W nim samym też kipiały różne emocje. Od dziesięciu lat był mężem kobiety, która kłamała jak z nut. Nauczył się do wszystkiego podchodzić z nieufnością. Niełatwo jest zmienić swoje przyzwyczajema.
Zmienić przyzwyczajenia? Nie był pewien, czy to mądry krok. Chyba ma prawo być ostrożny? Dmuchać na zimne? Chronić swoje zranione serce? – Jakieś ponure myśli chodzą ci po głowie? Parker odwrócił się zaskoczony, po czym uśmiechnął się do ojca. Kemper James, niski mężczyzna z pokaźnym brzuchem i przyjaznym uśmiechem, wszedł do pokoju, trzymając ręce w kieszeniach.
– Zgadłeś.
– Chodzi o Frannie? – Potrząsnąwszy smutno głową, starszy pan usiadł w jednym z foteli naprzeciw biurka i westchnął głośno. – To był błąd, Parker. Twoja matka i ja nie powinniśmy byli nalegać, żebyś poślubił tę kobietę. Oboje bardzo żałujemy, że zmusiliśmy cię do tego kroku.
Starając się powściągnąć emocje, które w nim buzowały, Parker zajął ż powrotem miejsce przy biurku.
– Nie zdawaliście sobie sprawy, tato, że tak się wszystko· potoczy. Poza tym niesłusznie chcesz wziąć całą winę na siebie. W końcu mogłem się nie zgodzić.
– Ale tego byś nie zrobił. Wiedziałem, że nie odmówisz. – Zmarszczył czoło. – Na swoją obronę mam tylko jedno: szczerze wierzyłem, że wszystko się dobrze ułoży. Że i ty, i Frannie będziecie szczęśliwi. Popatrz na mnie i twoją matkę: nam się udało.
– Wiem. – Parker rozciągnął wargi w uśmiechu.
– Tak, popełniliśmy duży błąd.
– Teraz to już nie ma znaczenia.
– Ależ ma, synu, ma. Matka bardzo się o ciebie martwi. Twierdzi, że chodzisz smutny, a ona nie wie, jak ci pomóc.
– Powiedz jej, żeby się mną nie przejmowała.
– Równie dobrze mógłbym kazać gwiazdom, żeby przestały świecić.
– No tak. – Parker odchylił się w fotelu, wyciągnął nogi i skrzyżował je w kostkach. – Nie mówię, że mi było z Frannie łatwo. Ale teraz wszystko się zmienia. Powoli, stopniowo. Jest dobrze, tato. A kiedy uzyskam rozwód, będzie świetnie.
– Mam nadzieję.
Parker też miał taką nadzieję. Mimo że w rozmowie z ojcem starał się brzmieć przekonująco, wcale nie był pewien, czy rozwód z Frannie rozwiąże wszystkie jego problemy. Jeszcze nie tak dawno temu sądził, że w dniu rozwodu stanie się nowym, szczęśliwym człowiekiem. Teraz wątpił, czy bez Holly będzie potrafił cieszyć się życiem.
Psiakość!
– Jak twój klub? – spytał starszy pan, wyrywając syna z zadumy.
– Ludzie walą drzwiami i oknami. – Na samą myśl o klubie Parker uśmiechnął się z rozmarzeniem. ~ Powinniście z mamą wpaść i posłuchać dobrej muzyki.
Kemper James pokiwał głową. – Byliśmy na otwarciu.
– Tak? – Słowa ojca zaskoczyły Parkera. – Nie widziałem was.
– Nic dziwnego. Nie mogłeś oderwać oczu od tej rudowłosej wokalistki, Holly Carlyle. Przyszliśmy mniej więcej w połowie jej występu. Ale nie podchodziliśmy do ciebie, bo nie chcieliśmy ci przeszkadzać.
– Cieszę się, że wpadliście, tato. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
– A ta dziewczyna… Ona jest naprawdę dobra.
– Jest fantastyczna.
– Dlaczego mówisz to tak ponurym tonem?
– Och, to skomplikowane – odparł Parker.
Jako wokalistka jazzowa Holly rzeczywiście nie miała sobie równych, dlatego ją pochwalił, a że ponurym tonem…
– Ciekawe.
Parker czuł na sobie świdrujące spojrzenie ojca, ale nie chciał zwierzać mu się ze swych problemów. Najpierw musi uporać się z różnymi sprawami. Z samym sobą.
– Błagam, tato, nie wyciągaj pochopnych wniosków.
– A wyciągam?
Parker zaśmiał się pod nosem. – Boże, co za uparciuch!
