Выбрать главу

– Słuchaj, Cal… – Próbowałem ostudzić jej zapędy. – Nie mam dziś przy sobie prezerwatyw…

– Nie bój się, przecież jesteś agentem, a ja jestem zdrowa i biorę pigułki.

W jednej chwili ściągnęła majtki, zrzuciła z nóg baletki i dosiadła mnie w pozycji na jeźdźca. Wszedłem już w nią i wyczuwałem dokładnie wszelkie szczegóły jej budowy, ale zadałem sobie trud, żeby jeszcze nie kończyć sprawy.

– Nie – powiedziałem głośno i oderwałem ją od siebie, prawie kładąc na plecy. Widziałem, jak zerwała z nosa okulary i rzuciła na drugi koniec pokoju, ale patrzyła na mnie ze zdziwieniem.

– Nie rozumiem… – zaczęła.

– Wcale nie musisz! – dokończyłem, podciągając ją do swoich ust. Po kilku sekundach sam się zdziwiłem, dlaczego jeszcze nie zlecieli się tu wszyscy domownicy i goście, tak głośno krzyknęła. Na wszelki wypadek położyłem rękę na jej ustach, czując, jak ciepły oddech przenika przez moje palce, a jęki rozkoszy wsiąkają w skórę dłoni. Dopiero kiedy się całkiem odprężyła, wszedłem w nią dziko i namiętnie, ale zakończyłem szybko, bo nie mogłem już dłużej przeciągać.

Zwykle potrzebuję trochę czasu, żeby dojść do siebie, a tym razem nawet specjalnie mi się nie spieszyło. Wolałem nie myśleć o ewentualnych konsekwencjach mego czynu, po prostu trochę poleżeć, nie przejmując się niczym. Z tego błogostanu wyrwało mnie dopiero nagłe poruszenie się Cal. Patrzyła na mnie zupełnie trzeźwo, aż niespodziewanie zażądała:

– Teraz ty właź na wierzch! Wciąż czułem na języku jej podniecający smak, więc nietrudno mi było znów osiągnąć stan gotowości.

– Dobra, czemu nie? – zgodziłem się, wysuwając się spod niej. Oparłem się na łokciu i raz po razie całowałem jej usta. Prosto w jej wargi wymówiłem:

– Czy to rysowanie tak cię rajcuje?

– Na ogół nie – wyznała, odwzajemniając pocałunek. Przy tym obrysowywała palcami linię mojej szczęki i włosów. – Ale z tobą, Mac, było inaczej niż ze wszystkimi innymi. Zarys twoich ust i szczęki tak na mnie działa…

Westchnęła i przewróciła się na bok, dzięki czemu znalazła się twarzą do mnie.

– Zróbmy to jeszcze raz! – poprosiła.

– Chętnie! – zgodziłem się. Tym razem też nie trwało to długo, ale zawczasu przygotowałem się do stłumienia jej krzyków rozkoszy. Wiedziałem, że jeszcze przez jakiś czas będę pamiętał jej zapach i smak, ale przede wszystkim dowiedziałem się o niej dwóch ważnych rzeczy. Raz, że naprawdę lubiła seks, a dwa, że miała długie, smukłe nogi, które w uroczy sposób zarzucała mi na szyję.

Cieszyłem się nawet, że nie była w nastroju do rozmowy, bo i ja nie miałem nic specjalnego do powiedzenia. Jeszcze raz mnie pocałowała i poklepała po policzku, potem wstała, wytarła się chusteczką higieniczną, poprawiła sukienkę i nałożyła na nos okulary. Wyszła z pokoju mówiąc, że idzie do sypialni doprowadzić się do porządku. Ja nie działałem tak szybko. Najpierw dopiłem piwo, teraz już ciepłe, i wyrzuciłem pustą puszkę do śmieci. Potem zapiąłem spodnie i poszukałem łazienki, aby spłukać z twarzy to nieprzyzwoite zadowolenie, co nie było proste, gdyż właściwie chciało mi się jeszcze.

Wróciłem do salonu pewien, że wyglądam prawie normalnie, może z wyjątkiem podejrzanie rozmarzonych oczu… Niestety, tuż przede mną wyrosła jak spod ziemi Maggie Sheffield. Zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów i wypaliła ze znaczącym uśmieszkiem:

– Widzę, Mac, że ktoś cię już pocieszył! Jak, do pioruna, mogła poznać, co przed chwilą robiłem? Niemożliwe, żeby było to po mnie widać!

– Może zatańczymy? – Próbowałem zmienić temat, ale ona nadal myślała głośno:

– No, ciekawam… – Filuternie przechyliła głowę na bok, bębniąc palcami po policzku.

– Dobra, nie musimy tańczyć. Może w takim razie przedstawisz mnie Elaine Tarcher? Chciałbym ją poznać.

