W końcu siostry Sida nie wytrzymały i chyłkiem się do nas dosiadły. Zostawiłam je, a sama poszłam przywitać się z młodszymi braćmi Cass. Zawsze myślałam o nich jak o dzieciakach. Ze zgrozą zauważyłam, że już tak nie jest. David musiał mieć już dwadzieścia cztery lata – tyle samo co Matt. Dowiedziałam się, że jego dziewczyna jest w ciąży, a on odkłada pieniądze na zadatek na dom. Mike, dziewiętnastoletni beniaminek, uczył się jeszcze w jakiejś szkole. Kilka słów rozmowy wystarczyło, bym utwierdziła się w tym, co Cass podejrzewała od dawna – że jest gejem.
Co wyjaśniało nagły spadek zainteresowania dziewczyn młodymi facetami.
Zamieniłam słowo z ojcami Sida i Cass oraz z samym Sidem, ale mimo kilku prób nie udało mi się przydybać Cass. Chciałam jej powiedzieć, że wygląda super w swojej cytrynowej sukience, z lekko potarganymi włosami. Można by pomyśleć, że mnie unika, choć wiedziałam, że to bzdura. Na pewno nie robiła tego z premedytacją, jednak skutecznie omijała mnie aż do chwili, gdy Jennifer oznajmiła, że podano do stołu.
Okazało się, że to nie zasiadane przyjęcie, a raczej cocktail party. Stół uginał się pod ciężarem ekstrawaganckich przekąsek, które były podobno dziełem samego Sida – jak się dowiedziałam od jego matki. Na półmiskach leżał łosoś, wołowina i szynka, a wszystko tak wspaniale udekorowane, że aż się nie chciało jeść, żeby nie popsuć efektu.
Tato Sida kroił mięsa z wielką powagą i równie wielką znajomością rzeczy, a my wszyscy patrzyliśmy na niego z respektem. Dziewczyny przejęły już kontrolę nad muzyką i w tle chłopcy z Vantage-Point w dość szybkim rytmie wypłakiwali sobie oczy z miłości do kogoś tam, wszystko jedno kogo. Mama Sida właśnie zachęcała wszystkich do jedzenia, kiedy rozległ się staroświecki gong do drzwi.
Wymieniono kilka zaskoczonych spojrzeń. Cass zareagowała błyskawicznie.
. – Ja otworzę – oznajmiła, najwyraźniej czując się tu jak u siebie w domu.
Szybko ruszyła w stronę wejścia.
Byłam czwarta w kolejce po jedzenie, trzymałam w rękach talerz i wpatrywałam się w łososia, i chwilę trwało, nim dotarło do mnie, że zespół wykonuje właśnie własną, przebojową wersję „Careless Whisper”. Oczywiście przed oczami stanął mi Dan.
– Mam dla was niespodziankę – usłyszałam głos Cass w chwili, kiedy sięgałam po łososia.
Nakładałam sobie spokojnie, ale ponieważ wszyscy dokoła jakby ucichli, odruchowo podniosłam głowę, żeby sprawdzić, co się stało. I nagle zrobiło mi się słabo. Dan dostrzegł mnie w tym samym momencie. On również był w szoku, ale chyba lepiej to ukrył. Zrobiłam się czerwona jak burak, a sztućce na moim talerzu brzęczały z takim hałasem, że musiałam odstawić swoją porcję na stół.
– Przedstawiam wam Dana – ciągnęła Cass. – Ma prezent dla dziewczyn – wyjaśniła matce Sida. – Pomyślałam, że będzie miło, jeśli sam im go wręczy.
Zaskoczona mina Jennifer świadczyła o tym, że nie miała pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Najwyraźniej jednak nieoczekiwane sytuacje to dla niej nie pierwszyzna. Zdobyła się na królewskie skinienie głową. Następnie Dan, zachęcony przez Cass, otworzył jedną z książek, które dopiero teraz zauważyłam.
– Ta jest dla Darindy – powiedział odrobinę skrępowany. A Darinda, jakby wywołano ją na podium po odbiór szkolnej nagrody, wolno wyszła z szeregu i odebrała książkę. Zerknęła na tytuł i niepokój natychmiast zniknął z jej twarzy. Potem zajrzała do środka i zrobiła rozanieloną minę. Pozostałej dwójki nie trzeba było zachęcać. Stukając obcasami swoich szpilek, podbiegły prosto do Dana. Po chwili szalały z radości.
Ponieważ wszyscy chcieli się dowiedzieć, o co to całe zamieszanie, na jakiś czas jedzenie poszło w zapomnienie. A gdy już wyjaśniono sytuację, ktoś zwrócił uwagę na muzykę w tle i podekscytowane dziewczyny uparły się, żeby ją przygłośnić.
