Chciał podpalić dom! Pat znalazła się w pułapce. Nie mam tu już nic o roboty, pomyślał Toby. Powinienem teraz wsiąść do samochodu i odjechać.
Przywarł mocno do ściany. Mężczyzna skierował się w stronę drzwi prowadzących na taras. A gdyby został znaleziony w domu? Wszyscy wiedzieli, że ktoś groził Pat Traymore. Jeśli ten dom spłonie, a potem znajdą tu zwłoki dziennikarki i człowieka, który ją nękał, to cała sprawa będzie zakończona. Koniec ze śledztwem i nikt nie powie, że w pobliżu widział jakiś podejrzany samochód.
Toby usłyszał odgłos szczękającego zamka. Mężczyzna otworzył drzwi na taras, odwrócił się i spojrzał na pokój.
Podszedł bezszelestnie i stanął za nim.
Kiedy program dobiegał końca, pani Thatcher ponownie wykręciła numer Sama. Ale ciągle nikt nie odbierał telefonu. Jeszcze raz próbowała zadzwonić do Pat. Po sześciu sygnałach odłożyła słuchawkę i podeszła do okna. Samochód dziennikarki stał na podjeździe i Lila była pewna, że Pat jest w domu. Popatrzyła uważnie i wydało się jej, że widzi czerwoną poświatę, która przebija ciemność otaczającą dom.
Czy powinna wezwać policję? A jeśli Pat rozpamiętywała po prostu wydarzenia tamtej tragicznej nocy? A może niebezpieczeństwo, które wyczuwała Lila, było natury emocjonalnej, a nie fizycznej? Pat bardzo chciała zrozumieć, dlaczego jedno z rodziców wyrządziło jej taką krzywdę. A jeśli prawda była jeszcze gorsza od jej wyobrażeń?
Co zrobi policja, jeśli dziennikarka nie będzie chciała otworzyć drzwi? Nie włamią się przecież tylko dlatego, że Lila powie im o swoich przeczuciach. Wiedziała, z jaką pogardą policjant może się odnieść do parapsychologii.
Bezradnie stała przy oknie i wpatrywała się w ciemne chmury, które kłębiły się wokół domu Pat.
Drzwi prowadzące na taras. Ktoś je otworzył tamtej nocy. Pat zobaczyła go wtedy i podbiegła do niego; rękami uczepiła się jego nóg. Toby, jej przyjaciel, który zawsze zabierał ją na przejażdżki. A on podniósł ją i cisnął na podłogę…
Toby… to był Toby.
Był tu i teraz stał za Arthurem Stevensem…
Szaleniec wyczuł jego obecność i odwrócił się nagle. Toby wymierzył mu cios w szyję i Arthur, zataczając się, wpadł do pokoju. Ciężko chwytał powietrze i rzężąc upadł koło kominka. Oczy mu się przymknęły, głowa przekrzywiła na bok.
Toby wszedł do salonu. Pat przestraszyła się widoku masywnych nóg w ciemnych spodniach, zwalistej sylwetki, silnych rąk, ciemnego sygnetu z onyksem.
Pochylił się nad nią.
– Wiesz już, prawda, Kerry? Kiedy domyśliłem się, kim jesteś, byłem pewien, że wszystko sobie przypomnisz. Przykro mi, że tak się stało, ale musiałem troszczyć się o Abby. Szalała za Billym. Gdy zobaczyła, że twoja matka go zastrzeliła, zemdlała. Gdybym nie musiał wrócić po torebkę, przysięgam, że nawet bym cię nie tknął. Chciałem tylko, żebyś przez chwilę była cicho. Ale teraz możesz zrobić krzywdę Abby, a ja nie zamierzam do tego dopuścić. Tym razem – ciągnął dalej Toby – ułatwiłaś mi zadanie. Wszyscy wiedzą, że ci grożono. Nie przypuszczałem, że będę mieć takie szczęście. Znajdą cię razem z tym psychopatą i już nikt nie będzie o nic pytał. Zadajesz zbyt wiele pytań, wiesz o tym?
Nagle zapaliły się gałązki, znajdujące się bezpośrednio nad świecznikiem. Zaczęły trzaskać i chmura dymu uniosła się pod sufit.
– Ten cały pokój spłonie za kilka minut, Kerry. Muszę już iść. To wielki wieczór dla Abby. – Pogładził Pat po twarzy. – Przepraszam, naprawdę mi przykro.
