Drzwi do jego mieszkania były otwarte na oścież. Najpierw wpadło mu do głowy, że musiał sam ich nie zamknąć, kiedy śpieszył się na pociąg.
Wpadł do salonu i rozejrzał się dokoła. Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. Sprawdził kuchnię i sypialnię – podobnie. Szybko otworzył drzwi szafy. Odsunął wieszaki z ubraniami – jego cenna gitara stała w kącie. Schował ją tam przed wyjazdem do Londynu, a teraz ostrożnie przeniósł na stojak.
Może kiedyś stać go będzie na ubezpieczenia. Na razie jednak trzeba jak najmniej wychodzić z domu. Obejrzał drzwi wejściowe – było jasne, że ktoś się do niego włamał i prawdopodobnie został przepłoszony.
Poszedł zobaczyć, czy u Aisling i Libby wszystko w porządku. A może coś słyszały?
Na drzwiach dziewczyn nie znalazł żadnych śladów włamania. Pukał i pukał, ale ani jednej, ani drugiej nie było w domu. Sprawdził wejściowe drzwi do budynku. Dziwne – ich też nikt nie próbował sforsować. Potem przypomniał sobie o kluczu, który chowa na dworze na wypadek, gdyby drzwi się zatrzasnęły. Obszedł dom i uniósł wylot rynny. Wsadził do środka palce, ale okazało się, że klucz zniknął. Był zdezorientowany, bo o skrytce wiedzieli tylko mieszkańcy domu. Pokręcił głową i wrócił do mieszkania.
Idąc do kuchni, żeby zaparzyć sobie herbatę, na oparciu kanapy zauważył szalik.
Rozdział 13
Zjawiłam się dziesięć minut przed czasem, ale – o dziwo – Nicola już na mnie czekała. Nie miałam klucza do bistra, a ponieważ wszystko w okolicy było jeszcze pozamykane, stanęłyśmy w wejściu do jubilera po drugiej stronie ulicy. Nicola była opatulona w ciepły płaszcz do kostek, który na pewno kosztował fortunę. Za to ja, jak idiotka, miałam na sobie tylko marynarkę i spódnicę, i choć włożyłam grube, czarne rajstopy, nogi zamarzły mi na sopel. Albo efekt cieplarniany to bujdy wyssane z palca, albo miasto Leeds jakimś cudem uniknęło jego wpływu.
– O co to całe zamieszanie? – zaczęłam, starając się ze wszystkich sił nie szczękać zębami.
Nicola otuliła się ciaśniej szalikiem.
– Chodzi o naszych rodziców – mruknęła ponuro.
– O wszystkich? – zapytałam bezmyślnie.
– W gruncie rzeczy tak, ale zasadniczo o mojego ojca i twoją matkę.
Wystarczyło. Nie musiała mówić nic więcej. Już wiedziałam.
– O, Boże.
– Nie miałaś o tym pojęcia? Pokręciłam głową.
– Teraz dopiero wszystko zaczyna mi się układać w idealną całość.
– Idealną! – oburzyła się Nicola. – To się musi skończyć. Moja matka grozi, że odbierze sobie życie.
Moim zdaniem, Barbara Dick jest histeryczką, ale nie pora była o tym mówić.
– Takie gadanie – mruknęłam bez przekonania.
Jeszcze dwie minuty temu ulica była praktycznie pusta, a teraz zaroiła się od ludzi. Przed kawiarniami wyrastały stoliki i krzesła – choć trudno było sobie wyobrazić, że ktoś odważy się przy nich usiąść w taki ziąb. Przed jubilerem pojawili się pierwsi pracownicy. Bez słowa odsunęłyśmy się z przejścia i poszłyśmy na deptak. Chodziłyśmy tam i z powrotem, jak dwie niepocieszone wdowy, załamując ręce nad zachowaniem naszych rodziców.
– Wszystkiemu winne jest to ich cholerne współzawodnictwo – powiedziałam o obu matkach. – Wstyd mówić o własnej matce w ten sposób, ale prawdopodobnie o to jej szło. Wymyśliła sobie, że romans z mężem twojej matki zapewni jej ostateczne zwycięstwo.
Nicola kiwnęła głową.
– Niewykluczone. Tylko że powód nie jest ważny, skoro mój ojciec nie chce wrócić do domu. Powiedział mamie, że kocha twoją matkę.
– O, nie! – Stanęłam, wbijając w Nicolę osłupiałe spojrzenie. Nie mogłam w to uwierzyć. Co innego romans, a co innego…
– A co z moją matką?
