Выбрать главу

Kazałem sprawdzić, za pomocą badania elektronicznego, pięć sa mochodów, których systematycznie używa.

Niczego nie znaleziono. Nie wiem, co jeszcze można zrobić.

— Czy wtajemniczył pan Arafata we wszystko?

— Tak — potwierdził generał.

— Nie mam prawa ukrywać przed nim tak poważnych informacji.

— Powiedział pan również o Jamalu Nassiwie?

— Powiedziałem o wszystkim. Także o pańskich podejrzeniach.

— Co zamierza teraz zrobić?

— Nic. Mamy takie przysłowie, że jeśli usiądziesz na brzegu rzeki, zobaczysz w końcu, jak woda niesie trupa twojego wroga…Nie mamy żadnych dowodów. Lecz Abu Amar wyciągnie z tego konsekwencje.

Teraz już wie o wszystkim. Dziękuje panu, że pan chciał zaryzykować.

Na zawsze zostanie pan naszym przyjacielem.

Lecz w tej chwili nie wiem, co można jeszcze zrobić.

Myślę, że Izraelczycy czegoś próbowali, ale musieli zrezygnować i odwołali swoją operację.

Malko wypił trochę słodkiej jak ulepek herbaty.

Kiedy tu przyszedł, postanowił przedstawić el Husseiniemu swoją ostatnią hipotezę, którą stworzył zaledwie kilka godzin wcześniej.

Uznał jednak, że na razie jest ona tylko konstrukcją teoretyczną.

Generał był pragmatykiem: chciał konkretów.

Dlatego Malko musiał przedłużyć swój pobyt w Gazie przynajmniej o kilka dni. Nie chciał wracać do Izraela z pustymi rękami.

Sprzymierzeńcy CIA próbowali go przecież zlikwidować, przynajmniej dwa razy.

— Zostanę tu jeszcze dzień albo dwa — powiedział.

Generał Husseini zapisał numer swojego telefonu na wizytówce i wręczył ją Malko.

— To jest numer mojej komórki. Daję go bardzo rzadko.

Może pan mnie znaleźć pod tym numerem o każdej porze dnia i nocy.

Dwaj mężczyźni długo ściskali sobie ręce.

Potem generał odprowadził swojego gościa do windy.

Zapewne dla niego sprawa była skończona.

BMW odwiozło Malko do Commodore.

Umówił się z Kyley Cam, że zje z nią kolację, a do tego czasu miał tylko jedną rzecz do zrobienia: myśleć.

Wchodząc do al Deira, Malko prawie się zderzył ze Stanem, kamerzystą australijskiej dziennikarki.

— Szuka pan Kyley? — zapytał.

— Tak.

— Pojechała do telewizji palestyńskiej, załatwić dla nas studio.

Chce je mieć na konkretną godzinę.

Ma pan ochotę na kieliszek?

— Czemu nie?

Nie chciał wracać do Commodore.

Usiedli na zewnątrz, przodem do morza i zaczęli gawędzić o tym i o owym.

Tego wieczora Stan był wyjątkowo wylewny.

Malko szybko dowiedział się dlaczego.

— Koniec! — oznajmił kamerzysta.

— Wracam do Australii natychmiast, jak skończę robotę tutaj.

I długo mnie tu nie zobaczą.

— Nie lubi pan Środkowego Wschodu?

Australijczyk miał pełen niesmaku wyraz twarzy.

— Jedzenie jest marne, wszędzie jest drogo, a ludzie w Jerozolimie są niesympatyczni. W Tel Awiwie jest przynajmniej morze.

Nie jestem taki jak Kyley, która zażądała, by ją wysłali do tego gównianego kraju. Lecz w jej przypadku to zrozumiałe: jest Żydówką.

Malko myślał, że się przesłyszał.

Pomysł, że Kyley Cam jest Żydówką nigdy nie przyszedł mu do głowy.

— Jest pan pewien?

— Całkowicie — potwierdził kamerzysta.

— Pochodzi z rodziny, która uciekła z Europy po Holokauście i zamieszkała w Sydney. Jej ojciec był lekarzem.

Przyjeżdżała tu już wiele razy jako turystka. Zresztą miała przygodę z Izraelczykiem, który przyjechał zobaczyć się z nią do Australii.

Piękny facet — po wiedział z nutką zazdrości…

— Niech pan spojrzy!

