Выбрать главу

Dziewczyna spojrzała na macochę prosząco. Była pomieszana, zaskoczona i nie zauważyła, z jakim napięciem pani Agnieszka oczekuje od niej odpowiedzi.

– Nie wiecie, czy ojciec rozmawiał już z Filipem? – zapytała niespokojnie.

Jeśli takiej rozmowy jeszcze nie było, miałaby wielkie szanse na skierowanie jego uwagi w zupełnie inną stronę.

– Nie wiem – przyznała Agnieszka szczerze. – Ale wydaje mi się, że może to zrobić w każdej chwili.

Alena dotknęła dłonią rozbitego nosa, przy którym trzymała chusteczkę.

– Mogę was poprosić o przysługę? – zapytała nieśmiało. – Przemówcie za mną. To prawda, że nie zawsze dobrze się między nami układało, a jestem już na tyle dorosła, by wiedzieć, że to bywało i z mojej winy…

– Przemówię – obiecała szybko Agnieszka, która właśnie takiej prośby oczekiwała. – Oczywiście, że przemówię. Tylko posłuchaj mojej rady i od zaraz przestań z nim jeździć konno, jakbyście już byli narzeczonymi.

– Tak zrobię – w głosie Aleny znowu pojawiła się radość. – Tak właśnie zrobię, żeby Filip nie pomyślał sobie za wiele, a ojciec to zauważył.

Ponownie dotknęła dłonią twarzy. Krew już nie płynęła, ale można było spodziewać się solidnego siniaka.

– Niech to zostanie między nami – szepnęła. – Powiem, że po prostu upadłam.

Agnieszka wyciągnęła rękę i delikatnie pogładziła pasierbicę po włosach.

– Dziękuję, że tak mówisz – powiedziała cicho. – I cieszę się, bo zrozumiałaś, że twoja przyszłość naprawdę nie jest mi obojętna. A pan Filip jest… jest niebezpieczny.

Alena uśmiechnęła się i jakby zawstydzona niespodziewaną czułością, odsunęła się od macochy.

– Wiem, że może być niebezpieczny dla kobiet – dodała. – Ale nie bójcie się, nie dla mnie.

– Może nie uwierzycie – powiedział rządca Szczepan do pana Jakuba. – Ale chyba nadchodzi zgoda między panią Agnieszką a Aleną. Przypadkiem słyszałem, jak ostatnio rozmawiały. I to wam powiem, że mówiły jak matka z córką.

Rzadko co mogło tak ucieszyć pana z Lipowej, jak ta wiadomość. Zgoda, jaka niespodziewanie zapanowała między stale kłócącymi się i skaczącymi sobie do oczu kobietami, była najlepszym, co się zdarzyło w Lipowej od wielu lat. Zgoda była mu też na rękę w jego planach, do czego na razie się nie przyznawał.

– Dałaś Alenie jakieś klejnoty? – zapytał wielce zdumiony, gdyż takie zachowanie Agnieszki wobec pasierbicy było czymś nowym.

– Owszem – przyznała i wydawało się, że do tej sprawy przywiązuje niewielkie znaczenie. – Dałam jej naszyjnik po mojej matce. Należał do mnie i chyba mogłam nim dowolnie rozporządzać.

Jakub nie mógł nadziwić się tej hojności, tak nieoczekiwanej u kogoś, kto znany był z oszczędności, a nawet skąpstwa.

– Jestem rad, że się już nie kłócicie – powiedział. – Ale, na Boga, co się takiego stało, że raptem nie widzisz w niej wroga, a i ona zdaje się zmieniła nie do poznania?

Agnieszka wzruszyła ramionami.

– Coś się musiało stać, żebyśmy wreszcie rozmawiały, jak przystało w rodzinie?

Jeszcze tego samego dnia pan Jakub radził się w sprawie ewentualnego małżeństwa Aleny u rządcy majątku w Lipowej.

– Moja stryjna umiera – powiedział Jakub do Szczepana. – Sprawy źle stoją w Potoku i ktoś, kto go obejmie, będzie miał pracy na długo.

– Po stryju wam przypada Potok – przypomniał Sowa.

– Jak nim rozporządzicie? Trzeba by kogoś młodego, silnego, kto nie zmarnuje włożonego grosza. Bo że będzie kosztował dużo, to pewne. Ale inaczej zmarnieje do cna. Pan Jakub uśmiechnął się i pogładził wąsy.

– Trafiłeś w sedno, Szczepanie. Nie dam Potoka w obce ręce, to pewne. A sam nie mogę się zajmować tym majątkiem, dość mam kłopotów tutaj. Ale trafiłeś w sedno. Trzeba go dać w godne ręce. Alena ma już swoje lata i myślę, że byłoby najlepiej, żeby to ona osiadła tam ze swoim mężem.

