– Zamknięte – poinformował. – Może wyjechała na kilka dni?
– Nie miałaby dokąd pojechać – odpowiedziała Kate. – Poza tym, uprzedziłaby mnie o tym. Wiedziała, że bym się o nią martwiła. – Zajrzała przez okno do środka. Z parapetu patrzyła na nią mała bura kotka. – To Meg. Gdyby wyjechała, nie zostawiłaby jej w środku. Nie ma rady – dodała stanowczym tonem – musimy się włamać.
– Jesteś tego pewna?
– Całkowicie.
Richard spojrzał na pobladłą twarz Kate i wszystkie jego wątpliwości rozwiały się. Była naprawdę przestraszona, a przecież dobrze znała swoją pacjentkę.
Naparł na drzwi ramieniem, ale nie poddały się.
– W filmach to wygląda na całkiem łatwe – zauważył, ale Kate nie uśmiechnęła się nawet.
– Może wybijemy okno? – zaproponowała.
– Poczekaj, spróbuję jeszcze drzwi z tyłu.
Po paru minutach usłyszała trzask wyłamywanych desek, a po chwili drzwi frontowe otworzyły się i ukazał się w nich Richard.
– Wejdź – powiedział przytłumionym głosem i Kate wiedziała, że spełniły się jej najgorsze przeczucia.
Stara panna Souter siedziała w fotelu, z odwieczną robótką na kolanach, w zamyśleniu przyglądając się popiołom na kominku. Tym razem jednak patrzyła zupełnie pustym wzrokiem. Była martwa.
Kate dotknęła jej policzka.
– Nie żyje już od jakiegoś czasu – powiedziała z żalem.
– Prawdopodobnie od wczoraj – stwierdził Richard.
– To była dobra śmierć – dodał, widząc ból swej towarzyszki. – Myślę, że nie cierpiała.
– Chyba nie. – Kate wyprostowała się. – Miała tabletki, w razie bólu serca, i telefon. Gdyby poczuła się gorzej, zadzwoniłaby… – spojrzała smutno na Richarda. Potem przymknęła na chwilę oczy. Nagle poczuła, jak coś miękkiego i ciepłego ociera się jej o nogi. Spojrzała w dół i zobaczyła Meg. Podniosła ją do góry i przytuliła.
– Zajmę się tobą – przyrzekła, mówiąc to bardziej do pani Souter niż do kota.
– Czemu czujesz się winna? – miękko zapytał Richard.
Kate pogładziła kotkę po miękkim futerku i wzruszyła ramionami.
– Ona była taka samotna – powiedziała. – Starałam się wpadać tu jak najczęściej.
– Nie możesz odpowiadać za wszystko. – Richard sięgnął po telefon. – Kiedy już stworzę oddział opiekuńczy, zorganizuję tam także ośrodek dziennego pobytu, aby starsze, samotne osoby mogły spędzać czas wśród innych ludzi.
– Mam nadzieję, że to zrobisz. – Kate uśmiechnęła się z trudem.
– Zadzwonię po Joego. Nic więcej nie możemy tu zrobić. – Rozejrzał się po pokoju, szukając aparatu telefonicznego. – Czy ona miała jakichś krewnych?
– zapytał.
– Nic mi o tym nie wiadomo – zaprzeczyła Kate – ale często krewni objawiają się dopiero po śmierci.
– Kiedy można coś odziedziczyć, a nic już nie trzeba robić – dokończył Richard, krzywiąc się. – Znam to.
Poczekali na przyjazd ambulansu. Kate uprzątnęła pozostawione na wierzchu jedzenie, a Richard znalazł narzędzia i zabił gwoździami tylne drzwi.
Kiedy ruszyli wreszcie we mgle i ciemności, Kate pogrążyła się w smutku. Pani Souter była dla niej nie tylko pacjentką, ale i bliskim człowiekiem. Siedziała w milczeniu obok Richarda, bezmyślnie gładząc kotkę. Ogarnęło ją uczucie ogromnej straty.
– Zatrzymasz ją? – spytał miękko Richard.
– Co? – Kate zmusiła się, aby powrócić do rzeczywistości. – Meg? Oczywiście. Przecież obiecałam.
– Obiecałaś Meg? – zapytał zdziwiony.
– Nie – smutno odrzekła Kate. – Obiecałam pani Souter. Myślałam, że słyszałeś.
Richard nagle skręcił w boczną drogę i zatrzymał samochód. Zanim Kate zdążyła cokolwiek powiedzieć, wyjął z jej ramion kotkę i posadził na tylnym siedzeniu. A potem ujął twarz dziewczyny w dłonie i spojrzał jej prosto w oczy.
