Выбрать главу

Gayden poszedł szukać telefonu.

Simons, Coburn i Poche przenieśli się wraz z Paulem i Billem do nowego apartamentu, wynajętego przez Coburna.

Coburn zamówił dwa befsztyki dla Paula i Billa. Polecił obsłudze hotelowej, aby przyniesiono je do apartamentu Gaydena. Nie należało zwracać uwagi na nowe pokoje.

Paul wziął gorącą kąpiel. Bardzo za nią tęsknił. Nie kąpał się od sześciu tygodni. Rozkoszował się czystą, białą łazienką, strumieniem gorącej wody, świeżym kawałkiem mydła… Nigdy już nie będzie lekceważył takich rzeczy. Zmywał z włosów więzienie Gasr. Czekała na niego czysta odzież: ktoś zabrał jego walizkę z Hiltona, gdzie mieszkał aż do chwili aresztowania.

Bill wziął prysznic. Jego euforia minęła. Kiedy wszedł do apartamentu Gaydena, wyobrażał sobie, że koszmar skończył się. Ale stopniowo uświadomił sobie, że nadal jest w niebezpieczeństwie, że nie czeka na niego odrzutowiec wojskowego lotnictwa amerykańskiego, który zawiezie go do domu z podwójną prędkością dźwięku. Wiadomość od Dadgara, przekazana przez Abolhasana, przybycie Simonsa, a także nowe środki bezpieczeństwa – ten apartament, zaciąganie zasłon przez Pochego, przenoszenie jedzenia – wszystko to uświadomiło mu, że ucieczka dopiero się rozpoczęła.

Niemniej jednak befsztyk mu smakował.

Simons wciąż czuł niepokój. Hyatt znajdował się w pobliżu hotelu Evin, w którym mieszkali amerykańscy oficerowie, więzienia Evin oraz magazynu broni. Wszystko to były pierwszorzędne obiekty dla rewolucjonistów. Również telefon Dadgara stanowił problem. Wielu Irańczyków wiedziało, że pracownicy EDS mieszkają w Hyatcie, Dadgar z łatwością mógł dowiedzieć się o tym i wysłać swych ludzi, żeby poszukali tam Paula i Billa.

Podczas gdy Simons, Coburn i Bill omawiali te wszystkie sprawy w salonie, zadzwonił telefon.

Simons utkwił w nim wzrok. Telefon zadzwonił znowu.

– Kto, do jasnej cholery, wie, że tu jesteśmy? – zapytał Simons. Coburn wzruszył ramionami.

Simons podniósł słuchawkę i powiedział: – Halo? Cisza.

– Halo?

– Nikt się nie odzywa. – Odłożył słuchawkę. Paul wszedł do pokoju w piżamie.

– Ubieraj się – polecił Simons. – Zjeżdżamy stąd.

– Dlaczego? – zaprotestował Paul.

– Ubieraj się. Zjeżdżamy stąd – powtórzył Simons.

Paul wzruszył ramionami i wrócił do sypialni Bill nie mógł w to uwierzyć. Znowu trzeba uciekać! W jakiś sposób Dadgar utrzymał się u władzy pomimo tego całego zamętu i gwałtu rewolucji. Ale kto dla niego pracował? Strażnicy uciekli z więzień, komisariaty policji spalono, wojsko się poddało – kto jeszcze został, żeby wykonywać rozkazy Dadgara?

„Piekło i szatani” – pomyślał Bill.

W czasie gdy Paul się ubierał, Simons zszedł do apartamentu Gaydena. Jego samego oraz Taylora odciągnął na bok.

– Wyproście stąd wszystkich miejscowych – powiedział ściszonym głosem.

– Oficjalnie Paul i Bill poszli spać. Wy wszyscy przyjedziecie do nas jutro rano. Wyjedźcie o siódmej rano, tak jakbyście wybierali się do biura. Nic nie pakujcie, nie zwalniajcie pokoi, nie płaćcie rachunków za hotel. Joe Poche będzie czekał na was na zewnątrz: wykombinuje jakąś bezpieczną drogę do naszego domu. Ja zabieram tam Paula i Billa teraz, ale nie mówcie tego innym aż do rana.

– W porządku – odrzekł Gayden.

Simons wrócił na górę. Paul i Bill byli gotowi. Coburn i Poche już czekali. Cała piątka poszła do windy.

– Musimy wyjść tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz w świecie – powiedział Simons, kiedy zjeżdżali.

Dojechali do parteru. Przeszli przez ogromny hall i wyszli na dziedziniec.

