Выбрать главу

Próbowała nie spać. Usiadła na wytartym tapczanie i zaczęła wyglądać przez okno. Prawdopodobnie zasnęła, jednakże jawa zaczęła jej się mieszać ze snem, tak że nie była niczego do końca pewna.

Świt ją trochę orzeźwił, chociaż zaraz zaczęło padać i wszystko wokół pogrążyło się w szarzyźnie. Koniec zimy nigdy nie był ładny w Londynie. Zwłaszcza w miejscu tak beznadziejnym jak to, gdzie stał ten stary dom.

Czwartego dnia wieczorem, kiedy miała już zamiar pójść do łóżka, usłyszała pukanie do drzwi. Ziewnęła i podeszła do wejścia. Przez chwilę zastanawiała się, co robić.

– Kto tam? – spytała w końcu.

– Pani Anderson? – usłyszała dźwięczny męski głos.

– Jeśli jest pan dziennikarzem – zaczęła – to może pan…

– Nie jestem dziennikarzem – dobiegła do niej odpowiedź. – Nazywam się Daniel Keller. W nagłym przypływie złości otworzyła drzwi.

– Wynoś się stąd! – wrzasnęła. – Jak śmiesz mnie prześladować?! Czy nie wystarczy już to, co zrobiłeś?!

– Muszę z panią porozmawiać – powiedział, wciskając się do wnętrza.

Megan zagrodziła mu drogę. Dopiero teraz, przy bezpośredniej konfrontacji, zauważyła, że ma do czynienia z mężczyzną wyższym od niej o głowę. Jednak nie zlękła się wcale.

– Nie mam ochoty na rozmowę z panem – odparła, wypiąwszy pierś do przodu. – To nie te czasy, kiedy mógł mnie pan przesłuchiwać w każdej chwili. Teraz mogę kazać panu się stąd wynosić.

Keller zastanawiał się, co robić. Bez trudu mógłby wejść do środka, jednak nie chciał używać siły. Stał już jedną nogą w przedpokoju i Megan nie mogła zamknąć drzwi. Sytuacja wyglądała na patową.

– Proszę mnie wpuścić – powtórzył. Dziewczyna potrząsnęła hardo głową.

– Nic z tego.

Nie miał wyboru. Musiał wejść, ponieważ z sąsiednich mieszkań zaczęli wyglądać zaciekawieni lokatorzy. Poszło mu nadspodziewanie łatwo. Kiedy naparł na drzwi, dziewczyna odskoczyła, jakby bała się, że jej dotknie. Stanęli naprzeciwko siebie.

– Co się z panem dzieje? Nie rozumie pan słowa „nie”? – Pokiwała głową. – Jasne, że pan nie rozumie. Tyle razy powtarzałam, że nie zabiłam Henry'ego Graingera i że nie wiem, kto to zrobił. Nie, nie, nie. To było rzucanie grochem o ścianę. Musiał mnie pan w to wrobić.

– Wcale nie… – zaczął.

– Niech pan nie kłamie! – krzyknęła. – Już dosyć pan naoszukiwał. Z powodu pańskich kłamstw straciłam trzy lata życia. I syna – dodała ze smutkiem.

Nagle cała jej energia się wyczerpała. Megan opadła bezwładnie na tapczan. Wyglądała na wycieńczoną. Tylko w jej oczach płonął żar, który dał jej siłę do przetrwania ostatnich lat.

– Po co pan tu przyszedł? – spytała słabym głosem. Keller spojrzał na nią ze współczuciem. Wyglądała teraz jak zapomniana szmaciana lalka na sklepowej półce. Wziął krzesło i usiadł naprzeciwko. Uśmiechnął się z goryczą, myśląc o tym, że oboje przypominają dwa ludzkie wraki. Przeżyli piekło. Tyle że Megan nic nie wiedziała o jego nieszczęściu.

– Przyszedłem, bo nie mogę zostawić tak tej sprawy. Żar w jej oczach zapłonął żywszym blaskiem.

– Czy nie jest prawdą, że zawieszono pana w wykonywaniu obowiązków? – spytała, nie kryjąc pogardy. – I mimo to znowu pan chce wsadzić mnie do więzienia.

Przypomniał sobie, że w czasach, gdy była modelką, nazywano ją Tygrysicą. Miała wybuchowy temperament i potrafiła zadrzeć ze wszystkimi, co zapewne nie zjednało jej sympatii przysięgłych.

W czasie ich pierwszego spotkania zachowywała się jednak poprawnie. Zajrzał do niej wtedy, żeby porozmawiać o nagłej śmierci jej gospodarza. Już wówczas zauważył, że ma niespotykaną, egzotyczną urodę, jednak nie wywarło to na nim większego wrażenia. Jego serce umarło przed niespełna dwoma miesiącami, kiedy to pijany kierowca zabił w wypadku jego żonę. Zauważył jednak doskonały makijaż i drogie, jedwabne ubrania.

