Выбрать главу

Boże, ależ jest idiotą! Czy to możliwe, że aż tak dał się oszukać?

– Nie wytrzymała? Jak to?

– Zwyczajnie.

Obróciwszy się na pięcie, pomaszerował do łazienki. Zapalił światło, zużytą prezerwatywę wrzucił do sedesu, po czym stanął w otwa~ch drzwiach, z ręką zaciśniętą na drewnianej framudze…

U siłował opanować chaos w głowie, zatrzymać gonitwę myśli, zastanowić się spokojnie nad tym, co się przed chwilą wydarzyło. Wbrew temu, co mu się wydawało i na co liczył, RoBy okazała taka sama jak Frannie. Obie dążą do upatrzonego celu i nie przejmują się tym, kogo po drodze zniszczą lub zadepczą.

Utkwił spojrzenie w kobiecie leżącej na łóżku. W ustach mu zaschło. Nie był pewien, co czuje. Wściekłość? Pożądanie?

Usiadła na brzegu materaca, ciągnąc za narzutę, którą najwyraźniej chciała się przykryć.

– Pękła? O Jezu…

– No właśnie: o Jezu.

Potrząsnęła głową. Potargane włosy wpadły jej do oczu. Zirytowana, odgarnęła je za uszy.

– Cholera jasna! Jak to możliwe? Termin ważności prezerwatyw zwykle bywa długi.

– Od dawna je masz? – spytał Parker. Skrzywiła się.

– Od jak dawna? – Nie dawał za wygraną.

– Prawie trzy lata.

– Trzy lata?

– Mówisz takim tonem, jakby to było sto lat – mruknęła gniewnie. – Naprawdę nie miałam powodu co miesiąc zaopatrywać się w nowe prezerwatywy.

Sprawiała wrażenie równie przejętej i zdenerwowanej jak on. Po chwili poderwała się z łóżka i owinęła narzutą. Drżącą ręką ponownie odgarnęła z twarzy włosy.

– Te, które leżą w szafce, zostawił mój niedoszły narzeczony. Jakoś nigdy ich nie wyrzuciłam, bo… – Urwała. – Dlaczego się tłumaczę? Dlaczego cię przepraszam?

– Dziwne – warknął. – Ale przeprosin nie słyszałem.

– I nie usłyszysz – odwarknęła.

– Wspaniale.

– Jeszcze parę minut temu byłeś zadowolony. Nie narzekałeś – wytknęła mu.

To prawda. Nie narzekał. I nie myślał. Teraz zaczął. A myśli, które snuły mu się po głowie, wprawiały go w podły nastrój.

– To było wtedy – stwierdził. – Sytuacja się zmieniła.

Wypuściła z sykiem powietrze.

– Chryste! Powiedz mi, że to się nie dzieje naprawdę·

– Niestety, dzieje.

Z niesmakiem potrząsnął głową, po czym podszedł do łóżka i chwycił leżące na podłodze spodnie. Ale ze mnie dureń, powtarzał w duchu. Powinien być mądrzejszy i przewidzieć konsekwencje. Dlaczego dał się omotać? Drogo przyjdzie mu zapłacić za chwilę słabości. Wszystko z powodu niej, Holly Carlyle.

Nie, nieprawda, poprawił się w myślach. To jest wyłącznie jego wina. Popełnił błąd; pozwolił, by rządziły nim hormony. Nagle coś go tknęło. Holly nie wyglądała na przerażoną. Dlaczego?

– Jesteś niesamowita.

– Rozumiem, że nie mówisz tego jako komplement?

– Dobrze rozumiesz.

– Nie pojmuję, dlaczego się tak wściekasz. – Kopnęła jeden z jego butów, który leżał na jej drodze. – To ja powinnam być przerażona.

– To samo przyszło mi do głowy. Ale nie jesteś, prawda? – Wciągnął spodnie, zgarnął z podłogi skarpetki. Ubierał się, nie przerywając mówienia. – Masz rację. Powinnaś być przerażona, a nie widzę cienia strachu na twojej twarzy. – Przyjrzał się jej uważnie. – Nawet nie widzę wyrazu zdziwienia. Ciekawe dlaczego?

Uniosła dumnie brodę.

– Mylisz się. Jestem bardzo zdziwiona wieloma rzeczami. A najbardziej tym, jak szybko facet może się przeobrazić z czułego kochanka w durnego palanta.

Postąpiła krok do przodu niechcący przydeptując narzutę. Przeklinając pod nosem, wyswobodziła nogę.

– Jeśli próbujesz mnie rozzłościć, znakomicie ci to wychodzi.

