Выбрать главу

Nicola przyprowadziła ze sobą Andy’ego, całkiem przystojnego kolegę z pracy, ale gdy ją o niego zapytałam, wzruszyła ramionami. Zaprosiła go tylko po to, żeby było nas do pary.

Nicola podobnie jak ja przyszła cała w czerni, ale ubrała się ze zdecydowanie większą finezją. I nie odsłaniała aż tyle. Natomiast Cass w dalszym ciągu podbijała świat mody. Miała na sobie dzisiaj wyjątkowo twarzową, cytrynową sukienkę bez ramiączek, a do tego – trudno! – rozpinany sweter, ale w tej kombinacji prezentowała się całkiem awangardowo. Mężczyźni też się postarali. Moim zdaniem tworzyliśmy całkiem atrakcyjną grupę.

Później, zgodnie z przepowiednią Darindy, przenieśliśmy się do Zoota. Cały czas myślałam o mojej ostatniej wizycie tutaj i spotkaniu z Danem.

Miałam ochotę potańczyć, a Marco nie bardzo. Przez cały wieczór był w kiepskim nastroju. Chyba wciąż gniewał się na mnie za to, że odrzuciłam jego wczorajsze zaproszenie. Podejrzewam, że niezbyt podobał mu się mój strój. Jego humor pogarszał się z minuty na minutę, a w tym samym czasie we mnie rósł bunt. Za wszelką cenę chciałam się bawić.

Nicola chyba wyczuła, co się dzieje.

– Nic się nie martw – szepnęła. – Ja będę miała go na oku, a ty idź zatańcz z Andym.

Miło z jej strony. Sid i Cass też chcieli się bawić, więc cała nasza czwórka ruszyła na parkiet, a biedna Nicola została przy barze ze starym nudziarzem Markiem.

Didżej – młoda kobieta – siedziała na wysokiej platformie górującej nad parkietem. Wyglądała tak młodo, że uświadomiłam sobie nagle, że mam już dwadzieścia sześć lat i moje dni klubowe są policzone. Lecz nie zamierzałam pozwolić, by ta myśl zepsuła mi Wieczór. W świetle hipnotycznych reflektorów zaczęłam się kołysać w rytm muzyki, która, jak upierał się Dan, w ogóle nie jest muzyką. Kiedyś tak mówił, ale chyba zmienił zdanie, skoro napisał książkę o czymś takim, jak Vantage-Point. Nie wiem dlaczego ta myśl tak mnie rozśmieszyła, że roześmiałam się w głos. Byłam już trochę wstawiona – Co cię tak rozbawiło?! – wykrzyknęła Cass, wirując dookoła.

– Zadzwoniłaś do Dana w sprawie autografów? – zapytałam ją.

Kiwnęła głową.

– Zachował się wspaniale. Był naprawdę miły. A potem ogarnął mnie niepokój.

– Mam nadzieję, że nie wspomniałaś mu o mnie?

– Po twoich groźbach? – Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. – Pewnie, że nie.

Uśmiechnęłam się do niej. Wykonała kilka zręcznych gestów na znak, że idzie do toalety. Więc zostałam na parkiecie sama z dwójką mężczyzn – z czego skorzystałam. Marco się dąsa? Proszę bardzo. Nie pozwolę, żeby coś przeszkodziło mi w dobrej zabawie.

Dan poczuł, jak ktoś się wciska na miejsce koło niego. Obejrzał się i ze zdziwieniem zobaczył Cass. Przez ostatnie pięć minut stał oparty o barierkę przy parkiecie, myślami daleko od tego, co działo się dookoła.

– Myślałam, że nienawidzisz tego miejsca – powiedziała, przekrzykując muzykę.

– Zgadza się! – odkrzyknął. – Przyciągnięto mnie tu siłą.

– Więc nie jesteś sam?

Machnął butelką w stronę Steve’a i Aisling.

– Równie dobrze mógłbym być sam – zadrwił. – A ty? Gdzie ten twój nowy chłopak?

Zmrużyła oczy, a potem wskazała kogoś, kto wydawał się dużo za młody na chodzenie po klubach.

– To jest Sid – oznajmiła z dumą. – A z kim tańczy, pewnie sam poznasz.

Na widok Jo żołądek podskoczył mu do gardła. Zatrzymał wzrok nie na Sidzie, lecz na drugim mężczyźnie. To nie był ten sam gość, z którym widział ją poprzednio.

– Ona jest z tym facetem? – wyrwało mu się. Cass pokręciła głową.

– Nie, przyszedł z Nicolą.

– Z Nicolą?

– Owszem. – Cass przewróciła oczami. – Z Nicolą Dick. Ona i Jo bardzo się zaprzyjaźniły.

