– Zajęłabyś się panem?
Rysy twarzy służącej pozostały nie zmienione. Nie wiadomo, czy spodobał jej się ten pomysł, czy też nie. W każdym razie nie zaprotestowała.
– Czemu ni?
– Dzisiaj wieczorem?
– Dobra – zgodziła się dziewczyna, zapalając nowego papierosa.
– Tylko proszę, nie pal przy nim. Lily skinęła głową.
Mary zjadła tylko lekką kolację. Przełknęła ją szybko, a następnie zaczęła się stroić. Zastanawiała się, czy wybrać się do kina, czy może do restauracji. Mogła zadzwonić do którejś z przyjaciółek, ale z dużą przyjemnością myślała też o spędzeniu tego wieczoru samotnie.
Lily zebrała talerze i przeszła do kuchni. Miała najpierw pozmywać, a następnie dać panu lekarstwa. Gdy tylko odkręciła wodę, jakiś cień pojawił się za oknem. Otworzyła je i zobaczyła znajomą sylwetkę.
– Jak idzie?
– Wszystko ma w biurku w swoim pokoju – powiedziała. – Niestety, trzyma je zamknięte.
– Nie przejmuj się. Znam się na zamkach. Uczył mnie sam Joe Padalec.
– Joe Padalec? – powtórzyła niepewnie.
– Najlepszy fachowiec w tym interesie – odparł. – Oczywiście zanim go zamknąłem.
Lily wręczyła mężczyźnie klucz do drzwi od ogrodu. Długo patrzyła w mrok. Następnie zaczęła realizować swoją część planu. Zalała talerze, żeby odmokły, i sięgnęła po butelkę z czarną nalepką. Miała nadzieję, że charakterystyczne hałasy przyciągną uwagę Bakera. I nie pomyliła się.
– Lily! – dobiegł do niej potworny ryk. – Chodź tu szybko!
Ruszyła, powłócząc nogami. Kiedy znalazła się w pokoju, Baker wyciągnął w jej stronę palec oskarżycielskim gestem.
– Kradniesz moją whisky! Dziewczyna pokręciła głową.
– Nie, to moje.
– Twoje? Czyżbyś poza tym, że kopcisz jak komin, urządzała tutaj libacje?
– Ee?
– Pijesz alkohol? Lily pokręciła głową.
– Żaden alkohol, tylko whisky – wyjaśniła. – Chce pan pokosztować?
Skinął głową, a dziewczyna zaraz przyniosła z kuchni pękatą butelkę. Baker aż cmoknął ustami.
– Dobry Boże! Skąd masz pieniądze na taką markę?
– To jedyny luksus, na jaki sobie pozwalam – odparła. – Każdy z nas ma jakieś problemy, a to – klepnęła butelkę – jest znakomite lekarstwo.
Baker był na tyle zaaferowany, że nie zdziwiła go nagła zmiana w sposobie mówienia Lily. Dziewczyna po raz pierwszy sformułowała parę pełnych zdań z podmiotem i orzeczeniem, co więcej, nie zrobiła w nich błędów.
– Nalej mi szybko.
Wykonała posłusznie to polecenie.
– Każdy z nas niesie jakiś krzyż – stwierdziła. – Pan to chyba bardzo nieszczęśliwy na tym wózku, co?
Baker wypił, a następnie podsunął jej szklaneczkę. Wiedziała, że po alkoholu robi się jeszcze gorszy, ale miała nadzieję, że może powie jej coś ciekawego.
– Tak, Lily. Musiałem ratować dziecko i stąd to wszystko – powiedział dumnie.
Nawet nie mrugnęła okiem, chociaż znała historię jego choroby.
– Jezu, jaki pan dzielny – powiedziała.
– A, tak. Mieli mi nawet dać medal, ale… – zawiesił głos – nie dali. Zasrane życie.
– Tak, kurde – przytaknęła. – Mogie powiedzieć to samo. Gdyby mnie nie oszukano, miałabym teraz mnóstwo szmalu.
Baker spojrzał na nią z pogardą.
– Oszukano? Nikogo nie oszukano tak, jak mnie!
Dziewczyna napełniła ponownie szklaneczkę. Tym razem niemal po brzegi. – Aa? – zapytała zachęcająco, stawiając butelkę tuż koło jego wózka.
– Strasznie ryzykowałaś – powiedział Daniel w drodze powrotnej.
– Warto było – odparła powściągliwie Megan, choć tak naprawdę rozpierała ją radość.
– Co dokładnie ci powiedział? Przyznał się do krzywoprzysięstwa?
– Co to, to nie – odparła. – Ale powiedział, że „ryzykował dla przyjaciela”, a ten później zostawił go „na lodzie”. To mi wystarczy.
