Выбрать главу

Gdy weszła do wanny, zauważyła, że w rogu odkleja się delikatna beżowa tapeta. Pod spodem widać było porcelanowe kafelki niebieskiego koloru. Pat oderwała kawałek wierzchniej warstwy papieru.

Właśnie to zapamiętała – piękny fiolet i błękitną porcelanę. A pościel na łóżku była uszyta z atłasu, pikowana, w kolorze kości słoniowej, pomyślała, na podłodze zaś mieliśmy niebieski dywan.

Machinalnie wytarła się i włożyła włochaty szlafrok. W sypialni było zimno; wypełniały ją cienie późnego popołudnia.

Zanim ułożyła się do snu, na wszelki wypadek nastawiła budzik na czwartą trzydzieści.

Zdenerwowane głosy… koce naciągnięte na głowę… okropny hałas… znowu to samo… jej bose stopy cichutko stąpają po schodach…

Obudził ją natarczywy dzwonek budzika. Potarła czoło, aby przywołać mglisty sen. Czy to tamte kafelki wywołały jakieś wspomnienia? O Boże, gdyby nie nastawiła budzika!

Ale to się zbliża, pomyślała. Prawda przybliża się za każdym razem…

Powoli wstała i podeszła do toaletki. Twarz miała napiętą i bladą. Odwróciła się szybko na jakiś skrzypiący odgłos z holu, trzymając ręce przy gardle. Ale był to, oczywiście, tylko dźwięk osiadającego budynku.

O piątej Lila Thatcher zadzwoniła do drzwi. Wyglądała jak z obrazka: dobra wróżka z zaróżowionymi policzkami i siwymi włosami. Pięknie prezentowała się w futrze z norek, które otulało ją jak jesienna mgiełka; do szerokiego kołnierza przypięła świąteczną gałązkę.

– Czy mamy jeszcze czas na szklaneczkę sherry? – zapytała Pat.

– Chyba tak. – Lila zerknęła w holu na delikatny stolik z kararyjskiego marmuru i pasujące do niego lustro w marmurowej oprawie. – Zawsze lubiłam te drobiazgi. Cieszę się, że znowu je widzę.

– Wie pani, że też tak sobie pomyślałam poprzedniej nocy.

Pat postawiła na barku karafkę z sherry i położyła tacę z ciasteczkami. Lila zatrzymała się w drzwiach salonu.

– Tak. Odwaliłaś kawał dobrej roboty. Oczywiście, minęło już wiele lat, ale chyba rzeczywiście tak to wyglądało. Pamiętam wszystko: wspaniały dywan i tę kanapę. Nawet obrazy – powiedziała półgłosem. – Nie wyobrażasz sobie, jak jestem przejęta. Pat, czy jesteś pewna, że dobrze robisz?

Usiadły. Pat nalała sherry.

– Nie wiem, czy dobrze. Ale na pewno wiem, że muszę to zrobić.

– Co pamiętasz?

– Okruchy. Fragmenty. Nic, co tworzyłoby jakąś całość.

– Dzwoniłam do szpitala i dowiadywałam się o ciebie. Byłaś nieprzytomna przez wiele miesięcy. Kiedy zostałaś zabrana, dano nam do zrozumienia, że nawet jeśli z tego wyjdziesz, to zostaniesz kaleką na całe życie. A potem pojawił się nekrolog.

– Veronica… siostra mojej matki i jej mąż adoptowali mnie. Moja babcia nie chciała, żeby tamten skandal wlókł się za mną czy za nimi.

– I dlatego zmienili ci także imię?

– Nazywam się Patricia Kerry. Wydaje mi się, że „Kerry” to był pomysł mojego ojca. „Patricia” to imię mojej babci. Wujostwo uznali, że skoro zmieniają mi nazwisko, to równie dobrze mogą zacząć używać mojego prawdziwego imienia.

– A więc Kerry Adams stała się Patricia Traymore. Czego tu szukasz? – Lila wypiła łyk sherry i odstawiła szklankę.

Pat wstała niespokojnie i podeszła do fortepianu. Szybko wyciągnęła ręce ku klawiaturze i zaraz je cofnęła. Lila obserwowała ją.

– Grasz?

– Tylko dla przyjemności.

– Twoja matka ciągle grała. Wiesz o tym.

