Выбрать главу

Prawnik ciotki kontaktował się z nią dwukrotnie, zapytując przy okazji, czy nie byłaby skłonna przyjechać do Havermooru, by na miejscu doprowadzić do końca sprawy spadkowe. Mogłaby wtedy odwiedzić majątek, zanim przejdzie on w ręce siostrzeńca lorda Hickhama. Edwina jednak nie miała zamiaru dobrowolnie wsiąść na statek. Sama myśl o przeprawie przez ocean wywoływała u niej dreszcze. Wysłała zatem uprzejmy list, w którym tłumaczyła, że z powodu obowiązków rodzinnych nie może pojechać do Anglii. Prawnik w odpowiedzi zapewnił, że jej obecność nie jest konieczna.

Rocznicę śmierci rodziców, już siódmą, jak zwykle uczcili mszą, a potem wspominkami. Tym razem nie było z nimi George'a, ponieważ nie mógł przerwać pracy nad filmem, który właśnie kręcił. Przysłał Alexis prezent urodzinowy – modną sukienkę i dobrany do niej płaszczyk. Jej urodziny obchodzili pierwszego kwietnia, gdyż świętowanie ich dokładnie w rocznicę zatonięcia "Titanica" byłoby nazbyt bolesne.

Tego roku dziewczynka skończyła trzynaście lat. Aby miała w czym się pokazać w Hollywood, Edwina kupiła jej u Magnina sukienkę, w której mała wyglądała znacznie doroślej i z której była bardzo dumna. Suknia z błękitnej tafty, z niewielkim kołnierzykiem, wyglądała nad wyraz gustownie, całości stroju dopełniał odpowiednio dobrany żakiecik. Ujrzawszy siostrę w tej kreacji, Edwina oniemiała. Z upiętymi wysoko jasnymi włosami uśmiechnięta Alexis wyglądała jak anioł.

Kilka dni później niesłychanie podniecone dzieci wsiadły do pociągu jadącego do Los Angeles.

Hej, Hollywood, jedziemy do ciebie! – zawołał radośnie Teddy, gdy pociąg wolno ruszał ze stacji w San Francisco.

Rozdział dwudziesty piąty

Przyjęcie, jakie George zgotował im w Hollywood, przeszło ich oczekiwania. Wyjechał po nich na dworzec wypożyczonym cadillakiem i zawiózł ich do otwartego przed siedmioma laty Beverly Hills. Hotel, który przypominał luksusowy pałac ustawiony na szczycie wzgórza. Chłopiec zapewnił rodzeństwo, że tu właśnie najczęściej można spotkać ludzi filmu i że w każdej chwili mogą się natknąć na Mary Pickford, Douglasa Fairbanksa, a nawet na Glorię Swanson. Akurat gdy zajeżdżali pod hotel, Charliego Chaplina przywiózł tam jego japoński szofer. Fannie i Alexis z rozpalonymi policzkami rozglądały się na wszystkie strony, Teddy zaś był tak zafascynowany samochodami podjeżdżającymi pod hotel, że trzeba go było pilnować, aby pod któryś nie wpadł.

– Patrz, Edwino! To stutz bearcat!

Już pierwszego dnia wypatrzył dwa takie samochody, a oprócz nich cztery rolls-royce'y oraz inne wspaniałe wozy: mercery raceabouty, kissele, pierce-arrowy… Widok tych fantastycznych maszyn wprawił go w oszołomienie. Dziewczynki natomiast, nie wyłączając Edwiny, zachwycały się strojami pań. Edwina sprawiła sobie wprawdzie nową suknie w San Francisco przy okazji zakupów dla Alexis, zabrała też srebrne lisy, mimo to poczuła się ubrana niemodnie jak własna babka. Tu kobiety nosiły długie, wyzywająco obcisłe suknie, o wiele bardziej podkreślające kształt bioder niż spódnice Edwiny. Niezwykła atmosfera tego miasta spowodowała, że George'owi udało się namówić stateczną zazwyczaj starszą siostrę na kupno kilku nowych kapeluszy a gdy pewnego wieczoru wybrali się na kolację do Sunset Inn w San Monica, ona z kolei zmusiła brata, by nauczył ją tańczyć fokstrota.

– No dobrze… tak… o rany, moja noga!… – drażnił się z siostrą George prowadząc ją po parkiecie.

Bawili się świetnie. Edwina nie pamiętała, kiedy ostatni raz czuła się tak beztrosko. Zastanawiając się nad tym, na krótko wspomniała smak dawno minionych dni. Pod wieloma względami George był podobny do ojca, tak że nieodparcie wróciło do niej wspomnienie, jak Bert uczył ją tańczyć, gdy była małą dziewczynką. Broniła się jednak przed rozpamiętywaniem tamtych przeżyć. Doskonale się bawili i nie chciała tego popsuć.