– Mnie też – powiedział Daniel. – Ale nie sądowi.
Megan dopiero teraz przypomniała sobie o poszukiwaniach Daniela. Do tej pory wydawało jej się, że wie wystarczająco dużo, by zaskarżyć Graingera, ale teraz straciła tę pewność.
– Czy znalazłeś dowód na to, że Baker był wtedy w szpitalu? – spytałam – Tak, jak sugerował ten lekarz.
Mężczyzna pokręcił głową.
– Nie, ale myślę, że można to udowodnić – stwierdził. Dziewczyna miała takie uczucie, jakby nagle zaczęła spadać z olbrzymiej wysokości.
– O Boże! – jęknęła.
– Odkryłem jednak coś ciekawego – powiedział Daniel. – Ktoś wpłaca pięćset funtów na konto Bakera regularnie co trzy miesiące.
– Mogłam ci sama o tym powiedzieć – westchnęła. – Podsłuchałam ich rozmowę.
– Tak, ale spisałem numer konta. Mam nadzieję, że da się połączyć to z operacjami z konta Graingera. A potem sprawa nie będzie już taka trudna.
– Nie będzie trudna – powtórzyła Megan. – Czasami mam wrażenie, że rzeczywiście tak jest, a czasami, tak jak teraz, że nic się nie da zrobić.
Daniel zmarszczył brwi.
– To dlatego, że ulegasz nastrojom – powiedział. – Staraj się być cierpliwa. Przecież posuwamy się do przodu. Byłaś wspaniała jako Lily.
Dziewczyna uśmiechnęła się filuternie.
– Prawda? To moja najlepsza rola. Mówiłam ci, że w sklepach z używanymi rzeczami można znaleźć prawdziwe cuda. Szkoda tylko, że wpadłam na.pomysł z papierosami. Mogłam żuć gumę albo robić coś równie obrzydliwego. Rzuciłam palenie siedem lat temu i teraz nie mogę uwierzyć, że ciągnęło mnie kiedyś do tego świństwa.
– Przynajmniej dobrze, że sobie to uświadomiłaś – powiedział. – Taka nauka też jest coś warta.
Dojeżdżali właśnie do przedmieść Londynu. Mijali wolno stojące domki i bliźniaki charakterystyczne dla tego obszaru. Zadbane ogródki świadczyły o tym, że mieszkają tu pracowici i spokojni ludzie.
– Zaraz będziemy w… – Daniel urwał gwałtownie.
Z naprzeciwka nadjeżdżał z potworną szybkością jaguar. Jego olbrzymi zderzak wyglądał jak taras. Daniel skręcił gwałtownie. Wszystko wskazywało na to, że wylądują pod kołami ciężarówki, ale w ostatniej chwili udało mu się uniknąć zderzenia i wjechać na właściwy pas.
– Cholera jasna!
Jaguar pędził jak strzała. Nie sądzone mu jednak było dotrzeć na miejsce przeznaczenia. Kierowca nie panował nad wozem. Przejechał parę metrów po pustym chodniku, a następnie stoczył się do rowu. Megan odetchnęła z ulgą. Daniel nawet nie próbował zawracać. Wrzucił wsteczny bieg i podjechał do jaguara. Wyskoczył szybko z wozu i pomknął do lśniącej metalicznie, potężnej maszyny.
– Co się, do diabła, stało?! – krzyknął.
Chciał spytać o coś jeszcze, ale słowa zamarły mu na ustach. Mężczyzna w jaguarze był kompletnie pijany. Daniel wywlókł go z samochodu i potrząsnął nim z całej siły.
– I co?! Znowu się spotykamy?!
Pijak patrzył na niego oczami bez wyrazu. Jednak po chwili nagła iskierka zrozumienia spowodowała, że pojawił się w nich strach. Zaczaj coś mamrotać, ale Megan wyłowiła w tym jedynie słowo „wypadek”.
– Zobaczysz, dobiorę ci się teraz do skóry – groził Daniel. – Nie udało się trzy lala temu, ale teraz popamiętasz mnie na całe życie.
– Danielu, nie możemy zostawić samochodu na szosie. Hej, Danielu, słyszysz mnie? – dopytywała się Megan.
Nawet nie odpowiedział. Nigdy nie widziała go tak wzburzonego. Daniel popchnął pijaka, który próbował zatoczyć się w kierunku swojego wozu.
– Za… zara… – bełkotał mężczyzna. Daniel popchnął go mocniej.
– Idziemy. Zamknij jego samochód i weź kluczyki – zwrócił się do Megan. – Będziesz świadkiem. Widziałaś, co zrobił i w jakim jest stanie.