– Tak. Veronica mi o niej opowiadała. Na początku chciałam tylko zrozumieć, co się tutaj wydarzyło. Potem zdałam sobie sprawę z tego, że odkąd pamiętam, nienawidziłam swojego ojca. Nienawidziłam go za to, że mnie tak skrzywdził, że ograbił mnie z matki. Chyba chciałam znaleźć coś, co by świadczyło o tym, że był chory czy odrzucony – sama nie wiem. Ale teraz, gdy zaczynam sobie po trochu przypominać, uświadamiam sobie, że chodziło o coś więcej. Nie jestem taką samą osobą, jaką stałabym się, gdyby… – wskazała ręką w kierunku miejsca, gdzie zostały znalezione ciała -… gdyby to wszystko się nie wydarzyło. Muszę skojarzyć to dziecko, którym byłam, z kobietą, którą jestem. Zostawiłam tutaj jakąś część siebie. Mam tyle uprzedzeń – moja matka była aniołem, mój ojciec szatanem. Veronica oskarżała go o to, że złamał mojej matce karierę muzyczną, a potem odebrał życie. A co z nim? Przecież wyszła za mąż za polityka, a potem nie chciała prowadzić takiego życia. Czy to uczciwe? W jakim stopniu wywoływałam niesnaski między nimi? Kiedyś Veronica powiedziała mi, że ten dom był zbyt mały. Gdy moja matka zaczynała ćwiczyć, ja budziłam się i płakałam.

– Tak było – potwierdziła Lila. – Niestety, chyba to prawda, Pat. Grzebiesz w sprawach, które należałoby pozostawić w spokoju. – Przyjrzała się jej. – Nie widać po tobie śladu tamtego wypadku.

– Leczenie trwało wiele czasu. Gdy wreszcie odzyskałam przytomność, musiałam uczyć się wszystkiego od nowa. Nie rozumiałam słów, nie potrafiłam posługiwać się widelcem. Do siódmego roku życia wkładałam bransoletkę na nogę.

Lilę ogarnęła fala gorąca. Chwilę przedtem czuła chłód. Nie chciała się domyślać powodu tych wrażeń. Wiedziała tylko, że czegoś jeszcze brak w tym pokoju, aby sceneria tamtej tragedii była kompletna. Wstała.

– Lepiej nie każmy czekać panu ambasadorowi – odezwała się nagle. Dostrzegła u tej młodej kobiety policzki i zmysłowe usta Renée, a także duże oczy i kasztanowe włosy Deana.

– W porządku, Lila, przyglądałaś mi się wystarczająco długo – powiedziała Pat. – Do którego z nich jestem podobna?

– Do obojga – odrzekła szczerze Lila. – Ale wydaje mi się, że bardziej przypominasz ojca.

– Byle nie pod każdym względem, na Boga – odrzekła, próbując się uśmiechnąć.

Rozdział 19

Dobrze ukryty w cieniu drzew i krzewów, Arthur obserwował Lilę i Pat przez duże oszklone drzwi. Gorzko się rozczarował na widok oświetlonego domu i samochodu na podjeździe. Może nie uda mu się odszukać lalki dzisiaj wieczorem. Tak bardzo chciał, aby Gloria miała ją na Boże Narodzenie. Starał się słuchać, co mówiły kobiety w domu, ale udawało mu się wyłapywać tylko oddzielne słowa. Obie były elegancko ubrane.

Czyżby gdzieś wychodziły? Postanowił zaczekać. Chciwie przyglądał się twarzy Patricii Traymore. Wydawała się bardzo poważna i zaniepokojona. Czyżby zaczęła traktować poważnie jego ostrzeżenie? Miał nadzieję, że tak.

Po kilku minutach wstały. Jednak wychodziły. Cicho zaczął się skradać wzdłuż domu i w tej samej chwili usłyszał, jak otwierają się drzwi frontowe. Nie wzięły samochodu. Pewnie nie idą zbyt daleko, może do sąsiedniego domu albo do pobliskiej restauracji. Musiał się śpieszyć.

Szybko wrócił do oszklonych drzwi. Patricia zostawiła zapalone światła w salonie, mógł więc zauważyć nowe, mocne zamki. Nawet gdyby wybił szybę, nie dostałby się do środka. Przewidział to i z góry zaplanował, co zrobi. Przy tarasie rósł wiąz, na który łatwo było się wspiąć. Gruby konar sięgał aż do okna na piętrze. Kiedy zostawił tu lalkę, zauważył, że okno to nie było całkiem zamknięte. Wydawało się, że nie jest dokładnie umocowane. Łatwo będzie je otworzyć.

Kilka minut później Arthur zeskoczył z parapetu na podłogę i ostrożnie zaświecił latarką. Zobaczył, że pokój jest pusty, i otworzył drzwi. Był pewien, że znajduje się w domu sam. Gdzie powinien zacząć poszukiwania?

Miał dużo kłopotów z tą lalką. Omal nie został przyłapany, gdy wynosił fiolkę z krwią z laboratorium kliniki. Zapomniał, jak bardzo Gloria kochała swoją szmaciankę. Zawsze, gdy wchodził na palcach do pokoju córki, żeby zobaczyć, czy spokojnie śpi, trzymała w objęciach tę zabawkę.