Выбрать главу

– Czy przyniosłeś mi ubranie?

– Nie.

Kate oddychała z trudem. Za plecami Richarda Alma zakaszlała przepraszająco.

– Gdybym była potrzebna, proszę zadzwonić. – Ruszyła do drzwi.

Dziewczyna odprowadziła ją wzrokiem.

– Myślałam, że do jej obowiązków należy towarzyszenie doktorowi – rzekła z sarkazmem – i nie pozostawianie pacjentów na jego łasce.

– Przecież powiedziałem: to jest wizyta towarzyska. Myślę, że Alma wyczuła, że chodzi o sprawy osobiste. Jest bardzo wrażliwa.

– Osobiste?

– Kłótnię między kochankami – wyjaśnił uprzejmie Richard.

– To nie jest… – Głos Kate zmienił się.

– Ubranie zostanie dostarczone jutro rano – powiedział poważnym już tonem, ucinając wszelkie protesty.

– Proszę, aby do tego czasu zniknęły te cienie. – Dotknął skóry pod jej oczami. – Myślę, że znikną – dodał zadowolony z siebie.

– Ty zawsze masz rację – podchwyciła uszczypliwie. – Pan Ósmy Cud Świata. Całe miasto je ci z ręki.

– I co w tym złego? – Richard wyjrzał przez okno. Na ognisku przy drodze płonęła reszta śmieci. – Mają swój szpital. Kto na tym zyska: ja czy miasto?

– Dopóki nie zabraknie ci pieniędzy.

– Ta inwestycja się zwróci.

– Kiedy? – Kate pokręciła głową. – Dwóch pacjentów z trudem pokryje wydatki za jeden tydzień.

– Co ci się takiego przydarzyło, że tak nie ufasz życiu? – zapytał ciepło.

– To nieprawda.

– Właśnie widzę. – Uniósł brwi. – Ostatnio życie nie traktowało cię najlepiej, prawda?

– Życie nie jest łatwe – przyznała z goryczą. – Ale to nie życiu nie ufam, tylko tobie.

– Jestem dla ciebie zagrożeniem.

– Nie chodzi o mnie – Kate z trudem cedziła słowa – stanowisz zagrożenie dla tutejszych ludzi. Naobiecywałeś im różnych rzeczy, ale to są mrzonki. Bańki mydlane. Kiedy pękną, odejdziesz, i to oni zostaną skrzywdzeni – nie ty.

– Czy tak postąpił z tobą twój mąż?

– To nie twoja sprawa.

– Moja. – Ujął ją za rękę. – Ciągle cierpisz z jego powodu. A teraz jesteś moją pacjentką i twoje cierpienie jest moją sprawą.

– To zajmij się moją kostką – wymamrotała wściekła. – Tylko to cię powinno interesować, a gdybyś nie był jedynym lekarzem w mieście i na to bym ci nie pozwoliła.

– I to ma być lojalność zawodowa? – Richard uśmiechnął się. Pocałował ją delikatnie w usta. – Kate Harris, mam zamiar przełamać barierę podejrzeń i chłodu, którą zbudowałaś wokół siebie. Za nią uwięziona jest cudowna, roześmiana dziewczyna i zamierzam ją uwolnić. Na pewno wygram, bo mam świetnego sojusznika.

– Co? – Kate przykryła usta dłońmi. Jej policzki płonęły. – O czym ty mówisz?

– Cudowna, roześmiana Kate sama chce się wydostać. Chce znowu kochać i cieszyć się wszystkim, co przyniesie los. Wystarczy, że poczekam…

– Nie znasz się na tym…

– Ale znam ciebie…

Z wściekłością chwyciła poduszkę i cisnęła nią w Richarda.

– Nienawidzę cię – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Wolałabym nigdy cię nie spotkać. Ty obrzydliwa, zarozumiała ropucho…

– Przynajmniej zrobiłem na tobie wrażenie – powiedział rozbawiony. Delikatnie odłożył poduszkę na miejsce. – Śpij dobrze, kochanie. Do zobaczenia jutro.

Kate, ku swojemu zaskoczeniu, również tej nocy dobrze spała. Obudziła się dopiero, kiedy poczuła zapach smażącego się bekonu.

– Mmm… – Jej nos nie mylił się. Po chwili w drzwiach pokoju pojawiła się Alma z pełnym talerzem.

– Przepraszam, kochana, że panią budzę – powiedziała przepraszająco – ale dziś wszystko musi być na wysoki połysk.

– Wysoki połysk? – spytała nieprzytomnie.