Jest Kyley!

Dziennikarka przeszła przez taras, uściskała Malko i rzuciła się na krzesło.

— Załatwione — powiedziała do Stana — będziemy mieli transmisję jutro rano.

Biorąc pod uwagę różnicę czasu w Australii, nie było to łatwe.

Dziś wieczór jestem pewna, że się udało.

Odwróciła się do Malko i spytała:

— Gdzie dziś zjemy kolację?

Jakby miał wybór…

— W porcie jest restauracja rybna — powiedział.

— Będzie to jakaś odmiana.

— OK. pójdę się przebrać.

— Wydaje mi się, że Stan ma spotkanie — powiedział Malko.

— Czy mogę pójść z panią?

— Oczywiście — powiedziała.

— Skoro tak, powie mi pan, co powinnam założyć.

Weszli razem na górę i Malko usiadł przed telewizorem.

W tym czasie Kyley brała prysznic.

Nie przyszedł do niej bez powodu.

Jak tylko usłyszał szum wody w łazience, podszedł do płóciennej kurtki młodej kobiety i przetrząsnął kieszenie.

Szybko znalazł dwa telefony komórkowe.

Jednego z nich, nokii, używała na co dzień.

Drugim była motorola. Wyłączona.

Malko na próżno usiłował ją uruchomić.

Musiał to być telefon, który — jak sądziła Kyley — zadzwonił poprzedniego dnia. Ponieważ jednak oboje wyjechali na spotkanie w centrum kultury z al Muntada, Australijka musiała zostawić swoją nokię w wartowni, razem z telefonami innych dziennikarzy.

Tuż przed wyjściem Kyley z łazienki, schował motorolę do swojej kieszeni.

Młoda kobieta była rozpromieniona, sexy, oczy miała pełne radości.

Przytuliła się do niego, owinięta w ręcznik i powiedziała, podnosząc do góry głowę:

— Będziesz mnie pieprzył dziś wieczorem?

Malko zapewnił ją, że taki właśnie miał zamiar.

Kyley zabrała ze sobą tylko torebkę wieczorową, zostawiając w pokoju kanadyjkę. Malko myślał tylko o motoroli leżącej na dnie jego kieszeni.

Miał mało czasu, żeby sprawdzić swoją hipotezę, więc będzie musiał improwizować. Poszli pieszo w kierunku Commodore.

Restauracja rybna była obok.

Oprócz czterech mężczyzn, którzy siedzieli w kącie i grali w karty, w środku nie było nikogo. Usiedli i jakoś zamówili: kelner mówił trochę po angielsku. Nagle Malko włożył rękę do kieszeni i wykrzyknął:

— Shit!

Zostawiłem pieniądze w pokoju. I zanim Kyley zdążyła cokolwiek powiedzieć, wstał.

— Zaraz wracam — rzucił w jej stronę.

Kiedy tylko wyszedł z restauracji, wykręcił numer telefonu komórkowego generała el Husseiniego.

Modlił się, żeby nie był na służbie.

I stał się cud: po czwartym sygnale Palestyńczyk odezwał się.

— Przepraszam, że pana niepokoję o tej porze — powiedział Malko — ale chyba znalazłem klucz do naszego problemu.

Czy może pan kogoś przysłać, żeby zabrał paczkę z recepcji hotelowej?

Dołączę do niej kilka słów wyjaśnienia.

— powiedział tylko szef Mukhabaratu.

Malko wpadł do recepcji hotelowej, poprosił o kopertę.

wsunął do niej Motorolę i dodał kilka słów wyjaśnienia.

Na kopercie napisał nazwisko generała, pewien, że nikt nie będzie próbował jej otworzyć…

Kiedy wrócił do restauracji, Australijka zajadała właśnie oliwki.

O dziewiątej wieczorem Szlomo Zamir był jeszcze w swoim biurze, chociaż nie miał nic specjalnego do roboty.

Nie miał ochoty wrócić do domu, do dzieci, do żony, do telewizora, do hałasu, który przeszkadzał mu myśleć.

Czuł się dziwnie.

Teraz, kiedy operacja „Gog i Magog” była w toku i nie pozostawało mu nic, oprócz czekania, zaczął zadawać sobie pytania.

Zajęty problemami operacyjnymi, nie miał czasu, by myśleć o przy szłości.

Teraz mógł się zastanowić i dlatego ogarniał go lęk.