Выбрать главу

Jechali w milczeniu.

Przy głównej ulicy było kilkanaście sklepów, pub i mała apteka, a za nią już tylko jeden niewielki budynek z nieaktualnym od dawna szyldem: Gabinet lekarski.

Od dwóch lat stała przed nim tablica z imponująco dużym napisem: NA SPRZEDAŻ. Podczas każdego pobytu w miasteczku, Kate przypatrywała się jej z żalem. Nie było jej stać na to, by kupić gabinet, a Alf stanowczo nie miał zamiaru go wynająć, zwłaszcza – jak to określił bez ogródek – jakiejś znachorce udającej lekarza. Znaleźli się w impasie. Kate musiała prowadzić praktykę dojeżdżając ze swej odległej farmy, a Alf nadal posiadał nie używany gabinet lekarski i w równych proporcjach poświęcał swój czas i energię na wydawanie leków, udzielanie porad oraz robienie krytycznych uwag na temat pani doktor.

Tego ranka tablica z ogłoszeniem nadal stała przed domem. Było na niej jednak coś nowego. Na skos, wielkimi czerwonymi literami ktoś obwieścił nowinę: SPRZEDANE.

Zaskoczona Kate cicho krzyknęła. Wyrwany z zamyślenia pan Cameron podążył za jej wzrokiem.

– No, no, coś takiego! W końcu Alf znalazł kupca. Kate z niedowierzaniem pokręciła głową. To już ostatni gwóźdź do trumny, pomyślała zrezygnowana. Dotąd nie traciła nadziei, że któregoś dnia będzie przyjmować pacjentów w tym właśnie gabinecie. Teraz jej marzenia rozwiały się.

– Alf zawsze twierdził, że sprzeda go jedynie mężczyźnie – przypomniał jej John Cameron. – A on nigdy nie zmienia zdania.

Skinęła głową. Owładnęło nią zmęczenie, uczucie beznadziejności i apatia. Sprzedaż gabinetu przestała ją obchodzić. Może i dobrze, że został sprzedany. Teraz wystawi na sprzedaż swoje małe gospodarstwo i będzie mogła wyjechać stąd z czystym sumieniem. I tak nie ma wyboru. Bez samochodu nie sposób być wiejskim lekarzem.

Rozdział 2

Miała dwadzieścia minut do rozpoczęcia porannych przyjęć pacjentów. Wzięła prysznic, przebrała się w spódnicę i bluzkę, włożyła biały fartuch i przeszła do frontowego pokoju, by zaczekać na panią Quayle.

Bella Quayle łączyła obowiązki recepcjonistki i opiekunki Kate. Przyjęła panią doktor pod swoje skrzydła dwa lata temu, kiedy Kate przybyła do doliny, i przez cały ten czas chroniła ją przed światem.

Dziewczynie wydawało się, że przyjechała do Corrook wieki temu. Niewielka farma, na której mieszkała, była kaprysem Douga w czasach, gdy mieli mnóstwo pieniędzy i żywiołowo je wydawali. Akt własności farmy, na swoje nazwisko, otrzymała od niego w rocznicę ślubu z zapewnieniem, że jest to świetna inwestycja.

Był to kolejny z wątpliwych interesów Douga. Zawsze był ambitnym księgowym, ale koniunktura lat osiemdziesiątych uderzyła mu do głowy. Żona nie była w stanie powstrzymać go od zaciągania coraz większych długów.

Zaniedbana farma była jedynym zakupem na nazwisko Kate. Pochłonięta prowadzeniem prywatnego gabinetu i pogrążona w swej ukochanej medycynie wszystkie sprawy finansowe zostawiła w rękach Douga. W końcu był nie tylko jej mężem, ale i księgowym. Miała niespełna dwadzieścia lat, kiedy wyszła za niego, i ufała mu całkowicie. Jak się okazało, było to z jej strony nierozważne.

Kiedy Doug wykonał o jedną przemyślną operację finansową za dużo i uznał, że powinien wyjechać z kraju, po prostu kupił bilet lotniczy pierwszej klasy dla siebie i „przyjaciółki”, której istnienia Kate nie była świadoma. Zostawił ją z bólem serca, gorzkimi wspomnieniami i górą rachunków, których spłata zajmie jej lata. Pod zastaw pożyczek oddał wszystko, co miała: gabinet, dom i samochód.

Doug z pewnością nie spłacałby długów byłej żony. Kate Harris jednakże czuła się odpowiedzialna za jego zobowiązania i znała ludzi, którym winien był pieniądze. Ku swemu przerażeniu odkryła, że zaciągnął długi nawet u jej rodziców. Przekonał ich, by zastawili własny dom na sfinansowanie jej gabinetu i zapewnił sobie ich dyskrecję wobec córki, aby „nie urazić jej dumy”. Sprzedała gabinet, ale i tak dużo zabrakło do wykupienia hipoteki.