– Z powodu wizytacji – wyjaśniła przełożona. – Będą tu o dziewiątej, za pół godziny.

– Pół godziny! – Przerażona Kate podniosła się natychmiast. – Muszę przedtem stąd wyjść.

– Bzdura – oświadczyła Alma z przekonaniem i podsunęła jej śniadanie. – Nie będzie źle, jeśli zobaczą dwóch pacjentów. Będziemy robili wrażenie bardziej potrzebnych.

– W tym szpitalu nie powinno być jeszcze ani jednego pacjenta – odrzekła szorstko Kate. – A tym bardziej dwóch… Mam tylko skręconą nogę. Jakie usprawiedliwienie znajdzie Richard Blair, aby wyjaśnić moją obecność w nie zarejestrowanym szpitalu?

– Myślę, że należy to pozostawić doktorowi – powiedziała stanowczo przełożona. – Jestem pewna, że coś wymyśli.

– A nie pomyślał o tym, żeby przynieść mi ubranie? – zapytała dziewczyna z cieniem nadziei w głosie.

– Nie, kochana. Myślę, że był zbyt zajęty – uspokajała ją Alma kierując się do drzwi. – Niech pani lepiej je śniadanie.

Dwie minuty po dziewiątej odgłosy na korytarzu obwieściły przybycie wizytatorów z departamentu zdrowia.

Ze swojego pokoju Kate słyszała narastające głosy sprzeciwu, gdy Richard i Alma oprowadzali komisję po szpitalu. W tym szpitalu nie wolno operować, powtarzało się. To jest wbrew przepisom. Richardowi należałoby odebrać uprawnienia, jeszcze zanim je dostał. W końcu doktor zaprowadził ich do pokoju Sophie – dokładnie naprzeciwko tego, w którym leżała Kate.

Ich podniesione i pełne złości głosy ucichły nagle, kiedy weszli do środka.

Sophie okazała się niezwykle pomocna. Kate leżąc wsłuchiwała się w jej słaby głosik i uśmiechała z aprobatą. Dziewczynka udzielała audiencji i w pełni starała się wykorzystać sytuację.

– Mogłam umrzeć – mówiła przerażonym głosem, a Kate wyobraziła sobie jej małą twarz w bandażach na tle białych poduszek. – Moje włosy zostały zerwane, wiecie, tak jak to robią Indianie – poinformowała wszystkich dumnie. – Tatuś powiedział, że jestem jedynym dzieckiem w całej Australii, które wie, jak to jest, kiedy kogoś skalpują. Gdyby nie doktor Blair i doktor Harris, wąchałabym kwiatki od spodu.

– Dziecko, co ty wygadujesz? – z wymówką w głosie odezwała się jej matka, która prawie nie opuszczała szpitala.

– To prawda, mamo – zapewniła ją poważnie córka.

– Wszyscy tak mówią. To było prawdziwe szczęście, że szpital już był gotowy i było dwóch lekarzy.

Wizytatorzy zamilkli. Żaden z nich nie miał odwagi powiedzieć Sophie, że Richard bezprawnie otworzył szpital w tak banalnym celu, jak ratowanie ludzkiego życia. W końcu jeden z członków komisji odkaszlnął.

– Czy doktor Harris znajduje się obecnie w szpitalu?

– padło pytanie. – Jednym z wymagań jest, aby w szpitalu było przynajmniej dwóch lekarzy.

– Jest w przychodni – krótko odparł Richard. – Spotkacie ją państwo później.

Widać nie zamierza pokazać im tego pokoju, odetchnęła z ulgą.

Okazało się, że zamierzał. Pięć minut później drzwi otworzyły się i wszyscy weszli do środka. Kate podciągnęła kołdrę aż pod nos i przyglądała się im.

– To już drugi pacjent – zauważył jeden z wizytatorów głosem pełnym dezaprobaty.

– I w drewnianym kościele cegła może spaść na głowę – powiedział Richard, kręcąc głową ze smutkiem.

– Skoro szpital był już otwarty, jak mogłem odmówić tej młodej damie.

Jedna z kobiet z wizytującej grupy wzięła kartę wiszącą w nogach łóżka i zaczęła czytać.

– Zwichnięcie w kostce? – W jej głosie słychać było zdziwienie i wyraźne niezadowolenie.

Richard przytaknął. Stał pomiędzy Kate i grupą wizytatorów, jakby obawiał się reakcji pacjentki na widok tylu ludzi.

– Jeśli można, o tej pacjentce wolałbym porozmawiać na zewnątrz – powiedział, znacząco wskazując na drzwi.