– Sprzeczka kochanków? – zapytał Devon ze swojego miejsca przy drzwiach.
– Tak! – syknęła. – Chociaż Squire jest tylko jednym z wielu mężczyzn, których tu mam. Czy możesz teraz nareszcie wynieść się stąd i z mojego życia?
– Zamierzasz wyjść za mąż za Squire'a?
Nie raczyła nawet odpowiedzieć, tylko podeszła d biurka.
Słyszałem, że jest bogaty. Mógłby ci kupić mnóstwo ładnych rzeczy.
Popatrzyła na niego.
– To cudownie. Przecież całe moje życie kręci się wokół jedwabnych sukien i pokojówek. Czy wiesz że dom, w którym się wychowałam, miał tak wielki salon, że zmieściłaby się w nim każda z chat ze Sweetbriar? Łącznie z kuchnią i ogródkiem. Jako dziecko nigdy nie ruszyłam nawet palcem, żeby coś zrobić. Mój ojciec zatrudniał dwanaście osób do obsługi mojej osoby. Dwie osobiste pokojówki, guwernantkę, kucharkę, dwóch pokojowców, woźnicę i…
– Wystarczy. Zamierzasz więc wyjść za mąż za Squire'a, by choć przybliżyć się do tego ideału.
– Oczywiście – potwierdziła. Przyglądał się jej w milczeniu.
– Teraz musisz mi wybaczyć. Niestety popracuję jeszcze jakiś czas, dopóki ktoś nie zapewni mi życia, do jakiego jestem przyzwyczajona.
Devon wyszedł ze szkoły, nie mówiąc ani słowa. Przeszedł przez miasto, po czym zagłębił siew las.
Usiadł ciężko na pniu i ukrył twarz w dłoniach. Dlaczego ona to wszystko powiedziała, skoro to nie-prawda? O Boże, ta kobieta doprowadza go do szału! Myślał, że gdy ją zobaczy, wszystko mu przejdzie, ale nie. Teraz było o wiele gorzej.
– Mac?
Uniósł głowę, zobaczył stojącą obok kobietę. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że to przyjaciółka Linnet, Nettie.
– Mogę z tobą porozmawiać? Mirando, nie odchodź za daleko.
Devon bezmyślnie patrzył na dziecko. – Wiem, że to nie moja sprawa, nawet mi to mówiono kilka razy, ale uważam, że powinieneś wiedzieć, co się dzieje w Spring Lick,
– A w ogóle coś się dzieje?
Nettie uśmiechnęła się. Już rozumiała, co przyciągnęło Linnet do tego mężczyzny.
– Jest raczej oczywiste, że ty i Linnet znaliście się dość dobrze.
Uniósł brwi, a ona roześmiała się.
– Mirando, chodź tu do cioci Nettie. Pokażę ci coś. Dziecko podeszło chwiejnie do wyciągniętych rąk kobiety.
– Powiedziałeś, że jest ładna. Nie przypomina ci kogoś?
Devon patrzył to na dziecko, to na kobietę, jakby była niespełna rozumu.
– A jej oczy? Widziałeś kiedyś takie? Jule i Ova natychmiast je rozpoznały.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz. – Devon stwierdził, że nie podoba mu się ta kobieta. -1 kim są Jule i Ova?
– Miejscowe plotkary. Zajmują się niestety plotkami najbardziej szkodliwymi. Gdyby nie one, nikt nie zastanawiałby się kim jest ojciec córki Linnet, a ona nie byłaby tak osamotniona mimo zainteresowania wielu mężczyzn.
– Ojciec?! Córki Linnet?! -wybuchnął. – Nie powiedziała mi…
– Nie powiedziała – przerwała mu Nettie. – A nawet zadała sobie wiele trudu, by ukryć przed tobą dziecko. Radziłabym ci przyjrzeć się dokładnie Mirandzie i zastanowić się, gdzie widziałeś takie niebieskie oczy. Może w lustrze.
Devon popatrzył na dziecko. Broda Linnet, tak charakterystycznie wysunięta do przodu. Jego oczy
– Wielu ludzi ma niebieskie oczy. Może… Nettie wstała i wcisnęła Mirandę na kolana Maca
– Jesteś głupi, Devonie Macalister. Posiedź tu, poznaj się ze swoją córką. – Odeszła i zostawiła ich samych.
Devon był zbyt wstrząśnięty, by myśleć. Miranda ciągnęła guziki jego koszuli, potem straciła zainteresowanie tą zabawą i spełzła z jego kolan. Devon patrzył na nią. Jego własna córka! Czy to prawda?
Mirando? – powiedział miękko, a dziecko odwróciło się i rozpromieniło. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej naszyjnik szklanych paciorków. Podał go córce. Natychmiast wsadziła go do buzi, a Devon roześmiał się.
