– Tak – wiercąc się lekko, odpowiedziała Sally. – Biedaczka została zrzucona ze skalistego urwiska. Najwyraźniej została zabrana przez przypływ.
– Ale kim ona była?
– Nikt jeszcze tego nie wie – odparł Ouinlan. – Szeryf Mountebank się dowie. Czy słyszała pani kobiece krzyki, pani Nettro?
– Mów do mnie Thelmo. Mój drogi Bobby zmarł zimą tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego szóstego roku, zaraz po wyborze Eisenhowera – Bobby nazywał mnie Diablicą, ale zawsze się przy tym uśmiechał, więc nie miałam do niego pretensji. Krzyk kobiety? Raczej nie. Lubię, kiedy mój telewizor głośno gra.
– To było w środku nocy – rzekła Sally. – Była już pani w łóżku.
– Mam tak ciasno zwinięte walki na głowie, że nic nie słyszę. Spytajcie Marthę. Kiedy nie usiłuje znaleźć dla siebie chłopa, leży na łóżku i rozmyśla o tym. Może ofia coś słyszała.
– Dobrze – powiedział Quinlan. Odgryzł duży kęs grzanki z czosnkiem, zadrżał z rozkoszy, poczuwszy całe bogactwo smaku czosnku i masła, i odezwał się: – Kobieta krzyczała gdzieś bardzo blisko, może wręcz po drugiej stronie drogi, naprzeciwko domu Amabel. Była czyimś więźniem. A potem ten ktoś ją zabił. Co o tym myślicie?
Thelma żuła następny kawałek kurczaka, a nitka stopionej mozarelli zwisała jej z kącika ust.
– Myślę, że razem z Sally powinniście gdzieś pojechać, żeby się poprzytulać. Nigdy jeszcze nie widziałam tak wystraszonej dziewczyny jak biedna Sally. Jest w opłakanym stanie. Amabel nie powiedziała nic ponad to, że przeżyłaś ciężkie chwile i próbujesz dojść do siebie po nieudanym małżeństwie. Powiedziała, że powinniśmy siedzieć cicho, że potrzebujesz ciszy i spokoju. Nie musisz się martwić, Sally, nikt z Cove nie będzie o tobie paplał.
– Dziękuję pani.
– Mów do mnie Thelmo, Sally. A teraz powiedzcie mi, co każde z was wie o tym znanym waszyngtońskim prawniku, który został zamordowany.
James pomyślał, że Sally zaraz zemdleje i upadnie twarzą prosto w talerz z kurczakiem. Była bledsza niż śmierć. Odezwał się swobodnie:
– Podejrzewam, że nie więcej niż inni. A co ty wiesz, Thelmo?
– Ponieważ jestem jedyną osobą ze sprawnym telewizorem, wiem o wiele więcej niż każdy inny mieszkaniec miasteczka. Czy wiecie, że mąż zaginionej córki prawnika wystąpił w telewizji, błagając ją, żeby wróciła do domu? Powiedział, że martwi się złym stanem jej zdrowia, że nie wiedziała, co robi. Powiedział, ze ona nie ponosi odpowiedzialności, że jest chora. Stwierdził, że naprawdę niepokoi się o nią, że chce, aby wróciła, żeby mógł się nią zaopiekować. Wiedzieliście o tym? Czy to nie imponujące?
Teraz już nie groziło jej wpadnięcie w półmisek z kurczakiem. Quinlan poczuł, że skamieniała.
– Gdzie to słyszałaś, Thelmo? – zapytał spokojnie, wątpiąc jednocześnie, czy kiedykolwiek jeszcze będzie miał ochotę na następny kawałek pieczonego kurczaka.
– Pokazywali w CNN. W programie CNN możesz znaleźć wszystko.
– Czy pamiętasz może, co jeszcze mówił?
– To właściwie wszystko. Naprawdę nieźle przedstawił sprawę. Sprawiał wrażenie bardzo szczerego. Przystojny mężczyzna, ale trochę zanadto gładki. Moim zdaniem ma za miękko zarysowany podbródek. A co wy oboje o tym sądzicie?
– Zupełnie nic – odparła Sally. James był zadowolony, nie słysząc w jej głosie nuty paniki, chociaż zdawał sobie sprawę, że musi być wystraszona.
Thelma zdawała się nie zauważać, że jej otoczenie przerwało jedzenie. Zachichotała.
