Выбрать главу

– Nikt z otoczenia pani senator nigdy by tu nie przyszedł.

Mimo to Gloria wkładała ciemne okulary, kiedy wychodziła z domu. Powoli dochodziła do siebie. Potrzebowała coraz mniej lekarstw, które przynosił z kliniki; zaczęła pracować jako maszynistka.

Arthur skończył jeść kukurydzę. Postanowił opuścić Waszyngton dopiero jutro wieczorem, po obejrzeniu programu o senator Jennings. Tylko wtedy pomagał ludziom odejść z tego świata, gdy lekarze nie dawali im już żadnej nadziei i gdy głosy mówiły mu, że czas chorego już nadszedł. Nie mógł też ukarać Patricii Traymore bez wyraźnego powodu. Jeśli dziennikarka nie wspomni o Glorii w tym programie i nie pokaże jej zdjęcia, to dziewczyna będzie bezpieczna. Mogliby się wtedy gdzieś spotkać i razem wyjechać.

Ale gdyby Gloria została przedstawiona jako złodziejka, załamałaby się znowu. Tym razem umarłaby w więzieniu, był tego pewien. Widział wystarczająco dużo ludzi, którzy stracili chęć do życia. Ale jeśli tak się stanie, Patricia Traymore odpowie za swój straszny grzech! Pójdzie do jej domu i sprawiedliwie ją ukarze.

North Street 3000. Nawet dom, w którym mieszkała ta kobieta, był symbolem cierpienia i śmierci.

Film się kończył. Dokąd teraz pójść?

Musisz się ukryć, Arthurze.

– Ale gdzie?

Uświadomił sobie, że mówi na głos. Kobieta, siedząca przed nim, odwróciła się i spojrzała na niego.

W domu przy North Street 3000, szepnęły głosy. Idź tam, Arthurze. Wejdź znowu przez okno. Pomyśl o szafie.

Jego myśli zajęła szafa stojąca w pustej sypialni. Będzie mu ciepło i bezpiecznie, kiedy tam się schowa. Na sali zapaliły się światła i Arthur wstał szybko. Nie chciał zwracać na siebie uwagi. Zamierzał obejrzeć jeszcze jeden czy dwa filmy. Potem się ściemni. Czy było lepsze miejsce na spędzenie czasu dzielącego go od emisji programu niż dom Patricii Traymore? Nikomu nie przyjdzie na myśl tam go szukać.

Trzeba jej dać szansę oczyszczenia się z zarzutu, Arthurze. Nie możesz działać zbyt pochopnie – słowa te dochodziły znad jego głowy.

– Rozumiem – powiedział.

Jeśli w programie nie padnie ani jedno słowo o Glorii, panna Traymore nigdy się nie dowie, że ukrył się w jej domu. Ale jeśli pokażą zdjęcie Glorii, a potem ktoś ją rozpozna, aniołowie ukarzą Patricię.

Zapalił latarkę.

Rozdział 29

O pierwszej służąca Lili Thatcher wróciła z zakupów. Lila siedziała u siebie w gabinecie i pracowała nad odczytem, który miała wygłosić w przyszłym tygodniu na Uniwersytecie Maryland. Temat brzmiał: „Wykorzystaj swoje parapsychiczne uzdolnienia”. Pochyliła się nad maszyną do pisania i splotła dłonie.

Służąca zapukała do drzwi.

– Źle pani wygląda. – Odzywała się ze swobodą pracownika, który stał się zaufanym przyjacielem.

– Bo nie jestem w dobrej formie, Ouido. Mam uczyć innych, jak wykorzystywać swoje parapsychiczne uzdolnienia, podczas gdy moje własne są dziś w kiepskim stanie.

– Przyniosłam „Tribune”. Chce ją pani teraz przejrzeć?

– Tak.

Pięć minut później pani Thatcher czytała ze złością i niedowierzaniem artykuł Giny Butterfield. Piętnaście minut potem dzwoniła do drzwi Patricii. Z przerażeniem spostrzegła łzy na twarzy młodej kobiety.

– Muszę ci coś pokazać – oświadczyła.

Poszły do biblioteki. Lila położyła gazetę na stole i otworzyła ją. Pat rzuciła okiem na nagłówek i pobladła ze zdenerwowania. Zrezygnowana, przejrzała gazetę, popatrzyła na zdjęcia.

– Mój Boże, to wygląda tak, jakbym rozpowiadała o włamaniu, o Abigail Jennings, o tym domu, o wszystkim. Lila, nie potrafię ci powiedzieć, jak bardzo oni wszyscy będą wściekli. Pelham wyciął ze starych filmów wszystkie kadry z moim ojcem i matką. Nie chciał wspominać o jakichkolwiek powiązaniach pani senator z „brudami Adamsów”, jak się wyraził. Zupełnie jakby działo się coś, czego nie mogę powstrzymać. Nie wiem, czy mam to wyjaśniać, zrezygnować, nie wiem, co robić.

Próbowała powstrzymać łzy bezradnej złości.

Lila złożyła gazetę.

– Co do twojej pracy, to nie potrafię ci nic poradzić. Mogę tylko powiedzieć, że nie wolno ci znowu tego oglądać, Kerry. Musiałam ci to pokazać, ale teraz zabieram tę gazetę do domu. Nie powinnaś wiedzieć, że wyglądałaś tamtego dnia jak połamana lalka.

Pat złapała ją za rękę.

– Dlaczego tak powiedziałaś?

– Co powiedziałam? Chodzi ci o to, że nazwałam cię Kerry? Wymknęło mi się.

– Nie, chciałabym wiedzieć, dlaczego porównałaś mnie do połamanej lalki.

Lila popatrzyła na nią i zerknęła na gazetę.

– Znalazłam to tutaj – powiedziała. – Właśnie to przeczytałam. Spójrz.

Gina Butterfield zamieściła fragment relacji, która ukazała się w „Tribune” po morderstwie i samobójstwie Adamsów.

Opisując ten przerażający widok, szef policji Collins powiedział:

– To najgorsza sprawa, jaka mi się kiedykolwiek przytrafiła. Kiedy zobaczyłem tę biedną, małą dziewczynkę, która wyglądała jak połamana lalka, dziwiłem się, dlaczego jej także nie zastrzelił. Byłoby dla niej lepiej.

– Połamana lalka – wyszeptała Pat. – Ktokolwiek ją zostawił, znał mnie wtedy.

– Co zostawił? Usiądź, moja kochana. Wyglądasz, jakbyś miała za chwilę zemdleć. Przyniosę ci szklankę wody.

Lila pośpiesznie wyszła z pokoju.

Pat położyła głowę na oparciu kanapy i zamknęła oczy. Kiedy wcześniej czytała w gazetach o tej tragedii, widziała zdjęcia ukazujące wynoszenie ciał; na jednym zobaczyła też siebie – cała w bandażach i zakrwawiona leżała na noszach. Ale gorszy był widok tych zdjęć tuż obok fotografii uśmiechniętych i wyraźnie beztroskich młodych małżeństw. Nie przypominała też sobie, żeby czytała wypowiedź szefa policji. Może nie widziała numeru, w którym się pojawiła. Wszystko to jednak dowodziło, że grożący jej teraz człowiek wiedział, kim jest Pat, i znał ją wtedy.

Lila wróciła do pokoju ze szklanką wody.

– Czuję się dobrze – powiedziała Pat. – Tamtej nocy, kiedy ktoś się tu włamał, znalazłam coś więcej niż list.

Szarpnęła za pudło, starając się je wyciągnąć spod stołu. Zaklinowało się jednak i ani drgnęło. Nie wierzę, że tak je tam wcisnęłam, pomyślała Pat. Mocując się z nim, powiedziała Lili, że szuka lalki.

Starsza kobieta z przerażeniem słuchała tego, co mówiła Pat. Intruz podrzucił przed kominek zakrwawioną lalkę? Pat nie jest tu bezpieczna, Lila bardzo wyraźnie to czuła, ciągle groziło jej niebezpieczeństwo.

Wreszcie dziennikarka wyciągnęła pudło spod stołu. Otworzyła je i szybko przeszukała. Zaskoczenie na jej twarzy zmieniło się w trwogę.

– Pat, co się dzieje?

– Lalka zniknęła.

– Jesteś pewna?

– Sama ją tu włożyłam. Później jeszcze tu zaglądałam. Zdjęłam jej fartuszek. Przyprawiał mnie o mdłości. Wrzuciłam go głęboko do pudła. Może nadal tam leży. – Pat zaczęła go szukać. – Zobacz, jest tu.

Lila przyglądała się pogniecionemu kawałkowi białej, bawełnianej szmatki, pokrytej rdzawo-brązowymi plamami, i zwisającym tasiemkom.

– Kiedy ostatnio widziałaś tę lalkę?

– W sobotę po południu. Położyłam ją na stole. Tego dnia kierowca senator Jennings przywiózł albumy ze zdjęciami. Schowałam lalkę z powrotem do pudła. Nie chciałam, żeby ją zobaczył. – Pat zamilkła. – Zaraz, zaraz. Pamiętam, że kiedy Toby tu wszedł, zachowywał się obcesowo i dokładnie obejrzał cały pokój. Nie od razu otworzyłam mu drzwi i sądzę, że zastanawiał się, czym byłam zajęta. Niedługo potem wyszedł. Kiedy usłyszałam trzaśniecie drzwiami, poszłam je zaryglować, ale zaczęły się otwierać. Toby trzymał w ręku coś, co wyglądało jak karta kredytowa. Próbował to schować, udając, że właśnie sprawdzał mój zamek i że powinnam dobrze zamykać drzwi. Znał mnie, kiedy byłam dzieckiem – ciągnęła Pat. – Może to on jest autorem tych wszystkich pogróżek. Tylko dlaczego?