Выбрать главу

6

Nie, pomyślała Juana obserwując pełną zaufania grę między Unni i Jordim. Nie, to nie mężczyzna do łóżka jest mi potrzebny. To znaczy mężczyzna też, ale to nie może być nikt przypadkowy.

Mnie potrzeba kogoś, kogo mogłabym kochać i kto by mnie kochał. Chcę tego właśnie, co jest między Unni i Jordim: czułości, poczucia wspólnoty. Chcę czegoś takiego, jak głos i uśmiech Antonia, kiedy rozmawia przez telefon ze swoją Veslą. Tej delikatności, z jaką Miguel obejmuje Sissi, i ciepła we wzroku, kiedy na nią patrzy. Trochę z tego dawał również mnie, na początku, i wtedy zdawało mi się, że jestem w siódmym niebie. Rychło jednak zorientowałam się, że ja jemu jestem potrzebna jedynie do zdobycia informacji. Wybrał mnie, bo widział, że jestem sama, słaba i łatwo ulegam wpływom. Natomiast Sissi Miguel kocha, łatwo to dostrzec. Nieszczęsna dziewczyna! Być kochaną przez demona. Do czego to może doprowadzić?

Sissi tymczasem wspinała się na pałce i próbowała żałosnym amuletem otworzyć drzwi, choć nie wiedziała nawet, jak ma to zrobić.

W drżącej dłoni unosiła do góry gryfa, szukała po omacku odpowiednich konturów, bo wcale nie była pewna, czy jedno do drugiego pasuje. Śmiertelnie się bała, że spadnie, i nie chciała wypuścić ręki Miguela, co jej jeszcze bardziej utrudniało zadanie.

Wirowało jej przed oczyma, nie była w stanie skoncentrować wzroku.

– Co mam teraz zrobić? – spytała niepewnie.

– Sprawdź, czy klucz pasuje – odparł Jordi cierpliwie. Miguel uścisnął porozumiewawczo jej dłoń. A może chciał jej okazać zniecierpliwienie? Sissi czuła, że traci panowanie nad sobą.

Gdzie się podziało jej słynne opanowanie w każdej, najtrudniejszej nawet sytuacji? Nie, tak nie można. Zdecydowanie starała się wziąć w garść. Ponownie podjęła próbę ulokowania gryfa w zagłębieniu.

Boże, jeśli nie śpisz, to pomóż mi teraz. Nie, lepiej modlić się do swojego opiekuna, anioła stróża, duchowego przewodnika, czy licho wie jak go nazwać. Wszystko jedno, niech będzie, kto chce, ona pragnęła jedynie zostać wysłuchana. Niech ci jacyś opiekunowie biegną do swojego pana, niech go pociągną za rękę i powiedzą, że cały świat cierpi i że on nie może już popełniać pomyłek, bo akurat teraz pewna mała, nic nie znacząca Sissi potrzebuje jego pomocy, więc może on byłby tak dobry i…

Nie, tak też nie można. Trzeba się nauczyć polegać na własnych siłach.

Gryf znalazł się w zagłębieniu i wszystko wskazywało na to, że ma się tam dobrze. Boże, nie, to tylko złudzenie, ja zaraz runę w dół jak Flavia…

Instynktownie zrobiła kilka kroków w tył, żeby stanąć na pewniejszym gruncie. Miguel trzymał ją mocno. Miguel, ja cię kocham, nie potrafiłam ci wyjaśnić, jakie wielkie uczucia żywię dla ciebie, mój ty nieosiągalny. Te uczucia mnie po prostu dławią.

Jakiś głuchy trzask wypełnił pomieszczenie, w którym stali, i sypiąca śię zaprawa murarska opadła na ich głowy i ramiona niczym puder. Drzwi też okazały się oszustwem, cała ściana zapadła się pod podłogę, odsłaniając wewnętrzne pomieszczenie.

– Zegnaj, gryfie – westchnęła Sissi, patrząc, jak ściana powoli, z łoskotem spada do otchłani. – Myślałam, że będę mogła cię zachować. Bo chociaż postęp nie jest sprawą do pogardzenia, ale jednak bardziej z powodów emocjonalnych.

Ściana, zbudowana w jakiejś prastarej technice, wciąż opadała w dół. Nikt nie wiedział, czego nazbierało się w przemyślnie skonstruowanej metalowej rynnie. W końcu łoskot zaczął przycichać, zostało jeszcze jakieś pół metra muru, licząc od podłogi.

– A teraz szybko! – zawołał Jordi. – Do środka!

