Выбрать главу

– Kate…

To był urwany, zduszony szept. Była wstrząśnięta. Pożądał jej tak samo silnie jak ona jego. Zatopiła wzrok w głębinie ciemnych oczu. Nie przestawaj, mówiła w duchu, pragnę cię…

– Widzisz – wyszeptał, pieszcząc ją wzrokiem. – Czasami nie musisz się zastanawiać. Coś się po prostu dzieje, a to, że dzieje się szybko, nie znaczy, że jest to złe.

– Chcesz powiedzieć… – Zabrakło jej powietrza. Rozpaczliwie starała się odzyskać panowanie nad głosem. – Chcesz powiedzieć, że powinnam pozwolić ci się kochać…

– Samo pozwolenie nie wystarczy – powiedział przekornie.

– Ja… – Głos Kate załamał się w szlochu. Spuściła wzrok na pościel. – Richard, nie chcę tego.

– Ależ tak, chcesz.

– Nie. – Kolejny cichy szloch. – Proszę cię…

Patrzył na nią zaintrygowany. W końcu podniósł jej lewą dłoń, z obrączką na serdecznym palcu.

– Z tego powodu?

Spojrzała na wąski pasek złota. Zostawiła go po rozwodzie, bo bronił ją przed taki sytuacjami jak ta. A przynajmniej miał bronić…

– Tak – odpowiedziała po chwili. Nie potrafiła nic dodać.

– Umarł?

– Nie.

– Jest z kimś innym?

– Tak. – Wyskoczyła z łóżka i szybko dobiegła do fotela z ubraniem, nie zważając na to, że jest prawie naga.

Richard nie poruszył się. Przyglądał się, jak wkłada spódnicę i bluzkę oraz wsuwa na stopy znoszone mokasyny.

– Jeśli chodziłaś tylko w tej spódnicy, to nie winiłbym go – powiedział z poważną miną, ale w jego głosie znowu zadźwięczał śmiech.

– Nie chodziłam… – urwała żałując, że zaczęła odpowiadać. To, co wówczas nosiła, nie było sprawą Richarda Blaira.

– Po prostu nie nosiłaś spódnicy. – Wstał i szybko przemierzył pokój. Zanim Kate domyśliła się, jaki jest jego zamiar, chwycił ją za ramiona i odwrócił twarzą do siebie. – W takim razie jest głupcem. – W jego głosie pojawił się obcy ton. – Tak czy owak jest głupcem. Możesz nałożyć worek pokutny i posypać głowę popiołem, i nadal będziesz piękna. – Przerwał, by pocałować pulsujące miejsce u nasady szyi. – Ale tak bardzo chciałbym widzieć cię ubraną tak, jak na to zasługujesz. Jedwabie, atłasy…

– Niewątpliwie to coś dla ciebie: żebyś mógł wydawać pieniądze – przerwała kąśliwie. – Nie, dziękuję. Nie mam najmniejszego zamiaru zostać twoją laleczką.

– A żoną?

Wstrzymała oddech. Zrobiła krok w tył i z otwartymi ustami gapiła się na Richarda.

– Jak… jak śmiesz?

– Jak śmiem co? – spytał głosem pełnym rozbawienia.

– Jak śmiesz stroić sobie ze mnie żarty?

– Nie przypuszczałem, że możesz uznać to za żart – zapewnił ją miękko. – To poważna propozycja, Kate…

– Dlaczego?

– Powiedziałem ci już. Jestem człowiekiem, który wie, czego chce. A chcę ciebie.

– A ja ciebie nie chcę. – Chciało się jej płakać. Zirytowana oddychała szybko i nierówno. – Znam cię nie dłużej niż tydzień. Wpadasz tutaj jak burza, siejesz pieniędzmi, kupujesz sympatię ludzi, pozbawiasz mnie praktyki, a potem proponujesz małżeństwo… Chcesz sobie kupić spokój sumienia?

– Zazwyczaj nie uciszam wyrzutów sumienia składaniem małżeńskich propozycji. – Uśmiechnął się.

– Mógłbym wpaść w niezłe kłopoty, gdyby mi to weszło w nawyk.

Kate nie odwzajemniła uśmiechu. Z pośpiechem wkładała płaszcz. Chciała jak najszybciej oddalić się od mężczyzny, który burzył spokój jej ducha.

– Odejdź. – Po nieudanych próbach opanowania się, upokorzona, płakała już jawnie. – Zostaw mnie. Nie chcę być przedmiotem twoich żartów.

– Kate… – Chwycił ją za ramiona i trzymał mocno, zaborczo. – Kate, czy ty nie widzisz, że jestem daleki od żartów? Jestem śmiertelnie poważny.