Teraz dopiero Edwina zrozumiała, dlaczego George tak wspaniale się tutaj czuł. To był świat zapalonych i szczęśliwych ludzi, którzy nieśli innym radość swymi cudownymi obrazami. Byli młodzi, dynamiczni i weseli. Wydawało się, że tutaj każdy jest w jakiś sposób związany z kinem. Do jej uszu dobiegały znane nazwiska: Louis B. Mayer, D. W. Griffith, Samuel Goldwyn, Jesse Lasky… Kręciło się tu ten rodzaj filmów, których tajniki poznawał George u Samuela Horowitza. Edwinę zafascynował świat Hollywoodu.

Dzieci były oszołomione, gdy George wziął je na najnowszą komedię Macka Sennetta i film z Charliem Chaplinem. Nigdy dotąd nie widziały nic równie wesołego. Po seansie zabrał dzieci na lunch do Nat Goodwin's Cafe w Ocean Park, a za zgodą Edwiny zaprowadził je nawet do osławionego Three O'Clock Ballroom w miasteczku Venice i do Danceland w Culver City. W drodze powrotnej zawiózł rodzeństwo do Alexandria Hotel, by zobaczyli bywające tam gwiazdy filmowe. Tego wieczoru mieli wiele szczęścia, bo natknęli się na Glorię Swanson i Lillian Gish, a także Douglasa Fairbanksa z Mary Pickford, którzy, jak powiadano, swój romans traktowali nadzwyczaj serio. Edwina aż promieniała z zachwytu mogąc na nich popatrzeć, wolała bowiem obserwowanie prawdziwego życia gwiazd od oglądania ich filmowych przeżyć.

George zabrał też rodzeństwo do studia Horowitza, gdzie przez całe popołudnie dzieci przyglądały się, jak pracuje nad filmem razem z Wallace'em Beerym. Sceny kręcono w zawrotnym tempie. George tłumaczył Edwinie, że przy dobrej organizacji film można zrobić w niecałe trzy tygodnie. On pracował już samodzielnie przy trzech filmach. Chciał przedstawić siostrę Samowi Horowitzowi, lecz tego dnia nie było go w studiu, obiecał zatem Edwinie, że dokona prezencji przy następnej okazji.

Tego wieczora zabrał ich do Hollywood Hotel na kolację. Wszystkich zachwyciły eleganckie wnętrza, jeszcze bardziej zaś Helen Horowitz, którą Teddy od razu nazwał "panią George'a". Czekała na nich w hotelu w białej sukni z błyszczącej materii. Blond włosy miała zaczesane do góry, a jej cera barwy świeżej śmietanki doskonale współgrała z bielą otulającą wspaniałą figurę. Osiemnastoletnia Helen wzrostem dorównywała George'owi, była wiotka niczym trzcina i zaskakująco nieśmiała. Jej suknię zamówiono u Poireta w Paryżu, o czym mówiła z taką naturalnością, jakby szycie tam strojów uchodziło za rzecz najnormalniejszą w świecie. Była uprzejma i w jakiś niewinny, choć wyszukany sposób przypominała Edwinie Alexis. Reprezentowała ten sam typ eterycznej urody i podobnie łagodny sposób bycia, a przy tym wydawała się zupełnie nieświadoma wrażenia, jakie wywiera na otoczeniu. Dorastała w Los Angeles, ojciec jednak najwyraźniej nie życzył sobie, aby zbyt często przebywała z ludźmi "z branży". To akurat szło w parze z upodobaniami Helen, która wolała spędzać wolne chwile wśród koni. Zapraszała Winfieldów na "koński" weekend na ranczu w dolinie San Fernando, lecz Edwina wytłumaczyła jej, że Alexis boi się koni. Teddy chętnie by pojechał, ale musiał się zadowolić widokiem samochodów, którymi zachwycał się bez końca. Edwina zaczynała mieć wątpliwości, czy uda jej się utemperować chłopca, gdy wrócą do San Francisco.

– Dawno znasz George'a? – zapytała, spoglądając na córkę Horowitza.

Dziewczyna z powagą skinęła głową. Była wyjątkowo śliczna, a równocześnie taka naturalna! Nie stroiła zarozumiałych min, była śliczną bezpretensjonalną panną w bardzo drogiej sukni, zainteresowaną, najwyraźniej z wzajemnością, bratem Edwiny. George traktował ją z ogromną atencją. Gdy Edwina patrzyła, jak tańczyli, widziała bijącą od tej pary siłę zdrowia i młodości spowitą nimbem niewinności, widziała dwoje ludzi nieświadomych swej niecodziennej urody. Obserwując ich zdała sobie sprawę, jak bardzo George wydoroślał, odkąd opuścił dom. Był prawdziwym mężczyzną.

– Jaka szkoda, że ojca nie ma w mieście – powiedziała Helen. – Przez cały tydzień będzie w Palm Springs, gdzie stawiamy dom – dodała takim tonem, jakby budowanie domu nie było niczym szczególnym.