– Kate, kocham cię – powiedział zdecydowanie i pocałował ją.
To było jak dar i obietnica nowego życia. Był to pocałunek obcych sobie ludzi, a już przyjaciół i kochanków. Był tym wszystkim naraz i pełno w nim było radości. Samotność, rozpacz i rozczarowania ostatnich lat rozpłynęły się w niebycie, a razem z nimi wątpliwości Kate. Jutro będzie czas na zmartwienia, jutro pewnie znowu mu nie zaufa, ale dzisiaj, teraz, był tylko Richard. Rozchyliła powoli wargi, smakując jego pocałunek. Ostatnie wątpliwości pierzchły. Tu było jej miejsce. W ramionach ukochanego mężczyzny.
Kocham go, słyszała swoje myśli jak przez mgłę. Kocham go i tak bardzo pragnę…
Tuliła się do potężnej piersi. Pociągała ją szorstkość jego obszernego wełnianego swetra. Och, tak, chciała go całego. Na zawsze.
Pocałunek przedłużał się i żadne z nich nie chciało go przerywać. Ramiona mężczyzny obejmowały ją, pieszcząc delikatnie jej ciało przez cienką sukienkę. Czuła, że są coraz bliżej i bliżej… To była miłość. To było jej życie.
Powoli odsunęli się od siebie. Kate patrzyła na Richarda tak, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.
– No i jak, kochanie – zakpił ciepło – czy masz jeszcze jakieś wątpliwości?
– Nie… – wyszeptała z trudem. – Nie w tej chwili… Meg zamiauczała żałośnie na tylnym siedzeniu, jakby wyczuła, że nagle te dwa dziwne stworzenia przestały zupełnie zwracać na nią uwagę. Kate zaśmiała się i wzięła kotkę z powrotem na kolana.
– Lepiej zawieźmy ją do mnie – wykrztusiła z trudem.
– Nie warto – zażartował Richard. – Będzie tam się czuła osamotniona.
Kate jęknęła cicho i ukryła twarz w kocim futerku.
– Nie, Richardzie… – Znów poczuła kiełkujące wątpliwości. Ale serce nie chciało się poddać. Tylko ten jeden raz, kusiło. Nigdy więcej. Teraz nie myśl o zdradzie, o bólu, który przyjdzie później…
– Czy mam zostawić cię w spokoju, kochanie? – Richard pogładził jej włosy i zatrzymał dłoń na ramieniu. – To chyba niemożliwe – przekomarzał się. – Mam przecież tylko trzy tygodnie. – Przekręcił już kluczyk w stacyjce, kiedy nagle odezwał się telefon.
Przez kilka minut uważnie wsłuchiwał się w kobiecy głos w słuchawce.
– Dobrze, Janet – zakończył rozmowę – będę za dziesięć minut. – Schował telefon do kieszeni i zapalił silnik.
– Co się stało? – zapytała Kate, z trudem wydobywając głos z gardła.
– Chris Locket – odparł krótko. – Znasz go?
Kate musiała przez chwilę zebrać myśli.
– Tak. Kilkunastoletni chłopak, który ma astmę i ze wszystkich sił stara się unikać leków. Dlatego jego ataki zwykle są poważniejsze niż mogłyby być.
Richard westchnął.
– Wygląda na to, że stracę co najmniej godzinę, zanim będę mógł zająć się czymś bardziej pożytecznym.
– W półmroku panującym w samochodzie dostrzegła jego półuśmiech. – Ojciec właśnie przywiózł go do szpitala. Janet dała mu eufilinę, ale niepokoi się o niego. Wygląda na to, że jestem tam potrzebny.
– Ty albo ja – zasugerowała Kate.
– Nie, dzisiaj moja kolej – odparł bez wahania Richard. – Twoja noga powinna znaleźć się w łóżku.
Zatrzymał się przed domkiem Kate i pomógł jej wydostać się z samochodu.
– W domu znajdziesz coś do jedzenia – oznajmił.
– Poprosiłem Bellę, żeby się tym zajęła.
– A czy jest coś, czym się nie zająłeś? – spytała, uśmiechając się nieśmiało.
– Tak. – Pocałował ją. – Nie zorganizowałem sobie wolnej godziny, teraz, kiedy tak bardzo jest mi potrzebna. – Delikatnie podrapał kotkę za uchem. – Dobranoc, Meg. Dbaj o swoją nową panią.
Kate stała przed domem, odprowadzając wzrokiem samochód, aż jego światła zniknęły za wzgórzem. Kotka w jej ramionach kręciła się i miauczała nerwowo.