– No, córeczko, masz już teraz ojca. Nazywasz się pewnie Miranda Tyler. A gdybyśmy to zmienili na Miranda Macalister? – Wziął ją na ręce, a ona roześmiała się radośnie.
– Miranda. Głupie imię, ale gdy ojciec doda ci nazwisko Macalister, matka może sobie wybierać imiona, jakie chce. – Dziecko uderzyło go naszyjnikiem, a on przytulił je do siebie. – Chyba podoba mi się rola ojca.
Linnet zobaczyła, jak wychodzą z lasu, trzymając się za ręce. Gdy podeszli do chaty, Miranda zajęła się kociętami pod gankiem, a Devon zbliżył się do Linny.
– To prawda? Ona jest moją córką?
– Tak, Miranda jest twoją córką.
Wziął głęboki oddech.
– No dobrze – powiedział w końcu. – Ożenię się z tobą.
15
– Ożenisz się? – zapytała z niedowierzaniem. Była tak wściekła, że z trudem się hamowała, żeby nie wybuchnąć. – A więc ożenisz się ze mną?! Po dwóch latach, po tym, jak urodziłam twoją córkę, decydujesz się wspaniałomyślnie, że się ze mną ożenisz!
– Poczekaj…
– Nie! To ty poczekaj. Długo już cię słuchałam, teraz twoja kolej. Gdy wszedłeś do tego szałasu, w którym zamknął mnie Szalony Niedźwiedź, gdy zaryzykowałeś dla mnie życie, zakochałam się w tobie. Tak, nie dziwię się, że jesteś zaskoczony. Tak się w tobie zakochałam, że długo nie rozumiałam, jaką z siebie robię idiotkę. Bo jak mogłam kochać kogoś, kto wiecznie jest na mnie zły, wiecznie oskarża mnie o coś bezpodstawnie?
– Bezpodstawnie?! Bez przerwy widzę cię z jakimś mężczyzną.
– Tylko z Cordem, a i to wyłącznie z powodu jego chorobliwej zazdrości. Obaj chcieliście jeszcze raz zabawić się w tę swoją grę. Kiedyś straciłeś przez niego kobietę i byłeś zbyt dumny, by zaryzykować po raz drugi.
– A skąd miałem wiedzieć, którego z nas wolisz? – zapytał cicho.
– Czasem nawet nie raczyłeś się do mnie odezwać.
Cord podstępnie wywiózł mnie z miasta, a ja wolałam brnąć przez zamieć niż tam z nim zostać. A co ty na to? Nic! Myślałeś tylko o tym, czy twój rywal zdołał mnie tknąć.
– Dlaczego nazwałaś mnie bratem? – wyszeptał Roześmiała się gorzko.
– Byłeś dla mnie wszystkim: bratem, ojcem, matka siostrą, wszystkim. Tak bardzo cię kochałam. A jak myślisz, dlaczego pozwoliłam, byś mnie wtedy wziął? Bo byłam tak głupia, że zgodziłabym się wtedy żyć z tobą bez ślubu choćby całe życie. Wystarczyło, byś gwizdnął, przybiegłabym. Nie jesteś w stanie pojąć co czułam, gdy mnie wtedy zostawiłeś. Ale dość tego, już odzyskałam zdrowy rozsądek. To, co do ciebie czułam, zginęło zabite przez twoje podejrzenia, oskarżenia i wieczny gniew. Chcę, byś zostawił mnie w spokoju. Nie chcę cię już więcej widzieć i przypuszczam, że wystarczy mi dziesięć minut, by pozbyć się tych przykrych wspomnień o tobie.
Chciała go minąć, ale on chwycił ją za rękę.
– Byłem głupi, tak? – zapytał po prostu, a jego oczy zdradzały, że domyślił się wszystkiego.
– Zgadza się -potwierdziła wciąż jeszcze zagniewana.
– I na tym właśnie polega cała moja wina? Zakochałem się w tobie, a ty nawet o tym nie wiedziałaś. Bałem się kogokolwiek pokochać po tym, co stało się z Amy. Wiedziałaś o tym, podobnie jak wszyscy w Sweetbriar, wszyscy prócz mnie. Tak długo juz cię kocham i tak późno zdałem sobie z tego sprawę.
Odsunęła się od niego.
– I co? Mam ci teraz paść w ramiona i wybaczyć, a potem będziemy żyli długo i szczęśliwie? To się nie zdarza. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co mi zrobiłeś? Nie dalej jak godzinę temu oskarżyłeś mnie, że chcę wyjść za mąż dla pieniędzy. Nie przyszło ci do głowy, że mogę potrzebować czyjegoś ciepła, kogoś, kto powie mi choćby „Dzień dobry" rano bez krzywienia się i miny świadczącej o tym, że uważa mnie za ulicznicę? Oskarżyłeś mnie o to, że idę do łóżka z każdym mężczyzną, który na mnie spojrzy. A ja ci chcę powiedzieć, że jesteś jedynym, który mnie dotykał.