Выбрать главу

Kiedy Pat Traymore wyszła, Abby, Pelham i Phil siedzieli jeszcze z godzinę i próbowali zdecydować, co robić. A właściwie to Abby krzyczała na Pelhama, powtarzając mu dziesiątki razy, że Pat Traymore na pewno pracuje dla Claire Lawrence, a wraz z nią – być może – i Pelham.

Nawet jak na nią, Abigail posunęła się dość daleko, toteż Toby był zdziwiony, że Pelham tak spokojnie to przyjął. Później Phil wyjaśnił jego zachowanie:

– On jest najbardziej liczącym się w kraju facetem od informacji telewizyjnych. Zarobił miliony. Ale ma już sześćdziesiątkę i jest strasznie zawzięty. Chce zostać drugim Edwardem R. Murrowem. Murrow ukoronował swą karierę stanowiskiem szefa Agencji Informacyjnej Stanów Zjednoczonych i teraz Pelham za wszelką cenę chce zająć to stanowisko. To oznacza ogromny prestiż i koniec walki o dobrą pozycję. Pani senator zrobi coś dla niego, jeśli on zrobi coś dla niej. Wie, że ona ma prawo do zastrzeżeń w kwestii sposobu realizacji tego programu.

Toby musiał się zgodzić z Pelhamem. Co się stało, to się nie odstanie. Teraz czasy Apple Junction i konkursu piękności muszą się znaleźć w programie, albo okaże się on farsą.

– Nie możesz zapominać o tym, że jesteś na okładce „The National Mirror” – powtarzał Pelham. – To pismo czyta cztery miliony ludzi, którzy przekazują je jeszcze Bóg wie ilu następnym. Twoje zdjęcie przedrukują wszystkie brukowce w kraju. Musisz zdecydować, co im powiesz.

– Co im powiem? – piekliła się Abigail. – Oczywiście prawdę: mój ojciec był pijakiem i jedyna przyzwoita rzecz w jego życiu to to, że umarł, gdy miałam sześć lat. Mogę jeszcze dodać, że moja tłusta matka patrzyła na świat z punktu widzenia kuchty, a jej największą ambicją w stosunku do mnie był tytuł Miss Apple Junction i umiejętność gotowania. Czy nie wydaje ci się, że właśnie takiej przeszłości oczekuje się po wiceprezydencie?

Abigail krzyczała i miała w oczach łzy wściekłości, choć nie była histeryczką. Toby pamiętał tylko te kilka razy… Wtrącił swoje trzy grosze:

– Posłuchaj mnie, Abby. Już nie wyprzesz się tego zdjęcia z Francey, więc weź się w garść i skorzystaj z rady Pat Traymore.

To ją uspokoiło. Ufała mu.

Toby usłyszał kroki Abby w holu. Był ciekawy, w co się ubrała. Zdaniem Pelhama powinna pokazać się na świątecznym nabożeństwie w katedrze ubrana w coś fotogenicznego, ale niezbyt luksusowego.

– Futro z norek zostaw w domu – powiedział.

– Dzień dobry, Toby, wesołych świąt. Ton głosu był uszczypliwy. Toby, nim się odwrócił, wiedział, że jego szefowa znów panuje nad sobą.

– Wesołych świąt, pani senator. – Popatrzył na nią. – Hej, wyglądasz świetnie.

Miała na sobie jasnoczerwony dwurzędowy kostium. Żakiet leżał doskonale. Spódnica była plisowana.

– Jak jedna z pomocnic świętego Mikołaja – odburknęła.

Mimo że sprawiała wrażenie opryskliwej, wyczuwało się w jej głosie optymizm. Wzięła filiżankę i podniosła ją jak do toastu.

– To też nam się uda, prawda, Toby?

– Pewnie, że tak!

Ludzie z mediów czekali na nią przed katedrą. Gdy tylko Abigail wysiadła z samochodu, reporter telewizyjny podsunął jej mikrofon.

– Wesołych świąt, pani senator.

– Wesołych świąt, Bob.

Abby jest mądra, skonstatował Toby. Postawiła sobie za zadanie znać wszystkich ludzi z prasy i telewizji, bez względu na to, czy byli bardziej, czy mniej ważni.

– Pani senator, będzie pani przychodzić na świąteczne nabożeństwa do katedry? Czy będzie się pani modlić w jakiejś szczególnej intencji?

Abby wahała się przez dłuższą chwilę, zanim odpowiedziała:

– Bob, myślę, że wszyscy modlimy się o pokój na świecie, prawda? A ja będę się ponadto modlić za głodujących. Czy nie byłoby wspaniale, gdybyśmy wiedzieli, że każdy mężczyzna, kobieta i dziecko na ziemi zje dzisiaj dobrą kolację? – Uśmiechnęła się i dołączyła do osób wchodzących głównym wejściem do katedry.

Toby wrócił do samochodu. Fatalnie, pomyślał. Sięgnął pod fotel kierowcy i wyciągnął program wyścigów. Ostatnio nie szło mu na wyścigach. Szczęście się od niego odwróciło.

Msza trwała godzinę i piętnaście minut. Przed katedrą na panią senator czekał inny reporter. Ten zadał trudniejsze pytania:

– Pani senator, czy widziała pani ostatni numer „The National Mirror”?

Toby właśnie poszedł otworzyć drzwiczki samochodu z drugiej strony. Wstrzymał oddech i słuchał, jak Abby sobie z tym poradzi. Uśmiechnęła się ciepło i radośnie.

– Tak, widziałam.

– Co pani o nim sądzi?

– Byłam zdumiona. – Zaśmiała się. – Muszę powiedzieć, że bardziej jestem przyzwyczajona do tego, że piszą o mnie w „Congressional Rekord” niż w „The National Mirror”.

– Czy pojawienie się tego zdjęcia zdenerwowało panią czy rozgniewało?

– Oczywiście, że nie. Dlaczego miałoby mnie denerwować? Myślę, że tak jak większość z nas, wspominam w czasie świąt ludzi, których kochałam i których już ze mną nie ma. To zdjęcie przypomina mi, jak szczęśliwa była moja matka, kiedy wygrałam ten konkurs. Dla niej wzięłam w nim udział. Była wdową i wychowywała mnie samotnie. Byłyśmy sobie bardzo, bardzo bliskie.

Jej oczy napełniły się łzami, usta zaczęły drżeć. Szybko schyliła głowę i wsiadła do samochodu. Toby stanowczym trzaśnięciem zamknął za nią drzwi.

Światełko automatycznej sekretarki migotało, kiedy Pat wróciła z porannej mszy. Odruchowo przewinęła taśmę i odsłuchała.

Pierwsze trzy telefony okazały się pomyłkami. Później usłyszała Sama; był zdenerwowany.

– Pat, próbowałem się do ciebie dodzwonić. Właśnie wchodzę na pokład samolotu lecącego do Waszyngtonu. Do zobaczenia dziś wieczorem u Abigail.

Jak bardzo można być jej oddanym? Sam zamierzał spędzić tydzień z Karen i jej mężem. A teraz wraca do domu. Abigail z pewnością zaprosiła go na świąteczne przyjęcie jako jednego ze swoich bliskich i serdecznych przyjaciół. Jednak coś ich łączyło! Była wprawdzie osiem lat starsza, ale nie wyglądała na to. Wielu mężczyzn żeni się ze starszymi kobietami.

Dzwonił także Luther Pelham.

– Pracuj nadal nad drugą wersją scenariusza. Bądź u pani senator o czwartej po południu. Jeśli zadzwoni do ciebie ktoś z prasy i zapyta o zdjęcie z „Mirror”, powiedz, że nigdy go nie widziałaś.

Następną wiadomość nagrała osoba o łagodnym, zdenerwowanym głosie.

– Panno Traymore, to znaczy Pat, może mnie pani nie pamięta. – Przerwa. – Na pewno nie, spotyka pani przecież wiele osób. – Przerwa. – Muszę się pośpieszyć. Mówi Margaret Langley. Jestem dyrektorką… oczywiście emerytowaną… liceum w Apple Junction.

Upłynął czas przeznaczony na zostawienie wiadomości. Zirytowana Pat zagryzła wargi.

Pani Langley zadzwoniła jeszcze raz. Tym razem powiedziała szybko:

– Proszę zadzwonić do mnie pod numer 518-555- 2460. – Pat usłyszała niespokojny oddech. Staruszka na koniec wykrzyknęła: – Panno Traymore, dostałam dziś wiadomość od Eleanor.

Pani Langley odebrała telefon już po pierwszym sygnale. Pat zdążyła tylko się przedstawić, gdy nauczycielka jej przerwała:

– Proszę pani, po tych wszystkich latach Eleanor się odezwała. Właśnie wróciłam z kościoła i zadzwonił telefon. A kiedy ona powiedziała: „Dzień dobry” tym swoim słodkim, nieśmiałym głosikiem, obie zaczęłyśmy płakać.

– Gdzie jest Eleanor? Co robi?