Выбрать главу

– Nie pojmuję, dlaczego muszę tu siedzieć – utyskiwał dalej Herbert gderliwym tonem. – Pomyśleć tylko, ile okazji mi przepadnie! A ja nawet nie dotknąłem tego przeklętego człowieka. Poza tym jestem szczepiony. To zamach na wolność osobistą jednostki!

– Takiej starej szczepionce nie można ufać! – załkała Gun. – Z nas tylko Wenche jest w pewnym stopniu bezpieczna, dzięki ci, dobry Boże.

Wszyscy zostali teraz zaszczepieni ponownie dla sprawdzenia, czy zareagują. Gdyby tak się stało, oznaczałoby to, że poprzednia szczepionka jest bezwartościowa, a to bardzo źle wróżyło.

Ingrid stała przy oknie i wyglądała na zimowe miasto, szarobure, z brudnymi plamami śniegu. Tego dnia co prawda trochę się ociepliło i ulice pokryły się błotnistą mazią topniejącego śniegu. Był pierwszy dzień lutego, wiosna wydawała się niesłychanie odległa.

Ingrid uporczywie nękała straszna myśclass="underline" Nigdy się stąd nie wydostanę, ten pobyt będzie trwał wiecznie. Nigdy już nie zobaczę niczego poza tymi brunatnozielonymi śladami, przedzielonymi w połowie ciemnobrązową listwą. Pajęczyny w kątach ze zwieszającymi się długimi nićmi…

I ci ludzie, z którymi nic mnie nie łączy! Ta pani, co ciągle płacze, i jej naburmuszony mąż, stale na nią krzyczy. Podobno jest zawodowym komikiem, ale niewiele poczucia humoru nam okazuje. Ich córka jest taka niecierpliwa, marudzi, nudzi się, ale trudno ją obwiniać, to przecież jeszcze dziecko.

I ta nowa, samotna kobieta, która przemyka się pod ścianami i boi się choćby pisnąć. Jak ktoś potrafi w ogóle z nią rozmawiać?

Dobrze, że mam Kallego! Jest miły, da się z nim przynajmniej pogadać. Choć on trzyma się na dystans, jest jakby bardziej przytłumiony niż zwykle, a czasami wygląda na przerażonego. No i bez przerwy wzdycha do piwa.

Oczywiście tu go nie dostanie. Karmią nas takim monotonnym szpitalnym jedzeniem, klopsiki rybne i wodniste ziemniaki albo mięso bez smaku i rozgotowane warzywa.

Ale trzeba przyznać, że wszyscy traktują nas życzliwie. Ten młody policjant często tu zagląda i najczęściej rozmawia z tą nową. Najwyraźniej usiłuje coś z niej wyciągnąć, bo już kilka razy słyszałam, jak dziewczyna podniesionym głosem mówiła: „Powtarzam przecież, że nie wiem!”

Wydaje mi się, że ona kłamie, jest z tych, co to nie potrafią łgać. Kiedy mu odpowiada, składa ręce, jakby prosiła o wybaczenie. Najwidoczniej jest bardzo religijna.

Kiedy się tu zjawiła, miała ze sobą psa, ale nie pozwolono jej go zatrzymać. Zajęła się nim pielęgniarka, zwierzak musi odbyć kwarantannę. Ładny pudelek, taki miły i grzeczny. Szkoda, że nie może być razem z nami, poprawiłby trochę nastrój.

O Boże, jak to się dalej potoczy?

Vinnie gryzły straszliwe wyrzuty sumienia. Bóg postąpił bardzo niesprawiedliwie, stawiając ją przed takim dylematem! Powinna wyjawić miejsce pobytu ciotki Kammy, ale przecież złożyła przysięgę milczenia, przyrzekła, że nie zdradzi sekty, a poza tym Bóg obiecał, że wszyscy uczniowie pastora przeżyją! To znaczy, że w pieczarze są bezpieczni, dlaczego więc miałaby ujawniać miejsca ich pobytu? Bóg trzymał chroniącą dłoń nad ciotką Kammą, nie miało więc żadnego znaczenia, że nie została zaszczepiona.

Vinnie była szczepiona. W Świątyni, zgromadzeniu pastora Pruncka, uznano to za grzech, za przejaw nieufności wobec Boga. Nic nie mogła temu zaradzić, ale teraz właściwie radowała się, że rodzice w jej dzieciństwie byli – choć bezbożni – tacy zapobiegliwi.

O, znów przyszedł ten młody policjant, znów jej szuka! Jest taki miły i tak z nią rozmawia, jakby miała jakąś wartość jako człowiek, ale dlaczego cały czas musi pytać o ciotkę Kammę? Czy tak trudno mu pojąć, że ciotka w rękach pastora jest najzupełniej bezpieczna?

Rikard Brink postanowił zmobilizować wszystkie siły i znów zabrać się do wypytywania tej prostej kobiety. Oczywiste było, że kłamie, ale dlaczego nie chciała zdradzić miejsca pobytu ciotki? Czyżby ukrywała jakąś zbrodnię?

Nie mógł w to uwierzyć. Lavinia Dahlen była zbyt ostrożna i nieśmiała, by mogła popełnić jakieś przestępstwo.

Skinął głową innym. Herbert, widząc go, gwałtownie zerwał się z miejsca.

– Żądam należnego mi prawa, panie stójkowy – oświadczył opryskliwie, a Rikard nie dbał o to, by wyprowadzić go z błędu, że od dawna już nie jest stójkowym.

– Jakiego prawa? – spytał przyjaźnie.

– Być traktowanym jak człowiek! Nie macie prawa zamykać mnie tu i odmawiać czegoś tak normalnego jak zwykły papieros. Nie przywykłem do tak nędznego standardu, rozumie pan!

Rikard zapytał spokojnie, z troską:

– Pan przywykł pewnie wypijać kieliszek albo dwa do jedzenia? I fikołka przed snem?

– Może i tak!

– Na cóż, życie artysty przynosi niestety wiele pokus. Pańskiej wątrobie na pewno dobrze zrobi parotygodniowy odpoczynek.

Herbert pokraśniał na twarzy.

– Pan jest taki sam jak lekarze! Wydaje się wam, że pozjadaliście wszystkie rozumy!

Obrócił się na pięcie i odszedł.

Gun Sommer zawołała zduszanym głosem:

– Panie konstablu, kiedy się dowiemy?

– Kiedy upłynie okres wylęgania. To już niedługo, kilka dni przecież minęło.

Gun znów uderzyła w płacz.

– Na cóż, panno Dahlen – zwrócił się Rikard do Vinnie. – Może przejdziemy do pani pokoju.

Vinnie szła za nim, jakby miała wstąpić na szafot.

Usiedli w niedużym, ciasnym pokoiku.

Rikard głęboko zaczerpnął powietrza i na wydechu oznajmił:

– Ponieważ nie chce pani powiedzieć, gdzie przebywa ciotka, dla jej dobra sami podjęliśmy poszukiwania.

– Och, nie! – jęknęła Vinnie. – Ona się na mnie rozgniewa! Strasznie! Och, nie macie pojęcia, jaka ona potrafi być!

Rikard przyglądał się jej badawczo.

– Jeśli pani sobie tego nie życzy, nie będzie pani musiała mieszkać z nią w jednym pokoju.

Odniósł wrażenie, jakby z ramion dziewczyny spadł wielki ciężar, jakby przestała się czuć odpowiedzialna za wszystkie nieszczęścia świata.

– Naprawdę? Naprawdę mogę tego uniknąć?

– Oczywiście! Nie jesteśmy przecież… Ależ, moja droga!

Virmie wybuchnęła płaczem, rozszlochała się tak bardzo, że Rikard się przeraził.

– Moja droga! – powiedział zdziwiony. – Wygląda na to, że nie czuje pani strachu przed ospą, natomiast ciotki śmiertelnie się pani boi!

Vinnie nie zdołała odpowiedzieć, dalej rozpaczliwie płakała.

– Naprawdę bardzo mi przykro – powiedział ze współczuciem. – Potrzebuje pani chyba ramienia, na którym mogłaby się porządnie wypłakać, ale w okresie kwarantanny nie wolno mi się da pani zbliżyć, ponieważ jako jedyny mogę się zająć dochodzeniem. Byłem nie tak dawno szczepiony.

– Ach, oni odrzucą ciotkę Dammę, a ona nigdy mi tego nie wybaczy! Nigdy! O, wolałabym umrzeć, boję się dalej żyć!

– Cicho, cicho, pani jest jeszcze młoda, przed panią całe życie, nie wolno tak myśleć!

Mój ty świecie, jak to niezgrabnie brzmi, same wyświechtane frazesy! Rikard postanowił nadać swoim słowom bardziej osobisty ton:

– Proszę teraz trochę odpocząć, a później znów porozmawiamy o tej starszej damie z przystani.

– Ale ja nie mam już nic więcej do powiedzenia.

– Musimy teraz pomówić o szczegółach, bo, niestety, nie natrafiliśmy nawet na najdrobniejszy ślad.

Tak bardzo chciał pocieszyć tę prościutką dziewczynę, ale jedyne, co potrafił jej ofiarować, to wytarte słowa, których ona i tak zdawała się nie słyszeć.

Nagle coś mu się przypomniało:

– Pani wyraziła się, że oni odrzucą pani ciotkę? Kogo miała pani na myśli?

Vinnie tylko energicznie potrząsnęła głową i Rikard zrozumiawszy, że dziewczyna nie chce lub nie może odpowiedzieć, wstał.