Выбрать главу

Alena z upodobaniem jeździła z Filipem po wzgórzach. Dobrze trzymała się w siodle, ale chętnie korzystała z jego porad i wskazówek, bo był znakomitym jeźdźcem.

W czasie tych wycieczek Filip często odwracał się w siodle i patrzył za siebie.

– Wydaje mi się, że stale ktoś za nami jedzie – powiedział drugiego dnia zaniepokojony. – Nie wiem, czy to wypada, żeby twój ojciec w taki sposób okazywał brak zaufania do mnie.

– Nie, na pewno nie! – zaprzeczyła Alena. – Ojciec ma do ciebie zaufanie, Filipie, i ani mu w głowie podejrzewać cię o cokolwiek. To chyba raczej sprawa mojej macochy, która nie chce zauważyć, że jestem już dorosła. Zresztą nie tylko ona ostrzegała mnie przed tobą.

Filip zmieszał się i przez chwilę nie odpowiadał, ale widać słowa te nie dawały mu spokoju, bo zaraz wrócił do przerwanej rozmowy.

– Ostrzegała? – zapytał. – Jak to ostrzegała?

– Czy nie jesteś światowym panem, w którym kochają się natychmiast wszystkie kobiety, na jakie tylko skierujesz swój wzrok? – uśmiechnęła się Alena.

Filipa nie rozbawił jednak ten żart.

– Cóż jeszcze mówiła ta wyniosła kobieta? – zapytał ponuro.

– Żebym uważała na twoje piękne słówka, za którymi, jak to u mężczyzn, czai się zdrada i podstęp.

– Doprawdy? Zdrada i podstęp? A co ty na to, Aleno?

– Nie zgadzam się, co do tej chytrości. Choć zgadzam się, że jesteś piękny. Pamiętasz, jak ci to powiedziała, kiedy byłeś u nas pierwszy raz?

– Powiedziała, że jestem piękny? – zdziwił się Filip. – Ta dumna kobieta, która nie raczyła zamienić ze mną słowa?

– Tak powiedziała. Ale przecież to prawda, Filipie.

Następna rozmowa dwóch kobiet jak zwykle przebiegała gwałtownie i gniewnie. Stały naprzeciw siebie w świetlicy, gotowe skoczyć jedna drugiej do gardła. Służba, przyzwyczajona do tego rodzaju scen, w czasie których – bywało – latały przedmioty, przezornie schodziła wtedy z drogi.

– Jak w ogóle mogłaś o czymś takim pomyśleć? – krzyczała ze złością Alena. – Czy nie mam żadnego wychowania, czy nie dowiodłam wielokrotnie, że nie jestem głupią dzieweczką, ale córką pana na Lipowej?

– Miłość, a przez nią i szaleństwo, może dopaść każdego. Nawet panią na Lipowej – powiedziała Agnieszka.

– Nie jestem skora ani do miłości, ani do szaleństwa – Alena dumnie wydęła wargi. – Nie mało będzie musiał się natrudzić ten, kto zechce się starać o moją rękę.

– Musisz się jednak liczyć także z wolą swojego ojca – spokojnie zauważyła Agnieszka. – To z jego polecenia przeprowadzam z tobą tę rozmowę.

– Nie wierzę. Mój ojciec ma do mnie zaufanie i nie mógł czegoś takiego powiedzieć.

– Powiedział tak właśnie, a ja dodam, że jest przychylny dla pana Filipa.

– Nieprawda. Oszukujecie mnie.

Agnieszka zacisnęła pięści, ale powstrzymała się przed wybuchem. Miała przewagę nad pasierbicą i zamierzała ją utrzymać.

– Mężczyźni pokroju pana Filipa łatwo mogą zawrócić w głowie dziewczynie. Dziesiątki razy słyszałam o takich przypadkach. Jeśli jesteś taka pewna siebie, to dobrze. Ale ostrzegam cię przed skutkami nierozwagi.

– Tak? – Alena prychnęła pogardliwie. – Wy? Wy mnie ostrzegacie? A cóż wy możecie wiedzieć o takich sprawach? O miłości czy jak to nazwaliście miłosnym szaleństwie? Co wy w ogóle możecie wiedzieć o uczuciach? Nawet wasz mąż was nie lubi!

Agnieszka z całych sił uderzyła Alenę w twarz. Cios był mocny, dziewczyna zachwiała się i oparła o ścianę. Kiedy się wyprostowała, z jej nosa sączyła się krew, skapując na suknię. Patrzyła na krople, zaskoczona, ale nie przestraszona. Nie rozpłakała się, nie rozgniewała, nie odpowiedziała nawet gniewnie. Przeciwnie, uśmiechnęła się tylko z wyższością.

