– Odurzyli nas narkotykami! Popełniłem ten błąd, że znów spojrzałem na jej nagie ciało. Zacisnąłem zęby i czym prędzej przetoczyłem się na drugi bok, bo czułem, że ciągle mi stoi. Zerwałem się więc na równe nogi, pozbierałem z podłogi rzeczy i szybko naciągnąłem slipki i spodnie. W ubraniu poczułem się bardziej normalnie. Powtarzałem sobie tylko raz po raz, że muszę z tym walczyć.
Przykląkłem przy niej i spostrzegłem, że nogi miała szeroko rozstawione i przywiązane do pierścieni wbitych w podłogę.
– Tak mi przykro! – powtórzyłem. – Przepraszam cię, Lauro, nie wiedziałem, co robię.
– Przecież wiem, że to nie ty mnie związałeś. Nic mi nie zrobiłeś, bo zdołałeś się powstrzymać.
Ręce mi się trzęsły, więc trochę potrwało, zanim rozplatałem węzły sznurów na jej nadgarstkach i kostkach. Powoli złączyła nogi i usiadła, rozcierając przeguby.
– Dziękuję ci, Mac.
– Gdzie są twoje rzeczy?
– Nie wiem. Bez namysłu oddałem jej swoją koszulę. Przyglądałem się, kiedy ją zakładała, ale czułem, że mózg pracuje już na wolniejszych obrotach, a pociąg seksualny osłabł na tyle, że byłem w stanie nad nim panować.
Laura wstała i w mojej koszuli, sięgającej ud, przeniosła się na wąskie łóżko stojące w kącie pokoju. Usiadła na nim, nadal rozcierając nadgarstki.
Usiadłem przy niej, ale wolałem jej nie dotykać, gdyż bałem się, że mogę nie zapanować nad sobą.
– Powiedz, co oni właściwie z nami zrobili i gdzie jesteśmy? – poprosiłem.
– Nie wiem, bo mówili po hiszpańsku, więc ich nie rozumiałam. Widziałam tylko, jak zrobili ci jakiś zastrzyk. Byłeś przytomny, ale oszołomiony. – Wzdrygnęła się.
Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem mocno.
– Damy sobie z nimi radę – pocieszałem. – Dobrze, że nic nam się nie stało.
– Chcieli sobie zrobić z nas widowisko. Rozebrali mnie do naga, przywiązali do podłogi i puścili cię na mnie jak ogiera na klacz. Najpierw wcisnęli ci twarz między moje nogi i zaśmiewali się, gdy cię odciągnęli. Potem jeden z nich, pewnie ich szef, powiedział coś i zostawili nas samych.
Umilkła, a ja pocałowałem ją we włosy i zacząłem rozcierać plecy.
– Nic się nie stało – pocieszałem.
– Dobrze, że w porę doszedłeś do siebie na tyle, że zdałeś sobie sprawę, co robisz. Nie sądziłam, że będziesz w stanie zapanować nad sobą. Chryste, to był zupełny koszmar!
Przymknąłem oczy, tak porażająca wydała mi się ohyda sytuacji, w jakiej mnie postawiono. Laura była naga, związana i bezbronna, więc gdybym nie zdołał się opanować, to…
– Chcieli, żebym cię zgwałcił?
– Na to wygląda. Ciekawe, ale świadomość tego, że nie jesteś w pełni sobą, jeszcze bardziej mnie przerażała. Zachowywałeś się jak obcy człowiek, któremu wszystko jedno, kim jestem. Poznałeś tylko po zapachu, że jestem kobietą, i to ci wystarczało. Widocznie ten narkotyk tak działa.
– Ten narkotyk… – powtórzyłem powoli. – Pamiętam, że środek, którego poszukujemy, też ma jakiś wpływ na seks.
– Tak, i chyba właśnie z nim mamy do czynienia. Chcieli wypróbować jego działanie na tobie.
Mało mnie szlag nie trafił. Chętnie pozabijałbym drani, którzy potraktowali nas jak zwierzęta laboratoryjne dla wypróbowania możliwości tego ich pieprzonego narkotyku!
– Pewnie dali ci większą dawkę od tej, jaka wystarcza dla zwiększenia potencji.
– Zgadza się, bo nie przeżywam najszczęśliwszych chwil w moim życiu!
Wyczułem uśmiech na jej twarzy wtulonej w moje ramię i dodałem jeszcze:
– Nie zrobili ci krzywdy?
– Przynajmniej nic takiego, o czym bym wiedziała. Nie wiem, jak długo byliśmy nieprzytomni. Rozbudzili mnie, podając mi sole trzeźwiące do wąchania, bo chcieli, żebym odzyskała świadomość, zanim posadzili cię na mnie. Co za koszmar, nie mogłam się bronić, a ty nie byłeś sobą! Dobrze, że zacząłeś wracać do przytomności, więc mówiłam do ciebie, dopóki całkiem się nie ocknąłeś.
– Zorientowałaś się, gdzie jesteśmy?
– Skąd, jestem przytomna mniej więcej od godziny. Wiem tylko tyle, że jest noc. Jeśli mój zegarek dobrze chodzi, minęła dziesiąta.
Mały pokoik, w którym nas trzymano, nie miał okien. Był prawie kwadratowy, o wymiarach około trzy i pół na trzy i pół metra. Stało tam jedynie wąskie, pojedyncze łóżko, przed nim stary, szmaciany dywanik, a w rogu sedes i umywalka.
– Zasobniki z kwasem lodowym wrzucono do naszego domku około ósmej wieczorem – przypomniałem sobie.
– Tak, ale nie wiemy, czy od tego czasu upłynęły tylko dwie godziny, czy może kilka dni? Powiem ci tylko jedno, Mac. Gdybym teraz miała w ręku spluwę, bez wahania zdmuchnęłabym łeb z karku pierwszemu z tych drani, którzy tu wleźli. Wprost nie mogę uwierzyć, że mogli zrobić coś takiego. I jeszcze się przy tym śmiali!
– Ilu ich było?
– Najpierw trzech, a potem przyszedł ten, który chyba nimi dowodzi, i kazał im wyjść. – Przerwała na chwilę, a potem dodała: – Wszyscy mówili po hiszpańsku, więc nie przypuszczam, abyśmy wciąż znajdowali się w Oregonie.
– Może w Meksyku?
– Całkiem możliwe – zgodziła się – choć równie dobrze możemy być w Kolumbii. Pamiętasz, jak kilka lat temu w Meksyku złapali jednego naszego agenta, torturowali go i zamordowali, ale jakoś nikt za to nie beknął?
– Nawet nie myśl o takich rzeczach! – odsunąłem ją od siebie. – A widziałaś Sherlock albo Savicha?
– Nie – potrząsnęła głową. – Kiedy się obudziłam, byłam sama. Ten pokój stał pusty, kiedy mnie do niego przynieśli. Nie wiedziałam, gdzie cię trzymają, dopóki dwóch facetów cię tu nie przywlokło. Wyglądałeś na odurzonego. Rzucili cię na to łóżko i zrobili ci zastrzyk, a po pięciu minutach położyli cię na mnie. Są gorsi od zwierząt!
– Ciekawym, co by się stało, gdybym nie odzyskał kontroli nad sytuacją. Sądząc po tym, jak się czułem, mogło to trwać, póki bym nie umarł lub narkotyk nie przestał działać. Może to właśnie chcieli sprawdzić? Nie zdziwiłbym się, gdyby robili między sobą zakłady!
– Grunt, że jednak zapanowałeś nad sobą. Pocałowałem ją w usta, odgarnąłem jej włosy do tyłu i powiodłem wielkim palcem nad brwiami.
– To dlatego, że cię w porę rozpoznałem. Kocham cię, Lauro. Nie mógłbym zrobić ci krzywdy.
– Dobrze więc, najpierw uporządkujmy nasze sprawy, a potem się pobierzmy. Zrobimy tak, Mac?
Nie mogłem uwierzyć, że musiałem dożyć do dwudziestego dziewiątego roku życia, by poznać wreszcie taką kobietę. Ucałowałem czubek jej nosa i zapewniłem:
– Dokładnie w takiej kolejności. Przyjrzałem się małym kółkom przyśrubowanym do desek podłogi. Ciekawe, czy przedtem służyły one do tego samego celu? Czyżby ci bandyci przyprowadzali tutaj kobiety i na zmianę zabawiali się z nimi? Narkotyk też robił swoje. Czułem, że wciąż miałem erekcję.
Spojrzałem jeszcze raz na Laurę. Dopiero teraz zwróciłem uwagę, że jej spływające na twarz włosy są puszyste i lśniące.
– Czyżby wyszczotkowali ci włosy? – zapytałem z niedowierzaniem.
– Tak, i nie tylko to – odpowiedziała, nie patrząc mi w oczy. – Przygotowali mi kąpiel, umyli włosy i spryskali perfumami. Dokładniej robiły to dwie kobiety, szkoda tylko, że nie znały ani w ząb angielskiego. Ci dranie cały czas się przyglądali, a potem zawlekli mnie do tego pokoju. Podejrzewam, że musieli to już robić przedtem z innymi kobietami.
Przytuliłem ją mocniej i tym razem rzeczywiście poczułem od niej zapach piżma. Spowodowało to kolejny przypływ pożądania, na szczęście nie tak silny, abym nie mógł sobie z nim poradzić. Wolałem jednak nie przeciągać struny.
– Chce mi się pić – oznajmiłem, aby pod tym pretekstem oddalić się nieco od niej. Podszedłem do zlewu, który wyglądał na równie stary jak szmaciany dywanik, bo był zardzewiały i popękany. Najważniejsze jednak, że z kranu leciała czysta, chłodna woda. Obmyłem sobie twarz, aby spłukać zapach Laury. Ustępowało również z wolna nieprzyjemne otępienie umysłu, dzięki czemu mogłem rozważać więcej niż jedno zagadnienie naraz. I tak jednak nic nie zaprzątało mi głowy oprócz jednej myśli – żeby ich zabić! Nie mogłem przejść obojętnie obok tego problemu, gdyż wiedziałem, że po prostu muszę to zrobić. Musieliśmy przecież jakoś stąd się wydostać.