Выбрать главу

Richard był grzeczny, lecz zimny i oficjalny. Kate rzadko go widywała. Zniknęła nawet ostatnia łącząca ich nić, jaką było przepisywanie recept. W dolinie nastąpiła kolejna wielka zmiana: Christy Blair otworzyła małą aptekę w pokoju na zapleczu szpitala.

– Nie mogę uwierzyć we własne szczęście – zwierzyła się Kate, kiedy spotkały się w szpitalu. Wyglądała na bystrą i sprawną dziewczynę, w swoim białym fartuchu i czerwonych pończochach. Kipiała dosłownie szczęściem. – Kiedy mamusia umarła, zdecydowaliśmy się z Richardem na emigrację. Nie byliśmy jednak pewni, czy są tu jakieś perspektywy pracy dla farmaceutów. Kiedy w końcu brat zatelefonował, natychmiast spakowałam się i przyjechałam.

Dobry humor Christy był zaraźliwy i Kate spróbowała się uśmiechnąć.

– Czy zarobisz tu na życie? – spytała – A co z Alfem?

– Kiedy Richard zgłosił w komisji farmaceutycznej, że Alf nie realizuje recept, zadzwonili do niego, a on naurągał im i powiedział, że i tak przechodzi na emeryturę. Dostałam wiec koncesję bez problemów. To świetna okazja.

Kate znów zmusiła się do uśmiechu i Christy spostrzegła, że przychodzi jej to z trudem.

– Kate, Richard i ty… – zaczęła niepewnie. – Z tego, co mi mówił przez telefon, wywnioskowałam, że coś jest między wami. A teraz Richard powiedział mi, że myślałaś, że jesteśmy małżeństwem… – Z wahaniem położyła rękę na ramieniu Kate. – Nie przeżyję, jeśli to przeze mnie tak się między wami popsuło.

– To nie twoja wina.

– Naprawdę myślałaś, że jestem jego żoną?

– Przez chwilę – przyznała. – Twoja obrączka…

– To ślubna obrączka mojej matki. Bałam się wkładać ją do bagażu, a pasowała tylko na ten palec – zaśmiała się, patrząc na rękę, na której nic już nie miała. – Nie chciałam jej zgubić.

Kate westchnęła. Teraz wszystko było jasne.

– Brat nigdy ci o mnie nie wspominał? – zapytała Christy, z sympatią patrząc na Kate.

– Nie. Nie rozmawialiśmy ze sobą zbyt wiele…

– A teraz wyjeżdżasz. Szkoda, że nie pogodziliście się – powiedziała poważnie. – Kiedy przyjechałam, wydawał się przez krótką chwilę taki szczęśliwy. O wiele młodszy.

– Richard zawsze jest szczęśliwy – krótko odparła Kate. – Traktuje życie jak żart.

Christy zmarszczyła brwi i zamyśliła się.

– Nigdy bym tego o nim nie powiedziała – rzekła w końcu. – Zawsze brał wszystkie kłopoty na swoje barki.

– Richard!

– Richard – zdecydowanie potwierdziła Christy.

– Przez całe lata pomagał matce, oszczędzał, żebym mogła skończyć studia. Miał naprawdę trudne życie.

– Dostrzegła niedowierzanie w oczach Kate. – Czy wiesz, że ten mercedes to jego pierwszy samochód? W Londynie nie miał żadnego. Nic nie miał. Aż do śmierci mamy było u nas bardzo krucho z pieniędzmi…

– Widząc go dzisiaj, trudno w to uwierzyć – gorzko zauważyła Kate.

– Wiem. – Christy uśmiechnęła się. – I bardzo się cieszę. Po śmierci mamy dostaliśmy list z biura adwokackiego w Australii. Okazało się, że dziadek zostawił nam dużo pieniędzy, ponieważ jednak poróżnił się kiedyś z naszym ojcem, nie chciał, aby rodzice o tym wiedzieli. Myślałam, że będziemy mogli trochę poużywać życia, ale Richard zaraz zawiadomił mnie, że zainwestował pieniądze w jakiś dochodowy interes.

– Skrzywiła się zabawnie. – Kiedy zobaczyłam mercedesa, ucieszyłam się, że i on w końcu będzie miał coś z życia.

Kate wpatrywała się w nią w osłupieniu. Richard… Troskliwy, odpowiedzialny, godny zaufania…

– Czy coś się stało? – zaniepokoiła się Christy.

– Okropnie zbladłaś.