Ale świetna z niej aktorka, pomyślał. Miał nadzieję, że okaże się inna. Że znalazł piękną, zdolną, godną zaufania i bezinteresowną kobietę. Taką, która będzie podzielać jego zamiłowania muzyczne i której mógłby zwierzyć się ze swoich najskrytszych pragnień.

Psiakość! Dlaczego tak szybko zapomniał o nauczce, jaką dała mu Frannie?

– Właśnie w tym tkwi problem, Holly. Powinnaś być równie wściekła jak ja. Równie przerażona. A nie jesteś.

Wsunął stopy w buty, włożył koszulę. Nie zapinając jej, podszedł do Holly i wbił palce w jej ramiona. Utkwiła swoje szare oczy w jego twarzy. Nie odzywała się.

– Może dlatego nie jesteś, bo wiedziałaś, co się stanie. Że prezerwatywa pęknie. Może na to liczyłaś. Może specjalnie wszystko tak zaaranżowałaś.

Wytrzeszczyła oczy. – Oszalałeś? Prychnął pogardliwie.

– Nie, nie oszalałem. Po prostu jestem wściekły jak cholera.

Wyszarpnęła mu się. Jej szare oczy przypominały dwie burzowe chmury grożące piorunami.

– Chcialeś mnie rozzłościć? No to rozzłościłeś, draniu! – Cofnęła się o krok; w ostatniej chwili złapała równowagę. Włosy znów wpadały jej do oczu. Odgarnęła je z furią. – Po co miałabym niszczyć prezerwatywę? I narażać się na jakieś choroby?

– Po co? – Patrzył na nią tak, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu. Może rzeczywiście tak było; może wcześniej nie dostrzegał ukrytej pod maską kobiety. – Podejrzewam, że odr.obiłaś lekcje i wiesz, że jestem zdrowy. Postanowiłaś zajść w ciążę i uznałaś, że idealnie nadaję się na ojca.

– Co?

Pokręcił głową.

– Powinnaś lepiej nad tym popracować. Twoje święte oburzenie wciąż pozostawia dużo do życzema.

– Drań! – burknęła pod nosem.

Zaczęło go gryźć sumienie, ale zignorował je. Miał w sobie zbyt wiele gniewu.

– No, pierwsze oznaki złości… Efektowne, chociaż trochę spóźnione.

– Jak możesz tak mówić?

Unikał patrzenia Holly w oczy, ponieważ bał się, że dojrzy w nich ból. Ból, który on jej zadał. Wiedział, że wtedy ogarnie go wstyd i zapomni o tym, dlaczego się na nią wścieka. Nie mógł sobie na to pozwolić; nie zamierzał znów cierpieć z powodu czyjegoś sprytu i zachłanności.

– Nieźle to sobie wykombinowałaś – oznajmił, zdeterminowany podtrżymać gniew, jaki w nim płonął. W sunął ręce do kieszeni. Nie znalazłszy klucz)', rozejrzał się nerwowo po pokoju. Zobaczył je na podłodze przy nodze łóżka. Zgarnął je, po czym zlustrował Holly hardym wzrokiem. – Naprawdę doskonała z ciebie aktorka. Mało brakowało, a bym uwierzył, że…

– Czy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo mnie obrażasz? – spytała spokojnym głosem, choć widać było, że trzęsie się ze zdenerwowania i z trudem powściąga emocje.

– Zdaję sobie sprawę z bardzo wielu rzeczy.

– Chyba jednak nie. – Uniosła brzeg kołdry, by się o nią nie potknąć, i postąpiła krok do przodu. Wyglądała jak rozczochrana bogini, która za moment ciśnie w grzesznika gromem. – Chybajednak nie – powtórzyła. – Nie wiem, czy wiesz, ale żadna z metod antykoncepcji nie jest w stu procentach skuteczna.

– Zgadza się, ale nigdy dotąd nie zdarzyło mi się widzieć pękniętej prezerwatywy.

Jej usta wydęły się w pogardliwym grymasie.

– I doszedłeś do wniosku, że ja to zaaranżowałam? Brawo, brawo. Co za inteligencja! Odkryłeś moje podstępne zamiary. – Zbliżyła palec do brody. Gdyby miała wąsy, pewnie by je zakręciła. – Obmyślałam to całymi latami. Odkąd poprzedni skurwiel złamał mi serce. Zostały mi po nim te gumki; zamiast je wyrzucić, czekałam na odpowiedni moment. Na taką okazję jak dziś, aby je umiejętnie wykorzystać.

– Przestań, Holly. To nie jest śmieszne…