Выбрать главу

Inspektor westchnął głęboko i wytarł ręce chusteczką.

Widzieliśmy, że inspektorowi, pani i dyrektorowi wcale nie było do śmiechu.

Postanowiliśmy więc być szalenie grzeczni.

- Widzę, że ma pani niejakie trudności z dyscypliną - powiedział inspektor. - Należy posługiwać się elementarną psychologią. - Potem odwrócił się do nas, uśmiechnął się od ucha do ucha i odsunął brwi od oczu. - Moje dzieci, chciałbym zaprzyjaźnić się z wami. Nie trzeba się mnie bać; wiem, że lubicie żartować, a ja także lubię się pośmiać. Chwileczkę... Czy znacie historyjkę o dwóch głuchych? Otóż jeden głuchy pyta drugiego głuchego: „Idziesz na ryby?” Na to ten drugi: „Nie, ja idę na ryby”. Wtedy pierwszy mówi: „Ach, tak, a ja myślałem, że ty idziesz na ryby”.

Szkoda, że pani zabroniła nam się śmiać bez pozwolenia, bo okropnie było nam trudno powstrzymać się od śmiechu. Opowiem dziś wieczorem tę historyjkę tacie. Ale tata się uśmieje! Jestem pewien, że jej nie zna. Inspektor, który nie musiał pytać się nikogo o pozwolenie, śmiał się okropnie, ale jak zobaczył, że cała klasa milczy, zsunął brwi na dawne miejsce, chrząknął i powiedział:

- No, dosyć już tych żartów, do roboty.

- Właśnie przerabialiśmy bajkę Kruk i lis1 - powiedziała pani.

- Doskonale, doskonale - powiedział inspektor - proszę dalej prowadzić lekcję.

Pani udała, że rozgląda się po klasie, a potem wskazała palcem na Ananiasza.

- Ananiaszu, zadeklamuj nam bajkę Kruk i lis.

Ale inspektor podniósł się.

- Pozwoli pani? - zapytał i wskazał na Kleofasa. - Ty, chłopcze, ty tam z tyłu, ty zadeklamuj.

Kleofas otworzył usta i zaczął płakać.

- Co mu się stało? - zapytał inspektor.

Pani powiedziała, żeby wybaczyć Kleofasowi, że on jest bardzo nieśmiały, więc inspektor wyrwał Rufusa. Rufus to ten nasz kolega, którego tata jest policjantem. Rufus powiedział, że nie umie bajki na pamięć, ale wie mniej więcej, o co tam chodzi, i zaczął

tłumaczyć, że to historia o kruku, który trzymał w dziobie kawałek sera roquefort.

- Co takiego? - zapytał inspektor i miał coraz bardziej zdziwioną minę.

- Ależ nie - powiedział Alcest - to był camembert∗.

- Wcale nie! - zaperzył się Rufus. - To nie mógł być camembert, bo po pierwsze, kruk nie mógłby go trzymać w dziobie, bo z tego sera się leje, a po drugie, brzydko pachnie!

- Pachnie brzydko, ale jest pyszny - odpowiedział Alcest. - A zresztą, co to ma do rzeczy? Mydło pachnie ładnie, a jest okropne w smaku; raz spróbowałem.

- Jesteś głupi i ja powiem memu tacie, żeby twemu tacie wlepił mnóstwo mandatów.

I Rufus z Alcestem pobili się.

Wszyscy chłopcy wstali i zaczęli krzyczeć, oprócz Kleofasa, który nie przestawał

płakać w kącie, i oprócz Ananiasza, który stanął przy tablicy i zaczął deklamować bajkę Kruk i lis. Pani, inspektor i dyrektor krzyczeli: „Dosyć!” Strasznie było wesoło.

Kiedy wreszcie usiedliśmy, inspektor wyjął chustkę, wytarł sobie twarz i cały pomazał

się atramentem. Szkoda, że pani zabroniła nam się śmiać - musieliśmy się powstrzymywać aż do pauzy, a to wcale nie było łatwe.

Inspektor podszedł do pani i uścisnął jej rękę.

- Mam dla pani wielu podziwu - oświadczył. - Jeszcze nigdy, tak jak dzisiaj, nie zdałem sobie sprawy, jak wzniosłą służbą jest nasz zawód. Proszę nie rezygnować! Odwagi!

Brawo!

1∗ Kruk i lis - tytuł znanej bajki Jeana de la Fontaine'a (1621 - 95). Literaturze polskiej przyswoił tę bajkę Ignacy Krasicki.]

*∗ Roquefort, camembert - nazwy gatunków sera

I wyszedł pośpiesznie razem z dyrektorem.

