Выбрать главу

Małe oczka Nicoli robiły się coraz większe z oburzenia.

– Jak śmiesz! – zaskrzeczała cienkim głosem. Musiała jednak zdać sobie sprawę, że się ośmiesza, bo ściszyła głos. – Po tym, co usłyszałam, nie widzę żadnych możliwości ułożenia naszych stosunków służbowych. Dlatego proszę, żebyś opuściła pracę natychmiast.

– Bardzo mi to odpowiada. – Libby wzruszyła ramionami. Wstała i wbijając w Nicolę twardy wzrok, zmusiła ją do cofnięcia się o kilka kroków. – Ale spodziewaj się wizyty mojego adwokata.

Schyliła się po torbę, obrzuciła Nicolę nienawistnym spojrzeniem i z godnością udała się prosto do wyjścia.

– Rzuciła mnie kilka miesięcy temu, a ja przez cały czas wciskam ci ciemnotę.

Dan znowu rozmawiał ze swoją mamą i znowu wypłynął temat Jo. Sam nie wiedział dlaczego, ale tym razem zdecydował się powiedzieć jej prawdę.

– Domyślałam się, że coś jest nie tak – odpowiedziała. – Nie wiem tylko, dlaczego wydawało ci się, że musisz to robić. To znaczy: wciskać mi ciemnotę.

– Chyba miałem nadzieję, że wróci.

Po drugiej stronie nastąpiła krótka chwila ciszy.

– Czy próbowałeś nakłonić ją, żeby wróciła?

– To była jej decyzja, mamo.

– Naprawdę, Dan! Myślałam, że udało mi się lepiej cię wychować.

– Czy chcesz przez to powiedzieć, że powinienem zaciągnąć ją za włosy do pieczary jak w epoce kamiennej?

– Tak. Coś w tym rodzaju. Kobieta lubi wiedzieć, że mężczyzna namiętnie jej pożąda.

Dan nie był pewien, czy podoba mu się to, co właśnie usłyszał. Nigdy się nie zastanawiał, czy jego matka jest namiętną kobietą, bo musiałby wówczas myśleć o rzeczach, o których wolał nie myśleć.

– Nie bądź taki pruderyjny – powiedziała, najwyraźniej czytając w jego myślach. – Jestem twoją matką, ale nie zapominaj, że jestem też kobietą. Ale zostawmy to – dodała szybko. – Powiedz, co się stało? Po pierwsze, co takiego jej zrobiłeś, że odeszła?

– Dzięki za zaufanie. Dlaczego myślisz, że to moja wina?

– Dan! Myślę, że wina leży po obu stronach. Musiało być coś, co spowodowało jej odejście.

Zapatrzył się w okno. Po drugiej stronie ulicy stał rząd wiktoriańskich kamienic, takich samych jak ta, w której mieszkał, a dalej ciągnął się Finchling Park. Często chodzili tam z Jo w letnie wieczory. Przypomniało mu się, co Sara napisała o swoim byłym chłopaku. „Powiedział mi coś, co mnie obraziło”. Od tego czasu wysilał mózg, ale nie przypomniał sobie niczego, czym mógłby urazić uczucia Jo.

– Nie wydaje mi się, żeby odeszła z powodu jakiegoś konkretnego wydarzenia – powiedział w końcu. – Zresztą, podobno jest z kimś innym.

Znowu zapadła chwila ciszy.

– A ty? Widujesz się z kimś?

Dan zawahał się. Bezwiednie sięgnął po ołówek i zaczął obracać go w palcach.

– Jest taka dziewczyna w mieszkaniu obok, ale… – przerwał.

– Ale co?

Pożałował, że się odezwał. Musiałby opowiedzieć jej o wszystkich problemach z Libby, co jeszcze bardziej pogrążyłoby go w jej oczach.

– Nic, mamo. Za wcześnie o tym mówić.

Nogi się pode mną ugięły, kiedy weszłam do domu i zobaczyłam stan mojej, nieskazitelnej jeszcze do dzisiejszego rana, kuchni. Na pobojowisku krzątał się mój nieświadomy niczego ojciec, przygotowując najbardziej nieapetyczną breję, jaką zdarzyło mi się widzieć w życiu. Twierdził, że to chilli con carne, ale równie dobrze mógł to być garnek odgrzanych dwudniowych wymiocin – przepraszam za dosadność.

Jak tylko weszłam, kazał mi usiąść i z rozpromienionym uśmiechem nałożył miksturę na dwa talerze. Ukryłam przerażenie, bo nie miałam serca psuć mu przyjemności. Udawało mi się to do momentu, w którym spróbowałam nabić na widelec czerwoną fasolę.

