Выбрать главу

– Powiem ci dlaczego. Wiceprezydent jest bliski złożenia rezygnacji. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak bardzo jest chory.

Pat odłożyła widelec i spojrzała na Sama:

– Czy sądzisz, że…?

– Za niecałe dwa lata prezydent zakończy drugą kadencję. Czy jest lepszy sposób na uszczęśliwienie wszystkich kobiet w tym kraju niż powierzenie po raz pierwszy jednej z nich urzędu wiceprezydenta?

– Ale to znaczy, że… jeśli senator Jennings zostanie wiceprezydentem, to jej przyszła nominacja na prezydenta stanie się niemal oczywista.

– Powoli, Pat. Chyba przesadzasz. Powiedziałem tylko, że jeśli wiceprezydent złoży rezygnację, wtedy najprawdopodobniej zastąpi go Abigail Jennings lub Claire Lawrence. Claire jest bardzo popularna i dowcipna, to świetny polityk. Byłaby doskonała na tym stanowisku. Ale Abigail pracuje tu dłużej. Claire, tak jak prezydent, pochodzi ze Środkowego Zachodu, co nie jest dobre z politycznego punktu widzenia. On wybrałby raczej Abigail, lecz musi pamiętać o tym, że tak naprawdę nie jest jeszcze zbyt dobrze znana w kraju. Poza tym zrobiła sobie wrogów z kilku wpływowych osób w Kongresie.

– Uważasz więc, że Lutherowi Pelhamowi zależy na tym filmie, bo chce pokazać Abigail w lepszym świetle?

Sądząc z tego, co mi powiedziałaś, odnoszę takie wrażenie. Uważam, że chodzi mu o uzyskanie dla niej poparcia społecznego. Przez długi czas byli ze sobą w świetnych stosunkach i jestem pewien, że Pelham bardzo chce, aby jego droga przyjaciółka zasiadła na fotelu wiceprezydenta.

Jedli w milczeniu; Pat rozmyślała nad tym, co usłyszała od Sama. To tłumaczyło nagłą ofertę pracy i związany z nią pośpiech.

– Hej, zapomniałaś o mnie? – przerwał ciszę Sam. – Nie spytałaś, co się ze mną działo przez ostatnie dwa lata.

– Śledziłam twoją karierę – odpowiedziała. – Wypiłam za twoje zdrowie, gdy ponownie zostałeś wybrany, co zresztą mnie nie zdziwiło. Napisałam i podarłam kilkanaście listów do ciebie, kiedy umarła Janice. Jestem uważana za osobę, której pisanie przychodzi z łatwością, ale tym razem nie mogłam… Jej śmierć musiałeś odczuć bardzo boleśnie.

– Tak. Kiedy stało się oczywiste, że Janice nie pozostało wiele czasu, maksymalnie ograniczyłem swoje zajęcia i spędzałem z nią każdą wolną chwilę. Myślę, że to jej pomagało.

– Jestem pewna. Sam, czemu tak długo zwlekałeś z telefonem do mnie? – Nie mogła się powstrzymać od tego pytania. – Czy kiedykolwiek zadzwoniłbyś, gdybym nie przyjechała do Waszyngtonu?

Przyciszone głosy innych gości, delikatny brzęk szkła, apetyczne zapachy jedzenia, wyłożone boazerią ściany i matowe szyby – wszystko to coraz słabiej do niej docierało, gdy czekała na odpowiedź Sama.

– Dzwoniłem do ciebie wiele razy – wyznał. – Miałem jednak tyle silnej woli, aby przerwać połączenie, zanim telefon u ciebie zaczął dzwonić. Pat, kiedy cię poznałem, byłaś w przededniu zaręczyn i z mojej winy do nich nie doszło.

– I tak by nic z tego nie wyszło. Rob jest miłym chłopcem, ale to za mało.

– To świetnie zapowiadający się młody adwokat. Byłabyś teraz jego żoną, gdybyś mnie nie spotkała. Pat, ja mam czterdzieści osiem lat, a ty dwadzieścia siedem. Za trzy miesiące zostanę dziadkiem. Ty chciałabyś mieć dzieci, a mnie po prostu brak już sił na założenie nowej rodziny.

– Rozumiem. Sam, czy mogę cię o coś zapytać?

– Oczywiście.

– Czy kochasz mnie, czy w ogóle się nad tym zastanawiałeś?

Kocham cię wystarczająco, żeby jeszcze raz dać ci szansę na spotkanie kogoś w twoim wieku.