My bardzo lubimy naszą panią, ale wtedy postąpiła okropnie niesprawiedliwie. Dzięki nam inspektor jej winszował, a ona wlepiła odsiadkę całej klasie.

REKS

Wracając ze szkoły, zauważyłem, że idzie przede mną mały piesek. Chyba zabłądził, bo był zupełnie sam, i zrobiło mi się go strasznie żal. Pomyślałem sobie, że ten piesek chciałby mieć przyjaciela, i próbowałem go złapać, ale on się nie dawał. Wcale nie miał

ochoty ze mną iść, widocznie nie miał do mnie zaufania, więc poczęstowałem go połową mojej bułeczki z czekoladą i piesek zjadł połowę tej bułeczki z czekoladą i zaczął

wymachiwać ogonkiem na wszystkie strony, a ja nazwałem go Reksem, bo był taki pies w kryminalnym filmie, który widziałem w zeszły czwartek.

Reks zjadł bułeczkę prawie tak szybko, jak Alcest - ten kolega, który ciągle je - i poleciał za mną, zupełnie już zadowolony. Pomyślałem sobie, że to będzie świetna niespodzianka dla taty i dla mamy, kiedy przyjdę do domu z Reksem. A potem nauczę Reksa sztuczek, będzie pilnował domu, a także pomoże mi łapać bandytów, jak w filmie, który oglądałem w zeszły czwartek.

A tymczasem (jestem pewny, że mi nie uwierzycie) kiedy przyszedłem do domu, mama nie była specjalnie zadowolona, jak zobaczyła Reksa, właściwie wcale nie była zadowolona. Muszę powiedzieć, że to była trochę wina Reksa. Weszliśmy do salonu i mama przyszła, pocałowała mnie, zapytała, czy w szkole wszystko dobrze poszło, czy nie narobiłem jakichś głupstw, a potem zobaczyła Reksa i zaczęła krzyczeć: „Gdzieś ty znalazł to zwierzę?!” Zacząłem jej tłumaczyć, że to jest biedny, mały, zbłąkany piesek, który pomoże mi złapać całą masę bandytów, ale Reks zamiast zachować się spokojnie, wskoczył na fotel i zaczął gryźć obicie. A to był fotel, na którym tacie wolno siedzieć tylko wtedy, kiedy są goście.

Mama dalej krzyczała, powiedziała, że mi zabroniła przyprowadzać zwierzaki do domu (to prawda, mama już mi raz zabroniła, kiedy przyniosłem mysz), że to jest niebezpieczne, że ten pies może być wściekły, że nas wszystkich pogryzie, że wszyscy się wściekniemy, że zaraz weźmie szczotkę, żeby wyrzucić tego zwierzaka, i że daje mi minutę czasu, żebym wyprowadził psa z domu.

Z trudem udało mi się nakłonić Reksa, żeby zostawił w spokoju obicie fotela: w zębach został mu kawałek materiału - nie rozumiem, jak mu to może smakować. Potem wziąłem Reksa na ręce i wyniosłem do ogrodu. Chciało mi się płakać, no i popłakałem sobie.

Nie wiem, czy Reks był też smutny, bo zajęty był wypluwaniem resztek obicia.

Przyszedł tata i zastał nas siedzących przed drzwiami - ja płakałem, a Reks pluł.

- Co tu się dzieje? - zapytał tata.

Wtedy ja wytłumaczyłem tacie, że mama nie chce Reksa, a Reks to mój przyjaciel, a ja jestem jedynym przyjacielem Reksa i on mi pomoże złapać całą masę bandytów, i że nauczę go sztuczek, i że jestem bardzo nieszczęśliwy, i znowu się rozpłakałem, a tymczasem Reks drapał się tylną łapą za uchem, a to jest okropnie trudne - raz próbowaliśmy to robić w szkole i udało się tylko Maksencjuszowi, który ma bardzo długie nogi.

Tata pogłaskał mnie po głowie, a potem powiedział, że mama ma rację, że to niebezpiecznie przyprowadzać psy do domu, że mogą być chore i zaczynają gryźć, a potem -

trach! - wszyscy zaczynają się ślinić i dostają wścieklizny, i że dowiem się tego kiedyś w szkole

- Pasteur wynalazł lekarstwo, jest dobroczyńcą ludzkości i można wyzdrowieć, ale to bardzo boli. Odpowiedziałem tacie, że Reks nie jest chory, że bardzo lubi jeść i że jest okropnie mądry. Wtedy tata popatrzył na Reksa, podrapał go w głowę, tak jak robi czasami ze mną.