Выбрать главу

– Ty dziwko! – rzucił w końcu. – Czego chcesz? Zaczął się rozglądać po pokoju. Jego wzrok padł na ciężki pogrzebacz stojący przy kominku.

– Więc tym razem pogrzebacz? – spytała. – Nie trudź się. W razie gdybym zniknęła, policja dostanie odpowiedni list.

Jackson stał przed nią blady. Ręce mu się trzęsły. Wciąż rozglądał się dokoła. Nie mógł skupić na niczym wzroku. A już na pewno nie na Megan.

– Jak to było, Jackson? Wrobiłeś mnie w to specjalnie czy przez przypadek?

Ku jej radości Grainger natychmiast połknął haczyk.

– To był przypadek – powiedział szybko. – Nie mogłem przewidzieć, że pójdziesz do więzienia.

– Właśnie. Zawsze wiedziałam, że dobry z ciebie chłopak. Dlatego zdecydowałam, że najpierw pogadam z tobą, a potem może nawet zrezygnuję z rozmowy z policją.

– Czego chcesz? – powtórzył. Dziewczyna roześmiała się głośno.

– Twojej przyjaźni i wdzięczności – odparła szyderczo.

– Nie bądź głupi, Grainger. Chcę forsy. I to znacznie więcej niż pięćset funtów.

To, że zna dokładną sumę, którą przesyłał Bakerowi, znowu zrobiło na nim wrażenie. Megan postanowiła powoli dawkować mu tego rodzaju wiadomości. Nie miała ich przecież za wiele.

– Ile?

– Dwadzieścia kawałków.

– Nie mam tyle – bronił się. Megan spojrzała na niego koso.

– Czyżbyś już roztrwonił wszystkie pieniądze stryja?

– spytała z niedowierzaniem. – Pamiętaj, że stary często chwalił się majątkiem. Gdybym się pospieszyła, nie dostałbyś ani grosza. Tak przynajmniej twierdził, kiedy mówił, że chce się ze mną ożenić.

To było ryzykowne zagranie. Megan strzelała w ciemno. Oczywiście Jackson wiedział o zamiarach stryja, ale ten prawdopodobnie nie mógł go wydziedziczyć.

Okazało się jednak, że trafiła.

– Cholerny typ! – warknął. – Wiedział, że potrzebuję pieniędzy, ale dawał mi marne resztki. Wtedy powiedział, że znalazł sposób, żeby pozbawić mnie całego majątku.

– Praktycznie sam prosił, żeby poderżnąć mu gardło – podsunęła.

Jackson wybuchnął nieprzyjemnym śmiechem.

– Powiedziałem mu, że już skończyły się szantaże. Szkoda, że nie widziałaś jego twarzy, kiedy podniosłem popielniczkę. Po raz pierwszy miałem nad nim przewagę. Był przerażony.

– Tak, to musiało być przyjemne.

Jackson zadumał się na chwilę.

– Dla tych paru chwili warto by było nawet pójść do więzienia – stwierdził.

– Jednak wcale nie musiałeś tam iść – podpowiedziała mu. – Starannie wszystko przygotowałeś.

Jackson milczał. Przez chwilę obawiała się, że przeciągnęła strunę. Być może powinna zadowolić się tym, co już miała.

– Bardzo starannie – potwierdził w końcu. – Nikt mnie nie widział. Przyszedłem wcześniej i otworzyłem drzwi wytrychem.

– Jak sprytnie – zachwyciła się.

Jackson zerknął na jej długie nogi, a potem znowu przełknął nerwowo ślinę. Na parę chwil zapomniał zupełnie o jej istnieniu. Tym przyjemniej było spojrzeć na nią teraz.

– Wobec tego, zgoda – powiedział. – Znajdę tych dwadzieścia kawałków. Może przypieczętujemy jakoś naszą umowę.

Spojrzał na jej pełne, podkreślone karminową szminką usta i oblizał się jak wygłodzony kocur. Megan wsunęła nieco nogi pod kanapkę, ale spódniczka mini i tak odsłaniała je w dostatecznym stopniu.

– O co ci chodzi? – spytała.

– Zacznijmy od małego pocałunku – zaproponował.

– Nigdy nie łączę przyjemności z interesami – zaoponowała.

– A ja tak – powiedział Grainger. – Przecież i tak będziemy związani w przyszłości. No chodź, przestań udawać cnotkę.

Wstała szybko, chcąc stawić mu czoło, ale nie miała żadnych szans. Grainger chwycił ją mocno i zaczął całować. Jego wielkie łapsko przesunęło się w kierunku piersi Megan.