– Bijecie mnie? – zapytała zjadliwie. – Dlaczego mnie bijecie? Tylko dlatego, że sami jesteście nieszczęśliwi, ja mam iść za waszym wzorem i przykładem? Nigdy w życiu!

Przestraszona była Agnieszka. Jakby dopiero teraz zrozumiała, co się stało. Nagle rzuciła się na kolana.

– Wybacz, dziecko – powiedziała łkającym głosem. – Wybacz, sama nie wiem, dlaczego tak okropnie się zachowałam. Nie zamierzałam cię uderzyć. Nie mam do tego prawa, jesteś dorosła i nie jesteś moją córką. Ale twój los leży mi przecież na sercu. Wybacz. Chciałam cię ochronić przed niebezpieczeństwem.

Alena była zaskoczona zachowaniem macochy.

Wszystkiego mogła się spodziewać, starcia, przemawiania się, gniewu, nawet na uderzenie była gotowa. Tylko nie na jej skruchę i przepraszanie. Zmieszana schyliła się i nieporadnie podniosła Agnieszkę, nie patrząc jej w oczy.

– To wy wybaczcie – powiedziała cicho.

W tonie jej głosu było coś zupełnie nieznanego, jakaś miękkość i zawstydzenie, co nigdy przedtem nie zdarzało się pomiędzy nimi.

– Wybaczcie – powtórzyła. – Nie powinnam mówić takich rzeczy. Nie tylko jako kobieta, ale także jako wasza przybrana córka.

Niespodziewanie dla siebie, obie wyciągnęły ręce i uścisnęły się, niepewnie jeszcze i ostrożnie.

Agnieszka czuła, jak znika napięcie między nimi, to dobrze, pomyślała. Czuła się przecież odpowiedzialna za Alenę.

– Nie chciałam cię uderzyć – powiedziała. – Myśl sobie co chcesz, ale to chyba dlatego, że twoja przyszłość leży mi jednak na sercu. Może nie zawsze byłam najlepszą opiekunką, ale przecież nigdy nie pozwoliłabym cię skrzywdzić. Teraz też nie chcę, żebyś cierpiała. Znam ja takich mężczyzn jak Filip. Zbałamuci, da nadzieję, a potem odjedzie.

– Nie zbałamuci – sprzeciwiła się Alena. – Wiem, jak postępować. Poza tym nie mam najmniejszego zamiaru wiązać się z nim.

– Ale twój ojciec ma taki zamiar.

– Ojcu też się sprzeciwię.

Agnieszce spodobała się ta stanowczość, choć nie wiedziała, na ile jest ona szczera i przemyślana.

Młodym różne rzeczy chodzą po głowie, zdanie gotowi zmieniać kilka razy na dzień.

– Wiem na pewno, że takie są plany twojego ojca – powiedziała ostrożnie. – To piękny młodzieniec i ma przed sobą wspaniałą przyszłość, choć na razie niewiele więcej poza pięknością. Twój ojciec uważa, że będziesz na tyle bogata, aby nie liczyć na jego skromny majątek, ale moim zdaniem trudno mówić o dobrym związku przy takiej nierówności.

– Powiedziałam już, że nie zamierzam wychodzić za niego – przypomniała Alena. – Nie ważne, czy jest majętny, czy nie. Nie chcę Filipa.

– A jeśli ojciec będzie cię przymuszał?

Alena doszła do wniosku, że obawy macochy są szczere, i pomyślała, że może potrzebować jej pomocy. Nie uszło też jej uwagi, że kiedy Agnieszka mówi o Filipie, jej oczy płoną.

– Nie lubicie Filipa, prawda? – zapytała wprost. – Dawno zauważyłam, że unikacie go i jesteście dla niego nieuprzejma.

– Unikam – przyznała Agnieszka po chwili, uciekając wzrokiem. – Moim zdaniem nie w pełni zasługuje na zaufanie, jakim obdarza go twój ojciec. Tobie szczerze radzę, abyś była z nim ostrożna.

Może i ty powinnaś go unikać. Kiedy bez przerwy uganiasz się z nim konno, kiedy przepadacie na całe dnie, ojciec na pewno myśli, że macie się ku sobie, a chyba do tego chciałby też doprowadzić.

Alena zrozumiała wreszcie, że jest to możliwe. Ojciec na pewno zauważył ich wspólne przejażdżki i być może wiązał z tym jakieś plany. Jeśli pomyślał o wydaniu jej za mąż za Filipa, gotów ten zamiar doprowadzić do końca. Jeżeli wbije sobie do głowy, że to dla córki najlepszy los, nic go od tej myśli nie odwiedzie. Kochał ją przecież, jak to ojciec, i byłby gotowy przekonać ją do swoich pomysłów nawet pod przymusem.