– Miałam nadzieję dowiedzieć się tego od ciebie. Pokręciłam głową. Znowu ruszyłyśmy z miejsca, ale już mi nie było zimno – zasługa szoku, którego doznałam.
– Nie mam zielonego pojęcia, co jej teraz chodzi po głowie – zapewniłam Nicolę. – Jeszcze dwa dni temu domagała się od ojca powrotu do domu, więc pewnie ten romans to całkiem świeża rzecz.
– Może dopiero co poszli na całość, ale moja matka twierdzi, że flirtowali ze sobą od miesięcy.
Zastanowiłam się nad tym przez chwilę.
– Nie wiem, czy mój tato zdawał sobie z tego sprawę, ale wiele razy powtarzał, że nie ma ochoty tak często widywać się z twoimi rodzicami.
– I dlatego się wyprowadził?
Kiwnęłam głową. Nie było sensu wdawać się w szczegóły.
– Ja nie miałam o niczym pojęcia. Jak rozumiem, wczoraj zjawiłaś się na Piper Hill niezapowiedziana? – Zerknęła na mnie z ukosa, a potem nagle jęknęła. – O mój Boże! Chyba nie zastałaś ich razem?
– Na szczęście nie. – Wzdrygnęłam się na samą myśl.
– Dowiedziałam się o całej sprawie dopiero od ciebie. W domu nikogo nie było.
Mogłam wprawdzie powiedzieć jej o moich podejrzeniach w związku ze stanem sypialni mamy, ale to i tak niczego by nie zmieniło, więc sobie darowałam.
– Była z moim ojcem. Opowiedział wszystko mojej mamie – dodała Nicola kwaśno. – Powiedział, że rozważa możliwość przeprowadzenia się do twojej matki.
– Co?! Przecież tato się wyprowadził nie dalej niż dwa tygodnie temu – zauważyłam, jakby to miało coś załatwić.
– Jest sposób, by temu zapobiec. – Popatrzyła na mnie przebiegle.
– Jaki?
– Musisz porozmawiać z ojcem. Powiedz mu, żeby natychmiast wracał do domu. Zanim będzie za późno.
Przypomniałam sobie, co wczoraj czułam. Uwierzyłam, że moi rodzice będą szczęśliwsi oddzielnie. I nadal tak uważałam – mimo tej całej afery.
– A nie przyszło ci do głowy, że lepiej zostawić sprawy własnemu biegowi?
Nicola stanęła jak wryta. Jakiś młody człowiek, który szedł za nami, wpadł na nią. Spiorunowała go wzrokiem.
– Łatwo ci mówić – syknęła. – Nie masz narzeczonego, którego rodzice wierzą w małżeństwo aż do grobowej deski. W następny weekend mają się spotkać z moimi rodzicami. Bóg wie, co sobie pomyślą.
– Jeśli to przyzwoici ludzie, to będzie im ciebie żal – stwierdziłam nieco pompatycznie.
– Nie chcę, żeby mnie żałowali – warknęła. – A poza tym oni wcale nie są przyzwoitymi ludźmi. To cholerni fanatycy religijni!
Przez jakieś dziesięć sekund patrzyłyśmy sobie prosto w oczy. Ze wszystkich sił starałam się zachować powagę. Nie jestem pewna, która z nas pierwsza parsknęła śmiechem, ale wiem na pewno, że ryknęłyśmy na całe gardło. Ludzie nie śmieją się tak w ruchliwej dzielnicy handlowej Leeds z samego rana.
Dochodziła dziewiąta. W końcu wzięłyśmy się w garść. Nie było czasu na dalszą rozmowę. Pożegnałyśmy się i obiecałyśmy informować się nawzajem o rozwoju sytuacji.
Poprzedniego wieczoru Dan wysłał odpowiedź na e-mail Sary i zaraz potem położył się spać. Próbował czytać, ale jakoś nie mógł się skupić. Denerwował się znalezionym szalikiem. Wydawało mu się, że to może być szalik Jo. Miała dokładnie taki sam, w kratkę burberry. Dostała go w zeszłym roku pod choinkę od jego matki. Nie mogła zostawić go, wyprowadzając się, bo dawno by to zauważył.
Pierwszą rzeczą, którą wykonał rano, był telefon do ślusarza. Musiał wymienić zamek nie tylko w drzwiach do swojego mieszkania. To samo dotyczyło drzwi wejściowych na dole, bo skoro włamywacz miał klucze, mógł tu znowu wrócić. Ślusarz obiecał zjawić się w ciągu godziny. Czekając na niego, Dan zszedł na dół i zastukał do drzwi mieszkania Aisling.