Выбрать главу

– Nie ma pan wyboru – uciął Richard, odwracając się do niego plecami. Wyjął karty z rąk Belli.

– Nie będę realizował jej recept i nie zamierzam zmienić zdania – powiedział Alf do odwróconego plecami doktora. Spojrzał na Kate. – A pani może już dzisiaj się spakować i wynosić się stąd.

– Jeśli nie zrealizuje pan recepty doktor Harris, to zanim zdąży się pan obejrzeć, postawię pana przed komisją farmaceutyczną – zagroził Richard nawet się nie odwracając.

– Coo? – Aptekarz włożył ręce do kieszeni. – Wie pan, jak długo ciągną się sprawy w tej komisji?

– zachichotał. – Odejdę na emeryturę, zanim zdążą mnie wyrzucić.

Kate pokręciła z niedowierzaniem głową. Wiedziała, że aptekarz nie przepada za nią, ale nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jej nie lubi.

– Proszę być rozsądnym – powiedziała łagodnie.

– Przecież współpracował pan ze mną przez dwa lata…

– Bo nie miałem wyboru, moja panno – odciął się i skierował w stronę wyjścia.

– Jeszcze jedno – władczy głos doktora kazał mu się zatrzymać. Alf odwrócił się.

W poczekalni zapanowała kompletna cisza.

– Czy to jest pańskie ostatnie słowo? – zapytał spokojnie Richard.

– Tak – odpowiedział aptekarz.

– W takim razie ja nie będę wystawiał żadnych recept. Wszystkie będzie podpisywała doktor Harris. Nie pozwolę, aby o naszej współpracy decydowały jakieś przesądy.

Sięgnął po pierwszą z brzegu kartę.

– Pan Burt? – zawołał, rozglądając się po poczekalni.

Niski mężczyzna podniósł się z krzesła i zdjął czapkę.

– Jestem, doktorze.

– Proszę do gabinetu – doktor uśmiechnął się do niego. – A jeśli dostanie pan receptę, proszę zgłosić się do pani Quayle, żeby zaniosła ją do podpisania doktor Harris. Wiem, że to trochę kłopotliwe, ale nie mam innego wyjścia.

– Z przyjemnością to zrobię. – Mężczyzna z uśmieszkiem zerknął na Alfa. – Kate Harris była świetnym lekarzem przez ostatnie dwa lata i wszyscy poprą pana w tej sprawie.

– Dziękuję panu, panie Burt. – Richard uśmiechnął się i spojrzał na Kate. – Czy coś jeszcze, pani doktor?

– Chyba nie… – zaprzeczyła słabym głosem, starając się nie patrzeć na Alfa, stojącego w drzwiach z rozdziawionymi ustami.

– Myślę więc, że może pani przyjąć kolejnego pacjenta – zwrócił się do niej z nienaganną uprzejmością Richard.

Rozdział 10

Kate ciężko pracowała przez całe popołudnie. Przepisywanie recept Richarda zabierało czas, a pacjenci tego dnia przyszli przede wszystkim z ciekawości i trzeba im było poświęcić więcej czasu niż zazwyczaj. Stosunkowo łatwo można poradzić sobie z pacjentem, którego boli ucho. Dużo trudniejszym problemem są jednak drobne dolegliwości, które pojawiły się tylko po to, by móc odwiedzić nową przychodnię. Większość z nich była tak banalna, że spokojnie można było poczekać z nimi następne dwanaście miesięcy.

W końcu z ulgą pożegnała ostatniego pacjenta. Siedząc za biurkiem wypełniała karty. Usłyszała pukanie i do gabinetu wszedł Richard. Podniosła na chwilę głowę i pisała dalej. Podszedł do niej cicho i przez ramię zajrzał, co robi.

– Zmęczona?

– Aha. – Czując przy sobie jego obecność, pisała coraz wolniej.

– Będę musiał więcej ci płacić – powiedział miękko. Położył dłonie na jej ramionach i zaczął masować.

– Nie zawsze będzie tu taki tłok. – Mimowolnie poddała się pieszczocie jego rąk i na chwilę oderwała od recept. – To tylko dlatego, że jesteś tu nowy…

– Wiem. Jutro zostawię cię samą w przychodni. Przynajmniej nie będziesz traciła czasu na przepisywanie moich recept, a moja nieobecność może powstrzyma ciekawskich.

Kate z trudem zmusiła się do pisania. Czuła, jak jego dłonie usuwają napięcie.

– Nie musisz tego robić – wydusiła w końcu.

– Gdybym musiał, nie robiłbym – odparł. – Lubię to.

– Usiłuję pracować…

– Właśnie skończyłaś. – Wziął od niej ostatnią kartę.