– Lubię Jamesa. Nie jest taki delikatny i gładki jak mąż tamtej biednej dziewczyny. Nie, James nie smaruje włosów tymi wszystkimi piankami. Mogę się założyć, że mąż tamtej biedaczki nie potrafiłby użyć tego ślicznego, dużego rewolweru, który James nosi pod marynarką. Nie, on wolałby jeden z tych delikatnych pistolecików. Tak, jak na mój gust, facet jest zbyt oślizgły. Sally, skoro na miejscu jest James, radzę ci z niego skorzystać. Tak zawsze mawiał do mnie mój mąż. „Thelmo – mówił – mężczyźni uwielbiają, kiedy się z nich korzysta. Użyj mnie". Nadal brakuje mi Bobby'ego. Wiecie, w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym szóstym nabawił się zapalenia płuc. Zabiło go w cztery dni. Szkoda. – Westchnęła i wzięła do ust następny kawałek kurczaka.
– Czuję się, jakbym właśnie połknął pięć ząbków czosnku – powiedział Quinlan, kiedy udało im się umknąć pod pretekstem bólu brzucha Sally.
– Tak, ale było wspaniale, dopóki Thelma nie wspomniała o Scotcie.
– Chce się tobą zająć.
– Jestem tego pewna.
Pragnął, żeby mu opowiedziała o mężu i o tym, co jej zrobił. Gorycz w jej głosie była wyraźniejsza od strachu. Kiedy otrzymała telefon od kogoś podającego się za jej ojca – tak, wtedy była naprawdę przerażona. Odwróciła się do niego. Była jeszcze bledsza, jeśli to w ogóle było możliwe, i skurczona, jakby uszło z niej życie.
– Byłeś dla mnie bardzo miły i doceniam to, ale teraz muszę stąd zniknąć. Nie mogę tu zostać ani chwili dłużej. Wystąpił w programie telewizyjnym, ktoś mógł go obejrzeć. Ktoś może zatelefonować z informacją. Muszę wyjechać. I wiesz co? Thelma wie. Tylko bawiła się ze mną.
– Nikt nie zadzwoni, bo nikt nie oglądał programu. Gdyby twój mąż oferował jakąś nagrodę za informację, idę o zakład, że Thelma natychmiast rzuciłaby się do telefonu, chichocząc przez cały czas. Owszem, Thelma wie, ale nie uczyni nic poza dogadywaniem ci. Pomyśl, Sally, poza tym nikt nie wie, kim jesteś. Dla wszystkich jesteś tylko siostrzenicą Amabel. Założyłbym się też, że gdyby się dowiedzieli, nikt nie pisnąłby słowa. Lojalność – rozumiesz, co mam na myśli?
– Właściwie nie – odpowiedziała.
Dobry Boże, pomyślał, krocząc u jej boku, jakim piekłem musiało być jej życie. Nie przypominał sobie, czy w pokoju na wieży widział telewizor. Miał nadzieję, że gdzieś stał. Chciał obejrzeć, jak Scott Brainerd prosi swoją żonę, żeby do niego wróciła.
– Nie wyjeżdżaj – odezwał się, kiedy dotarli do domku Amabel. – Wiesz, wcale nie jest trudno być lojalnym, kiedy to cię nic nie kosztuje. Nie musisz uciekać. Pozwól sprawom toczyć się swoim torem i trzymaj się z boku. A poza tym, nie masz przecież pieniędzy, prawda?
– Mam karty kredytowe, ale boję się z nich korzystać.
– Bardzo łatwo je wytropić. Dobrze, że ich nie użyłaś. Posłuchaj, Sally, mam kilku kolegów w Waszyngtonie. Pozwól mi wykonać parę telefonów i dowiedzieć się, co się naprawdę dzieje, dobrze?
– Jakich kolegów?
Uśmiechnął się do niej.
– Nie mogę mieć przed tobą tajemnic, prawda?
– Nie wtedy, kiedy sprawa jest tak oczywista – odparła i też uśmiechnęła się do niego. – Nieważne, James. Jeśli chcesz pogadać z paroma osobami, proszę bardzo. Pamiętaj tylko, że nie mam pieniędzy, żeby ci zapłacić.
– Pro bono – odrzekł. – Słyszałem, że nawet agencje rządowe czasem pracują za darmo.
– Tak, a potem korzystają z pieniędzy podatników. To twoi przyjaciele pracują dla władz?
– Tak, i są naprawdę dobrzy. Powiem ci, co tam piszczy, naturalnie, jeśli tylko będą coś wiedzieli.
– Dziękuję, James. Ale pamiętaj, że jest jeszcze ktoś podszywający się pod mojego ojca. Ten człowiek wie, gdzie jestem.
– Ktokolwiek się pojawi, będzie miał do czynienia z moim wielkim rewolwerem. Nie martw się.
Kiwnęła głową. Marzyła, żeby dotknął jej dłoni, uścisnął, poklepał ją po policzku, żeby zrobił cokolwiek, pozwalającego jej poczuć się mniej zagrożoną, nie tak zaszczutą. Wiedziała jednak, że nie mógł tego zrobić. Zdawała też sobie sprawę, że zupełnie go nie zna.