Выбрать главу

– Nie musimy o tym mówić – przerwał jej.

– Chciałam, żebyś uwolnił mnie od podejrzeń – powiedziała po prostu. – Tylko w ten sposób mogę odzyskać syna. Wiem, że zachowałam się źle. Wydawało mi się jednak, że nie mam innego wyjścia.

Zajrzał jej w oczy.

– Byłaś gotowa oddać się mężczyźnie, którego nienawidzisz? – spytał..

– Choćby samemu diabłu, byle tylko odzyskać syna! – zawołała pod wpływem nagłego impulsu, a potem zasłoniła usta. – Wiem, że jestem okropna. Dobrze, że zdecydowałeś się mnie wyrzucić.

– Możesz zostać – powiedział, starając się na nią nie patrzeć.

Zaprotestowała gwałtownie.

– Nie! Wyprowadzę się! Nie mogę tu mieszkać.

– Gdzie się podziejesz? – zapytał.

Megan westchnęła, a następnie zmarszczyła czoło.

– Znajdę coś.

– Dobrze – zgodził się. – Ale pamiętaj, że nie musisz się spieszyć. Najpierw znajdź odpowiednie lokum.

Sam nie wiedział, skąd w nim tyle taktu. Nie należał do ludzi dobrze wychowanych. Jednak teraz udało mu się nie obrazić dziewczyny, zachowując jednocześnie pozory obojętności.

– Zaśnij już, Megan – powiedział. – Potrzebujesz sił do dalszej walki.

Nic nie odpowiedziała, ale posłusznie zamknęła oczy. Cicho opuścił jej sypialnię i wyszedł na korytarz. Podniósł z podłogi zielonego misia, którego Megan najpierw wzięła z szafki, a następnie upuściła po drodze. Wszedł do pokoju syna i usadził niedźwiadka na szafce. Przesunął go jeszcze trzy razy, zanim uznał efekt za zadowalający. Potem wygładził kołdrę i poduszkę. Nikt tutaj nie zaglądał. Zabronił tego nawet sprzątaczce, która dwa razy w tygodniu sprzątała cały dom.

Nie był jednak zły na Megan. Wręcz przeciwnie; to co się wydarzyło, spowodowało, że stała mu się bliższa. Otworzył jedną z szuflad i wyjął z niej fotografię uśmiechniętego chłopca. Mógł mieć około siedmiu lat. Wyglądał zabawnie, ponieważ brakowało mu przedniego górnego zęba. Daniel dotknął szkła, pod którym znajdowała się fotografia. Było zimne jak lód. Postanowił, że w czasie pobytu Megan w jego domu będzie włączał na noc ogrzewanie.

Pomyślał o zarzutach, które stawiała mu dziewczyna. Mógłby wszystko łatwo wyjaśnić, gdyby tylko udało mu się znaleźć odpowiednie słowa. Nie lubił mówić o uczuciach. Z Sally nie było to konieczne. Żona kochała go i rozumiała bez słów. Kiedyś to wystarczało, ale teraz już nie. Musi jakoś zacząć się komunikować ze światem.

Raz jeszcze dotknął szkła dzielącego go od podobizny chłopca. Czuł, że między nim a Megan również powstała taka szklana przegroda. Nie wiedział, co robić. Chciał znowu poczuć syna w swoich ramionach. Pragnął mieć go przy sobie. Jednym ruchem rozbił szklaną szybkę. Zaczął wyjmować odłamki z ramki, nie zważając na to, że kaleczą mu palce. W końcu wydobył zdjęcie i poczuł pod wargami szorstki papier.

Megan na szczęście nic nie słyszała. Od paru minut spała w swoim pokoju.

Kiedy wstała następnego ranka, Daniela nie było już w domu. Zaczęła od przygotowania śniadania. Kończyła właśnie parzenie herbaty, kiedy usłyszała zgrzyt klucza w zamku. Założyła jednak, że to Daniel i nawet się nie odwróciła.

– Ojej! – usłyszała za sobą piskliwy okrzyk.

Omal nie wypuściła kubka z dłoni. Opanowała się jednak i odwróciła w kierunku drzwi. Na progu stała starsza, pulchna kobieta i załamywała ręce w teatralnym geście.

– Ależ mnie pani wystraszyła – powiedziała cienkim, zupełnie do niej nie pasującym głosem. – Myślałam, że zobaczyłam ducha.

– Pan Keller zaprosił mnie na parę dni – wyjaśniła. – Nazywam się Megan Anderson.

Kobieta przyjęła tę informację zupełnie obojętnie. Prawdopodobnie kontakty z Danielem sprawiły, że niczemu się już nie dziwiła.

– Jestem Gladys – powiedziała i zerknęła w stronę imbryczka. – Chętnie bym się czegoś napiła.

