Выбрать главу

Kiedy znowu trafili na ziemię, dochodziło południe. W ogrodzie śpiewały ptaki. Słońce jasno świeciło. Wstał nowy dzień. Leżeli przytuleni do siebie i mruczeli jak koty z zadowolenia.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Następnego dnia Daniel wybrał się do banku, żeby sprawdzić, czy uda mu się zdobyć jakieś informacje na temat konta Jacksona Graingera. Megan nie mogła mu towarzyszyć, więc umówili się na kolację. Kiedy ją zobaczył, od razu odgadł, że stało się coś złego.

– Znowu poddajesz się czarnym myślom – stwierdził. Dziewczyna pokręciła głową.

– Dzisiaj przed południem wybrałam się do szkoły – powiedziała ponuro. – Zagrodzili dojście do parkanu. Jakaś kobieta wyjaśniła mi, że to z powodu włóczęgów.

Spojrzeli na siebie. Oczy Megan pełne były smutku i… nadziei.

– Udało ci się czegoś dowiedzieć? – spytała. – Powiedz, że tak. Mam już dosyć czekania.

– Niestety, nie było dzisiaj tego faceta, który może mi pomóc – odparł. – Musisz wytrzymać jeszcze trochę.

– Jak długo? – spytała.

W odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami. Chwilowy sukces, jaki odniosła w roli Lily Harper, zawrócił jej w głowie. Myślała, że dalsze wypadki potoczą się w znacznie szybszym tempie. Teraz powoli wracała do rzeczywistości. Szkoda, że było to tak bolesne.

Po kolacji odwiózł ją do domu, pocałował w policzek i poradził, żeby nie traciła czasu na jałowe rozważania, tylko od razu poszła spać. Megan udawała, że go słucha.

Kiedy wychodził, zauważył, że przed domem stoi taksówka. Starszy człowiek, siedzący w środku, przypatrywał się Danielowi z wyraźnym zainteresowaniem. To musiał być taksówkarz, o którym wspominała Megan.

Następnego dnia Daniel znowu wybrał się na poszukiwanie informatora. Tym razem miał więcej szczęścia.

– O co chodzi? – zapytał mały człowieczek, kiedy Keller wyjaśnił mu, po co przyszedł. – Chce pan, żebym znowu trafił do więzienia?

– Nikt się o tym nie dowie. Proszę, Joe. Przecież coś mi w końcu zawdzięczasz.

Człowieczek potarł dłonią łysą czaszkę.

– No, tak. Gdyby nie pan, siedziałbym dwa razy dłużej – powiedział w zadumie. – Dobrze, spróbuję się czegoś dowiedzieć. Proszę czekać na telefon.

Daniel wrócił do domu. Przez całą drogę przekonywał siebie, że nie powinien żywić złudnych nadziei. Wciąż jednak myślał o tym, jak ucieszyłby Megan dobrymi wiadomościami.

Szykował właśnie kolację, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Podbiegł szybko w ich kierunku, lecz kiedy je otworzył, przez moment miał wrażenie, że ktoś zrobił mu głupi kawał. Nie zobaczył ani Megan, ani nikogo innego.

– Proszę pana.

Dopiero teraz skierował wzrok niżej. Nawet nie przyszło mu do głowy, że mogło odwiedzić go dziecko.

– Tommy!

Chłopak przyciskał do piersi czarną torbę. Wydawał się mniejszy niż w czasie spotkania u Andersonów. Może dlatego, że stał nieco niżej, za progiem.

– P… przepraszam, że pana niepokoję – zaczął z wahaniem. – Ale…

– Wejdź szybko.

Daniel niemal wciągnął chłopca do środka. Rozejrzał się przy tym bacznie, ale nie zauważył niczego podejrzanego. Na ulicy stało tylko kilka samochodów. Żaden z nich nie wyglądał na zbyt luksusowy. Poza tym Daniel znał je wszystkie z widzenia.

– Chciałem spotkać się z mamą – powiedział Tommy już nieco śmielszym tonem. Obawy związane z tym, czy trafił pod właściwy adres i czy Daniel go wpuści, już minęły. Teraz poczuł się trochę pewniej.

Mężczyzna wskazał mu miejsce przy kuchennym stole.

– Niestety, mieszka gdzie indziej – powiedział.

– Tak, ale pan wie, gdzie jest – stwierdził rezolutnie chłopiec. – Czy może pan do niej zadzwonić?

– Oczywiście – odparł Daniel i sięgnął po słuchawkę stojącego na parapecie telefonu. Modlił się w duchu o to, żeby zastać Megan.

