Выбрать главу

Zdziwił się, kiedy z miejsca pasażera wysiadła jedna tylko osoba i skierowała się w jego stronę. Był to ktoś niski, szczupły, w płaszczu do kolan z kapturem, co w zasadzie nie jest strojem polecanym na trzydziestostopniowe upały przy stuprocentowej wilgotności. Zacisnął rękę na lewarku. Gdy dziwna osoba podeszła do drzwi pasażera, zablokował je. Po chwili płuca się mu zacisnęły i z trudem łapał powietrze.

Patrzyła na niego bardzo blada i bardzo chuda twarz. Twarz Faith Lockhart. Odblokował drzwi, a ona wśliznęła się do środka. Patrzył na nią i w końcu odzyskał głos:

– Boże, to naprawdę ty?

Uśmiechnęła się i nagle nie była już tak blada, tak zmoczona, tak słaba. Zsunęła długi płaszcz. Miała na sobie koszulę z krótkimi rękawkami, szorty khaki i sandały. Jej nogi były bardzo blade i szczuplejsze niż wcześniej, cała była bledsza i szczuplejsza. Jakby mniejsza. Włosy jej nieco odrosły, choć i tak były dużo krótsze niż na początku, kiedy ją pierwszy raz zobaczył. Pomyślał, że lepiej wygląda z naturalnym kolorem włosów. Chociaż, w gruncie rzeczy, równie dobrze mogłaby być łysa.

– To ja – powiedziała cicho. – W każdym razie to, co zostało.

– Reynolds tam jest?

– Nerwowa i niezadowolona, że ją na to namówiłam.

– Cudownie wyglądasz, Faith.

– Kłamczuch. – Uśmiechnęła się z rezygnacją. – Wyglądam jak czarownica. Nie mogę spojrzeć na moją klatkę piersiową. Boże! – Powiedziała to niby żartobliwie, ale Lee wyczuł cierpienie kryjące się za lekkim tonem.

– Nie kłamię. – Delikatnie dotknął jej twarzy. – Wiesz o tym.

– Dziękuję. – Chwyciła go za rękę i ścisnęła z zadziwiającą siłą.

– Jak się czujesz? Ale chcę słyszeć tylko prawdę. Powoli wyciągnęła rękę. Nawet tak prosty ruch spowodował wyraźny grymas bólu na jej twarzy.

– Mam zwolnienie z aerobiku, ale jeszcze się ruszam. Każdego dnia jest lepiej, lekarze spodziewają się, że odzyskam pełnię sił. No, w każdym razie dziewięćdziesiąt procent.

– Nie myślałem, że cię jeszcze zobaczę.

– Nie mogłam do tego dopuścić.

Przysunął się do niej i objął ją. Lekko się skrzywiła, więc szybko się cofnął.

– Przepraszam, Faith, przepraszam!

Uśmiechnęła się i przyciągnęła z powrotem jego rękę, klepiąc go po dłoni.

– Aż tak krucha nie jestem. A jeśli któregoś dnia nie będziesz mógł mnie objąć, to będzie znaczyło, że nie żyję.

– Zapytałbym się, gdzie mieszkasz, ale nie chcę zrobić nic, co mogłoby ci zagrozić.

– Co za życie, prawda? – spytała.

– Tak.

Przytuliła się do niego i oparła głowę na jego piersiach.

– Widziałam Danny’ego, kiedy wyszłam ze szpitala. Kiedy powiedzieli nam, że Thornhill się zabił, myślałam, że nie przestanie się uśmiechać.

– Nie powiem, żebym czuł coś innego.

– A jak ty się czujesz, Lee?

– Cóż ja! Nic mi się nie stało, nikt mnie nie zastrzelił, nikt mi nie mówi, gdzie muszę mieszkać. Wszystko w porządku, najlepiej na tym wyszedłem.

– Kłamiesz czy mówisz prawdę?

– Kłamię – powiedział miękko.

Pocałowali się krótko, a później dłużej. Lee pomyślał, że te ruchy są tak łatwe, ich głowy natychmiast ustawiły się pod właściwym kątem, ich ramiona oplatały się bez zbędnych ruchów. Jakby właśnie obudzili się po nocy w domu na plaży. Jakby ten koszmar nigdy się nie zdarzył. Jak to możliwe, że zna się kogoś tak krótko, a wydaje się, że od zawsze? Takie rzeczy Bóg daje raz w życiu, jeśli w ogóle daje. A jemu Bóg to odebrał. To nie w porządku. Wtulił twarz w jej włosy, wdychając każdą cząsteczkę jej zapachu.

– Jak długo zostaniesz? – zapytał.

– Co masz na myśli?

– Nic szczególnego. Kolację u mnie, spokojną rozmowę. Żebym mógł cię trzymać całą noc.

– Brzmi to cudownie, ale nie wiem, czy jestem zdolna do tej ostatniej części planu.

– Mówię dosłownie, Faith. – Spojrzał na nią. – Po prostu chcę cię trzymać za rękę, to wszystko. To wszystko, o czym myślałem przez te wszystkie miesiące. Żeby cię trzymać.

Spojrzała na niego, jakby miała się rozpłakać. Nie rozpłakała się jednak, tylko otarła samotną łzę z policzka Lee. Lee spojrzał we wsteczne lusterko.

– Ale to chyba nie leży w planach Reynolds, co?

– Wątpię.

– Faith – powiedział łagodnie – dlaczego go zasłoniłaś? Wiem, że bardzo szanujesz Buchanana i tak dalej, ale dlaczego?

– Powiedziałam ci – odetchnęła płytko – on jest wyjątkowy, jedyny. Ja jestem zwyczajna, nie mogłam pozwolić mu zginąć.

– Ja bym tego nie zrobił.

– A dla mnie? – spytała.

– Tak.

– Poświęcasz się dla ludzi, którzy są dla ciebie ważni. A dla mnie Danny jest bardzo ważny.

– Zgłosiłaś się do FBI, żeby spróbować ochronić Buchanana, mimo że miałaś wszelkie środki, by zniknąć: fałszywe dokumenty, konto w szwajcarskim banku, bezpieczny dom. To powinno mi dać wskazówkę.

– Ale przeżyłam, udało mi się! – Ścisnęła mu rękę. – Może przez to i ja w jakiś sposób jestem nadzwyczajna?

– Teraz, kiedy tu jesteś, naprawdę nie chcę, żebyś odeszła. Dałbym wszystko, co mam, i zrobiłbym, co w mojej mocy, żebyś została.

Przesunęła palcem po jego wargach, pocałowała go, spojrzała mu w oczy, które nawet w ciemności zdawały się roztaczać słoneczny blask. Nie myślała, że kiedykolwiek znowu zobaczy te oczy, może ocaliło ją to, że musiała przeżyć, by móc je znów zobaczyć, ta myśl nie pozwoliła jej umrzeć. W tej chwili nie wiedziała, czy jest jeszcze coś, dla czego warto żyć. Coś innego niż miłość tego mężczyzny. I nagle znaczyło to dla niej wszystko.

– Włącz silnik – poprosiła.

Spojrzał na nią zdziwiony, ale nic nie powiedział. Przekręcił kluczyk i wrzucił bieg.

– Jedź – powiedziała Faith.

Zjechał z krawężnika, a samochód z tyłu natychmiast zrobił to samo. Jechali przed siebie, a drugi samochód za nimi.

– Reynolds pewno wyrywa sobie włosy z głowy – stwierdził Lee.

– Poradzi sobie.

– Dokąd?

– Ile masz benzyny?

– Pracowałem – odparł ze zdziwieniem. – Pełny bak.

Usiadła obok niego, objęła go w pasie i włosami łaskotała go w nos. Pachniała tak cudownie, że zakręciło mu się w głowie.

– Możemy pojechać na miejsce widokowe za Parkway. – Spojrzała na rozgwieżdżone niebo. – Pokażę ci gwiazdozbiory.

– Goniłaś ostatnio za gwiazdami? – Spojrzał na nią.

– Zawsze. – Uśmiechnęła się.

– A później?

– Przecież nie mogą mnie tam trzymać wbrew mej woli, prawda?

– Nie, ale będziesz zagrożona.

– To może razem będziemy zagrożeni?

– W tej chwili, Faith, w tej chwili. A co się stanie, kiedy skończy się nam benzyna?

– Na razie jedźmy.

I tak właśnie zrobili.

***