Po jego wyjściu Giovanna przez długi czas nie odezwała się ani słowem. A kiedy Dulcie, wychodząc, mrugnęła do mnie konspiracyjnie, poczułam się urażona. Chciałam jej wyjaśnić, że mój ojciec jest żonatym mężczyzną. Wyprowadził się wprawdzie od żony, ale to wcale nie znaczy, że można zarzucać na niego sidła.
Mama zasługiwała na dobrą nauczkę, ale może będzie to lekcja, która doprowadzi do ich pogodzenia? Skoro istnieje taka szansa, lepiej jej nie zaprzepaścić.
Giovanna wytrzymała do czwartej, chociaż widziałam, że umiera z ciekawości. Był to zupełnie niezły wynik. W końcu, przestawiając filiżanki, które wcale nie wymagały przestawiania, zagadnęła:
– To bardzo miło, że twój papa wpadł tutaj do ciebie.
– Uhm. – Nie wiedziałam, czy powiedzieć jej, co zaszło pomiędzy moimi rodzicami, ale ponieważ nikt nie lubi przyznawać się do afer w rodzinie, postanowiłam mówić jak najmniej. – Zostanie u mnie dzień lub dwa – dodałam na wypadek, gdybym przez nieuwagę wspomniała o tym później.
Przez resztę popołudnia miałam zasznurowane usta i tak długo wymigiwałam się od odpowiedzi na dyskretne pytania Giovanny, aż całkowicie z nich zrezygnowała.
Libby była wściekła na Dana. Spędziła całe wieki, wysłuchując paplaniny Aisling, która musiała opowiedzieć jej o wszystkich swoich znajomych. Kiedy w końcu wyrwała się do domu, Dana jeszcze nie było. Przypięła mu do drzwi karteczkę, prosząc, żeby zadzwonił do niej po powrocie. Nie zadzwonił, chociaż na pewno wrócił – idąc rano do pracy, sprawdziła – kartka zniknęła.
Raz czy dwa udało się jej wtrącić słówko podczas monologu Aisling. Wykorzystała te momenty, żeby dać do zrozumienia, że spędziła noc z Danem.
– Ale Dan był wtedy mocno pijany – usłyszała.
Aisling powiedziała to niewinnym tonem, ale Libby nie dała się nabrać na jej niewinność. Miała ochotę ją walnąć.
Jednostronna konwersacja miała jednak wielką zaletę – wynikało z niej jasno, że Aisling przestała interesować się Danem. To już było coś, gdyż wcześniej istniała poważna obawa, że Dan w końcu załamie się pod wpływem jej wszechobejmujących zabiegów. Z charakterystyczną dla niej naiwnością, graniczącą z głupotą, otwarcie przyznała się Libby, że miała na niego wielką ochotę, ale już jej przeszło.
Libby za nic nie mogła zrozumieć, co Aisling widzi w Stevie. W porównaniu z jej światowymi znajomymi wydawał się dość nieciekawy. Ale cóż! O gustach się nie dyskutuje.
Libby miała ochotę zadzwonić do Dana z biura. Miała na to ochotę niemal przez cały czas. Tak wielką ochotę, że prawdę mówiąc, nie mogła skupić się na pracy. Kiedy więc późnym popołudniem przy jej biurku pojawiła się Nicola Dick, poczuła się trochę nieswojo.
Rano wszyscy konsultanci otrzymali schemat organizacyjny oraz wytyczne. Ich zadanie polegało na wymyśleniu nowej strategii rozwoju. Było to ćwiczenie z gatunku sztuka dla sztuki, do czego Libby nie miała serca nawet wtedy, gdy była w dobrej formie. Co dopiero dzisiaj. Dlatego nie zrobiła nic.
– Jak minął dzień? – zagaiła Nicola, sadzając swój kościsty tyłek na brzegu biurka Libby.
Skrzyżowała ramiona i, czekając na odpowiedź, wpatrywała się w skupieniu w Libby. W dekolcie jej kosztownego, szarego kostiumu pobłyskiwał złoty krzyż.
– Mam parę pomysłów – skłamała Libby.
– Zrobiłaś coś z włosami. – Nicola nieoczekiwanie zmieniła temat. Nie było jasne, czy podoba się jej to, co Libby z nimi zrobiła. Sama Nicola miała krótką blond fryzurę, z włosami sterczącymi na wszystkie strony, co według Libby idealnie pasowało do jej szczurkowatej twarzy.
Teraz należało szybko coś wymyślić. Coś, co odwróci uwagę Nicoli od dzisiejszych zadań. Nagle Libby wpadła na genialny pomysł.
– Podobno znasz Joannę Hurst – powiedziała. Było to prawdopodobnie pierwsze zdanie nie dotyczące spraw zawodowych, jakie wygłosiła do Nicoli.