– Czy wszyscy twoi dzisiejsi pacjenci to uprzykrzone zrzędy?

– Uprzykrzone zrzędy?

– Co to tylko sprawdzają nową przychodnię.

Kate uśmiechnęła się i niezgrabnie podniosła z krzesła. Richard podtrzymał ją. Był tak blisko, że także zdrowa noga ugięła się pod nią.

– Nie… Nie wszyscy. – Z trudem odzyskała zawodowy spokój i usunęła się spod jego rąk. – Jeśli pozwolisz, pójdę już do domu.

– Do swego zimnego domu z pustą spiżarnią? – spytał kpiąco. – Nie pojmuję, jak radziłaś sobie, zanim pojawiłem się na scenie.

– Całkiem nieźle – odwarknęła. – Przynajmniej nie musiałam spędzać połowy czasu na przepisywaniu cudzych recept.

– Nieładnie tak mówić.

Kate przygryzła wargi i zaczerwieniła się. Postawiła mu krzywdzący i niezasłużony zarzut.

– Wiem – przyznała. – Przepraszam. Ale tak być nie może. Jak długo zamierzasz nie wypisywać recept?

– Oczywiście, będę to robił w nagłych przypadkach – powiedział Richard. – Ale zwykłe recepty będą przepisywane…

– Jak długo? – Kate pokręciła głową. – Alf jest uparty jak muł. Przez dwa lata tracił pieniądze, bo nie chciał wydzierżawić mi tego budynku. Myślisz, że tym razem się podda?

– Nie, ale zbliża się do siedemdziesiątki i niedługo przejdzie na emeryturę.

– Zamierzasz zgłosić sprawę do komisji farmaceutycznej?

– Nie. – Richard pomógł Kate zdjąć fartuch. – Mam inny plan. Na razie jednak będę ci posyłał moje recepty.

A czy mogę teraz powiedzieć, jak ładnie dzisiaj wyglądasz? – Jego oczy były pełne podziwu i ciepła.

– Nie dałeś mi szansy, więc nie bardzo wypada, abyś teraz podziwiał mój dobry gust. Wolałabym jednak sama wybierać ubrania dla siebie. – Wyciągnęła kule spod biurka i ruszyła w stronę drzwi.

– Dobrze. Kiedy tylko znajdziemy kogoś na zastępstwo, wybierzemy się razem do miasta i będziesz mogła to zrobić – obiecał jej Richard. – Wybór w tutejszym sklepie jest rzeczywiście ograniczony.

– Richardzie, czy mógłbyś mnie nareszcie zostawić samą? – wybuchnęła Kate, patrząc mu w twarz. – Jeśli sądzisz, że choć przez chwilę będę spokojnie znosiła, jak zabierasz mi moje życie, kradniesz praktykę, więzisz w szpitalu, ubierasz… – Zatkało ją z wściekłości. Gwałtownie ruszyła ku drzwiom. Zatrzymał ją, chwytając za rękę.

– Ktoś to musi zrobić – powiedział łagodnie.

Wyrwała mu się i sięgnęła po telefon.

– Co robisz? – zapytał.

– Dzwonię po taksówkę.

– Odwiozę cię do domu.

– Po moim trupie.

– Chyba zbyt wiele ode mnie wymagasz. – Kiedy złość Kate przerodziła się w chichot, nad którym nie potrafiła zapanować, zabrał jej słuchawkę i odłożył na widełki. – Teraz już lepiej. – Lekko dotknął palcem jej nosa. – Opanuj się na chwilę, musimy coś ustalić. Wieczorem karetka przywiezie Berta Kinga i myślę, że powinniśmy go zobaczyć.

Oczy Kate zabłysnęły.

– Bert? Jak on się czuje?

– Jeszcze go nie widziałem. Wiem tyle samo, co ty – potrząsnął głową Richard. – To jest twój pacjent.

– Ty i tak wybierasz się do szpitala? – Kate zawahała się.

– Muszę odwiedzić Sophie. Jeśli wezwiesz taksówkę, pojedzie ona za moim samochodem. – Uśmiechnął się.

– Głupio, prawda?

– Dobrze – powiedziała wojowniczym tonem. – Przechwytuj moich pacjentów. Pakuj mnie do szpitala. Ubieraj. Bierz mnie gdzie chcesz. Będę zgodna i uległa przez najbliższe trzy tygodnie. Ale radzę ci szybko znaleźć kogoś na moje miejsce, bo za trzy tygodnie znikam stąd. Bez względu na to, co pozwoliłam myśleć członkom komisji. Za trzy tygodnie będzie po wszystkim, a moje życie znowu będzie należało do mnie.