Telefon odebrała pani Cooper. Powiedziała, że nie wie, czy pani Anderson jest u siebie, ale pójdzie jej poszukać. Daniel omal nie zaczął obgryzać paznokci. Twarz Tommy'ego stała się biała jak papier.

W końcu usłyszał w słuchawce głos Megan.

– Danielu? Co się…? Nie pozwolił jej skończyć.

– Przyjedź szybko – rzucił do słuchawki. – Twój syn jest u mnie.

Po drugiej stronie zapanowała cisza, a potem usłyszeli obaj okrzyk radości. Tommy rozpromienił się i przysunął bliżej telefonu. Ale Megan szepnęła tylko:, już jadę” i natychmiast odłożyła słuchawkę.

– Już jedzie – powtórzył Daniel, chociaż Tommy sam się tego domyślił. – Jak udało ci się do mnie trafić?

– Zostawił mi pan numer telefonu, a poza tym słyszałem, jak ojciec wymienił pana nazwisko. Wystarczyło tylko sprawdzić w książce telefonicznej.

Daniel poklepał chłopaka po ramieniu.

– Dobra robota – pochwalił go. – Przydałoby nam się paru takich w policji.

– Pan jest policjantem? – zaciekawił się Tommy. Potężny mężczyzna siedzący naprzeciwko zmarszczył brwi, jakby go coś trapiło.

– Hm, dobre pytanie. Bądźmy szczerzy, w zasadzie już nie – odparł. – Czy ktoś wie, że tu jesteś?

Tommy potrząsnął głową.

– To dobrze. Może uda ci się zobaczyć z mamą i wrócić, zanim zaczną cię szukać.

Chłopiec nie wyglądał na zachwyconego taką perspektywą.

– Nie wrócę tam – powiedział. – Zostanę z mamą i będę z nią mieszkał.

Mężczyzna spojrzał na niego z konsternacją. W ustach dziecka wydawało się to takie proste. Jednak tego rodzaju historia mogła pogrążyć nie tylko jego, lecz również Tommy'ego i Megan. Oznaczałoby to konflikt z prawem, do którego zamierzali się przecież odwołać. Daniel nie chciał jednak na razie o tym mówić.

– Zjesz coś? – spytał. – Pewnie jesteś głodny. Powiedz, jak udało ci się uciec?

– Wprowadziła się do nas narzeczona ojca – powiedział. – Właśnie odesłała mnie do pokoju, bo pochlapałem farbą jej nową sukienkę. Sama najpierw chciała obejrzeć obraz, a potem zaczęła jęczeć. Poza tym nosi tylko nowe rzeczy – powiedział Tommy z takim naciskiem, jakby ten fakt miał ją na zawsze pogrążyć.

– Cóż – mruknął Daniel, otwierając puszkę z fasolką.

– Wyglądała na taką. I co dalej?

– Po prostu wyszedłem przez okno – wyjaśnił chłopiec.

– Już tam nie wrócę. Chcą mnie wysłać do szkoły z internatem.

Daniel włożył pieczywo do tostera.

– Zaraz dostaniesz jedzenie.

– A pan? – spytał chłopiec.

– Dziękuję, nie jestem głodny – odparł zgodnie z prawdą. Chłopiec zjadł jednego tosta z fasolką i właśnie zabierał się do drugiego, kiedy usłyszeli pisk kół zatrzymującego się samochodu. Następnie rozległ się trzask zamykanych drzwiczek. Tommy rzucił się z krzykiem do przedpokoju. Daniel ruszył za nim. Na tyle szybko, żeby zobaczyć jeszcze, jak matka i syn padają sobie w objęcia. Megan nie zważała na nic. Łzy ciekły jej po policzkach. Usiadła na dywaniku na środku przedpokoju i na przemian to całowała chłopca, to przyglądała się mu uważnie.

– Mój Boże, jak ty wyrosłeś!

– Tommy przytulił się do matki. Wyglądał jak zwierzątko, które nareszcie znalazło dla siebie bezpieczne schronienie.

– Mamo, mamo – powtarzał. – Tak bardzo cię kocham. Obiecaj, że już mnie nie zostawisz.

Megan spoważniała. Chciała odłożyć wyjaśnienia na później, ale może właśnie teraz nadszedł odpowiedni czas.

– Przecież wcale cię nie zostawiłam.

Daniel nie mógł na to dłużej patrzeć. Przypomniał mu się Neil. Jaka szkoda, że nie wyznał mu nigdy, jak bardzo go kocha. Niestety, teraz syn nie może go słyszeć. Obaj wiedzieli doskonale, jak bardzo są dla siebie ważni. Jednak męska duma nigdy nie pozwoliła im tego powiedzieć. A teraz było już za późno.