Przez cały ten czas Cass uparcie unikała kontaktu wzrokowego ze mną.
Ojciec Sida podszedł do Dana i uścisnął mu dłoń. Nie słyszałam ich, ale odniosłam wrażenie, że prosił go, by został. Dan przez chwilę się wahał, ale Cass, która nadal stała u jego boku, też zaczęła nalegać, więc w końcu kiwnął głową.
A potem spojrzał na mnie. Odwróciłam wzrok i tylko zerkałam na niego ukradkiem, nakładając sobie jedzenie. Wyglądał naprawdę wspaniale. Włożył swoją najlepszą, czarną marynarkę. Najbardziej bałam się chwili, kiedy będziemy musieli coś do siebie powiedzieć.
I któż by inny jak nie siostry Sida doprowadziły do tej chwili!
Czepiały się go jak rzepy od chwili, gdy wręczył im książki, spijały słowa z jego ust. Musiał powiedzieć coś o mnie, bo wszystkie się odwróciły i spojrzały na mnie z osłupieniem. Znowu się zarumieniłam. Pisnęły z zachwytem, a potem podeszła do mnie Belle i siłą zaciągnęła mnie do nich.
– Właśnie opowiadałyśmy Danowi, że pocałował cię Jamie Astin – rozmarzyła się.
– A on odpowiedział, że o tym wie – zachwyciła się Darinda.
– Znajoma mu powiedziała – podjęła wątek podekscytowana Marinda – że poprosił ją o twój numer telefonu!
– Tylko że ona go nie znała – westchnęła tragicznie Belle.
– Cóż, mnie nic o tym nie wiadomo – starałam się mówić normalnie, chociaż marzyłam, żeby być w tej chwili gdzieś daleko stąd.
Jednak, przyznaję, pochlebiło mi to. Chyba nawet trochę się puszyłam przed nimi. Do czasu, kiedy zauważyłam, że Dan uśmiecha się z lekką drwiną. Poczułam się jak idiotka. Jakby przyłapano mnie na całowaniu własnego odbicia w lustrze.
Przypomniałam sobie wtedy, że muszę natychmiast iść do łazienki.
I kogo spotkałam po drodze? Oczywiście moją najlepszą przyjaciółkę, Cass. Próbowała mnie wyminąć, ale nie zamierzałam jej na to pozwolić.
– Do licha, czemuś go tu ściągnęła bez uprzedzenia? – warknęłam i pociągnęłam ją obcesowo do salonu, gdzie mogłyśmy mówić swobodnie.
– Po tym, co mi powiedziałaś wczoraj wieczorem, byłam przekonana, że robię ci przysługę.
Zdążyła się pozbierać. Jej głos brzmiał buntowniczo.
– Czy on wiedział, że ja tu będę?
– Nie. Bałam się, że by nie przyszedł, gdyby wiedział.
– Super! Masz pojęcie, jakie to żenujące?
– Dlaczego? – zapytała. – Dlatego, że on wie o twoim alter ego?
– Właśnie.
– On też ma wyrzuty sumienia. Przecież podejrzewał cię o włamanie.
Sytuacja pogarszała się z każdą chwilą.
– Rozmawialiście o tym? – jęknęłam. Kiwnęła głową.
– Powiedziałam mu, że zorganizowałaś randkę z Sarą właśnie dlatego, że nie mogłaś dać sobie z tym rady.
Myśli kłębiły mi się w głowie.
– I on nie ma ochoty mnie za to zabić? Cass przewróciła oczami.
– Tak daleko bym się nie posuwała. Tak przynajmniej twierdzi Aisling.
– Aisling o tym wie! Boże… – jęknęłam.
– Nią nie musisz się martwić. Odniosłam wrażenie, że jest po twojej stronie.
Nie mogłam znieść myśli o tym, że tyle osób omawiało moje sprawy.
Jakbym była jakimś dziwnym królikiem doświadczalnym.
– Idę do domu – oznajmiłam.
– Nie, wybij to sobie z głowy. Nigdzie nie idziesz – zdenerwowała się Cass. Posłała mi ostrzegawcze spojrzenie. – Nie zepsujesz moich zaręczyn. Zostaniesz i choć raz w życiu będziesz się zachowywać, jak przystało na dorosłego człowieka.
Dobre dziesięć minut spędziłam w łazience, a potem zakradłam się z powrotem do jadalni. Liczyłam na to, że może Dan wziął sprawy w swoje ręce i sobie poszedł.