Выбрать главу

– Możemy ozdobić go napisem: Służba Medyczna w Corrook, jeśli poprawi to pani samopoczucie.

Kate patrzyła na niego ze zdumieniem.

– Jest pan szalony – wyszeptała. – Sieje pan pieniędzmi bez zastanowienia. Zupełnie, jak mój… – urwała.

– Zupełnie, jak kto? – Richard odwrócił głowę i spojrzał na Kate.

Kate zarumieniła się i spuściła oczy.

– Kolejne pytanie, na które nie uzyskam odpowiedzi. – Westchnął. – Powinienem się domyślić. – Nagle roześmiał się. – Nie szkodzi, pani doktor. Kiedy zacznie pani pracować dla mnie, poznam wszystkie pani sekrety. Powinna pani zobaczyć akta mego personelu – całe tomy.

Wbrew woli uśmiechnęła się.

– Jak liczny jest pana personel?

– Zaraz policzę. Najpierw chciałbym jednak usłyszeć, czy przyjmuje pani moją propozycję.

Kate zawahała się. Napotkała wzrok Richarda. Ten człowiek był szalony. Nie była w stanie pojąć, jak można sfinansować to, co chciał zrobić. A mimo to… A mimo to, od chwili przybycia tutaj, to właśnie było jej marzeniem – zapewnić ludziom w dolinie właściwą opiekę medyczną. Czy chciała i potrafiła zrezygnować z udziału w tym przedsięwzięciu?

– Myślę, że tak – powiedziała miękko. Uśmiechnęła się. – Jestem chyba tak samo szalona jak pan, ale wezmę tę pracę na miesiąc.

– Wobec tego lista mego personelu dramatycznie się wydłużyła. – Uśmiechnął się do niej szelmowsko. – Od tej chwili jest na niej jedna osoba.

Rozdział 4

W ciągu najbliższych dni Richard pojawiał się w dolinie jak tajfun i znikał, pozostawiając wszystkich, a zwłaszcza Kate, w oszołomieniu.

– Nie uwierzysz, co się dzieje w szpitalu – oznajmiła jej scenicznym szeptem Bella, po wyjściu kolejnego pacjenta. – Wszyscy zdolni do pracy, z całego rejonu, są na miejscu. Założę się, że wszystko będzie gotowe na czas.

– Na jaki czas? – Kate osłupiała.

– Nie wiesz? – Bella była zdumiona, że musi zdradzać jej tajemnicę poliszynela. – Doktor Blair ma oficjalne zezwolenie na ponowne otworzenie szpitala, ale mają nastąpić zmiany w przyznawaniu licencji. Jeśli nie otworzymy szpitala do końca tygodnia, możemy stracić okazję.

Kate uniosła brwi w milczeniu. Po wyjściu Belli z gabinetu nie mogła jednak powstrzymać uśmiechu zadowolenia. Richard Blair z pewnością umiał załatwiać sprawy. Ludzie z doliny tak bardzo chcieli mieć szpital, że w obawie, aby nie stracić takiej szansy, gotowi byli dać z siebie wszystko. I założę się, że wiele zrobią bezpłatnie, pomyślała z zazdrością. Gdyby to ona miała pieniądze…

Zerknęła przez okno na mały błyszczący samochód. Dostała go następnego dnia po tym, jak zgodziła się pracować z Richardem i zdziwiła się, że miał już na drzwiczkach znak szpitala. Mężczyzna, który go przywiózł roześmiał się.

– Doktor Blair powiedział, że jeśli wykonamy pracę w ciągu dwudziestu czterech godzin, to będzie naszym klientem, jeśli nie – poszuka innego dostawcy – wyjaśnił. – Proszę, oto kluczyki.

Czy było coś, co mogło powstrzymać Richarda, zastanawiała się Kate z lękiem i podziwem jednocześnie. A ludziom z doliny bardzo się to podobało. Jej pacjenci kręcili głowami z niedowierzaniem i rozwodzili się nad szczęściem, jakie ich spotkało.

– I jak dobrze się złożyło – dodawali – że zostaliście wspólnikami…

Ku zakłopotaniu Kate, Richard nie zgodził się na ujawnienie warunków ich umowy.

– Chcę, żebyśmy byli obciążeni pracą po równo – oświadczył, kiedy zaprotestowała. – Jeśli pacjenci mają nie preferować żadnego z nas, muszą uważać nas za równoprawnych lekarzy. Płacę pani, pani doktor, więc proszę zrobić to, co uważam za stosowne.

Tak więc Kate musiała po prostu zacisnąć zęby i przyjmować gratulacje.

