Выбрать главу

– Jej wóz nadal tkwi pod wodą, więc można to sprawdzić, ale nie zauważyłem niczego, co wskazywałoby na awarię. Nie pękła żadna opona, spod maski nie wydobywał się dym, na szosie nie znalazłem też śladów poślizgu. Przykro mi, Mac, ale taka jest prawda.

Pół godziny później znów siedzieliśmy z Maggie w jej samochodzie przed domem Paula i Jilly.

– Wyglądasz, jakbyś już zapadał się w sobie – rzekła Maggie. – Może poszedłbyś trochę się przespać, zanim Paul wróci?

– Nie mogę, bo nie mam klucza – wyjaśniłem. – Gdyby nie zjazd dentystów, miałbym pokój „Pod Jaskrami”, więc nie spodziewałem się, że będę musiał nocować u Paula.

– I dlatego nie poprosiłeś go o klucz? – domyśliła się Maggie.

– Ano właśnie, chyba że zwinę się w kłębek na którymś z tych krzeseł, co stoją na ganku.

– Za duży z ciebie chłop, żeby się zmieścić na krześle. – Nerwowo zabębniła palcami o kierownicę. – Zaraz, jeśli już wymieniamy między sobą wszystkie informacje, to mógłbyś podzielić się ze mną swoimi przemyśleniami na temat Jilly. Nawet tymi, o których mówiłeś, że ich nie rozumiesz. Potem będziesz mógł poszukać sobie krzesła na ganku.

– Masz dobrą pamięć!

– Ano, mam. No więc, co ci przychodziło do głowy?

– Jeśli ci powiem, to albo pomyślisz, że zwariowałem, albo przypiszesz to działaniu środków oszałamiających. Mnie samemu przyszło to na myśl, kiedy byłem w szpitalu.

– Spróbuj, co ci szkodzi. Spojrzałem w inną stronę, a potem wróciłem myślą do tamtej nocy.

– Wtedy, kiedy to się stało z Jilly, śniło mi się, że przydarzyło się jej coś złego. Miałem wrażenie, jakbym razem z nią zleciał z tego klifu. – Rozśmieszyły mnie własne słowa, ale tylko pokręciłem głową. – Myślisz, że mam nierówno pod sufitem, prawda?

– Sama już nie wiem, co mam o tym myśleć – odpowiedziała powoli, patrząc mi w oczy. – I co zrobiłeś potem?

– Z samego rana zadzwoniłem do Paula i dowiedziałem się, że to, o czym śniłem, naprawdę miało miejsce. Ale skąd ja się wziąłem w tym śnie, tego dalej nie wiem.

– O rany! – mruknęła Maggie.

– Dlatego musiałem tu przyjechać.

– Nie powinieneś był jeszcze wychodzić ze szpitala.

– Nie mogłem wytrzymać. I tak dobrze, że zgodziłem się zostać przez dwa dni, ale to były najdłuższe dni w moim życiu.

Maggie nie odzywała się przez dłuższą chwilę, tylko drapała się dłonią po udzie. Zauważyłem przy tym, że kant na jej spodniach wciąż świetnie się trzyma, a spodnie wyglądają, jakby dopiero co wyjęła je z szafy.

– A przedtem nie utrzymywałeś kontaktów z Jilly? – zapytała w końcu. Potrząsnąłem głową.

– Widzisz, zostało nas tylko czworo, bo nasi starzy już nie żyją. Jestem najmłodszy z rodzeństwa, Jilly jest ode mnie trzy lata starsza. Od dawna mieliśmy wszyscy za dużo pracy, żeby kontaktować się ze sobą. Dopiero ten cholerny sen… Rzecz w tym, że czuję, jakby coś pchało Jilly na krawędź tego klifu – albo może to był ktoś… Niby była sama w wozie, a jakby nie była.

– To nie brzmi zbyt sensownie.

– Na razie nie brzmi, ale poczekaj, zaraz ci powiem coś lepszego. Pod koniec tego snu słyszałem czyjś krzyk. Teraz go poznałem. To krzyczał Rob Morrison!

– O, Jezu!

– No więc rozumiesz, dlaczego nie mogę zakwalifikować tego wypadku jako zwykłą próbę samobójstwa, chyba że Jilly sama mi to powie.

Pociągnąłem tęgi łyk mocnego wina pinot noir z winnicy Gray Canyon w Napa Valley.

– Smakuje ci? – zagadnął Paul.

– Bardzo, jest ciemne i gęste jak smoła piekielna. – Zachwycałem się winem, kontemplując płyn ściekający po ściankach kryształowego kieliszka. – Widziałem się dziś z Robem Morrisonem, wiesz, tym facetem, który uratował Jilly.

– Wiem, miałem już okazję go poznać. Niedługo potem, jak wprowadziliśmy się tu z Jilly, wlepił mi mandat za przekroczenie szybkości. Wiem, że widziałeś się także z Maggie Sheffield.

