Выбрать главу

– Boże, słyszałam o tej sprawie, ale nie wiedziałam, że brałeś w tym udział.

– Chyba szkoliłaś się w Quantico.

Reynolds nie wiedziała, czy to delikatna aluzja, ale postanowiła nie odpowiadać.

– W każdym razie, kiedy to wszystko się skończyło, odwiedził mnie jeden z tych młodziaków robiących karierę w Kwaterze Głównej, z tych, co to nie wiedzą, za który koniec trzyma się pistolet. Grzecznie poinformował mnie, że jeśli coś spieprzyłem, to jestem ugotowany. Był jednak jeden konieczny warunek. Jeślibym stwierdził, że to nasi przyjaciele z Meksyku wpuścili nas w ten kanał, to nie mogę użyć tego jako wytłumaczenia. Niby sprawa stosunków międzynarodowych. Miałem po prostu rzucić się na miecz dla dobra świata. – Głos Conniego lekko zadrżał.

Reynolds wstrzymała oddech. Tak długi wywód był zupełnie niepodobny do Conniego. Connie pociągnął łyk kawy i otarł usta wierzchem dłoni.

– I wiesz co? Prześledziłem przeciek aż do samego szczytu meksykańskiej policji, postawiłem wielkie X na czołach tych gnojków i wycofałem się. Jeśli moi przełożeni nie chcieli nic z tym zrobić, to w porządku. Ale za cholerę nie chciałem ginąć za czyjeś gówno. – Spokojnie patrzył na Reynolds. – Stosunki międzynarodowe. – Uśmiechnął się gorzko.

Reynolds zastanawiała się, czy to ma być dla niej wyzwanie.

– Od tamtej pory stało się to moim oficjalnym mottem – zakończył.

– Co?

– Pieprz „stosunki międzynarodowe”.

ROZDZIAŁ 21

Po terminalu portu lotniczego snuli się przedstawiciele zarówno FBI, jak i CIA, przy czym pierwsi zupełnie nie mieli pojęcia o obecności drugich. Ludzie Thornhilla mieli dodatkową przewagę, bo wiedzieli, że Faith Lockhart prawdopodobnie podróżuje z Lee Adamsem. Agenci FBI szukali tylko kobiety.

Lee nieświadomie minął parę agentów FBI ubranych jak biznesmeni, z aktówkami i „Wall Street Journal” w rękach. Zupełnie dla niego nie istnieli, Faith zaś przeszła obok nich chwilę wcześniej. Zwolnił, kiedy podchodził do głównej kasy biletowej. Faith rozmawiała z kasjerem, czyli wszystko wyglądało mniej więcej w porządku. Nagle poczuł się winny, że jej nie ufał, poszedł do rogu i tam czekał.

Przy kasie Faith pokazała swój nowy dowód tożsamości i kupiła trzy bilety. Dwa były na nazwiska Suzanne Blake i Charlesa Wrighta. Kobieta w kasie ledwo spojrzała na zdjęcie. Dzięki Bogu, pomyślała Faith, chociaż chyba i tak ludzie rzadko wyglądają tak jak na zdjęciach w dowodach. Lot do Norfolk miał być za czterdzieści pięć minut. Trzeci bilet kupiła na nazwisko Faith Lockhart, na lot do San Francisco z międzylądowaniem w Chicago. Ten lot miał być za czterdzieści minut. Zachodnie Wybrzeże, wielkie miasto. Mogła się tam zgubić, pojechać na wybrzeże albo nawet prześliznąć się do Meksyku. Nie była pewna, jak mogłaby to zrobić, ale musiała robić jedną rzecz na raz.

Wyjaśniła, że kupuje bilet do San Francisco dla swojej szefowej, która zaraz ma przyjechać.

– Będzie się musiała spieszyć – powiedziała kasjerka. – Musi jeszcze przejść przez bramkę. A za jakieś dziesięć minut zaczną wpuszczać do samolotu.

– To nie problem – zapewniła Faith. – Ona nie ma bagażu, więc może od razu wejść.

Kasjerka podała bilety. Faith pomyślała, że bezpiecznie może używać prawdziwego nazwiska, bo za wszystko płaciła kartą kredytową Suzanne Blake. Będzie tylko musiała okazać swój prawdziwy dowód przy wejściu. Wszystko będzie w porządku.

Nie mogła się bardziej mylić.

Lee patrzył na Faith, gdy nagle błysnęła mu myśl. Pistolet! Musi go oddać, zanim przejdzie przez kontrolę, bo inaczej rozpęta się tu piekło. Podszedł do kasy i stanął obok zdziwionej Faith. Objął ją ramieniem i lekko pocałował w policzek.

– Cześć, kochanie. Przepraszam, rozmawiałem dłużej, niż myślałem. – Spojrzał na kasjerkę i spokojnie powiedział. – Mam pistolet i muszę go oddać.

– Pan Wright? – Kasjerka lekko uniosła brwi.

Lee przytaknął i pokazał swój fałszywy dowód, a kobieta zaczęła przygotowywać niezbędne dokumenty, podstemplowała odpowiednim znakiem jego bilet i wprowadziła informację do komputera. Lee wyjął pistolet i amunicję, po czym wypełnił deklarację. Kasjerka zabrała pojemnik, a para odeszła od kasy.

– Przepraszani, zapomniałem o pistolecie. – Lee spojrzał w kierunku bramki bezpieczeństwa. – Dobra, na pewno ustawią ludzi przy bramkach. Przejdźmy osobno i bądź spokojna. Nie jesteś ani trochę podobna do Faith Lockhart.

Faith cały czas czuła serce w gardle, ale przeszli bez przeszkód. Kiedy minęli monitory z informacjami o lotach, Lee wypatrzył ich bramkę.

– My tędy – powiedział.

Faith skinęła głową, starając się zapamiętać, jak są rozmieszczone bramki. Odlot do San Francisco był wystarczająco blisko, żeby z łatwością się tam dostać, a jednocześnie wystarczająco daleko od bramki odlotu do Norfolk. Ukryła uśmiech: doskonale.

Spojrzała na Lee. Wiele dla niej zrobił, więc czuła się nieco zakłopotana tym, co miała zamiar zrobić, ale powtarzała sobie, że tak będzie najlepiej. Dla obojga. Podeszli do bramki odlotu do Norfolk. Za dziesięć minut mieli zacząć wpuszczać do samolotu i sporo ludzi czekało już przy bramce. Lee spojrzał na Faith.

– Może zadzwoń teraz do Pine Island i zamów samolot. Podeszli do telefonu, Faith zadzwoniła i po chwili powiedziała:

– Wszystko gotowe, teraz możemy odetchnąć.

– Tak – sucho powiedział Lee.

Faith rozejrzała się.

– Muszę wejść do łazienki.

– Tylko się pospiesz.

Szybko odeszła, a Lee patrzył za nią w zamyśleniu.

ROZDZIAŁ 22

– Bingo! – Mężczyzna siedzący przed monitorem komputera w furgonetce koło lotniska klasnął w dłonie. FBI wyznaczyło łącznika z liniami lotniczymi, by monitorować podróże osób, których Biuro poszukiwało. Praca Biura była dość łatwa, bo systemy rezerwacji były wspólne dla kilku głównych linii lotniczych, a na dodatek zbliżał się dzień wprowadzenia wspólnych kodów. Biuro zażądałoby w systemach rezerwacji głównych linii lotniczych zaznaczono nazwisko Faith Lockhart.

– Właśnie zarezerwowała miejsce na lot do San Francisco za pół godziny – powiedział mężczyzna do mikrofonu. – United Airlines. – Przekazał numer lotu i informację o bramce. – Brać! – Rozkazał ludziom w terminalu. Podniósł telefon, by zawiadomić Brooke Reynolds.

Lee przeglądał czasopismo, które ktoś zostawił na fotelu, kiedy przeszło obok niego dwóch mężczyzn w garniturach.

Kilka chwil później w tym samym kierunku zmierzała para w dżinsach i wiatrówkach. Lee natychmiast się zerwał. Rozejrzał się, czy ktoś jeszcze tam idzie, i ruszył za nimi.

Agenci FBI, a za nimi ludzie w dżinsach przeszli obok damskiej łazienki minutę przedtem, nim wyszła z niej Faith.

Mężczyźni zdążyli zniknąć w tłumie, gdy się pojawiła.

Lee zwolnił na widok Faith wychodzącej z łazienki. Kolejny fałszywy alarm? Jednak kiedy odwróciła się i ruszyła w przeciwną stronę, wiedział, że jego obawy są usprawiedliwione. Widział, jak spojrzała na zegarek i zwiększyła tempo. Cholera, wiedział przecież dokładnie, co ona robi: idzie na inny lot. Ze sposobu, w jaki patrzyła na zegarek i przyspieszyła, wynikało, że pewnie niedługo odlatuje. Przeciskał się przez tłum i patrzył na korytarz.