– Czemu nie? Chodź, Mac, stoi tam otoczona wianuszkiem wielbicieli. Ciągle jeszcze próbuje odgrywać femme fatale, chociaż mogłaby być moją matką. W jej wieku to już śmieszne.

Na widok Elaine Tarcher pierwszą moją myślą było, czy i ona spróbuje rzucić się na mnie, jak jej córka. Gdyby tak się stało, nie wahałbym się dłużej niż w przypadku Cal. Musiała być dużo młodsza od męża. Zważywszy wiek Cottera, nie mogła mieć mniej niż czterdzieści kilka lat, ale nie wyglądała na tyle. Z pewnością korzystała z usług dobrego chirurga plastycznego, bo czas zatrzymał się dla niej około trzydziestki. Osobiście nie miałem nic przeciwko takim zabiegom, jeśli potrafiły skutecznie przeciwdziałać prawom natury…

Elaine miała takie same bujne, kasztanowate włosy jak Cal, ułożone w krótką fryzurę, pozornie naturalną, a w istocie bardzo skomplikowaną. Ubrana była w czarną sukienkę koktajlową, czarne, przezroczyste rajstopy i czółenka na wysokich obcasach. Otaczało ją sześciu panów, którym pozwalała się adorować, tryskając od czasu do czasu kaskadami perlistego śmiechu. Wcale nie wydawała mi się śmieszna, więc uznałem, że Maggie nie ma racji.

Tymczasem Alyssum Tarcher zawołał Maggie po imieniu, ścisnęła więc w biegu moją rękę i zostawiła mnie samego. Mogłem teraz bez przeszkód podziwiać uwodzicielskie talenty Elaine Tarcher.

– Wszyscy uważają moją mamę za słodką idiotkę, ale to nieprawda! – oświeciła mnie Cal, która tymczasem podeszła od tyłu. Po niej też nie można było poznać, że przed chwilą uprawiała seks. Znów przybrała pozę zaniedbanej starej panny w okularach, zmieniała tylko bluzkę, bo tamtą rozerwałem, tyle że ta też nie miała w sobie ani źdźbła kobiecości.

– Przedstaw mnie swojej mamie! – zwróciłem się do niej. Popatrzyła na mnie przez chwilę i po krótkim namyśle mruknęła:

– Szkoda, że mieszkasz u Paula!

Przypomniałem sobie, jak zachłannie brała mnie w posiadanie, i głośno przełknąłem ślinę. Jej zaś odpowiedziałem:

– Masz rację, ale nic na to nie mogę poradzić.

– Biedny stary Charlie ubóstwiał moją matkę. Ona już szykuje przemówienie nad jego grobem. Będziesz na pogrzebie, prawda? Mama przez cały dzisiejszy wieczór nie rozmawiała o niczym innym, jak tylko o tym morderstwie.

– Oczywiście, że przyjdę na pogrzeb, może nawet zabiorę ze sobą Jilly.

– A kiedy chcesz wracać do Waszyngtonu?

– Nie wiem, może zostanę jeszcze ze dwa dni… W tym momencie pomyślałem o Laurze i poczułem wyrzuty sumienia. Wiedziałem, że nie powinienem był kochać się z Cal, ale trudno – stało się.

Na razie zostałem więc przedstawiony Elaine Tarcher, wszystkim jej wielbicielom i pannie Geraldine – prezesce Komitetu Obywatelskiego i burmistrzyni miasta Edgerton. Ta elegancka, starsza dama miała ostry język i wypełzłe, niebieskie oczy, których przenikliwemu spojrzeniu chyba nic nie mogło umknąć.

– Domyślam się, młody człowieku, że przyjechałeś tu sprawdzić, co się wydarzyło twojej siostrze – przywitała mnie. – Zaraz ci powiem, jak było naprawdę. Po prostu Jilly nie wyrobiła się na zakręcie. Tyle razy ją prosiłam, żeby uważała, ale jak mogła uważać, kiedy przez cały czas śpiewała, prowadząc taką zrywną maszynę! Chwała Bogu, że podobno już z nią wszystko w porządku.

– Jilly powiedziała mi to samo – potwierdziłem.

– A długo jeszcze zostaniesz w Edgerton?

– Geraldine, jak możesz pytać Maca o (;oś takiego? Jeszcze pomyśli, że chcemy się go pozbyć! – wtrąciła się Elaine Tarcher. Były to pierwsze słowa, jakie wypowiedziała w mojej obecności, bo dotychczas tylko w milczeniu mi się przyglądała. Nie próbowała bynajmniej mnie uwodzić, więc byłem ciekaw, czy uwzględnia moją skromną osobę jako potencjalnego partnera dla swojej córki. Zauważyłem natomiast, że gdy do grupki, która jej towarzyszyła, zbliżył się jej mąż – wielbiciele natychmiast wycofali się w cień.