– Owszem, chociaż jeszcze nie wiem, co mam o niej myśleć. Na oko babka całkiem do rzeczy, szczególnie odkąd przestała patrzeć na mnie podejrzliwie z powodu mojej pracy w FBI.

Paul nagle usiadł, wyprostowany, zaciskając pięści.

– Uważaj na nią, Mac – przestrzegł.

– O co ci chodzi?

– Nie zrozum mnie źle. – Wzruszył ramionami. – Nie jestem antyfeministą, ale ta baba to prawdziwa modliszka.

– Nie odniosłem takiego wrażenia. – Odkroiłem drugi kawałek soczystego befsztyka z polędwicy. Z pewnością był lepszy niż sałatka „Pod Królem Edwardem”. – To chyba zrozumiałe, że chce wykryć, dlaczego Jilly wpadła do morza. O co masz do niej pretensję? Wlepiła ci mandat jak Morrison?

– Nic z tych rzeczy, ale za to najchętniej obciążyłaby mnie winą za ten wypadek. Nigdy mnie nie lubiła, bo uważała, że nie jestem dość dobry dla Jilly.

Teraz z kolei ja wzruszyłem ramionami.

– Nie rozumiem. W rozmowie ze mną nie wspomniała o tobie ani słowem. Siedziała grzecznie w samochodzie i czekała na ciebie, bo chciała o czymś porozmawiać.

– Gdybym tylko mógł przekonać Geraldine, żeby wylała ją na zbity pysk! Ta zaraza nienawidzi facetów i zawsze stara się napytać im biedy. Widziałeś, jaką nosi spluwę? W takim spokojnym miasteczku jak Edgerton to po prostu śmieszne. Raz już z nią rozmawiałem, w szpitalu, kiedy tylko przywieźli tam Jilly, i uważam, że to wystarczy.

– To raczej normalne, że policjant, czy to chłop, czy baba, chce kogoś przesłuchać więcej niż raz – wyjaśniłem spokojnie. Nie spodziewałem się usłyszeć z ust Paula takich seksistowskich bzdur. Z rozmowy z Maggie nie wywnioskowałem, aby darzyła mężczyzn specjalną antypatią. – Jasne, że w sytuacjach stresowych nie pamięta się wszystkiego. Idę o zakład, że i ty mógłbyś powiedzieć jej znacznie więcej teraz niż wtedy.

– Niby co? Wystarczy, że Jilly zleciała z tego pieprzonego klifu, a ja nie mam bladego pojęcia, dlaczego. Może ostatnio była trochę w dołku, ale to się czasem zdarza każdemu. I to tyle, Mac, więcej nic nie urodzę.

Przełknąłem ostatni kęs befsztyka, rozsiadłem się wygodniej, upiłem pinot noir. Zauważyłem, że Paul wyglądał jakoś blado, a skóra napinała mu się na kościach policzkowych. Sprawiał wrażenie chorego lub przestraszonego, ale możliwe, że patrząc na niego, widziałem własne lustrzane odbicie! Sam wyglądałem wystarczająco mizernie.

– Jesteś absolutnie pewien, że nic? A nie zastanawiałeś się, co mogło spowodować ten psychiczny dołek u Jilly? Czy przyjmowała jakieś leki antydepresyjne? A może leczyła się u psychiatry?

– Patrzcie państwo, superglina bierze mnie w krzyżowy ogień pytań! – Paul roześmiał się nieszczerze. – Nie leczyła się na głowę, jeśli ci o to chodzi, ale proszę cię, Mac, daj mi już spokój. Jestem zmęczony i nie chcę więcej rozmawiać na ten temat. Jedyne, co mam ci do powiedzenia, to to, że idę spać.

Odsunął krzesło i wstał.

– Dobranoc, Mac. Mam nadzieję, że będzie ci wygodnie na podwójnym łóżku w pokoju gościnnym, chociaż może być dla ciebie trochę za krótkie.

– Nie martw się o mnie, zdążyłem się już trochę zdrzemnąć w fotelu na werandzie. Teraz skoczę jeszcze raz do szpitala zobaczyć, co z Jilly. Na razie dobranoc.

Ford znów jest przy mnie i trzyma mnie za rękę. Jest tak samo ciepła jak przedtem. Dzięki Bogu, że za pierwszym razem był tu naprawdę, a nie w mojej wyobraźni. Nie chciałabym utracić kontroli nad swoim mózgiem, tak jak nad resztą ciała.

Ale kiedy był ten pierwszy raz? Równie dobrze mogło zdarzyć się to dziś’ rano, jak rok temu. Wyzbyłam się całkowicie poczucia czasu. Wiem, co to takiego, ale nie ma to dla mnie żadnego znaczenia.