– A czy ty spotkałeś już kogoś w swoim wieku?

– Właściwie nikogo takiego nie szukam.

– Rozumiem. – Spróbowała się uśmiechnąć. – A teraz, kiedy już wszystko sobie powiedzieliśmy, czy mógłbyś zamówić dla mnie tamten słodki deser, na który mam wielką ochotę?

Wyglądał na uspokojonego. Czy myślał, że będę go zadręczać? – zastanawiała się Pat. Był bardzo zmęczony. Gdzie się podział jego wielki entuzjazm sprzed kilku lat?

Gdy godzinę później Sam odprowadzał ją do domu, przypomniała sobie, o czym pragnęła mu opowiedzieć.

– W zeszłym tygodniu, kiedy byłam w pracy, odebrałam jakiś idiotyczny telefon. – Opowiedziała mu o tym zdarzeniu. – Czy członkowie Kongresu dostają dużo listów albo telefonów z pogróżkami?

– Nie tak dużo i nikt z nas nie traktuje ich poważnie. – Pocałował ją w policzek i zaśmiał się cicho. – Właśnie sobie pomyślałem, że może powinienem porozmawiać z Claire Lawrence, żeby się zorientować, czy to nie ona próbuje zastraszyć Abigail.

Pat patrzyła, jak odjeżdżał, a potem zamknęła i zaryglowała drzwi. Dom wzmagał w niej uczucie pustki. Meble wszystko zmienią, pocieszyła się w duchu.

Jakaś rzecz leżąca na podłodze przyciągnęła jej wzrok: biała, płaska koperta. Ktoś musiał ją wsunąć przez szparę pod drzwiami, gdy wyszli. Nazwisko Pat wypisano czarnymi drukowanymi literami, mocno pochylonymi w prawo. Pewnie to od kogoś z biura zajmującego się obrotem nieruchomościami, próbowała się uspokoić. Ale lewy górny róg koperty, gdzie zazwyczaj widnieje nazwa i adres urzędu nadawcy, pozostał pusty. Poza tym była to jedna z najtańszych kopert.

Pat rozerwała kopertę, otworzyła ją i wyjęła pojedynczą kartkę, na której przeczytała: „Mówiłem, żeby Pani tu nie przyjeżdżała”.

Rozdział 3

Następnego ranka budzik zadzwonił o szóstej. Pat z radością zsunęła się z łóżka. Trudno jej było zasnąć na szorstkim materacu, więc czuwała, nasłuchując zwykłych odgłosów domu. Choć bardzo się starała, nie potrafiła potraktować tej kartki jako dzieła nieszkodliwego szaleńca. Ktoś ją obserwował.

Meble miały być przywiezione o ósmej. Postanowiła przenieść wszystkie papiery z piwnicy do biblioteki na górze.

Piwnica, z wycementowanymi ścianami i podłogą, sprawiała przygnębiające wrażenie. Na samym środku stały meble ogrodowe. Składzik znajdował się na prawo od kotłowni. Ciężka kłódka wisząca przy drzwiach cała była oblepiona sadzą, która nagromadziła się tam przez lata.

Kiedy Charles wręczał przybranej córce klucz, ostrzegł ją:

– Pat, nie za bardzo wiem, co tam zastaniesz. Twoja babcia życzyła sobie, aby wszystkie osobiste rzeczy Deana, które znajdowały się w jego biurze, zostały przesłane do tego domu. Nigdy nie znaleźliśmy czasu, aby je porządkować.

Przez chwilę wydawało się, że klucz nie pasuje do zamka. Powietrze w piwnicy przesycone było wilgocią i lekkim zapachem pleśni. Pat zastanawiała się, czy zamek nie zardzewiał. Poruszała kluczem w jedną i drugą stronę, aż poczuła, że się przekręcił. Szarpnęła drzwi.

Kiedy weszła do środka, uderzył ją dużo silniejszy odór pleśni. Dwie szafki na akta były pokryte tak gęstą warstwą kurzu i pajęczyn, że nie potrafiła określić ich koloru. Obok znajdowała się sterta ciężkich pudeł. Pat starła kciukiem kurz i zobaczyła napisy: „Kongresman Dean W. Adams, książki”, „Kongresman Dean W. Adams, rzeczy osobiste”, „Kongresman Dean W. Adams, pamiątki”. Karteczki na szufladach były opatrzone takim samym napisem: „Kongresman Dean W. Adams, sprawy osobiste”.