Выбрать главу

Larry Saggiotes był potężnym mężczyzną; jego rysy twarzy i karnacja zdradzały greckie pochodzenie. Przywitali się i Sam przedstawił mu starannie przygotowane wytłumaczenie, dlaczego chce prowadzić śledztwo w sprawie tej katastrofy.

Larry usiadł wygodnie w fotelu i zmarszczył brwi.

– Ładny mamy dzień, prawda? – zauważył. – Ale w Nowym Jorku jest mgła, w Minneapolis mróz, a w Dallas leje. W ciągu najbliższej doby wystartuje i wyląduje w tym kraju sto dwadzieścia tysięcy handlowych, wojskowych i prywatnych samolotów. A każdy z nich może być narażony na wypadek. Dlatego nie jesteśmy zbyt zadowoleni, gdy samolot sprawdzony przez świetnego mechanika i prowadzony przez doskonałego pilota przy dobrej widoczności nagle rozbija się w górach, a jego szczątki są rozrzucone na przestrzeni pięciu kilometrów kwadratowych skalistego terenu.

– Samolot Jenningsa!

– Samolot Jenningsa – potwierdził Larry. – Właśnie przeczytałem raport w tej sprawie. Co się stało? Nie wiemy. Kontakt z George'em Graneyem urwał się po rozmowie z wieżą kontrolną w Richmondzie. Nic nie wskazywało na jakiekolwiek problemy. Był to rutynowy, dwugodzinny lot. A jednak Graney nie dotarł do celu.

– I uznano, że winny był pilot? – spytał Sam.

– Że prawdopodobną przyczyną mógł być błąd pilota. Zawsze tak się kończy, gdy nie potrafimy znaleźć innego wyjaśnienia. Była to zupełnie nowa dwusilnikowa maszyna, toteż mechanicy wykazali bez trudu, że samolot znajdował się w doskonałym stanie. Wdowa po Willardzie Jenningsie wypłakiwała oczy, mówiąc, jak bardzo boi się małych czarterowych samolotów i że jej mąż skarżył się na nieostrożne lądowania Graneya.

– Czy brano pod uwagę jakąś nieczystą grę?

– Proszę pana, w takich wypadkach zawsze bierze się pod uwagę taką możliwość. Na początku sprawdzamy, w jaki sposób można to było zrobić. No cóż, jest wiele sposobów, które trudno wykryć. Na przykład obecnie, kiedy używa się tylu taśm magnetycznych, jeden silny magnes schowany w kabinie pilota mógłby rozregulować wszystkie przyrządy. Nie zdarzyłoby się to dwadzieścia siedem lat temu. Ale gdyby ktoś majstrował przy prądnicy samolotu Graneya, gdyby ją uszkodził lub przeciął jakiś przewód, to samolot mógł stracić moc, gdy leciał nad górami. Praktycznie nie mielibyśmy żadnej szansy, żeby wykryć przyczynę awarii. Może był to przełącznik paliwa – ciągnął Larry. – Ten samolot miał dwa zbiorniki. Pilot zapewne odczytał ze wskaźnika, że pierwszy zbiornik jest pusty, i chciał uruchomić drugi. A jeśli przełącznik nie działał? Nie mógłby wtedy użyć paliwa z tego zbiornika. Są jeszcze substancje żrące. Ktoś, kto nie chciał, żeby samolot leciał bezpiecznie, mógł umieścić nieszczelny pojemnik z tym świństwem na pokładzie samolotu. Można go było postawić wśród bagaży, pod siedzeniem – nie ma to żadnego znaczenia. Przeżarłby kable w ciągu pół godziny i samolot wymknąłby się spod kontroli. Ale to łatwiej wykryć.

– Czy któraś z tych możliwości została rozpatrzona w czasie śledztwa? – zapytał Sam.

– Zebrano zbyt mało szczątków samolotu, żeby rozwiązać tę łamigłówkę. Więc następnego wieczoru zaczęliśmy zastanawiać się nad motywem. I nic nie wymyśliliśmy. Linia Graneya prosperowała dobrze; pilot nie ubezpieczał się ostatnio. Tamten kongresman był zaskakująco kiepsko ubezpieczony, ale kiedy się jest bogatym z domu, to chyba nie trzeba mieć polisy. Nawiasem mówiąc, to już druga prośba o kopię tego raportu. W zeszłym tygodniu pani Graney przyszła w tej samej sprawie.

– Larry, jeśli to w ogóle możliwe, staram się oszczędzić pani senator Jennings kłopotów z powodu odgrzebywania tej sprawy – i oczywiście sam przestudiuję ten raport, ale proszę mi pozwolić zapytać wprost: czy ktokolwiek sugerował, że George Graney był niedoświadczonym lub nieostrożnym pilotem?

– Absolutnie nikt. Graney był bez zarzutu. Latał jako pilot w czasie wojny koreańskiej, a potem przez wiele lat pracował w kraju. Takie loty były dla niego dziecinną igraszką.

– A jego załoga?

– Zawsze w świetnej formie. To dobrzy mechanicy.

– Zatem wdowa po pilocie miała uzasadniony powód do zdenerwowania, gdy obwiniono jej męża o spowodowanie katastrofy.

Larry wypuścił kółeczko dymu wielkości obwarzanka.

– Jeszcze jak – nawet bardziej niż uzasadniony.

Rozdział 34

Dziesięć po czwartej Pat dodzwoniła się do Sama z budynku Potomac Cable Network. Nie wspominając o ich sprzeczce, opowiedziała mu o Eleanor Brown.

– Nie mogłam jej powstrzymać. Była zdecydowana zgłosić się na policję.

– Uspokój się, Pat, wyślę adwokata, żeby się z nią zobaczył. Jak długo będziesz jeszcze w studiu?

– Nie wiem. Czy widziałeś dzisiejszą „Tribune”?

– Tylko nagłówki.

– Zajrzyj do drugiej rubryki. Dziennikarka, którą poznałam pewnego wieczoru na przyjęciu, usłyszała, gdzie mieszkam, i odgrzebała całą tę sprawę.

– Pat, będę w domu. Przyjdź po pracy.

Luther czekał na Pat w biurze. Spodziewała się, że potraktuje ją jak zdrajczynię, był jednak dość uprzejmy.

– Nagrania w Apple Junction poszły dobrze – powiedział. – Wczoraj padał tam śnieg i sceneria była bajeczna. Sfilmowaliśmy dom Saundersów, liceum z szopką przy głównym wejściu i główną ulicę z choinką. Na ratuszu umieściliśmy napis: „Apple Junction – rodzinne miasto senator Abigail Foster-Jennings”. – Zaciągnął się papierosem. – Przeprowadziliśmy udany wywiad z tą starszą panią, Margaret Langley. Miło się nam słuchało, gdy pokazując szkolną kronikę, opowiadała o tym, jaką świetną uczennicą była pani senator.

Pat uświadomiła sobie, że włączenie do programu zdjęć z Apple Junction stało się nagle pomysłem Luthera.

– Czy oglądałeś to, co nakręciliśmy wczoraj wieczorem i dzisiaj rano? – zapytała.

– Tak, nie mam zastrzeżeń. Można by zrobić jeszcze kilka ujęć Abigail pracującej przy biurku. Materiał z przyjęcia świątecznego jest bardzo dobry.

– Z pewnością widziałeś dzisiejszą „Tribune”? -Tak.

Luther zgasił papierosa w popielniczce i sięgnął po następnego. Głos mu się zmienił. Na twarzy zaczęły się pojawiać czerwone plamy.

– Pat, czy mogłabyś odkryć karty i wyjaśnić, dlaczego rozgłosiłaś tę historię?

– Co zrobiłam?

Luther zaczął zachowywać się swobodniej.

– Może wielu ludzi uważa za zbieg okoliczności to, że w ostatnim tygodniu pojawiło się tak wiele sensacyjnych artykułów na temat pani senator, ja jednak nie wierzę w takie zbiegi okoliczności. Pamiętam, co powiedziała Abigail, gdy ukazało się pierwsze zdjęcie w „Mirror”. Od pierwszego dnia starałaś się na nas wymusić, żeby ten program został zrealizowany według twojej koncepcji. I sądzę, że użyłaś wszystkich znanych ci sztuczek, aby zyskać rozgłos. Cały Waszyngton mówi o Pat Traymore.

– Jeśli w to wierzysz, powinieneś mnie wyrzucić.

– Prosto na pierwsze strony gazet? Nie ma mowy. Czy odpowiesz na kilka pytań, aby zaspokoić moją ciekawość?

– Pytaj.

– Pierwszego dnia, w tym pokoju, poleciłem ci, żebyś wyrzuciła wszystko, co wiąże się z kongresmanem Adamsem i jego żoną. Czy wiedziałaś, że wynajmujesz ich dom?

– Wiedziałam.

– Czy nie wydawało ci się oczywiste, żeby o tym wspomnieć?

– Nie sądzę. Rzeczywiście wyrzuciłam każde ich zdjęcie z materiałów pani senator i, nawiasem mówiąc, odwaliłam kawał niezłej roboty. Czy przejrzałeś już wszystkie filmy?

– Tak, dobrze to zrobiłaś. A może teraz powiedziałabyś mi, co sądzisz o tych pogróżkach? Każdy, kto zna świat biznesu, rozumiałby, że program zostanie skończony bez względu na to, czy ty go będziesz realizować, czy kto inny.