Pokręciła głową.
– Naprawdę nie, panie Brammer. Ale sądzi pan, że to jeden z powodów, dla których ojciec umieścił mnie w ośrodku doktora Beadermeyera?
– To jest bardzo prawdopodobne. Ta druga sprawa, zemsta, wydaje się również możliwa, ale szczerze mówiąc nie sądzę, żeby sama była wystarczającym motywem. Nie, uważam, że w grę wchodził cały wachlarz różnych spraw, zwłaszcza zaś to, że Scott cię tracił, co wiązało się z tym, że twój ojciec tracił nad nim kontrolę.
No i wierzył też, iż widziałaś jakieś obciążające go papiery, dotyczące handlu bronią. Więcej nie trzeba, Sally. Co dla twojego ojca było najważniejsze? Nie wiem. Nigdy się nie dowiemy.
– Nie ma pan pojęcia, jak bardzo mnie nienawidził. Mogę się założyć, że nawet moja matka zgodziłaby się, iż to wystarczający motyw.
– Dowiemy się, kiedy go złapiemy – rzekł Marvin Brammer. – A potem każemy mu za wszystko zapłacić. Naprawdę bardzo mi przykro z powodu tego wszystkiego, Sally. Nie miałaś zbyt radosnego dzieciństwa, ale w niektórych ludziach tkwi wiele podłości i tak już po prostu jest.
– Co się stanie z doktorem Beadermeyerem?
– Aha, Norman Lipsy… Gdybyśmy tylko pomyśleli wcześniej i poprosili Dillona, żeby się nim zajął… Dillon potrafi czynić cuda z komputerem. Zawsze żartujemy, że nie jest samotny, tak jak Quinlan, bo swój komputer trzyma pod pachą, a modem ma przewieszony na szyi jak stetoskop. Potrafi się dostać do dowolnego systemu na świecie. Jest zdumiewający. Przekomarzamy się z nim, że nawet śpi z komputerem. Myślę, że gdyby ktoś dał mu aparat telefoniczny z początku naszego wieku, potrafiłby zmusić go do współpracy z modemem. Agenci z FBI nie mają partnerów, jak policjanci, ale Quinlan i Dillon zawsze dobrze ze sobą współdziałali. Dobry Boże, czemu zboczyłem z tematu? Przecież pytałaś o Normana Lipsy'ego. Spędzi w więzieniu wiele lat. Nie marnuj na niego czasu. Odmówił składania zeznań. Oświadczył, że Holland to kretyn i kłamca. Ale to nieważne. Mamy dowody świadczące przeciwko niemu.
Wzdrygnęła się i oplotła się rękami. Pragnął ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedział, co ma zrobić.
– Uwierz mi, Lipsy naprawdę się pogrążył – powiedział. – Jeszcze nie znamy wszystkich, których przetrzymywał wbrew ich woli. Nasi ludzie spotkają się z każdym z nich, przejrzą ich kartotekę, porozmawiają ze wszystkimi krewnymi. Taka praca szybko przyniesie owoce. Myślę, że kiedy wszystko wreszcie się skończy, mnóstwo bogatych i stawnych ludzi będzie miało powody do zmartwienia. Lipsy jest również wspólnikiem morderstwa. Wpadł na dobre, Sałly. Nie musisz się nim przejmować.
Jezu, co też ten człowiek jej zrobił? Nie był w stanie sobie tego wyobrazić. I wcale nie chciał.
Wchodzącemu do pokoju Quinlanowi oczy się rozjaśniły na widok Sally, wychudzonej i bladej, z potarganymi włosami, która też cała się rozpromieniła.. Marvin Brammer opuścił ich i wrócił do swojego gabinetu, zastanawiając się, kiedy ostatnim razem zdarzyło mu się tak dużo mówić.
Wyciągnęłaby każdy sekret z Quinlana i nawet by się nie zorientował. A co ciekawsze, wcale nie zdawała sobie sprawy z tego, jak działa na ludzi.
Dobrze, że nie jest szpiegiem, bo byliby w opałach. A poza tym Brammerowi wielce ulżyło, że matka Sally nie była po stronie występku.
ROZDZIAŁ 25
Quinlan zabrał ją do domu, do swojego mieszkania, do swojej sypialni, do swojego łóżka, gdzie teraz obejmował ją, lekko gładząc po plecach.
Była taka chuda. Wyczuwał kości biodrowe, przez materiał nocnej koszuli czuł chudość jej ramion. Pod wpływem impulsu chciał zatelefonować do chińskiej restauracji i zamówić wołowinę po seczuańsku z dużą ilością cukru, ale doszedł do wniosku, że woli kontynuować to, co właśnie robił. A poza tym przed chwilą nakarmił ją do syta spagetti z dużą ilością parmezanu i chlebem czosnkowym, który nie był tak dobry, jak chleb czosnkowy Marthy.
– James?
– Miałaś spać.
– Pan Brammer był wobec mnie bardzo miły. Powiedział mi też parę rzeczy o tobie.
Guinlan wlepił w nią wzrok.
– Żartujesz chyba. Brammer jest najbardziej milczącym człowiekiem FBI. Gdyby przyznawano za to nagrody, wygrałby jednogłośnie.
– Ale nie dzisiejszej nocy. Może był zmęczony albo podniecony, tak jak ty. Tak, powiedział mi mnóstwo rzeczy. Masz dużą rodzinę. Jesteś bardzo podobny do swojego ojca.
Interesujące, pomyślał Quinlan i mruknął gdzieś w jej włosy:
– Hmm… czy poza tym rozmawialiście tylko o sprawie i jej bohaterach?
– Głównie, ale nie wyłącznie. – Czuł, jak palcami przesuwa no jego bicepsach. Natychmiast napiął mięśnie. Pprtiyślał, że po prostu jest mężczyzną, który chce, aby jego kobieta świadoma była jego siły. Omal się głośno z siebie nie roześmiał.
– Co oznacza to „nie wyłącznie"?
– Ciebie. Opowiadał mi o tobie i twoim ojcu, i o Dillonie.
– Brammer i mój ojciec znali się od lat. Szkoda, że nie poznasz mojego staruszka. Był z niego niezły numer, Sally. Zmarł w ubiegłym roku na zawał serca, nagły, więc nie cierpiał, ale miał zaledwie sześćdziesiąt trzy lata. Potrafił człowieka tak rozzłościć, że miało się ochotę stłuc go na kwaśne jabłko, ale już po chwili trzeba było trzymać się za brzuch ze śmiechu.
– Zupełnie jak ty. Tak powiedział pan Brammer.
Znów gładziła jego bicepsy. I znów napiął mięśnie. W końcu mężczyzna jest tylko mężczyzną. Chyba nie dawało się przed tym uciec.
– Powiedział też, że lubisz pracować w pojedynkę, ale mimo to zawsze wie, czym się zajmujesz, nawet jeśli jesteś pewien, że nie ma o niczym pojęcia.
– Nawet w to nie wątpię. Stary cwaniak. Wszędzie ma swoich szpiegów.
– Może teraz zwerbował szpiega, który z tobą zamieszka?
– Na tego szpiega się zgadzam – rzekł Quinlan i pocałował ją.
Była miękka i uległa, ale daleka, jeszcze daleka. Nie mógł jej o to winić. Wyszeptał prosto w jej gorące usta:
– Pozostał jeszcze tylko twój ojciec, Sally. Złapiemy go. Nie ucieknie. Będzie ogromny skandal i wielki proces. Czy wytrzymasz?
– Tak – odparła, chłodnym i ostrym nagle głosem. – Prawdę mówiąc, nie mogę się doczekać. Chcę spojrzeć na niego z góry. Chcę móc opowiedzieć światu, jak bił swoją żonę. Chcę opowiedzieć światu, co zrobił ze mną. James?
– Słucham.
– Czy w życiu mojego ojca była jakaś inna kobieta? Ktoś, z kim zamierzał opuścić kraj?
– Nic o tym nie wiemy, ale to ciekawy pomysł. Będziemy musieli się temu przyjrzeć. To dopiero początek. Jak wspominałem, nasi ludzie przeglądają każdy skrawek papieru w domu twojego ojca i w jego biurze. Wszystko zostanie dokładnie zbadane. Nie widziałaś jeszcze FBI w takiej akcji, więc nie masz pojęcia, co to znaczy szczegółowe śledztwo. Dla naszego przyjaciela, Normana Lipsy'ego, chirurga plastycznego oznacza ono, że nawet najlepsi prawnicy w kraju nic mu nie pomogą i nie będzie mógł się nigdzie ruszyć. Będzie przesłuchiwany przez agentów co najmniej do przyszłej środy. Fakt, że do tej pory nic nie powiedział, o niczym nie świadczy. Jeszcze będzie mówić. Agenci już znaleźli więcej dowodów, niż potrzeba, żeby go oskarżyć o niezliczoną ilość przestępstw: o porwanie, zmowę, spisek, a to tylko początek listy. Sally, ciągle zachowujesz się z rezerwą. O co chodzi?