Выбрать главу

– Rozpoznaję twój głos, Jordi – oświadczył nagle Morten. – To ty mnie ostrzegłeś przez telefon!

– To prawda – podchwyciła Unni. – I powiedziałeś kelnerce, że mam natychmiast wracać do domu.

Jordi tylko się śmiał.

– Czy to ty nas ostrzegłeś pod szpitalem? – dopytywał się Antonio. – Wtedy gdy te deski zleciały na dół? A potem wsunąłeś mapę za wycieraczkę samochodu?

– Rzeczywiście, to byłem ja – przyznał Jordi ze spokojem.

Unni bardzo się ożywiła.

– A tam, koło wiaduktu kolejowego? To ty pokonałeś tych nożowników? I tak samo na schodach u Antonia?

Przypomniała sobie teraz ów lodowaty chłód, który poczuła podczas obu tamtych zdarzeń.

Wcześniej o tym nie myślała.

– Owszem – odparł Jordi. – Doszedłem do wniosku, że Antonio da sobie radę sam. Ale i ty doskonale sobie poradziłaś w tamtej bocznej uliczce, Unni. Wyeliminowałaś najgroźniejszego.

– Najgroźniejszego – powtórzył Antonio. – Czy to był Leon?

– Tak.

– To znaczy, że opieprzyłam Leona? – zaćwierkała Unni uradowana.

– Rzeczywiście – potwierdził Jordi.

– Bardzo ci za to dziękuję, Unni – powiedział Antonio, śmiejąc się cicho.

– Niestety, nie zdołałem ocalić Mortena ani Unni przed potrąceniem przez samochód – poskarżył się Jordi. – Ogromnie mi przykro z tego powodu.

– Już i tak wiele dla nas zrobiłeś – stwierdził Mor – ten. – Ostrzegałeś mnie, a ja cię nie usłuchałem. No, ale te zwoje? I listy?

– To bardzo zawikłana historia.

– W jaki sposób mogłeś być dosłownie wszędzie? I to tak, że nikt cię nie zauważył – dopytywał się Antonio wzburzony. – Skąd mogłeś wszystko wiedzieć? Ty nas strzegłeś, prawda?

– O tym porozmawiamy później – odparł Jordi. – Dzisiaj byłem tak zmęczony i śpiący, że przestałem się pilnować. W innym wypadku nigdy byście mnie nie zobaczyli.

– Świetnie, że tak się stałoucieszył się Morten, a wszyscy pozostali przyznali mu rację.

Jordi zaś najwidoczniej także się z nimi zgadzał.

Unni wciąż nie posiadała się z radości, że ów mężczyzna, którego spotkała na lotnisku, to właśnie Jordi. Wiedziała już teraz na pewno, że bohater jej marzeń jest z całą pewnością dobrym człowiekiem. W dodatku poznanie z nim okazało się o wiele łatwiejsze, niż przypuszczała. Kiedy samochód zatrzymał się na parkingu w Stryn, przeżyła kilka naprawdę pełnych napięcia sekund. Nie miała wtedy pojęcia, jak zdobyć się na odwagę, żeby do niego zagadnąć, ani też co tak naprawdę powinna powiedzieć.

Tymczasem wszystko tak łatwo samo się rozwiązało.

Unni była dość naiwną osobą. Już wkrótce miała doświadczyć, że posiadanie takich przyjaciół jak Jordi nie jest samą tylko przyjemnością.

Nie z uwagi na niego i jego wspaniały charakter, lecz ze względu na wszystko to, co się łączyło z jego osobą.

2

Ciemność zapadała ponad Hornindalsvatnet, najgłębszym jeziorem w Europie, mierzącym ponad pół kilometra w głąb i o najczystszej w Skandynawii wodzie. Znajdowali się na samym początku dwudziestopięciokilometrowej trasy ciągnącej się wzdłuż jeziora. Świecił księżyc, ponieważ jednak kierowali się na południe od jeziora, nie widzieli księżycowej ścieżki odbijającej się w wodzie. Od czasu do czasu tylko tafla wody migotała i lśniła w ciemności.

Telefon komórkowy Mortena był podłączony do głośników samochodowych. Kiedy zadzwonił, Morten jako właściciel odebrał połączenie.

– Witaj, Mortenie, mówi Emma!

– Cześć – zająknął się zdumiony.

Współtowarzysze podróży skrzywili się, Antonio zatrzymał samochód.

– Gdzie jesteście? – spytała dziewczyna.

Wszyscy jednocześnie wykonali gesty, mające ostrzec Mortena przed mówieniem wprost.

