od Sama. Nie zrobił mi przecież żadnej ustnej propozycji ani nie rzucił mnie na podłogę magazynu. Czułam tylko jego emocje i jeśli chciałam, mogłam je zignorować. Zdałam sobie sprawę z delikatności jego kroku i zadałam sobie pytanie, czy mój szef dotknąłby mnie celowo, gdyby wiedział o moich zdolnościach.

Później starałam się nie zostawać z nim sam na sam, musiałam jednak przyznać, że przez całą zmianę byłam nieco wstrząśnięta.

* * *

Następne dwie noce były lepsze. Ja i Sam Merlotte wróciliśmy do naszej przyjemnej, przyjacielskiej relacji. Odczułam ulgę. Choć równocześnie byłam trochę rozczarowana. Z drugiej strony nieźle się w tym czasie napracowałam, gdyż wiadomość o morderstwie Maudette ściągnęła do „Merlotte’a” dodatkowych klientów. Po Bon Temps krążyły najrozmaitsze plotki, a ekipa wiadomości ze Shreveport nakręciła krótki reportaż na temat przerażającej śmierci Maudette Picken. Nie wzięłam udziału w jej pogrzebie, moja babcia natomiast poszła i powiedziała mi później, że w kościele panował straszliwy tłok. Biedna kluskowata Maudette o pokąsanych udach… Dziewczyna okazała się bardziej interesująca po śmierci niż za życia.

Miałam wziąć dwa dni wolnego i martwiłam się, że przeoczę kolejną wizytę wampira Billa w barze. A musiałam mu przecież przekazać prośbę babci. Na razie Bill nie zjawił się w „Merlotcie” i zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek wróci.

Mack i Denise też przestali przychodzić do lokalu Sama, natomiast Rene Lenier i Hoyt Fortenberry poinformowali mnie, że Szczurza Parka poprzysięgła mi okropną zemstę. Nie powiem, żeby mnie ta informacja szczególnie przestraszyła. Pełno takich kryminalnych śmieci kręci się po autostradach i parkingach Ameryki. Ludzie ci nie mają dość inteligencji i moralności, by się osiedlić w jednym miejscu i zacząć produktywne życie. Takie osoby jak Rattrayowie nigdy nie zrobili niczego dobrego dla świata i nijak nie wybili się ponad przeciętność. Z tej też przyczyny zbyłam ostrzeżenia Rene wzruszeniem ramion.

On jednak zapewne z przyjemnością mi je przekazywał. Lenier jest podobnie niski jak Sam, tyle że Sam to rumiany blondyn, Rene zaś jest śniady i ma na głowie rozczochraną szopę mocnych, czarnych, upstrzonych siwizną włosów. Często wpada do baru wypić piwo i odwiedzić Arlene, ponieważ (co lubi podkreślać w rozmowach ze wszystkimi gośćmi „Merlotte’a”) jest jego ulubioną eksżoną. Miał ich trzy. Hoyt Fortenberry jest znacznie mniej wyrazisty niż Rene. Ani ciemny, ani jasny, ani duży, ani mały. Zawsze wydawał mi się wesoły i zawsze dawał przyzwoite napiwki. Podziwiał mojego brata Jasona znacznie bardziej – przynajmniej w mojej opinii – niż Jason sobie na to zasłużył.

Cieszyłam się, że Rene i Hoyta nie było w barze tej nocy, gdy powrócił wampir Bill.

Usiadł przy tym samym stoliku co przedtem. Teraz, kiedy znajdował się praktycznie przede mną, poczułam się trochę onieśmielona. Stwierdziłam, że w myślach zapomniałam o prawie niedostrzegalnej łunie, jaka biła od jego skóry. Wyolbrzymiłam natomiast jego wzrost i wyraźną linię ust.