– Niezła jesteś – szepnął zmysłowo i nagle jego dłoń natrafiła na twardy kształt. Sięgnął za biustonosz i wyjął nadajnik. – Co to?

– To podłączenie z wozem policyjnym – powiedziała. – Uważaj lepiej.

Jego twarz wykrzywiła się, a wielkie łapska zacisnęły się na szyi Megan. Dziewczyna zebrała wszystkie siły, a następnie kopnęła napastnika w krocze. Jackson jęknął i puścił ją na chwilę. To jej wystarczyło. Uciekała jednak na oślep i wkrótce znalazła się w kącie pokoju.

– Ty suko! – wrzasnął Grainger i rzucił się za nią. Zanim straciła przytomność, usłyszała jeszcze łomot wywarzanych drzwi wejściowych. Kiedy się ocknęła, Daniel był przy niej, a Grainger stał zakuty w kajdanki. Poza tym trzymało go jeszcze dwóch policjantów.

– Słyszeliście? – spytała.

– Każde słowo – odparł Daniel – To było jednak bardzo niebezpieczne. Nie powinienem na to pozwolić.

– Ty suko! – jęknął jeszcze raz Grainger.

– Zabierz go, Canvey – powiedział Daniel do starszego, łysawego mężczyzny. – I uważaj, to bardzo cenny nabytek.

– Rzeczywiście cenny – zarechotał Canvey. – Na tyle, że będziemy musieli go trzymać pod kluczem. I to przez wiele lat.

Starszy policjant wyrecytował stosowną formułkę, zwracając się do Graingera:

– Jacksonie Graingerze, aresztuję cię za zabicie stryja. Masz prawo milczeć. Możesz wynająć własnego adwokata albo ubiegać się…

Jackson nie chciał tego słuchać.

– Ty dziwko! – Raz jeszcze spojrzał z nienawiścią na Megan. – Poczekaj!

– Będzie musiała długo czekać – mruknął Canvey i skinął ręką. Policjanci wyprowadzili aresztowanego. – Ja też pójdę. Przekażę Mastersowi pozdrowienia od ciebie i powiem, że niedługo do niego wpadniesz.

– Powiedz, co chcesz. – mruknął Daniel, a następnie spojrzał na Megan. – Dobrze się czujesz? Nawet nie masz pojęcia, jak się o ciebie bałem.

– Chodźmy już stąd – powiedziała dziewczyna. – Nienawidzę tego miejsca.

Kiedy wyszli, zauważyli oddalający się na sygnale samochód policyjny. Nagle, nie wiedzieć czemu, Wybuchnęli głośnym śmiechem. Poczuli ulgę, że wszystko się już skończyło. Daniel nawet nie spytał, czy Megan chce do niego jechać. Wiedzieli, że muszą razem uczcić zwycięstwo. Jednak po powrocie do domu postanowili zacząć od herbaty. Megan weszła do kuchni, żeby zagotować wodę, a Daniel pobiegł do łazienki. Gdy wyszedł z niej, zderzył się z Megan w przedpokoju.

– Co z tą wodą? – spytał. – Chce mi się pić. Podała mu kartkę.

– To od Gladys – powiedziała. – Chyba pilne. Daniel zaczął wpatrywać się w koślawe litery. Zawsze z dużym trudem przychodziło mu odczytywanie informacji od sprzątaczki.

– „Jak pana nie było w domu, to był telefon – sylabizował – żeby pan za…” Zajrzał? Zadzwonił? Chyba zadzwonił. Ach, ta Gladys. W ogóle nie można jej odczytać a… „żeby pan zadzwonił do szpitala, bo to może być coś ważnego.”

Daniel z trudem zdołał wymówić ostatnie słowa. Twarz mu poszarzała. Przeraził się. W tej chwili bał się bardziej niż kiedykolwiek.

– O, Boże! Neil. – Usiadł ciężko przy stole.

– Zaraz zadzwonię – powiedziała Megan, sięgając po słuchawkę. – Podaj mi numer.

Daniel pokręcił głową.

– Nie, jeszcze nie.

– Ależ tu chodzi o twego syna! Może się obudził! Keller zwrócił ku niej swą kamienną twarz.

– Może.

Spojrzała na niego i nareszcie zrozumiała jego obawy.

– Daj spokój, to na pewno dobra wiadomość – powiedziała. – Nie możesz się tak dręczyć.

Daniel tylko patrzył w przestrzeń. Przypominał sobie chwile spędzone z synem. Rozpamiętywał to, co minęło, wydawać by się mogło, bezpowrotnie.

– Danielu, daj spokój.

Wzięła go w ramiona. Zaczęła całować. Tylko w ten sposób mogła mu pomóc.