Выбрать главу

– Niewiele brakuje, aby tak się stało – krótko zauważył Antonio.

– Ty chyba sporo wiesz, babciu – stwierdził Morten.

– Więcej, aniżeli ci się wydaje.

– Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

– Miałam cię straszyć do obłędu? Nie sądziłam, że wiesz o tej granicy dwudziestego piątego roku życia.

– Sam się o niej dowiedziałem – odparł chłopak.

– A co z tobą, Jordi? – spytała Gudrun. – Ogromnie jesteśmy ciekawi, co się działo z tobą.

Jordi pokiwał głową i w końcu zaczął opowiadać.

– Antonio, ty wiesz, że bardziej niż ciebie interesowały mnie nasze hiszpańskie korzenie, prawda?

– No tak, często przecież jeździłeś do Hiszpanii.

– Nie tak znów często. Mówiąc dokładniej, byłem tam trzy razy. Ja także chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o tym przekleństwie…

Unni wprost połykała Jordiego oczami. Jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie spotkała człowieka zdolnego oczarować ją bardziej niż on. A teraz, podczas gdy mówił, dzięki czemu miała w pełni usprawiedliwiony powód, by się weń wpatrywać, nawet nie starała się ukryć swego podziwu.

– Moja historia jest zbyt długa, bym mógł ją wam przekazać dziś wieczorem – oświadczył Jordi swoim zmysłowym, głębokim głosem. – Jeśli jednak macie jakieś pytania, na które mógłbym odpowiedzieć, chętnie zrobię to już teraz.

– Mamy setki pytań – jako pierwsza odezwała się Unni. – Ale to, które najbardziej mnie nurtuje, jest następujące: Jak to możliwe, że nikt nie mógł cię zobaczyć? Potrafiłeś przecież być wszędzie, nigdzie się nie pokazując. Umiesz stać się niewidzialny?

Było to dość niezwykłe pytanie, lecz nikt nie zareagował na nie oburzeniem. Wszyscy czekali na odpowiedź Jordiego.

Ich cierpliwość znów została wystawiona na próbę. Wreszcie padły słowa:

– Nie, nie potrafię stawać się niewidzialny w dosłownym rozumieniu tego słowa, posiadłem jednak zdolność zmuszania ludzi, by nie zwracali na mnie uwagi.

– To chyba będziesz musiał wyjaśnić nam dokładniej.

Jordi uśmiechnął się spokojnie.

– Z całą pewnością każde z was od czasu do czasu doświadcza czegoś podobnego. Szukacie jakiejś rzeczy i nagle odkrywacie, że po prostu wcześniej jej nie zauważyliście. Patrzyliście jakby na wskroś przez nią, a ona przez cały czas leżała tuż przed waszym nosem.

Twierdząco pokiwali głowami. Tak, taką sytuację rozpoznawali.

– Właśnie tak jest ze mną. Ludzie po prostu nie zwracają na mnie uwagi, chociaż przez cały czas jestem tuż obok. Wymaga to z mojej strony ogromnej siły skupienia, a dzisiaj byłem po prostu zbyt zmęczony i dlatego właśnie mnie spostrzegliście.

– To znaczy, że nie zawsze bywasz taki wycieńczony jak dzisiaj? – dopytywała się Unni.

– Oczywiście, że nie, to była wyjątkowa sytuacja. W ostatnim czasie Leon i jego kompani za wszelką cenę starali się was dopaść i teraz znów deptali wam po piętach. To pochłonęło wszystkie moje siły, ale muszę przyznać, że po takim powitaniu, z jakim się tu spotkałem, już się czuję o wiele lepiej – uśmiechnął się szeroko.

Zrozumienie przyczyn jego niezwykłej umiejętności sprawiło im pewien kłopot, nie chcieli jednak bardziej go naciskać. Zamiast tego Antonio spytał:

– Wiem, że Unni aż się cała gotuje w środku z niecierpliwości. Jordi, wspominałeś, że jej rola w całej tej historii jest dość skomplikowana.

Przez twarz jego brata przemknął cień.

– To prawda. Obawiam się, że ja sam wciągnąłem Unni w nasze rodzinne piekło. Po prostu nawet nie przeczuwałem, że to się tak rozwinie.

– Ty miałbyś ją wciągnąć? Wyjaśnij!

Jordi wahał się.

– To… najchętniej wytłumaczyłbym Unni na osobności.

Dziewczyna poczuła, jak rumieniec wypełza jej na twarz, sięgając aż na skronie. Zapragnęła wypędzić z pokoju resztę towarzystwa, tak by mogła zostać sama z Jordim i usłyszeć, co ma jej do powiedzenia.

Antonio jednak najwyraźniej był innego zdania.

– O, nie, Jordi, wszyscy mamy prawo usłyszeć, dlaczego Unni jest w to wmieszana aż w takim stopniu. W jaki sposób mogłeś ją wciągnąć w nasze sprawy? Jak do tego doszło?

Jordi posłał Unni przepraszające spojrzenie, a ona zrozumiała, że bardzo nie chciał wyjaśniać pewnych kwestii publicznie. Ta świadomość napełniła ją przyjemnym uczuciem. Uznała, że coś ich łączy, że on nie chciał jej zranić, w każdym razie przypuszczała, że tak jest.

– Rycerze mnie o to prosili – wyznał w końcu Jordi z wielką niechęcią.

– O mnie? – wykrzyknęła Unni zdziwiona.

Jordi odwrócił się w jej stronę.

– Nie o ciebie konkretnie. Ciebie wybrałem sam.

– Ale dlaczego? I jak to; „wybrałeś”? Do czego?

Jordi wciąż się wahał, w końcu jednak podjął decyzję.

– No dobrze, niech wam będzie. To się zdarzyło jeszcze przed twoim wypadkiem, Mortenie. Ten wypadek był szokiem dla nas wszystkich. Nie zdążyłem przestrzec cię dostatecznie wyraźnie i nie zdołałem zapobiec nieszczęściu. Wydarzenia potoczyły się tak szybko.

– Jacy wszyscy? – dopytywał się Morten. – Tych pięciu rycerzy i ty?

– Tak. Jeszcze na długo przed owym fatalnym dniem rycerze zaczęli się niecierpliwić. „Ten Morten jest zbyt ospały. Czy on kompletnie nie wie, o co chodzi?”, mówiły ich myśli, kiedy się spotykaliśmy.

Morten wyglądał, jakby chciał zaprotestować przeciwko nazywaniu go ospałym, Jordi więc prędko podjął:

– „Znajdź dla niego dziewczynę – powiedzieli. – Czas płynie, on się musi pospieszyć”… Wybrałem więc taką, którą, moim zdaniem, powinien się zainteresować. Rycerze udzielili mi rad i pouczeń. Sam widziałem, że Mortenowi podobała się zarówno Hege, jak i Emma, lecz tych panów nie zadowalała żadna z nich. Hege nie poradziłaby sobie z obciążeniami, które przecież musiały nadejść, Emma zaś należała do obozu wroga. Natomiast wobec Vesli Morten ma kompleks niższości, o tym nie da się zapomnieć.

Wszyscy doskonale wiedzieli, że Vesla przewyższa Mortena wzrostem o głowę, a on nie jest dostatecznie wielkoduszny, by wznieść się ponad takie drobiazgi.

Jordi urwał na chwilę.

– Nigdy nie miałem wątpliwości, że najwłaściwszą w tym względzie osobą będzie Unni. To odważna, bystro myśląca dziewczyna, wrażliwa na doznania paranormalne, a w dodatku najpiękniejsza, jaką kiedykolwiek widziałem.

Wypowiadając te ostatnie słowa, wyraźnie zniżył głos, który zabrzmiał przez to bardzo delikatnie i ciepło.

Zapadła pełna zdumienia cisza. Unni też nie odezwała się ani słowem.

Zastanawiała się, czy on może ot, tak po prostu kłamać? Ale przecież oczy miał takie poważne i zasmucone.

Serce zabiło jej mocno.

On uważa, że jestem ładna. Ja? Jordi uważa, że jestem ładna! No, ale chciał mnie pchnąć w ramiona Mortena. Skoro chciał się mnie pozbyć, to musi oznaczać, że ani trochę mu na mnie nie zależy.

To bardzo boli. Jest tak strasznie trudne do zniesienia, chyba zaraz sobie stąd pójdę. Nie wolno mi przecież płakać.

Ciszę przerwał wreszcie Antonio:

– Doprawdy, bystry jesteś, braciszku! Jakbyś czytał w moich myślach.

Babcia Gudrun przytaknęła. W głowie Vesli zapanował chaos, natomiast Morten jak zwykle protestował:

– Unni? Jak mogłeś przypuszczać, że zainteresuje mnie Unni? Owszem, to naprawdę świetna koleżanka, lecz nic poza tym. I przecież ona nie jest naj…

– Niekiedy bywasz nadzwyczaj powierzchowny, Mortenie – przerwał mu Antonio. – Unni ma w sobie niewypowiedziane piękno, które trzeba odkryć samemu. To może potrwać, a ty widać potrzebujesz na to więcej czasu niż inni.

Jordi wrócił do głównego wątku: