– Mamy coś nowego w sprawie Catherine Graney. Jej syn znalazł brudnopis listu, który napisała do senator Jennings. Ten list został prawdopodobnie wczoraj doręczony. To poważna sprawa. Pani Graney zamierzała zakwestionować oficjalną wersję pani senator, dotyczącą jej stosunków z małżonkiem. Zamierzała wytoczyć jej proces o zniesławienie w razie, gdyby nadal publicznie oskarżała jej męża o spowodowanie katastrofy.
Sam gwizdnął.
– Czy chcesz powiedzieć, że Abigail mogła wczoraj dostać ten list?
– Właśnie tak, ale to jeszcze nie wszystko. Sąsiad pani Graney urządzał przyjęcie ostatniego wieczoru. Dostaliśmy listę gości i wszystkich sprawdziliśmy. Pewne młode małżeństwo, które przyszło później, piętnaście po jedenastej albo coś koło tego, miało trudności ze znalezieniem ulicy. Zapytali o drogę faceta, który wsiadał do samochodu kilka domów dalej. Szybko ich spławił. Był czarną toyotą z rejestracją z Wirginii. Opis pasuje do Gorgone'a. Dziewczyna pamięta nawet, że miał ciężki, ciemny sygnet. Weźmiemy Toby'ego na przesłuchanie. Czy nie sądzisz, że powinieneś zadzwonić do Białego Domu?
Toby mógł się znajdować w pobliżu miejsca zamordowania Catherine Graney. Jeśli on ją zabił, to wszystko, o co go podejrzewali, było możliwe, a nawet logiczne.
– Abigail musi się o tym natychmiast dowiedzieć – oświadczył Sam. – Pójdę teraz do niej. Powinna mieć szansę oddalenia wszelkich podejrzeń od swojej osoby. Jeśli odmówi, sam zatelefonuję do prezydenta. Nawet jeśli nie miała pojęcia, w co Toby był zamieszany, musi przyjąć na siebie moralną odpowiedzialność.
– Nie wydaje mi się, żeby ona kiedykolwiek przejmowała się moralną odpowiedzialnością. Gdyby J. Edgar żył, Abigail nie byłaby tak bliska urzędu wiceprezydenta. Czytałeś przecież artykuł zamieszczony we wczorajszej „Tribune”, w którym pisano o wielkiej przyjaźni łączącej Abigail z kongresmanem Adamsem i jego żoną.
– Owszem, czytałem.
– W tym artykule mówi się o krążącej plotce, że przyczyną tej fatalnej kłótni była jakaś inna kobieta. Rozpoczynałem tu dopiero pracę, gdy to się wydarzyło. Po przeczytaniu tamtego artykułu coś mnie zaczęło niepokoić. Tknięty przeczuciem, sprawdziłem dossier Adamsa. Jest tam jakaś wzmianka o młodej pani kongresman, Abigail Jennings. Wszystko wskazuje na to, że właśnie ona była ową inną kobietą.
Abigail próbowała odpocząć, ale wcale jej się to nie udawało. Świadomość, że za parę godzin dostanie nominację na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, była zbyt ekscytująca.
Pani wiceprezydent. Air Force Two i posiadłość na terenie dawnego Obserwatorium Morskiego. Przewodnicząca Senatu i przedstawicielka prezydenta na cały świat.
Za dwa lata nominacja na prezydenta. Będę ją miała, obiecała sobie. Golda Meir. Indira Gandhi. Margaret Thatcher. Abigail Jennings.
Kariera w Senacie była wielkim krokiem naprzód. Kiedy została wybrana, Luther powiedział: „No cóż, Abigail, zostałaś członkiem najbardziej ekskluzywnego klubu na świecie”.
Teraz miała zrobić kolejny wielki krok. Już nie będzie jednym ze stu senatorów, tylko drugą osobą w kraju.
Postanowiła włożyć jedwabną bluzkę i spódnicę z wełnianym żakietem w odcieniach różu i szarości. W telewizji będzie to dobrze wyglądać.
Wiceprezydent Abigail Jennings…
Był kwadrans po szóstej. Abigail wstała z kanapy, usiadła przy toaletce i przeczesała szczotką włosy. Starannie nałożyła na powieki nieco cienia i pomalowała rzęsy. Na policzkach tak widać było jej podniecenie, że nie potrzebowała różu. Mogła ubrać się teraz, obejrzeć program i przećwiczyć wypowiedź, którą wyrazi zgodę na przyjęcie nominacji, zanim trzeba będzie pojechać do Białego Domu.
Włożyła kostium i przypięła do żakietu złotą broszkę z brylantem w kształcie słońca. Telewizor w gabinecie miał największy ekran. Tam zamierzała obejrzeć program.
– Zapraszamy na program „Kobiety w rządzie”.
Widziała już cały materiał oprócz ostatnich kilku minut. A jednak czuła się spokojniejsza, oglądając go powtórnie. Apple Junction pokryte warstwą świeżego śniegu wyglądało jak mała wioska, która skryła swoje ponure oblicze. Abby w zamyśleniu przyglądała się domowi Saundersów. Przypomniała sobie, jak pani Saunders kazała jej cofnąć się ze schodów i pójść do wejścia dla służby. Ta wiedźma musiała potem za to zapłacić.
Gdyby Toby nie poradził jej, jak zdobyć pieniądze na naukę w Radcliffe, gdzie byłaby teraz?
Te pieniądze należały mi się od Saundersów, powiedziała sobie. Za dwanaście lat upokorzeń w tym domu!
Oglądała zdjęcia z przyjęcia weselnego, z pierwszych kampanii, z pogrzebu Willarda. Pamiętała radość, jaką czuła w drodze na pogrzeb, gdy Jack Kennedy zgodził się namówić gubernatora, aby pozwolił jej dokończyć kadencję męża.
Przestraszył ją nagły, przeciągły dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewała. Czy ktoś z prasy mógł być tak bezczelny, żeby dzwonić w ten sposób? Postanowiła nie otwierać. Ale dźwięk dzwonka stał się jeszcze bardziej natarczywy. Abigail podeszła do drzwi.
– Kto tam?
– Sam.
Otworzyła drzwi. Sam wszedł do środka; na jego twarzy malowała się determinacja. Abby uśmiechnęła się niepewnie.
– Sam, dlaczego nie oglądasz programu „Oto twoje życie”? Wejdź, proszę. Wzięła go za rękę i pociągnęła do gabinetu. W telewizji Luther właśnie pytał ją o stosunek do sprawy bezpieczeństwa lotów.
– Abigail, muszę z tobą porozmawiać.
– Na litość boską, Sam. Czy nie pozwolisz mi obejrzeć mojego programu?
– Nie mamy chwili do stracenia.
Sam wyjaśnił jej powód swojej wizyty. Widział, jak oczy Abby coraz bardziej rozszerzają się ze zdziwienia.
– Chcesz mi powiedzieć, że Toby mógł zabić żonę Graneya? Jesteś szalony.
– Naprawdę?
– Miał w tym czasie randkę. Ta kelnerka może to potwierdzić.
– Dwoje ludzi dokładnie go opisało. List od Catherine Graney do ciebie stanowi wystarczający motyw zabójstwa.
– Jaki list?
Patrzyli na siebie przez chwilę; Abigail pobladła.
– Odbiera twoją korespondencję, prawda?
– Prawda.
– Czy odebrał ją także wczoraj?
– Tak.
– I co ci przyniósł?
– To, co zwykle. Chwileczkę. Nie możesz wysuwać przeciwko niemu takich oskarżeń! Wszystko zmyślasz.
– A więc zadzwoń do niego teraz. I tak zostanie wezwany na przesłuchanie.
Sam przyglądał się, jak Abigail wybiera numer. Obojętnie patrzył na piękny kostium, który miała na sobie. Ubrała się tak, wierząc, że zostanie wiceprezydentem, pomyślał.
Długo trzymała słuchawkę przy uchu, ale nikt się nie zgłaszał.
– Prawdopodobnie nie odbiera telefonu. Pewnie się nie spodziewa, że do niego zadzwonię – powiedziała niepewnym głosem, lecz już po chwili zrobiła się bardziej stanowcza. – Sam, chyba nie wierzysz w to, co mówisz. Na pewno Pat Traymore cię do tego nakłoniła. Od początku stara się mnie zniszczyć.
– Pat nie ma nic wspólnego z tym, że Toby'ego Gorgone'a widziano koło domu Catherine Graney.
Na ekranie telewizyjnym Abigail mówiła właśnie o swoim udziale w ustanowieniu przepisów dotyczących bezpieczeństwa lotów.
– Jestem dzisiaj wdową, ponieważ mój mąż wynajął najtańszy samolot, jaki mógł znaleźć.
Sam wskazał ręką na telewizor.
– To stwierdzenie wystarczyłoby, by Catherine Graney znalazła się w jutrzejszych porannych gazetach, i Toby o tym wiedział. Abigail, jeśli prezydent zwołał na dziś konferencję prasową, żeby ogłosić twoją nominację na wiceprezydenta, to będziesz musiała poprosić go o wstrzymanie się z podaniem tej decyzji do publicznej wiadomości do czasu wyjaśnienia sprawy.
– Postradałeś zmysły? Nie obchodzi mnie, czy Toby był dwa domy dalej od miejsca, w którym zabito tamtą kobietę. To niczego nie dowodzi. Może ma dziewczynę w Richmond albo gra tam w karty. Chyba po prostu nie odbiera telefonu. Zupełnie niepotrzebnie otwierałam drzwi.