Kate w odrętwieniu pokręciła głową. Cały świat wirował wokół niej. Bliska omdlenia pojęła, dokąd to zaprowadził ją jej ciasny umysł. Straciłam go, pomyślała z rozpaczą. Och, Richardzie…

– Miałam nadzieję, że coś was łączy – smutno powiedziała Christy. – Był taki podniecony, kiedy rozmawialiśmy przez telefon. A zawsze był taki ostrożny, jeśli chodzi o kobiety…

Ostrożny… Ta dziewczyna opowiada chyba o jakimś innym mężczyźnie, zdecydowała Kate. Przecież nie mógł to być ten sam człowiek, który oświadczył się jej po tygodniu znajomości.

To nie miało już znaczenia. Kate pożegnała się z Christy i z ciężkim sercem szła szpitalnym korytarzem. Gdyby mogła odwrócić czas… cofnąć wypowiedziane słowa.

Nic już nie da się zrobić. Wszystko jest stracone. Ilekroć spotykała Richarda patrzył na nią z tak zimną pogardą, że nieomal umierała z udręki. Tak ochoczo obdarzył ją miłością, a ona odpłaciła mu nieufnością.

Ostatni tydzień spędziła pakując swój skromny dobytek. Załatwiła sobie pracę w Melbourne i miała zamiar wyjechać w piątek, po skończeniu przyjęć.

– Twój zastępca przyjeżdża w poniedziałek – poinformował ją szorstko Richard, kiedy spotkali się w połowie tygodnia przed szpitalem.

– Cieszę się – odpowiedziała spokojnie. W nagłym odruchu wyciągnęła do niego rękę. – Richardzie…

– Czy jest coś, o czym chciałaby pani ze mną porozmawiać? – spytał zimno.

– Nie. – Odwróciła się i odeszła.

Zanim nadszedł piątek, była na granicy całkowitego załamania. Starała się jak najwięcej czasu poświęcać pracy, a wielu pacjentów, żegnając ją, miało łzy w oczach.

– Będzie nam ciebie brakowało. – Bella siąkała w chusteczkę. – O mało nie zapomniałam. Pan McGuinness prosił, żebyś do niego wpadła. Nie chodzi o poradę medyczną, ale musi cię zobaczyć.

Skinęła głową. Miejscowy adwokat był małym, zabieganym mężczyzną około siedemdziesiątki. Kate zajmowała się jego nadciśnieniem i kamieniami żółciowymi, odkąd przyjechała do Corrook. Będzie mi go brakowało… Tak jak wszystkich, pomyślała ze smutkiem. Pewno starszy pan chce ją zaprosić na pożegnalny kieliszek sherry. Postanowiła znaleźć trochę czasu dla niego.

Najpierw jednak musi pożegnać się z Richardem. Winna mu jest tę grzeczność.

Musiała zebrać całą odwagę, aby podejść do jego drzwi i zapukać.

– Proszę – głos Richarda brzmiał ostro i oficjalnie. Po chwili wahania Kate otworzyła drzwi.

– Skończyłam – oznajmiła.

– Wypełniłaś wszystkie karty?

– Tak. Mój zastępca nie powinien mieć kłopotów.

– Odjeżdżasz więc bez wyrzutów sumienia?

– Mam wyrzuty sumienia. – Przygryzła wargi. – Przepraszam, Richardzie… Przepraszam, że cię niesprawiedliwie oceniłam.

Spojrzał na nią twardo.

– Chciałbym, aby to mogło wystarczyć, Kate – powiedział cicho. – Aby słowo „przepraszam” mogło wszystko wymazać. Ale nie może, prawda?

Kate smutno pokręciła głową.

– Nie, Richardzie.

To prawda, ich związek na zawsze został naznaczony tym, co się stało. Richard natomiast zasługiwał na więcej.

– Zegnaj – wyszeptała.

– Kate…

Spojrzała na niego pytająco. W dwóch susach znalazł się przy niej. Chwycił ją za ramiona, mocno przycisnął do piersi i pocałował w usta. Był to brutalny, karzący pocałunek, pełen bólu i gniewu.

– Żegnaj, moja Kate – powiedział ochrypłym głosem i wypchnął ją za drzwi.

Kate została sama przed zamkniętymi drzwiami. Na wargach czuła słony smak łez.

Kancelaria i mieszkanie pana McGuinnessa znajdowały się niedaleko od przychodni. Kate przez chwilę stała na ulicy, czekając aż obeschną łzy na jej policzkach, a potem weszła do środka. Adwokat wyraźnie jej oczekiwał i od razu wprowadził do biura. Trochę się zdziwiła – zwykle zapraszał ją do salonu. W każdym razie kieliszki były już napełnione sherry i starszy pan podał jej jeden z nich.