– W takim razie jesteś zupełnie szalony – krzyknęła.

– Nie znasz mnie. Spotkałeś mnie tydzień temu i nic o mnie nie wiesz prócz tego, że mam dyplom lekarski. Nic!

– To prawda – przyznał spokojnie. – Ale wiem wszystko, co powinienem wiedzieć. Kate, przecież czujesz…

– Nic nie czuję – zaprzeczyła łkając.

– Kłamczucha.

– To tylko czysto fizyczny pociąg. – Zapanowała nad głosem. – Nic więcej. To nie jest wystarczający powód do małżeństwa. Przynajmniej, jeśli nie chce się, by trwało ono tydzień, zanim nie pojawi się ktoś lepszy albo nie odkryje się, że miłość twego życia chrapie lub trwoni pieniądze na wyścigach konnych…

– Ciekaw byłem, kiedy wrócimy do pieniędzy – wtrącił tonem towarzyskiej pogawędki.

Zdjęła z ramion jego dłonie.

– Wracam do domu – oznajmiła z pasją. – Zgodziłam się pracować z tobą przez miesiąc, a to oznacza jeszcze najbliższe trzy tygodnie. Masz trzy tygodnie na znalezienie lekarza.

– Mam trzy tygodnie na przekonanie cię, byś zmieniła zdanie – powiedział łagodnie. – Nie zakochuję się łatwo, Kate.

– W ogóle nie jesteś zakochany – wyszeptała i odwróciwszy się, wyszła.

Jadąc do domu cały czas drżała.

– Niech go diabli wezmą! – zaklęła na głos. – Jak śmiał wkroczyć w moje życie i przewrócić je do góry nogami? Czego ode mnie oczekuje? Mam mu paść w ramiona? Ślubować wieczną miłość po zaledwie tygodniowej znajomości? – Uderzyła ją myśl, że właśnie tego chyba oczekiwał. – Co by zrobił, gdybym mu padła w ramiona, kiedy zaproponował mi małżeństwo? – wyszeptała. – Poślubiłby mnie?

To absurd. Serce się jej ściskało na samą myśl o tym. Nowe małżeństwo…

Wstrząsem było dla niej odkrycie, że trawiący ją od lat ból, zadany przez innego mężczyznę, i przepełniająca ją gorycz, ustąpiły miejsca parze roześmianych, brązowych oczu i delikatnym, a jednocześnie silnym dłoniom.

– Trafiłam z deszczu pod rynnę – stwierdziła zgryźliwie. – Powinnam wyjechać natychmiast. Oszaleję, jeśli zostanę tu trzy tygodnie.

Ale obiecała. No i Richard płacił jej pensję. Musiała zapłacić kolejną ratę za dom rodziców. Gdyby odeszła stąd nie mając innej pracy, oznaczałoby to dla nich jego utratę.

– Muszę po prostu zająć się wyłącznie pracą – powiedziała z zawziętością. – Muszę myśleć o ważniejszych sprawach niż o małżeństwie z wariatem…

Wariat… Powtarzała to sobie wielokrotnie, ale serce nie chciało się z tym pogodzić. Sercem czuła ciepłe spojrzenie śmiejących się oczu i czułe pocałunki, pełne namiętności.

Rozdział 7

Resztę soboty spędziła na domowych porządkach. Pracowała ciężko, próbując zapomnieć o wydarzeniach ostatnich dwudziestu czterech godzin. Wieczorem napuściła pełną wannę wody i weszła do niej z przyjemnością. Od wielu tygodni nie mogła pozwolić sobie na taki luksus.

W sobotnie wieczory była zwykłe bardzo zajęta. Teraz, w środku zimy, sezon piłkarski był w pełni. Kate chodziła po prostu ma mecze, żeby móc zająć się od ręki niezliczonymi drobnymi urazami, które były efektem szybkości i brutalności w tym sporcie.

Ale nie w tę sobotę. Mam nadzieję, że Richard urobi się po łokcie, pomyślała zjadliwie. Ciepła woda rozleniwiała ją i oddając się przyjemności zamknęła oczy.

Nagle otworzyła je szeroko. Nie napracował się zbytnio przy meczu. Jego głos dobiegał do niej z werandy.

– Kate? Mogę wejść?

Zaskoczona zerwała się na nogi, wychyliła i szybkim ruchem sięgnęła po wiszący na drzwiach ręcznik. Poślizgnęła się na śliskiej powierzchni wanny i poleciała do przodu. Podczas upadku w skręconej stopie pękły wiązadła i Kate wylądowała na posadzce.