– Chłopcze, nie każ się prosić. Powiedz swojemu staruszkowi, co się dzieje.
– Jeszcze nie teraz, tato. – Parker wstał z fotela. – Najpierw muszę przemyśleć kilka spraw, uporządkować bałagan, jaki mam w głowie.
– W porządku. Rozumiem. Ale… – Starszy pan wymierzył w syna palec wskazujący. – Ale jak już sobie wszystko w niej poukładasz, wtedy porozmawiamy, tak?
– Obiecuję.
– Dobra, trzymam cię ża słowo. – Kemper James oparł ręce na kolanach i z cichym jękiem dźwignął się na nogi. – Wracam do roboty. Niedługo mam spotkanie z nowym dystrybutorem i…
– Tato, poczekaj. – Parker podjął decyzję. Od dawna do niej dojrzewał i nagle uświadomił sobie, że nadeszła odpowiednia chwila, że nie ma sensu dłużej czekać. – Jest coś, o czym muszę ci powiedzieć.
– Co takiego?
Wziął głęboki oddech.
– Chcę zrezygnować z pracy w firmie.
– Słucham? – Ojciec popatrzył na niego zdumiony.
Wiedział, że nie powinien tak zaskakiwać staruszka, bez żadnego ostrzeżenia mówić o odejściu z firmy, ale ulga, jaką poczuł, uzmysłowiła mu, że zbyt długo się wstrzymywał, że znacznie wcześniej należało odbyć tę rozmowę. Kochał to miasto; chciał w nim żyć i pracować. Ale musiał podążać własną drogą, a nie, jak dotychczas, śladami wytyczonymi przez przodków. Tym bardziej że handel kawą nigdy go tak naprawdę nie pociągał.
– Już długo się noszę z tym zamiarem, tato. – Rozejrzał się po gabinecie. – Nie nadaję się do tej pracy.
– Dlaczego tak mówisz? Przecież świetnie sobie radzisz.
– Dzięki, ale… Po prostu praca w rodzinnej firmie nigdy nie sprawiała mi satysfakcji.
– Chodzi o Frannie, prawda?
– Częściowo. Jeśli odejdę, będzie to z korzyścią dla wszystkich.
– Nie bardzo rozumiem.
Popołudniowe słońce wysunęło się zza chmur, zalewając gabinet złocistym światłem. I właśnie w tym świetle Parker po raz pierwszy spostrzegł, że ojciec się starzeje. Zaczesane do tyłu siwe włosy stawały się coraz rzadsze, a zmarszczki w kącikach oczu i ust coraz głębsze.
Przyglądając się staruszkowi, poczuł ucisk w sercu. Starał się nie myśleć o tym, że kiedyś rodzice umrą i zostanie sam. Czas płynął nieubłaganie. W dodatku piekielnie szybko. Zanim się człowiek obejrzy, mija kolejny rok. Dlatego nie wolno odkładać na później decyzji, do których się dojrzało. Życie jest zbyt krótkie, aby wykonywać rzeczy bezsensowne lub takie, do których się nie ma przekonania.
Parker obszedł biurko i objął ojca za ramię.
– Tato, Frannie się nie podda. Będzie próbowała zagarnąć wszystko, co tylko się da. Dobrze o tym wiesz.
Kemper James mruknął coś pod nosem.
– Znajdzie sposób, aby nas maksymalnie wycisnąć. Tak długo, póki będę częścią rodzinnej firmy, ona będzie walczyć o udział w zyskach.
– Prawnicy sobie z nią poradzą.
– Pewnie tak. Ale to się będzie ciągnąć miesiącami. – Na moment zamilkł, po czym zdjął rękę z ramienia ojca. – Pomijając wszystko inne, tato, po prostu chcę odejść. Chcę uzyskać rozwód i uwolnić się od Frannie. Chcę zostawić za sobą przeszłość i rozpocząć nowe życie. To dla mnie bardzo ważne.
Przez minutę czy dwie starszy pan przyglądał się bez słowa synowi. Wreszcie pokiwał głową.
– Czyli na twoją decyzję złożyła się nie tylko pazerność Frannie?
– Nie tylko, tato.
Kemper James ponownie skinął głową.
– Przyznam ci się, że nie cieszy mnie to, co postanowiłeś, ale chyba od początku miałem świadomość, że twoja siostra znacznie bardziej interesuje się sprawami firmy niż ty.
– To prawda. – Parker roześmiał się głośno. – Miranda broniłaby się rękami i nogami, gdyby ktoś próbował ją stąd wyrzucić.