Szybko to raczej nie poszło. Wszyscy się wahali. Najpierw przy kamiennej płycie, która początkowo znajdowała się przed owymi, jak się potem okazało, pozornymi drzwiami, a której teraz nikt ominąć nie mógł w obawie przed kolejnymi pułapkami. Poza tym paraliżował ich lęk przed przekroczeniem resztki muru i wejściem na zupełnie nieznany teren. Alonzo zwlekał najdłużej.

– Pamiętaj o skarbie, kochanie – zachęcała go Emma.

– Nazbierało się do cholery takich, z którymi trzeba będzie się dzielić – burknął ze złością.

– Na pewno damy sobie z tym radę – zapewniła Emma złowieszczym tonem. – Ale na Boga, Alonzo, ty nie dostaniesz w ogóle nic! Bo to ciągle ja muszę działać. No dobrze, to zostań sobie, gdzie jesteś, i rób żałosne miny!

Odwróciła się do niego plecami. I to rozstrzygnęło sprawę. Czy może raczej powinno było rozstrzygnąć. Alonzo wpadł w złość i dzielnie zrobił parę kroków do przodu, zaraz jednak przystanął.

– Znajdźcie nareszcie ten przeklęty skarb! Ale skoro doszedłem tak daleko, to mam, do cholery, prawo żądać, żeby mnie też uwzględniono przy podziale.

Po czym zawrócił i obrażony wszedł po schodach na górę.

– Głupek – powiedział Tommy.

– Milcz! – warknęła Emma. – Jest znacznie lepszy od ciebie.

Jordi przerwał tę bezsensowną dyskusję:

– Tommy, idź ty też, razem z Alonzo rozejrzyjcie się za Kennym i przenieście go do kościoła!

– My chyba nie musimy słuchać twoich rozkazów – oburzył się Tommy.

– Ja rozmawiam z tobą o ratowaniu twojego przyjaciela – odparł Jordi spokojnie. – Miguel, czy kościół jest otwarty?

– W tej chwili tak Tommy powlókł się na górę równie ponury jak Alonzo. Reszta mogła nareszcie przyjrzeć się nowemu pomieszczeniu. Teraz było widać wyraźnie, że światło, które od dawna obserwowali, sączy się tutaj z wąskich otworów po obu stronach dachu, umieszczonych wzdłuż bocznych ścian. Rośliny na zewnątrz rozrosły się tak bardzo, że światło mogło się przedrzeć tylko przez niektóre z otworów. Stąd ta ciemność w krypcie, która po większej części znajdowała się pod ziemią. Podłoga była śliska od zbutwiałych liści.

– My przypuszczalnie siedzieliśmy na otworze świetlnym pod tą częścią muru – zastanawiała się Juana.

– Prawdopodobnie tak – potwierdził Antonio. – Tylko niczego nie widzieliśmy, bo to jedynie wąskie szpary.

Antonio studiował uważnie szkic i porównywał go z pomieszczeniem. Według rysunku to miałaby być główna komora, czy też izba. Żadnych kolejnych drzwi, żadnych otworów.

– Na co im było takie puste pomieszczenie? – spytała Emma.

Wyglądało na to, że hrabia zastanawia się nad tym samym. Jego końska twarz wydłużyła się jeszcze bardziej, a usta ułożyły w kształt odwróconego U.

Jordi rozejrzał się wokół.

– Wcale nie jestem taki pewny, że to puste pomieszczenie. Och, Morten, idź ostrożnie! Na tych zbutwiałych liściach łatwo stracić równowagę. A nikt nie wie, co kryje się pod spodem.

– Kolejna pułapka? W takim razie dziękuję – rzekł Morten pospiesznie.

– Co chcieliście powiedzieć przez to, że pomieszczenie nie jest puste? – spytał hrabia oficerskim tonem.

– To proszę spojrzeć w górę, na sufit – odparł Jordi. – Co to tam jest za wydłużony schowek?

– Instalacja elektryczna – podpowiedziała Unni.

– Nie bądź dzieckiem, w tamtych czasach chyba nie mieli elektryczności – warknęła Emma.

– Próbowałam być dowcipna – rzekła Unni cierpko. – A poza tym uważam, że oni byli niewiarygodnie zaawansowani, jeśli chodzi o technikę.

Emma prychnęła.

– Na podłodze też coś jest – zauważyła Juana i podeszła bliżej.

– Stop! – krzyknęła Sissi. – Żadnych więcej zapadających się podłóg!

Hrabia popatrzył w prawo, na zewnętrzną ścianę.

– Tutaj powinien być drążek.

– Tak jest, na szkicu został zaznaczony – potwierdził Antonio.

Morten zaś, który stał najbliżej, wykrzyknął: