Выбрать главу

Oto jak się miały sprawy…

Służąca generała pojawiła się znowu, niosąc sałatki, dwa talerze z kebabem i ryżem oraz wodę mineralną.

— Smacznego — powiedział generał.

Malko nie był właściwie głodny.

To była dziwna historia.

— Jak pan zamierza wyjaśnić tę sprawę? — zapytał.

Szef Mukhabaratu zanurzył kawałek podpłomyka w humusie.

— Możliwe, że dziś wieczorem będę wszystko wiedział.

— Jakim sposobem?

— Mam przykre zadanie do wykonania. Muszę odwiedzić matkę Aminy Jawal.

Dziewczyna pochodziła z dużej rodziny chrześcijańskiej, dlatego powinienem się wytłumaczyć przed jej matką, żeby zapobiec rozruchom.

Ta kobieta darzy mnie za ufaniem i szacunkiem.

Byłbym zaskoczony, gdyby jej córka przygotowała akcję zupełnie sama.

Samochód, którym po pana przyjechała, był własnością jej matki.

Dziewczyna z nią mieszkała.

Obaj wspólnicy byli jej kuzynami.

— Sądzi pan, że działała w dobrej wierze?

— Wiem to! Teraz trzeba się dowiedzieć, kto jej podsunął ten pomysł…

Generał nałożył sobie jeszcze trochę humusu.

Malko także zmusił się, by coś zjeść.

Wciąż jeszcze brzmiał mu w uszach szczęk bezpiecznika desert eagle, przystawionego do jego karku.

Jedli w milczeniu.

Służąca przyniosła pomarańcze i banany.

Generał Husseini zjadł jeden owoc, a potem nachylił się i po brzegi napełnił kieliszek Defenderem.

— Mój dzień jeszcze się nie skończył — westchnął, odstawiając pusty kieliszek.

— Wolę, żeby dzisiaj spał pan tutaj.

Nic pan nie ryzykuje. Moi ludzie są na dole, poza tym budynek nie jest jeszcze zamieszkany.

Proszę nie używać swojej komórki, Izraelczycy mogliby pana zlokalizować.

Oczywiście, nie ma tu wygód, lecz jest pan bezpieczny.

Jak długo nie wyjaśnię tej sprawy wolałbym, żeby pan nie wracał do Commodore.

Włożył z powrotem marynarkę, zakrywając mały rewolwer na dwie kule, zatknięty za pasek od spodni…Drzwi trzasnęły: Malko został sam.

Obszedł dookoła puste mieszkanie, przyglądając się ze wszystkich stron Gazie.

Na zachodzie morze było czarne jak kałuża atramentu. Nie było śladu statków.

Za to na wschodzie, w okolicach Berszeby, migotały światła.

Malko położył się na materacu, wracając wciąż na nowo do wydarzeń tego dnia.

I pomyśleć, że czuł się bezpieczny w Gazie!

Odkrył tutaj świat o wiele bardziej skomplikowany, niż się spodziewał.

Plątanina palestyńskich służb bezpieczeństwa była niewiarygodna.

Podobnie, jak dawne antagonizmy, które odżyły i ukryta rywalizacja.

Widocznie nie skończyły się jeszcze stare animozje między „wygnańcami” z Tunisu i tymi, którzy nigdy nie opuścili Gazy i Zachodniego Brzegu…

Nawet nie wiedząc kiedy, Malko zapadł w sen.

Malko obudził się nagle.

Wielki salon, oświetlony tylko małą lampką stojącą na stole, na którym jedli kolację, był pogrążony w półmroku.

Świecące wskazówki breitlinga znajdowały się na godzinie za dwadzieścia dwunasta.

Malko zauważył czerwieniejący w mroku koniuszek papierosa i postać siedzącą za stołem.

Generał el Husseini wrócił.

— Obudziłem pana? — zmartwił się, widząc, że jego gość wstaje.

— Przepraszam.

— Czy ma pan jakieś nowiny? — zapytał Malko.

Oddałby swój zamek za dobrze zaparzone espresso.

Głowę miał ciężką i czuł, że zupełnie zdrętwiał.

Jeszcze raz przypomniał sobie ciemny dół, przygotowany dla niego.

— Widziałem się z matką Aminy Jawal — oznajmił generał — i przekazałem jej wyrazy współczucia.

Ta wizyta, chociaż męcząca, nie była bezużyteczna.

Teraz już wiem, co się stało.

Amina Jawal była tak przejęta swoim zadaniem, że dopuściła do sekretu matkę, która doradziła jej, żeby tylko pana nastraszyła…

— To nie była z całą pewnością kwestia…

— Nie — przyznał generał.

— Jednak codziennie młodzi chebabi giną od izraelskich kul.

Nastroje są bardzo gorące.

Niech pan sobie przypomni, co się stało w Ramalli, gdzie dwaj żołnierze izraelscy zostali zlinczowani za to, że wybrali się do strefy — A.

Gdyby Amina Jawal zlikwidowała pana, jako izraelskiego szpiega, chwalonobyjątutaj, a LFWP byłby dumny z zamachu.

— Zatem co się stało?

Przez chwilę generał obracał w palcach swoją zapalniczkę Zippo, ozdobioną wspaniałym, wygrawerowanym orłem, jakby zastanawiał się, czy ma mówić dalej.

— Powiedziano Aminie, że izraelski szpieg, podszywający się pod agenta CIA, który przybył do Gazy, usiłuje przeniknąć do struktur Hamasu i trzeba go zlikwidować tak, żeby nie niepokoić władz.

— Kto jej to powiedział? — zapytał Malko, całkiem rozbudzony.

— Raszid Daud — oznajmił generał el Husseini. — Zbrojne ramię Jamala Nassiwa.

Malko siedział z otwartymi ustami.

Jamal Nassiw, człowiek, do którego wysłał go Jeffo O’Reilly, szefrezydentury CIA w Tel Awiwie!

— A zatem, działał na rozkaz Jamala Nassiwa!

— stwierdził Malko.

Generał sięgnął po papierosa, trzasnął dwa razy osłoną swojej zapalniczki Zippo i powiedział:

— To nie jest stuprocentowo pewne.

Tym razem Malko nie zareagował.

Widząc, że Austriak nie rozumie tego, co usłyszał, generał el Husseini ciągnął beznamiętnym głosem:

— Ponieważ wiem, że naprawdę przyjechał pan do Gazy z dobrymi zamiarami, i że ryzykował pan życiem, chcę panu okazać zaufanie, przekazując informację w najwyższym stopniu „delikatną”.

Harnaś przeniknął do Prewencyjnej Służby Bezpieczeństwa i to na najwyższym szczeblu.

— Ach, tak? W jaki sposób?

— „Kret” Hamasu nazywa się Leila el Mugrabi — powiedział generał.

Malko oniemiał ze zdumienia.

Bez wątpienia w tym zawodzie zawsze czekały na niego niespodzianki.

— Jamal Nassiw nie zdawał sobie z tego sprawy?

— Jest młody, niedoświadczony i zakochany — odpowiedział El Husseini.

— Myślałem, że zadaniem Prewencyjnej Służby Bezpieczeństwa było kontrolowanie Hamasu…

— Właśnie — droczył się Palestyńczyk.

— Z tego powodu przywódcy Hamasu umieścili tę młodą kobietę przy boku Ja mala Nassiwa.

Kiedy ją zatrudnił jako tłumaczkę, od razu się w niej zakochał.

Została jego kochanką, a potem powierzał jej coraz bardziej odpowiedzialne zadania.

Ma do niej pełne zaufanie.

— Jednak stwierdził pan — powiedział z naciskiem Malko — że to Raszid Daud „podpuścił” Aminę Jawal, a nie Leila el Mu grabi.

— To prawda.

Lecz mogło być również tak, że Leila, biorąca udział w pańskim spotkaniu z Jamalem Nassiwem, podczas którego opowiedział panu o śledztwie Marwana Rażuba przeciwko Hamasowi, nic o tym nie mówiąc swojemu kochankowi, sama mogła zorganizować tę operację, posługując się Raszidem Daudem.

— Zgodziłby się?

— Owszem, gdyby sądził, że rozkaz pochodzi od Jamala Na ssiwa.

Raszid wie, że ci dwoje są w zażyłych stosunkach.

— A potem? Nassiw będzie musiał się zorientować…

— Leila może mu powiedzieć, że w swoim przekonaniu zrobiła dobrze.

— Ale dlaczego nie użyła do tego celu struktury Hamasu?

— W ten sposób przyznałaby się, że jest z nimi w bliskich stosunkach.

A przed Nassiwem mogła się wytłumaczyć nadmiernym zaangażowaniem w pracę.