Nigdy jeszcze nie pracowała tak ciężko. Miała wrażenie, że w ciągu tego tygodnia stan zdrowia wszystkich mieszkańców doliny pogorszył się, a trzy czwarte tych „chorób” wynikało z chęci zaspokojenia ciekawości.

W piątek wieczorem z ulgą pożegnała ostatniego pacjenta i opadła wyczerpana na krzesło.

Łóżko. Nareszcie może pójść do łóżka. Nie miała innych pragnień. Co za tydzień! Powinna zrobić sobie coś do jedzenia, ale nie miała na to siły. Często zdarzały się takie wieczory. Wiedziała, że jest za chuda, ale gotowanie było zbyt kłopotliwe.

Usłyszała chrzęst żwiru przed domem i podniosła głowę. Wyjrzała przez okno i zobaczyła zbliżającego się doktora.

Padał drobny deszczyk, ale tak dokuczliwy, że Richard dotarł do drzwi zupełnie mokry.

– Przepraszam za zjawienie się o tak późnej porze.

– Uśmiechnął się przepraszająco. – Byłem na zakupach i rozładowanie ciężarówki zajęło mi więcej czasu. niż się spodziewałem.

– Ciężarówki? – Kate spojrzała na zaparkowanego przy domu mercedesa.

– Już ją odesłałem – wyjaśnił. – Była załadowana rzeczami po dach, począwszy od pralek, a na basenach skończywszy.

– Pan naprawdę myśli poważnie o otwarciu szpitala w poniedziałek. – Spojrzała na niego z podziwem.

– Oczywiście. Malarze skończyli robotę wczoraj, a dziś rano położono wykładziny. Wszyscy chętni do pracy zajmowali się po południu sprzątaniem szpitala. Cały aż się błyszczy. – Uśmiechnął się. – Ludzi ogarnął entuzjazm. Ja tylko znajduję dla niego ujście. Inspekcja z Departamentu Zdrowia ma zjawić się w poniedziałek o dziewiątej rano, a pa południu ambulans przywiezie Berta Kinga ze szpitala miejskiego. Wpadłem do niego podczas pobytu w mieście i wiem, że bardzo na to czeka.

Kate oddychała z trudem.

– Ale pielęgniarki… – powiedziała słabo.

– Zaczynają od poniedziałku – uspokoił ją. – To znaczy, oficjalnie. W rzeczywistości pracują od tygodnia. Alf miał rację. Wystarczyło, że otworzyłem usta i wspomniałem o możliwości pracy. Na razie jest to zalążek personelu. Mogłem zatrudnić tylko sześć dyplomowanych pielęgniarek, choć w przyszłości będzie potrzeba ich więcej. Alma Wishart ma najwyższe kwalifikacje i z przyjemnością zostanie przełożoną, a Janet Harley obejmie nadzór nad nocną zmianą.

Kate, wciąż oszołomiona, kiwnęła tylko głową. Znała obie kobiety. Zarówno Janet, jak i Alma od lat pragnęły wrócić do pielęgniarstwa, ale jako żony miejscowych farmerów nie miały ku temu okazji.

– Nie wiem, jak pan sobie z tym wszystkim poradził – wyszeptała. Miała wrażenie, że nadal śni i marzy.

– Po prostu ciężką pracą… – Roześmiał się. Przeszedł do kuchni i otworzył lodówkę, zanim zdążyła zaprotestować.

– I sypiąc wszędzie pieniędzmi – dodała zjadliwie.

Zaśmiał się głośno.

– I o to chodzi! – przyznał bez skruchy. – Pani naprawdę musi cierpieć widząc, jak szastam forsą.

– Westchnął. – Doktor Harris, szukam tutaj piwa. A widzę jedynie połowę zwiędłej sałaty, bochenek chleba i trochę sera. Coś mi mówi, że nie należy pani do kobiet, które mają dwie lodówki. Czy to wszystko?

– Co wszystko?

– Co w pani domu nadaje się do spożycia.

– Jest jeszcze woda w kranie – powiedziała zaczepnie.

– Nie będę pił wody – oświadczył stanowczo. – Nie po takim tygodniu, jaki przeżyłem. – Spojrzał na Kate i zmarszczył brwi. – Pani także miała koszmarny tydzień. W poniedziałek miała pani znacznie mniejsze sińce pod oczami.

– Czuję się świetnie.

– Jadła pani kolację?

– Zjem po pana wyjściu.

– Co pani zje? – spytał bez żenady. – Kanapki z serem i zwiędłą sałatą? – Przyjrzał się badawczo zbyt szczupłej dziewczynie z podsiniałymi oczyma, w których czaił się lęk.

Podszedł do drzwi i otworzył je.

– Proszę wziąć płaszcz.