– Myślałem, że się nie znoszą – powiedział Dan, marszcząc czoło.

– Ja też tak myślałam.

Odwróciła się i wyciągnęła szyję, jakby próbowała wypatrzyć kogoś w tłumie. Dan podążył za jej spojrzeniem. Przy końcu baru dostrzegł Nicolę Dick i jakiegoś ciemnowłosego faceta, który ją właśnie całował. Popatrzył pytająco na Cass.

– Jeśli przyszła z tym gościem, który tańczy, to kim…?

– Właśnie – zauważyła spokojnie Cass. – Też sobie zadaję to pytanie.

Już miała odejść, gdy złapał ją za rękę.

– Nie mów Jo, że mnie widziałaś – powiedział. Zamarła na chwilę, a potem spojrzała mu prosto w oczy.

– Dobrze – odparła. – Jeśli tego właśnie chcesz.

– Co jest…?

Cass złapała mnie za rękę i siłą ciągnęła przez tłum. Próbowałam się jej wyrwać, ale kiedy ona coś sobie postanowi, potrafi być bardzo silna. A teraz chciała mnie gdzieś zaprowadzić. Nagle stanęła jak wryta. Patrzyła wprost przed siebie. Chciałam sprawdzić, co doprowadziło ją do podobnego stuporu i podążyłam za jej wzrokiem.

Chwilę trwało, zanim dotarło do nas to, co zobaczyłyśmy.

Nicola i Marco.

Nicola i Marco się całują.

Nicola i Marco całują się jak szaleni.

– Co zamierzasz? – w głosie Cass była troska. Wzruszyłam ramionami.

– Nic. Jesteśmy kwita. W końcu odegrała się za to, że wiele lat temu odbiłam jej chłopaka.

Cass patrzyła na mnie, a ja nie odrywałam wzroku od Nicoli.

– Ale co z Markiem? Nie jesteś na niego zła?

W tym momencie Nicola wypuściła Marca z objęć i szepnęła mu coś na ucho. Odwrócił się.

– Nic a nic – odpowiedziałam, choć nawet z tej odległości widziałam, jak krew odpływa mu z twarzy.

Mówiłam szczerze. Tak dalece, że posłałam mu radosnego całusa na pożegnanie. A potem powtórzyłam ten gest, tym razem w stronę Nicoli.

To się jej niezbyt spodobało. Marco ruszył w moją stronę, żeby mi powiedzieć, że to nie jego wina, i temu podobne bzdury, ale zrobiłam zwrot na swoich dziesięciocentymetrowych szpilkach, podniosłam głowę wysoko i zniknęłam w tłumie. Ruszyłam prosto do wyjścia. Dopiero gdy znalazłam się na zewnątrz w swojej absurdalnie skąpej sukience, zorientowałam się, że zostawiłam w środku płaszcz i torebkę. Przez to mój gest stracił na sile. Stałam tak, jak głupia, gdy nagle poczułam, że ktoś klepnął mnie w nagie ramię.

Byłam pewna, że to Marco za mną wyszedł, więc gwałtownie obróciłam się na pięcie. Omal nie upadłam. Jeden z obcasów mi się wykręcił. Z pomocą pospieszyła mi para mocnych ramion. Miałam przed sobą roześmiane oczy Tima Baileya.

– Nic ci się nie stało? – chciał wiedzieć, wciąż podtrzymując mnie za łokieć.

– Nic, nic… – odpowiedziałam. Czułam się jak kompletna idiotka. Tim był z jakąś niewysoką blondynką, która sztyletowała mnie wzrokiem. – A co u ciebie? – Zerknęłam znacząco na wejście do klubu. – Wychodzicie czy wchodzicie?

Gadałam jak najęta, bo chciałam uniknąć niezręcznych pytań.

– Wchodzimy – odpowiedział i zmarszczył brwi, jakby chciał zrozumieć, o co mi chodzi.

W tej chwili w drzwiach zobaczyłam Cass. Szła w moją stronę z płaszczem i torebką. Westchnęłam z ulgą.

– A ja właśnie wychodzę.

Następnie pojawił się Sid i Tim w końcu mnie puścił.

Zamienili kilka słów. Drobna blondynka wzięła Tima pod ramię i zerknęła z dezaprobatą na moją sukienkę, gdy wkładałam płaszcz.

– Powinniśmy się kiedyś spotkać – powiedział Tim i spojrzał na mnie.

– Przystojny gość – stwierdziła Cass, gdy pożegnaliśmy się z Timem i karlicą.

– Niestety, nudny jak flaki z olejem – odparłam, ale poczułam wyrzuty sumienia z powodu swojej nielojalności. Zachował się naprawdę miło. A w odpowiedzi na mój mail napisał, że wszystko rozumie.