Выбрать главу

O Esmeraldzie dalej nic nie słychać. Stryj Karol Adolf dalej ma pieniądze. Ksiądz Kubala dalej w świetnej formie. Po śmierci Papieża wieści o jego niedoszłej podróży do Granatowych Gór uległy paradoksalnemu wzmożeniu. Wszyscy mianowicie, nawet taki sceptyk w tej sprawie jak doktor Swobodziczka, zgodnie jęli utrzymywać, że Ojciec Święty umarł tuż przed wyjazdem do nas, że już był spakowany, że pilot śmigłowca już rozgrzewał silniki i studiował mapę naszych okolic.

Nienawidzę świata i ludzi i z tego powodu mam zamiar napisać druzgoczącą krytykę życia. Wiem: nikt dla mnie nie uczyni miejsca. Zostawiam wszystko. Uczę się porzucać. Studiuję okrucieństwo. Stygnę. Jestem zdruzgotany, jestem wypalony, wiele, bardzo wiele jest we mnie zniszczonego. Ratuję, co się jeszcze nie spaliło. Piszę i ćwiczę pamięć. Tych, co znam, zmuszam do wiecznego ruchu w mojej głowie. Nie liczę, że ktokolwiek da mi ukojenie. Jest inaczej. Niedzielne upalne popołudnie. Obnażone ramiona kobiet. Azjatyckie miasto, jego rytm, jego głosy. Oddycham jego chorobliwym oddechem, jego błotniste serce bije w moich trzewiach. Co wieczór rozbłyskują sceny teatrów, zapadnie ruszają w dół, ostrza gilotyn jadą w górę. Kloszardzi tańczą w podziemiach Dworca Centralnego. Pełen luz. Nikt nie wie, gdzie jestem. Nikt mnie nie poznaje. Faktycznie na wyglądzie zewnętrznym dawno położyłem lagę. Przesadna troska o wygląd z czasem nieubłaganie wiedzie do kurewskiego visage'u. Marlenia to miała. Coraz radykalniejsze zestawy, coraz ostrzejsze kreacje, coraz wyrazistszy makijaż. Zbrzydło mi szminkowanie trupów. Autor musi pielęgnować swoje wady. Kto opowie nasze historie? Kto opowiada nasze historie? Kto słyszy niesłyszalny łoskot śmigłowca nad Granatowymi Górami?

Na dnie kamiennej studni podwórza przy ulicy Siennej gram w piłkę. Wieczorem, za ćwierć albo za pół wieku, na wyrwanej z zeszytu kartce zapiszę pierwsze zdanie:

W roku 2000 w Warszawie mieszkał pewien młody człowiek, który nie radził sobie ze światem. Bez przesady – radziłem sobie.