Megan nalała jej herbaty i postawiła na stole. Jednak zażywna kobieta popatrzyła na nią tak, jakby podano jej cykutę.

– Używam cukru. Trzy łyżeczki, proszę. Muszę mieć dużo energii, żeby posprzątać cały ten dom.

– Więc pani tutaj sprząta? – zaciekawiła się Megan, siadając obok starszej kobiety przy stole.

– Pan Keller nic pani nie mówił? Dwa razy w tygodniu. Nie było mnie ostatnio, bo musiałam wyjechać do siostry. Biedaczka złamała rękę. Wróciłam trochę wcześniej, bo już nauczyła się posługiwać lewą, a ten idiota, jej mąż, powiedział, że nie smakuje mu moja zupa. No wie pani, moja zupa!

– A dlaczego myślała pani, że jestem duchem? – spytała Megan, chcąc odwrócić uwagę Gladys od tematów rodzinnych.

– To ten sweter. – Sprzątaczka skubnęła żółtą tkaninę. – Sally taki nosiła. To znaczy, pani Keller. Bardzo lubiła żółty kolor.

– Dlaczego?

– Bo uważała, że rozwesela. Zawsze się śmiała, kiedy patrzyła na coś żółtego.

– Co się z nią stało?

Sprzątaczka zapomniała o herbacie i ponownie załamała swoje pulchne ręce.

– Nie słyszała pani? Zginęła w wypadku. Trzy lata temu. Samochód potrącił ją i jej synka. Myślałam, że pan Keller zwariuje. Akurat zbliżały się święta. Wszystko przygotowane, a tu nagle takie nieszczęście! – Kobieta wytarła oczy rogiem fartucha. – Pan Keller w ciągu paru godzin sprzątnął wszystko. Wyrzucił choinkę i prezenty. Nawet nie sprawdził, co Sally mu przygotowała.

Megan przypomniała sobie ostatnie Boże Narodzenie na wolności. Była już po rozwodzie. Wybrali się z Tommym do kuzynów, którzy sami mieli pięcioro dzieci, i spędzili święta bardzo szczęśliwie. Dopiero później zaczął się koszmar. Jednak teraz nie czuła żadnych pretensji do człowieka, który go spowodował. Daniel Keller przeżywał wtedy swoją tragedię.

– To rzeczywiście straszne – stwierdziła Megan. – Musiał spędzić święta w pustym domu.

Kobieta pokręciła głową, a następnie siorbnęła herbatę. Najwyraźniej miała ochotę poplotkować.

– Nie, pan Keller nie siedział tutaj – powiedziała. – Pracował przez cały czas. Wiedział, że to dla niego jedyny ratunek. Ale później nawet się nie uśmiechnął. Jeszcze teraz chodzi…

Kobieta urwała gwałtownie na odgłos otwieranych drzwi. Szybko dopiła herbatę i zerwała się z miejsca. Po chwili Daniel zajrzał do kuchni.

– No, dosyć tego – powiedziała Gladys. – Dziękuję za herbatę. Wezmę się do sprzątania.

Jednak Daniel zażądał wyjaśnień i Gladys jeszcze raz musiała opowiedzieć o siostrze i jej mężu.

– Cieszę się, że chora już czuje się lepiej – powiedział w końcu Daniel. – Nie musiałaś się jednak spieszyć. Jakoś bym sobie poradził.

Był rozdrażniony i Gladys wyczuła to. Dlatego, chcąc zniknąć mu z oczu, zaczęła od sprzątania na piętrze.

– To urodzona plotkarka – stwierdził, kiedy usłyszeli szczęk wiadra na górze. – Nie powinna pani na nią zwracać uwagi.

Forma „pani” po tym, co stało się w nocy, wydawała się teraz sztuczna i niepotrzebna. Megan wahała się przez chwilę.

– Nie powinnaś – podpowiedziała w końcu. Daniel chrząknął.

– Hm, tak, nie powinnaś.

– Gladys opowiedziała mi o twojej żonie i dziecku. Szkoda, że nie wiedziałam tego wcześniej. Byłoby mi łatwiej cię zrozumieć. Ten pokój, wiesz, z misiem, należał do twojego syna?

Daniel skinął głową.

– Tak jak i miś.

– Wyprowadzę się dzisiaj. Nie powinnam dłużej tu mieszkać.

Położył dłoń na jej ramieniu.

– Pamiętaj, co mówiłem. Nie musisz się spieszyć. – Zawahał się. – Zresztą, obawiam się, że bez mojej pomocy niewiele osiągniesz.

Megan poczuła, że serce zabiło jej gwałtownie. Spojrzała na Kellera. Czy to możliwe, żeby chciał jej pomóc?