Kobieta, która siedziała przed nim teraz, miała bladą, pozbawioną makijażu twarz. Patrzyła na niego oczami zaszczutego zwierzęcia i zagryzała nerwowo pełne usta. Tylko wydatne kości policzkowe pozostały te same. Jednak nawet w bawełnianej piżamie i z bosymi stopami wyglądała pięknie. Ból dodał tajemniczości jej urodzie. Stała się bardziej dojrzała.

– Pewnie trudno będzie pani w to uwierzyć, pani Anderson, ale przysięgam, że o niczym nie wiedziałem. Nie miałem pojęcia o istnieniu tego świadka.

Pochyliła się nieco w jego stronę, chcąc spojrzeć mu w oczy.

– Za kogo pan mnie ma? Nie jestem taka głupia! Najpierw gdzieś giną zeznania świadka, potem policjant, który je spisał, wyjeżdża do Australii. Wszystko się doskonale zgadza. Tyle tylko, że nie przypuszczał pan, iż ten człowiek wróci z antypodów i zacznie się dopytywać o moją sprawę. Wydawało się panu, że łatwo będzie można wszystko ukryć.

Keller pokręcił głową.

– Niech pani przestanie – powiedział. – Niczego nie ukryłem, ponieważ o niczym nie wiedziałem.

Dziewczyna wydęła wargi.

– Mógłby pan wymyślić coś bardziej przekonującego.

Sierżant Dutton zeznał, że osobiście wręczył panu to zeznanie.

– Możliwe. Nie wiem. Nic nie pamiętam – stwierdził, zwieszając głowę.

– Nie pamięta pan, że coś pan napisał na tym dokumencie? – spytała jadowitym tonem. – To był pański charakter pisma!

Pochylił się jeszcze bardziej, jakby pod wpływem nagłego ciężaru.

– Tak, ale…

– A potem zeznanie nagle się zgubiło – ciągnęła, nie zwracając na niego uwagi. – Zaplątało się w aktach innej sprawy. Tego pewnie również pan nie pamięta?

– Zupełnie – przyznał. – Kiedy się znalazło, byłem bardzo zdziwiony.

Megan uśmiechnęła się z triumfem. Nie sądził chyba, że da się nabrać na taką bajeczkę. Mógł jednak wymyślić coś innego albo w ogóle tu nie przychodzić.

– Nie wiem, po co się pan tu zjawił, ale to strata czasu – powiedziała.

– Przyszedłem, bo muszę znać prawdę.

Megan nie miała siły na dalszą rozmowę. Chciała się oprzeć, ale w porę przypomniała sobie, że nie ma o co. Tapczan składał się tylko z jednego, płaskiego materaca.

– Czyżby prawda stała się nagle dla pana taka ważna?

– spytała z ironią. – Jak do tej pory, wcale się pan nią nie przejmował. Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie. Chce pan pewnie, żebym przyznała się do winy. Mógłby pan wtedy wrócić do pracy w pełnej chwale.

Keller pokręcił głową.

– Pani przyznanie się do winy wcale by mi nie pomogło, ponieważ znaczyłoby, że w wyniku mojej nieudolności zwolniono morderczynię – powiedział. – To, czy jest pani niewinna, czy nie, nie ma dla mnie praktycznie znaczenia. Po prostu chcę wiedzieć, jak było naprawdę.

Te argumenty wcale nie trafiły jej do przekonania. Wręcz przeciwnie, wywołały gwałtowny atak złości.

– Co?! Więc to nie ma dla palia znaczenia?! Moje życie nie ma żadnego znaczenia! Teraz nie mogę nawet widywać się z moim dzieckiem! Może nigdy go już nie zobaczę!

Rzuciła się na inspektora z pięściami, młócąc nimi w dzikiej złości. Wyglądała jak osoba oszalała z rozpaczy. Daniel cofnął się, nie wiedząc, jak zareagować, a następnie chwycił ją i przyciągnął do siebie.

– Puszczaj! – wrzasnęła.

– Pod warunkiem, że się pani uspokoi – szepnął jej do ucha. – Chcę tylko porozmawiać.

Nie starał się racjonalnie wyjaśnić, że to, co powiedział, dotyczyło wyłącznie jego zawodowej kariery. W tego rodzaju przypadkach było to beznadziejne. Tłumaczenie mogło przynieść opłakane rezultaty.

– Nie mamy o czym rozmawiać! – warknęła, usiłując się wyrwać. – Jasne?