Stały tam zaparkowane oba „Range Rovery”.

Kiedy przecinali dziedziniec, podjechał wielki, ciemny samochód. Wyskoczyło z niego czterech czy pięciu mężczyzn w łachmanach, z pistoletami maszynowymi.

– Cholera – mruknął Coburn.

Piątka Amerykanów nadal kroczyła przed siebie. Rebelianci wbiegli do hotelu.

Poche gwałtownie otworzył drzwi pierwszego „Range Rovera”. Paul i Bill wskoczyli do środka. Simons i Coburn weszli do drugiego samochodu i pojechali w ślad za nim.

Rewolucjoniści weszli do hotelu.

Poche skierował się do autostrady Vanak, która przechodziła obok Hyatta i Hiltona. Poprzez warkot silników można było usłyszeć odgłosy strzelaniny. Przejechawszy prawie dwa kilometry, na skrzyżowaniu z Pahlavi Avenue w pobliżu Hiltona, natrafili na blokadę drogową.

Poche zatrzymał wóz. Bill rozejrzał się. On i Paul przejeżdżali przez to skrzyżowanie kilka godzin temu wraz z irańskim małżeństwem, które podwiozło ich do Hyatta – ale wówczas nie było żadnej blokady, ledwie jeden wypalony samochód. Teraz płonęło tu kilka wozów, a barykadę otaczał tłum rebeliantów uzbrojonych w najróżniejszą broń palną.

Jeden z nich zbliżył się do „Range Rovera” i Joe Poche opuścił szybę w drzwiach.

– Dokąd jedziecie? – zapytał rewolucjonista doskonałą angielszczyzną.

– Jadę do mojej teściowej. Mieszka w Abbas Abad – odparł Poche.

„Mój Boże – pomyślał Bill – co za głupie tłumaczenie”. Paul odwrócił głowę, kryjąc twarz.

Podszedł inny i przemówił w farsi. Pierwszy zapytał:

– Macie papierosy?

– Nie, nie palę – odparł Poche.

– Dobrze, jedźcie dalej.

Poche ruszył autostradą Shahanshahi.

Coburn zatrzymał drugi samochód w miejscu, gdzie stali rebelianci.

– Czy jesteście z tamtymi? – zapytano go.

– Tak.

– Macie papierosy?

– Tak. – Coburn wyjął paczkę z kieszeni i próbował wytrząsnąć jednego. Ręce mu drżały i nie mógł się z tym uporać.

– Jay – odezwał się Simons.

– Tak?

– Daj mu całą tę cholerną paczkę.

Coburn podał paczkę rewolucjoniście, który gestem nakazał im odjechać.

* * *

Kiedy w domu Nyfelerów w Dallas zadzwonił telefon, Ruthie Chiapparone była w łóżku, ale już nie spała.

Usłyszała kroki na korytarzu. Dzwonienie ustało i rozległ się głos Jima Nyfelera: „Halo?… No, ona teraz śpi”.

– Nie śpię! – zawołała Ruthie. Wyskoczyła z łóżka, narzuciła szlafrok i wyszła na korytarz.

– To żona Toma Waltera, Jean – powiedział Jim, oddając jej słuchawkę.

– Cześć, Jean – powiedziała do mikrofonu Ruthie.

– Mam dla ciebie dobre nowiny, Ruth. Chłopcy są wolni. Wydostali się z więzienia.

– Och, dzięki Bogu!

Jeszcze nie zaczęła się zastanawiać, jak Paul wydostanie się z Iranu.

* * *

Kiedy Emily Gaylord wróciła z kościoła, matka powiedziała do niej:

– Telefonował Tom Walter z Dallas. Powiedziałam, że do niego zadzwonisz. Emily schwyciła słuchawkę, nakręciła numer EDS i poprosiła o Waltera.

– Witaj, Emily – powiedział Walter. – Paul i Bill wydostali się z więzienia.

– Tom, to cudownie!

– Opanowano więzienie. Chłopcy są bezpieczni i w dobrych rękach.

– Kiedy wracają do domu?

– Jeszcze nie wiemy, ale będziemy cię informować.

– Dziękuję ci, Tom – powiedziała Emily. – Dziękuję.

* * *

Ross Perot leżał w łóżku z Margot. Telefon obudził ich oboje. Perot sięgnął i podniósł słuchawkę.

– Tak?

– Ross, mówi Tom Walter. Paul i Bill wydostali się z więzienia. Nagle Perot rozbudził się całkowicie. Usiadł.