Szczepan Sowa zdziwił się nieco. Do tej pory pan Jakub nie wspominał ani razu, że zamierza wydać córkę za mąż. Wprawdzie w okolicy wydawano i młodsze dziewczyny, ale żeby tak ani słowem nie powiedzieć…

– Możny to powinien być pan… – zaczął nieśmiało. – Czy myślicie może o kimś, kogo znam?

Pan Jakub roześmiał się ponownie i poklepał rządcę po plecach.

– Pewnie, że znasz. Wszyscy go znamy. I widzi mi się, że moja córka nie będzie miała nic przeciwko niemu.

Szczepan Sowa nie potrzebował długo się namyślać.

– Pan Filip ze Słowika? O, tak. Dobry byłby z niego gospodarz. Jak zna się na koniach!

– Sądzisz więc, że to dobry pomysł?

Szczepan, który w minionych latach przywykł, że pan pyta go o radę we wszystkich, także i rodzinnych sprawach, z przekonaniem pokiwał głową.

– Na pewno. Pan Filip może jeszcze trochę młody, ale ma przyszłość przed sobą, każdy to powie. A co do panienki Aleny… chyba rada go widzi. Może to właśnie on był jej pisany.

– I ja tak myślę – Jakub z zadowoleniem zatarł ręce. – Na razie jednak nie mów nikomu o naszej rozmowie. Aż rozmówię się z nim i z moją córką.

– Mogę nie mówić – zgodził się rządca. – Ale chyba nie spodziewacie się, że pan Filip mógłby uczynić wam despekt i odmówić.

– Nie spodziewam się, Szczepanie. Tylko pani Agnieszka ostatnio mówiła niezbyt życzliwie o nim, a w tej sprawie wolałbym mieć ją po swojej stronie.

Rządca skrzywił się, pozwalając sobie na własny sąd.

– Nie gniewajcie się, panie – poprosił. – Ale słów pani Agnieszki nie zawsze trzeba brać do siebie.

Czasem zupełnie nie wiadomo, czego chce.

Drugą rozmowę pan Jakub odbył z Filipem i był z niej zadowolony.

Trzecia rozmowa nie potoczyła się dokładnie według oczekiwań pana Jakuba.

Alena, choć spodziewała się wszystkiego, była zaskoczona, że ojciec traktuje sprawę tak poważnie.

– Jak to, Filip? – pytała. – Ten Filip miałby być moim mężem?

– Przecież nie znasz innego Filipa.

– Ależ, ojcze! Dlaczego tak spieszno wam mnie się pozbyć?

– Ma wszystko, czego oczekuję po twoim mężu – stwierdził pan Jakub. – Jestem też przekonany, że będzie ci z nim dobrze. Jak teraz będziecie sobie jeździli konno, bawili się i ucztowali. Tyle tylko że zamieszkacie we własnym dworze. Dostaniecie Potok ze wszystkim, co do niego należy, a zamierzam jeszcze sporo do tego dołożyć.

– Będziemy robili, co teraz? A dom, dzieci, gospodarstwo? Pani Elżbieta jeszcze żyje, a wy już dzielicie schedę po niej? Przede wszystkim zaś, ojcze, nie chcę jeszcze iść za mąż, nie jestem gotowa na te obowiązki.

– Jesteś, jesteś – przekonywał łagodnie. – Nawet jeśli o tym nie wiesz. I nie mów mi, że pan Filip ci nie odpowiada. Taki światowy pan, a ponadto piękny.

– Wcale mi się nie podoba! – zaprzeczyła Alena. – Może mi się podobał, kiedy byłam dzieckiem. Ale już nim nie jestem. Zechciejcie posłuchać, ojcze, nie jestem jeszcze gotowa.

Pan Jakub w zmieszaniu szarpał wąsa. Był zadziwiony takim gwałtownym oporem. Kandydat spełniał wszystkie jego oczekiwania, więc trudno mu było zrozumieć niechęć córki.

– Co się dzieje w tym domu? – zapytał zdumiony. – Najpierw biega za nim, śmieje się, bawi, zachwyca, a kiedy mówię: idź za mąż, staje okoniem. A i druga też nie wiadomo, dlaczego kręci nosem.

– To Agnieszka się sprzeciwia? – upewniła się Alena.

– Nie wiem, dlaczego. – Jakub nie był zadowolony, że przyznał się do tego córce.

– Sami widzicie – podchwyciła Alena. – Widać są jakieś względy, które…

– Babskie fochy! – przerwał Jakub ze złością. – Muchy w nosie! Dość już marnował się majątek w Potoku. Dalej tak nie może być. Będę potrzebował gospodarza, już potrzebuję. Postanowiłem, że oddam go panu Filipowi, a ciebie jemu.