– Taak – odpowiedziała zdziwiona Nicola ostrożnym tonem. Pomyślała chwilę i uśmiechnęła się ze zrozumieniem. – Przyszła do ciebie szukać pracy?
– Nie… Zapytałam, bo… – Libby chrząknęła z zakłopotaniem – wspomniała kiedyś o tobie. Podobno jesteś jej szkolną kumpelką.
Nicola demonstracyjnie uniosła starannie wyskubaną brew.
– Tak bym tego nie nazwała. Chodziłyśmy do tej samej szkoły, ale nie posunęłabym się do stwierdzenia, że była moją kumpelką.
Przez chwilę wydawało się, że temat został zamknięty, ale Nicola nie mogła się powstrzymać.
– Jak rozumiem, Joanna została bez pracy i bez faceta – zaczęła z nieskrywaną satysfakcją. – Szkoda cudownego Dana. Ale trudno się dziwić – dokończyła, powściągając uśmiech – nie dorastała do jego poziomu.
Słysząc to, Libby nabrała pewności, że Nicola nie cierpi Joanny bardziej od niej. Taką sytuację należało wykorzystać na własną korzyść. Może na niechęci do Jo można zbudować więź, która uchroni ją od presji szefowej? Zwłaszcza w czasie, kiedy presja jest silna, a plotki o zwolnieniach pracowników, którzy nie przynoszą firmie oczekiwanych zysków, słychać na korytarzu coraz częściej?
– Zgadzam się z tobą – przytaknęła Libby przyjacielskim tonem. – Mieszkam piętro nad Danem. Dlatego znam Joannę. Ale nie powiem, żebym kiedykolwiek ją lubiła.
Nicola wysłuchała tego z zadowoleniem.
– Nie mam pojęcia, co on w niej widział.
– Ani ja – dodała skwapliwie Libby, kręcąc głową dla lepszego efektu. – Wyobraź sobie, że ona wciąż do mnie dzwoni. To żałosne.
– Nie wiedziałam, że wciąż jej na nim zależy – zainteresowała się Nicola.
– Wciąż nie może dojść do siebie. Powtarzam jej, że już czas dać sobie spokój, ale ona i tak przepytuje mnie, z kim Dan się widuje i co robi.
– Jakie to smutne… – westchnęła Nicola z zadowoleniem.
– Nie ma dziewczyna farta, prawda?
– Na szczęście ma ostatnio coś w rodzaju pracy. W takiej małej włoskiej knajpce na Carlton Lane.
– Równa w dół.
Wymieniły uśmiechy pełne fałszywego współczucia. Libby była już pewna, że Nicola zaraz sobie pójdzie, ale bardzo się pomyliła.
– Dobra. – Nicola wyprostowała się i znienacka zmieniła temat. – Rozmawiałam już ze wszystkimi i jestem całkiem zadowolona z ich rozwiązań. Powiedz, jakie ty masz pomysły. Ale tego Libby oczywiście nie mogła zrobić. W normalnej sytuacji wymigałaby się z tego, wymyślając jakiś zręczny blef, ale teraz czuła kompletną pustkę w głowie.
– Wydaje mi się – zaczęła wycofywać się ostrożnie – że miałam niekompletne dane.
– Takie same jak inni – ucięła Nicola zimno, po czym wstała i, skrzyżowawszy ramiona, popatrzyła na Libby z góry. – Obawiam się, że w tej sytuacji będziesz musiała się z nami pożegnać – dodała z tyleż głębokim co nieszczerym westchnieniem.
– Wyrzucasz mnie?! – Libby była w prawdziwym szoku, co jej się niemal nie zdarzało.
– Powiedzmy, że daję ci miesięczne wymówienie, dobrze? Firma nie może pozwolić sobie na niepotrzebne obciążenia. Od pewnego czasu obserwuję efekty twojej pracy. Są coraz gorsze. Dzisiejszy dzień miał być twoim ostatnim sprawdzianem.
– Nie możesz mnie zwolnić!
– Owszem, mogę. I jeszcze jedno. Twoja postawa. Czasami przekraczasz granice grzeczności i obawiam się, że będę musiała wspomnieć o tym w twojej opinii.
W pokoju zapadła grobowa cisza. Czworo innych konsultantów zamarło przy swoich biurkach. Nikt nie rozmawiał przez telefon ani nie stukał w klawiaturę komputera.
– A ty – teraz Libby mówiła lodowatym tonem – przekraczasz granice głupoty. Czy wiesz, jak idiotycznie wyglądasz z tym wielkim krzyżem na piersi? Udajesz dobrą chrześcijankę, a wszyscy wiedzą, że jesteś złośliwą suką. – Rozejrzała się wokoło, jakby czekając na poparcie, ale wszyscy wbili wzrok w swoje biurka.