– Tato? Ta fasola nie jest z puszki, ale z torebki, prawda?

– Oczywiście. – Z ogromnym zadowoleniem pokiwał głową. – Całe jedzenie jest organiczne. Trochę więcej kosztuje, ale jest zdrowsze.

– Przykro mi, tato, ale taką fasolę przed gotowaniem trzeba moczyć przez całą noc.

– Też mi się wydała twardawa – nie poddawał się – ale potem przypomniałem sobie, że lubisz, kiedy jarzyny są chrupkie.

Oniemiałam. Mówił całkiem poważnie!

– Lubię chrupkie jarzyny – westchnęłam – ale przez taką twardą fasolę oboje wydamy majątek na dentystę. I jeszcze jedno – ten gatunek fasoli musi być odpowiednio ugotowany, bo inaczej jest szkodliwy.

– Chcesz powiedzieć, że cała potrawa jest niejadalna?

– Boję się, że tak. – Miałam ochotę powiedzieć, że należy czytać instrukcje na opakowaniach, ale nie chciałam jeszcze bardziej go zawstydzać. – Naprawdę mi przykro – dodałam, żeby dodać mu ducha. – Tyle twojej pracy na darmo.

Kuchnia przypominała lej po wybuchu bomby. Zastanawiałam się, ile czasu zabierze mi doprowadzenie jej do jako takiego porządku.

Moje pocieszenia nie zdały się na nic. Przybity, wpatrywał się w talerz.

– A gdyby tak wyjąć całą fasolę? – spróbował.

– Nie ma mowy – pokręciłam stanowczo głową. – Szkodliwe składniki fasoli mogły przejść do reszty jedzenia. Lepiej nie ryzykować.

Popatrzył jeszcze chwilę na brązową maź, a potem podniósł głowę i uśmiechnął się krzywo.

– Nie powiem, żeby to bardzo apetycznie wyglądało. Przypomina trochę dziecinnego pawia.

– Ale bez marchewki – powiedziałam i oboje spróbowaliśmy się roześmiać. – Co powiesz na to, żebym w przyszłości to ja gotowała? Ty tylko dorzucaj się do zakupów.

– Świetnie – odetchnął z wyraźną ulgą. – I bardzo dziękuję, że nie urwałaś mi głowy. Mama na twoim miejscu dawno wpadłaby w szał.

Ja też, gdyby to Dan był na jego miejscu. Przypomniałam sobie, ile razy nie zostawiałam suchej nitki na jego próbach kulinarnych. A był o niebo lepszym kucharzem od mojego taty.

– Dobrze, że wspomniałeś o mamie. Zadzwonię do niej dzisiaj wieczorem i powiem, że tu mieszkasz. Lepiej, żeby nie dowiedziała się o tym od kogoś obcego, bo pomyśli, że coś knujemy.

A na kolację zjedliśmy grzanki z resztką marmite’a. Kiedy tato skorzystał z mojej rady i poszedł wymoczyć się w wannie, zadzwoniłam do mamy, ale nie zastałam jej w domu. Zauważyłam od razu, że zmieniła komunikat na automatycznej sekretarce. Już nie Mary i Andrew nie mogli w tej chwili odebrać telefonu, ale sama Mary. Sądząc z głosu, status kobiety samotnej bardzo się jej podobał. Wydawała się taka zadowolona, że żołądek ścisnął mi się lekko z przerażenia. Mimo to, z wielką ulgą przyjęłam fakt, że nie muszę rozmawiać z nią osobiście.

Postanowiłam mówić krótko:

„Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że tato zamieszkał na trochę u mnie. Myślimy oboje, że ma to sens, dopóki nie rozwiążecie waszych problemów”.

Była jedenasta. Rozłożyłam tacie kanapę i śmiertelnie zmęczona poszłam do sypialni. Wiedziałam jednak, że nie będę mogła zasnąć, dopóki nie sprawdzę, czy Dan przysłał odpowiedź na mój ostatni list.

Przysłał.

Droga Saro,

Dlaczego nie szukałem Jo, kiedy odeszła?

Poczułam się dziwnie, widząc swoje imię na ekranie. To coś zupełnie innego niż rozmowa o anonimowej dziewczynie Dana.

Zabawne, ale właśnie dzisiaj ktoś inny zadał mi podobne pytanie. Wydaje mi się, że wszystkiemu winna jest ta stara zdzira – duma.

Czy napiszesz mi, Saro Daly, jak naprawdę wyglądasz?