– Tego… tego, doprawdy, nie wiem – odpowiedział Morten zmieszany, ciesząc się, że ciemności kryją rumieniec, który wypełzł mu na twarz. To przecież Emma, cudowna Emma!

– Przyjedźcie po mnie! – nakazała dziewczyna. – Czekam w Ålesund.

– Naprawdę jesteś w tych stronach? – wykrzyknął Morten.

– Owszem, przyleciałam samolotem.

– Całkiem niepotrzebnie! – zawołała Unni tak głośno, że Emma nie mogła jej nie usłyszeć.

– Ale czy ty się nie wybierałaś do Førde? – wypytywał Emmę dalej Morten.

– Owszem – zaćwierkała dziewczyna. – Ale równie dobrze mogę wam towarzyszyć przez kilka dni.

Rozmowę przejął Antonio:

– Emmo, właśnie oddalamy się od Ålesund. Możemy tam dotrzeć najwcześniej jutro rano – skłamał. – No i poza wszystkim nie mamy czasu na takie wypady. Niestety, musisz dotrzeć do Førde na własną rękę, tak będzie o wiele szybciej. A tak w ogóle, to co ty robisz w Ålesund? Førde przecież ma własne lotnisko.

– Nie było dogodnych połączeń. Pory lotów mi nie odpowiadały. Ale oczywiście nie muszę was o nic błagać na kolanach. Znajdę inne wyjście.

– W to nie wątpię – odparł Antonio cierpko i wyłączył aparat.

Jordi przez cały ten czas siedział w milczeniu. Dopiero teraz się odezwał:

– Emma? Strzeżcie się jej!

– Phi! Ona tylko lata za chłopakami – prychnął Antonio, na co Mortena aż ścisnęło w brzuchu, jakby właśnie tam umiejscowiło się sumienie.

– Emma jest jak jadowity pająk – oświadczył Jordi. – To kochanka Leona. Jedna z jego bandy.

– Naprawdę? – zdziwił się zachwycony Antonio. – Czyżbym to właśnie ją wtedy uderzył?

– Rzeczywiście tak było, ale to jeszcze nie koniec. Emma jest wnuczką tej Emilii, która zamordowała Estébana, ojca naszej babki, i która skazała swoją nieszczęsną młodą córkę Teresę, czyli naszą babkę ze strony ojca, na poniewierkę.

– Co ty mówisz? Czyżby Emma była naszą krewniaczką?

– W połowie. Emilia wyszła wszak powtórnie za mąż za bogatego mężczyznę i miała z nim dzieci. Emma więc jest przyrodnią kuzynką naszego ojca.

– Bardzo nieprzyjemna sytuacja – mruknął Antonio. – Czy z tego powodu musimy okazywać jej jakieś względy?

– Jeśli chodzi o taką osobę jak Emma? Ależ skąd, wprost przeciwnie! Ja sam również kiedyś z nią walczyłem, lecz ona o tym nie wie. A poza wszystkim te jej blond włosy są fałszywe, ma w sobie więcej hiszpańskiej krwi niż ty i ja.

– Czy ona cię widziała?

– Nie. Zarówno banda Leona, jak i mnisi mnie nie widzą. Rycerze natomiast nazywają mnie najsilniejszym, dlaczego – to wyjaśnię wam później. Żywi ludzie nie mogą mnie zobaczyć, podobnie jest z mnichami.

– To brzmi jakoś strasznie – odezwała się Vesla.

Od dawna już pozostawała milcząca. Teraz jej głos zabrzmiał niewyraźnie, jakby przez łzy. Co też ona musi sobie myśleć? Towarzysze okazywali wyrozumiałość dla jej dystansu do całej sprawy. Vesla miała rację – to, co mówił Jordi, musiało brzmieć strasznie…

– Nie ma się czym przejmować – odpowiedział jej Jordi spokojnym, lekkim tonem. – Lecz jeśli wolno mi wyrazić swoją opinię, to nie wierzę, że Emma jest w Ålesund. Prawdopodobnie otrzymała polecenie, by zwabić nas w tamte strony. Z całą pewnością gdzieś niedaleko Ålesund albo po drodze w tamte okolice zastawiono na nas pułapkę.

Morten przełknął ślinę. On był już gotów natychmiast rzucać wszystko i ruszać Emmie na pomoc, gdyby Antonio nie włączył się do tej rozmowy.

Ten zaś, wzdychając głęboko, z wyraźnym zniecierpliwieniem, oświadczył: