Выбрать главу

O swoich kompleksach zapominał tylko wtedy, gdy zajęty był pracą. Wówczas ogarniał go zapał.

Raz w jego życiu pojawiła się dziewczyna, kiedy jednak okazało się, że interesuje ją tylko w mundurze, zasmucony odsunął się od niej i w samotności lizał rany. Później ujrzał tę samą pannę w towarzystwie żołnierza. Zastanawiał się, co się stanie, kiedy wojskowy wystąpi w nudnym cywilnym ubraniu.

Istota sprawy polegała oczywiście na tym, że Rikard był jeszcze zbyt młody, tak samo jak dziewczęta, które znał. One nie miały dość rozsądku, by dostrzec i docenić jego zalety, do tego potrzeba było dojrzalszych kobiet. Czas Rikarda miał więc dopiero nadejść.

Na razie całym sercem i duszą zaangażował się w swoją pracę i z czasem stał się nieodłącznym elementem obrazu ulicy, cenionym i lubianym, kojarzącym się z poczuciem bezpieczeństwa.

Nie mógł wiedzieć, że do jego miasta zawitała Śmierć. I że drobna, niepozorna Agnes wstąpiła na ścieżkę prowadzącą wprost do wielkiej grozy.

ROZDZIAŁ II

Rikard wędrował dalej przez miasto.

Na ulicach panował teraz spokój, miał więc trochę czasu, by podumać o sobie i swoim życiu.

Przez ostatnie dni uporczywie nękały go niespokojne myśli.

Myśli o Natanielu.

Cóż za wspaniały chłopiec!

Rikard wspomniał jego trzecie urodziny, rok temu. Benedikte uroczyście wręczyła chłopcu mandragorę i sporą część skarbu Ludzi Lodu. Wszystkich w rodzinie uderzył wtedy szczery zachwyt Nataniela.

Chłopiec poumieszczał przedmioty ze skarbu na specjalnie dla niego nisko umocowanych na ścianie wieszakach, beztrosko zrzuciwszy z nich na podłogę ściereczkę i ręczniki. Mandragorę jednak potraktował jak lalkę. Zrobił dla niej łóżeczko, ubrał w delikatny czerwony jedwab, rozmawiał z nią, karmił najlepszymi kąskami, a gdy miał gdzieś wyjść, koniecznie chciał mieć ją zawieszoną na szyi. Wprawdzie korzeń był dla niego zbyt duży, ale jak kiedyś Heike, tak i Nataniel traktował mandragorę niczym swego najlepszego przyjaciela. Wyglądało też na to, że alrauna dobrze się z nim miewa.

Christa jednak nabrała obaw, że malec zniszczy amulet, nie pozwolono mu się więc nim bawić. Przeznaczono dla niego starannie wybrane wygodne miejsce w jednej z szuflad komody Nataniela i od tej pory chłopcu wolno było patrzeć na alraunę i rozmawiać z nią do woli, ale nie wyjmować. Zabroniono mu jej dotykać, mógł jedynie się w nią wpatrywać.

Z początku Nataniel trochę się buntował przeciwko zakazowi, ale w końcu jakoś się przyzwyczaił.

Chłopiec stale ich zdumiewał. Rikard wprawdzie nie widywał go często, gdyż Natanielowi nie wolno było odwiedzać Lipowej Alei, rodzina bowiem obawiała się, że Tengel Zły, który zawsze bacznie obserwował to miejsce, dowie się o istnieniu chłopca. Rikardowi jednak opowiadano o osobliwej naturze Nataniela, o tym, co się wydarzyło podczas minionego roku. Były to historie wprost niewiarygodne jak na tak małe dziecko. Ileż on wiedział! W jaki sposób myślał! I te jego oczy, gwałtownie ciemniejące od nagłego smutku. Albo promienna radość, gdy udawało mu się bez śladu zniknąć z pola widzenia rodziców, by następnie pojawić się w miejscu, w którym najmniej się go spodziewano. Nikt nie musiał martwić się o zagubione przedmioty – Nataniel zawsze wiedział, gdzie ich szukać. Można by o tym opowiadać w nieskończoność.

A potem nadszedł dzień, kiedy chłopiec skończył cztery lata. Przed dwoma tygodniami Rikard wybrał się na przyjęcie w domu Christy i jej wielkiej rodziny. I wtedy właśnie miały miejsce wstrząsające wydarzenia, których nikt z nich nie rozumiał.

Zebrali się wszyscy z Lipowej Alei, przyszli również Voldenowie. Nastrój panował miły i uroczysty, gdy Nataniel, w jednej chwili zesztywniały na twarzy, popatrzył na nich z przerażeniem.

– Ktoś jest w moim pokoju – oświadczył. – Muszę tam iść, teraz, zaraz.

– O co ci chodzi? – dopytywał się jego ojciec Abel.

– Oni chcą, żebym przyszedł. Tak mi się wydaje.

– Jacy oni? – spytała matka chłopca, ale ten już pobiegł.

Popatrzyli po sobie i wolno poszli za nim.

Już na schodach wiodących do sypialni przystanęli zdumieni. Z pokoju chłopca dobiegały przerażające odgłosy, jakby huki i trzaski towarzyszące sypiącej iskrami błyskawicy, a gdy wyjrzeli na zewnątrz, zobaczyli blask bijący z okna, błękitnobiałą łunę, która pojawiała się i znikała.

– To może wskazywać jedynie na obecność czarnych aniołów – mruknęła Benedikte.

Z wahaniem pięli się dalej po schodach, przyciszeni, wystraszeni. Andre musiał powstrzymywać Christę, która chciała biec na górę, by ratować synka.

Wreszcie znaleźli się na piętrze.

Pod drzwiami pokoju Nataniela trzymały straż dwa olbrzymie wilki.

Kiedy rodzina stanęła w hallu piętra, drapieżniki pokazały zęby.

– Nie podchodźcie bliżej – uprzedził stary Henning z napięciem w głosie. – One chcą tylko naszego dobra, lecz powinniśmy potraktować ich ostrzeżenie poważnie.

Rikard nigdy jeszcze nie widział wilków towarzyszących czarnym aniołom, wiele jednak o nich słyszał. O tym, jak bardzo były przywiązane do Marca i Ulvara, Imrego i Vanji. A teraz Nataniel…

Stając twarzą w twarz z ogromnymi bestiami zadrżał ze strachu. Poczuł także szacunek. Zdawał sobie sprawę, że wilki w rzeczywistości są czarnymi aniołami, które w razie potrzeby potrafią zmieniać się w zwierzęta. Mało brakowało, a pochyliłby głowę i skłonił nisko przed tymi niezwykłymi istotami.

I znów dobiegł z pokoju grzmot i trzask sypiących się iskier. Nataniel krzyknął krótko i przeraźliwie.

– Mały Nataniel – wyszeptała śmiertelnie przerażona Christa. – On jest tam w środku!

Nagle rozległ się głęboki głos mężczyzny, próbującego uspokoić malca, usłyszeli, jak Nataniel odpowiada swym dziecinnym głosikiem, ale nie mogli zrozumieć ani słowa.

Nataniel płakał.

Miał wszak dopiero cztery lata, a nawet dorośli zgromadzeni w hallu drżeli ze strachu, choć bezpośrednio nie brali udziału w tym, co działo się za drzwiami. Czegóż więc można żądać od małego chłopca?

– Czy to może być Imre? – zastanawiał się niepewnie Christoffer.

– Nie wiem – odrzekła Benedikte. – Nie potrafię tego stwierdzić.

Pokrzepiali się nadzieją, że to Imre.

Zaraz jednak usłyszeli jeszcze jeden męski głos. Niezwykły, na poły śpiewny, monotonny.

W następnej chwili rozległ się jęk Nataniela, który stopniowo zmieniał się w krzyk najgłębszej rozpaczy.

– Nie! Nie, bardzo proszę, nic róbcie tego, nie róbcie!

Christa, odchodząca ad zmysłów z przerażenia, postanowiła wedrzeć się do środka, ale wilki nie pozwoliły jej nawet przejść przez hall. Podeszły bliżej do grupki Ludzi Lodu i zmusiły wszystkich, by wycofali się w kierunku schodów.

Nataniel błagał, jakby walczył o życie.

– Och, nie, tylko nie to, nie to! Błagam was, proszę!

Abel pobladł jak kreda, a Vetle i Christoffer musieli zająć się bliską utraty przytomności Christą. Wszyscy odczuwali gwałtowną potrzebę wykrzyczenia strachu, ale jednocześnie próbowali nasłuchiwać, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, milczeli więc.