Całą choinkę ogarnęły płomienie. Pat widziała, jak Toby zamknął za sobą drzwi na taras. Dywan zaczął się tlić. Ostry zapach zielonych gałązek mieszał się z dymem. Próbowała nie oddychać. Oczy ją tak piekły, że musiała je zamknąć. Uduszę się tu, pomyślała. Przesunęła się na brzeg kanapy i rzuciła na podłogę. Uderzyła czołem o nogę stolika i aż jęknęła z bólu. Zaczęła się czołgać do przedpokoju. Ręce miała wykręcone do tyłu i związane, więc z trudem się poruszała. Zdołała przewrócić się na plecy i odpychając się dłońmi i nogami, parła do przodu. Przeszkadzał jej ciężki, aksamitny szlafrok, ale zdołała go nieco rozsunąć.
Zatrzymała się przy wejściu do salonu. Gdyby udało jej się zamknąć drzwi, to ogień by się tak szybko nie rozprzestrzenił. Z największym wysiłkiem przeczołgała się przez próg. Pokaleczyła sobie dłonie o metalową listwę przytrzymującą dywan. Skręcając się z bólu, oparła plecy o ścianę, wcisnęła ramię za drzwi i popchnęła je. Z ulgą usłyszała, że się zamknęły. Hol był już wypełniony dymem. Nie wiedziała, w którą stronę się kierować. Gdyby zabłądziła i trafiła do biblioteki, nie wydostałaby się stąd.
Posuwała się centymetr po centymetrze wzdłuż listwy przy ścianie w kierunku drzwi frontowych.
Rozdział 42
Lila próbowała jeszcze raz dodzwonić się do Pat. Tym razem poprosiła w centrali, żeby sprawdzono numer. Był w porządku.
Nie mogła dłużej czekać. Działo się coś strasznego. Zadzwoniła na policję. Zamierzała poprosić, aby sprawdzili dom dziennikarki, gdyż ktoś się tam wcześniej kręcił. Ale gdy odezwał się oficer dyżurny, nie potrafiła wykrztusić słowa. Gardło miała ściśnięte, jakby była w szoku. Poczuła gryzący zapach dymu i przeszywający ból. Nagle zrobiło jej się niezwykle gorąco. Oficer powtórzył ze zniecierpliwieniem swoje nazwisko. Wreszcie Lila odzyskała głos.
– North Street! – krzyknęła. – Patricia Traymore umiera! Patricia Traymore umiera!
Sam pędził jak szalony; przejeżdżał na czerwonych światłach, mając nadzieję, że napotka jakiś wóz policyjny. Za nim siedziała Abigail, zakrywając dłońmi usta.
– Abigail, chcę się dowiedzieć prawdy. Co stało się tej nocy, kiedy umarli Dean i Renée Adamsowie?
– Billy obiecał, że weźmie rozwód… Tamtego dnia jednak zadzwonił do mnie i powiedział, że to niemożliwe… że musi naprawić swoje małżeństwo… że nie może zostawić Kerry. Myślałam, że Renée jest w Bostonie. Poszłam, żeby go nakłonić do rozwodu. Renée wściekła się, gdy mnie zobaczyła. Wiedziała już o nas. Billy przechowywał w biurku rewolwer. Jego żona wycelowała w siebie… Billy próbował wyrwać jej broń… Usłyszałam strzał… Sam, to był koszmar. On umarł na moich oczach!
– A kto ją zabił? – zapytał Sam. – Kto?
– Sama się zabiła – załkała Abigail. – Toby wiedział, że stanie się coś złego. Obserwował wszystko z tarasu. Wyniósł mnie do samochodu. Sam, ja byłam w szoku. Nie rozumiałam, co się dzieje. Ostatnie, co widziałam, to Renée, która stała, trzymając w ręku rewolwer. Toby musiał wrócić po moją torebkę. Usłyszałam drugi strzał, zanim on wszedł do domu, przysięgam. O Kerry powiedział mi dopiero następnego dnia. Mówił, że pewnie zeszła na dół po naszym wyjściu i Renée musiała ją pchnąć w stronę kominka, aby jej zeszła z drogi: Ale nie wiedział, że Kerry była tak poważnie ranna.
– Pat pamięta, że potknęła się o ciało matki.
– Nie, to niemożliwe. Nie może tego pamiętać.
Dał się słyszeć pisk opon, gdy skręcali w Wisconsin Avenue.
– Zawsze ufałaś Toby'emu – zarzucał jej Sam – bo tak chciałaś. Tak było ci wygodniej. Czy uwierzyłaś, że tamta katastrofa lotnicza była wypadkiem – zwykłym wypadkiem? Czy wierzyłaś w jego niewinność, kiedy zapewniłaś mu alibi w sprawie kradzieży pieniędzy z funduszu wyborczego?
– Tak… tak…
Ulice były pełne pieszych. Sam wściekle nacisnął klakson. Tłumy ludzi kierowały się do restauracji. Przemknął przez Main Street i Trzydziestą Pierwszą. Kiedy dojechał do rogu North Street, zahamował gwałtownie, aż oboje polecieli do przodu.