Wyprzedawszy „miejskie” mienie zajęła się farmą. W pewien ponury zimny weekend, skrajnie przygnębiona pojechała do Corrook. Zamierzała wystawić dom na sprzedaż. Dowiedziała się, że jedynym agentem od handlu nieruchomościami w Corrook i okolicy jest Bella Quayle. Nie zastała jej jednak, lecz tylko jej męża, Tima.

– Chyba zwariowała pani, żeby teraz sprzedawać – powiedział jej bez osłonek. – Przecież jest recesja, na wsi też. Nie dostanie pani nawet połowy tego, co pani zapłaciła. A poza tym… – Przyjrzał się jej przenikliwie i Kate wiedziała, że zobaczył więcej, niż chciałaby okazać. – Poza tym, Corrook rozpaczliwie potrzebuje lekarza. Niech pani tu zamieszka. Mamo! – zawołał.

– Chodź i poznaj naszego nowego lekarza.

To było szaleństwo, ale czy miała wybór? Pracę na etacie i zamieszkanie z rodzicami. Nie zniosłaby tego. Współczucie rodziny i przyjaciół przygniatało ją. Może więc samo niebo zesłało jej tę szansę?

Wciąż jednak miała nie spłacone rachunki. Zarobki szły do wierzycieli Douga, a bez kapitału na porządne wyposażenie gabinetu i przyzwoity samochód nie mogła pracować. Miała nadzieję spłacić długi, a stacją było jedynie na spłacanie odsetek.

Zdecydowała się. Powie rano Belli, ze chce sprzedać domek i te parę akrów zaniedbanego pastwiska wokół.

Dwóch pacjentów pojawiło się jednak przed przyjściem Belli i zanim ich obsłużyła, w małym salonie będącym jednocześnie poczekalnią, w kolejce czekało już na nią sześciu następnych.

– Mam nowinę – szepnęła Bella, gdy Kate wyłoniła się z gabinetu po kartę kolejnego pacjenta.

– Jeśli chodzi o sprzedaż gabinetu Alfa, to już wiem – odpowiedziała przyciszonym głosem. Obróciła się do starszej kobiety siedzącej przy drzwiach i zdobyła na uśmiech. – Proszę, pani Breuhaut. Przepraszam, że musiała pani czekać.

Tego ranka wszystkich pacjentów przepraszała za opóźnienie. Każdy miał bowiem jakiś poważny problem, wymagający czasu, a ponadto chciał porozmawiać o sprzedaży gabinetu Alfa.

Poczekalnia opróżniła się dopiero po drugiej. Kate wyszła z pokoju, w którym przyjmowała pacjentów, I z ulgą stwierdziła, że oprócz Belli nie ma już nikogo.

– Dzięki Bogu, wreszcie koniec.

– Nie widziałaś jeszcze listy wizyt domowych – ponuro poinformowała ją Bella. – A wiem, że w nocy zepsuł ci się samochód. Tu nie da się niczego ukryć dłużej niż przez pięć minut, zwłaszcza jak się zostawia na drodze spalone auto. Dzwoniłam do Tima. Kilku farmerów pojedzie tam po południu traktorami, żeby uprzątnąć bałagan. Pete Symons będzie cię woził swoją taksówką na wizyty, dopóki się wszystko nie ułoży.

– Dzięki ci, Bello. – Kate uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością. Westchnęła i spojrzawszy na starszą kobietę zauważyła na jej twarzy niepokój. - Przecież dobrze wiesz, że nie może się ułożyć, prawda? Niestety, nie mogę tu nadal pracować.

– Tak. – Bella spojrzała na swoje pulchne ręce.

– Tak przypuszczam. Nie teraz, kiedy Alf sprzedał gabinet. Wygląda na to, że rozmawiał z tym człowiekiem już od miesiąca. I udało mu się zachować to w tajemnicy przed wszystkimi. Szczwany lis! Zdaje się, że ten nowy doktor kupił także stary szpital na końcu miasta i chce kupić przyległą do niego działkę. Chyba chce dobudować nowe skrzydło, na oddział opiekuńczy, jak sądzę. – Spojrzała na Kate, próbując ukryć podekscytowanie. – Znowu będzie tu prawdziwy szpital. Czy to nie wspaniałe?

– Fantastyczne – przyznała Kate po chwili. – Szkoda, że ja nie mogłam tego zrobić.