Выбрать главу

— Co się z nimi robi? — jedna z dziewcząt pobladła ze strachu.

— Och jesteśmy humanitarni. Może kiedyś znaleziona zostanie metoda. Zbudowaliśmy własne kriotorium. Oni przebywają nadal w stanie zamrożonym, a w dodatku w polu czasu stałego i dzięki czemu w każdej chwili można ich rozmrozić i podjąć próby ożywiania. My także w niektórych przypadkach stosujemy te pola. Na przykład w przypadku ugryzienia przez węża rozpina się namiot z pola i dzwoni po surowicę a ugryziony człowiek może czekać na jej dostarczenie nawet rok.

— Czy nie można by założyć pola tylko na nogę albo rękę? Wówczas jad nie rozejdzie się.

— W polu czasu stojącego nie zachodzi żaden ruch nawet drgania atomowe. Krew trafia na krew zatrzymaną w czasie... Można to porównać do potwornego zatoru w żyłach całej kończyny. To wywołało by komplikacje z krążeniem. Lepiej zatrzymać całość Pozwolicie teraz, że wracając do tematu pokażę wam kilka naszych wcześniejszych wykopów.

VII

Czarny olej zafalował. W końcu sarkofagu wynurzyła się z niego bosa stopa. Zamrożone palce sterczały sztywno we wszystkich kierunkach. Drganie skóry świadczyło, że mięśnie podjęły już swoją pracę. Dźwięk wydostający się z rurki stał się bardziej chrapliwy. Właściciel stopy prawdopodobnie żył, ale sądząc po oddechu jego szanse były nikłe.

VIII

Laptop zapiszczał cicho. Stary Prezydent przerwał rozmyślania o dupie Maryni, (właściwie to nie miała na imię Marynia, tylko Zina, i rozmyślał nie o jej dupie tylko o strefach nieco ciekawszych), sięgnął dłonią i położył sobie maszynę na kolanach. Otworzył. Ekran zalśnił błękitnym blaskiem. Pośrodku ekranu czerwono jarzył się napis: CZEKA POCZTA.

Palce dyktatora przebiegły po klawiszach. Przełączył maszynę na łączność bezpośrednią.

— Mówi agent numer 236, Hans Klops, odnotowaliśmy nielegalną teleportację poza strefę pierwszą.

— Czy obiekt opuścił orbitę księżyca? — zagadnął.

— Nie. W każdym razie nie wystąpiły smugi dublujące na czaszy pola. Prawdopodobnie wylądował na stacji. Czy przysłać oddział celem przeszukania?

Prezydent zamyślił się na chwilę. Stacja była dziełem genialnych konstruktorów rasy Tarani. Miała sześć tysięcy poziomów, każdy o powierzchni ponad trzystu kilometrów kwadratowych. Odszukanie igły w stogu siana było milion razy łatwiejsze.

— Nie trzeba. Sam się tym zajmę. Bez odbioru.

Zatrzasnął laptopa i powrócił do swoich rozważań. Wyobraził sobie jak ściąga Zinie zębami czarną pończoszkę...

Tajemniczego intruza w ogóle nie zamierzał szukać.

IX

Wykop miał dobre pięć metrów głębokości. Był doskonale sześcienny, krawędzie, idealnie równe, a dno płaskie, z wyjątkiem części w której wyrastały z niego dobrze zachowane fundamenty budynku wzniesionego z cegły.

— Tu widzicie jedno z największych odkryć ostatniego sezonu — powiedział profesor. — To relikty zabudowy z początków dziewiętnastego wieku. Wydobyliśmy z nich sporą ilość zabytków które możecie podziwiać w Muzeum Narodowym Terytorium.

— Jest to z pewnością ważne i ciekawe znalezisko — odezwał się jeden z chłopców, — ale właściwie to tego typu relikty powinny zachować się pod każdym miastem...

— Powinny teoretycznie i tego właśnie szukamy za pomocą wierceń. Jednak stan zachowania warstw niższych zależy tylko i wyłącznie od stężenia destrutoxu który działał na dane miejsce. W większości przypadków przegryzł się aż do głębokości kanałów podmiejskich. Mamy tam ślady cegły w postaci warstwy czerwonego piasku.

— Czy destrutox tam w dole nie jest już aktywny?

— Już nie, choć zdarzają się przykre wypadki. Mierzymy aktywność warstw zanim wejdziemy tam ze szpachelkami.

— Dlaczego nadal używa się w archeologii tak, wybaczy pan wyrażenie, zacofane metody.

Profesor roześmiał się.

— Można oczywiście ustawić roboty do kopania, ziemię wywozić na przenośniku taśmowym, plany robić za pomocą kamery sprzężonej z komputerem. Tyle tylko, że my wolimy tradycyjne metody. Tak jak niektórzy z was robią notatki w laptopach, a inni wolą tradycyjny papier. Archeologia w przeciwieństwie do wszystkich innych dziedzin wiedzy jest nauką elitarną. Obowiązuje nas specjalny kodeks postępowania zatwierdzony przez samego Starego Prezydenta. On sam w młodości był archeologiem. Można powiedzieć, że czerpiemy z najczystszych źródeł. A niektóre metody badawcze dopiero rekonstruujemy.

— Czy to znaczy że nie powiedział wszystkiego?

— Może nie o wszystkim wiedział. Nikt nie zna całej wiedzy dostępnej ludzkości. Nawet on.

— Jakie są plany na przyszłość? — jeden z uczniów wykonał ręką półokrągły gest dla podkreślenia, że pyta o dalsze wykopaliska.

— W przyszłym roku zdejmiemy warstwę betonu z czterdziestu hektarów tego terenu. Częściowo zrekonstruujemy zabudowę i urządzimy tu wielkie muzeum na wolnym powietrzu. Podobno w okresie przed wielkim załamaniem były bardzo popularne. Zobaczymy czy nadal coś z mentalności naszych przodków nam zostało.

Odprowadził dzieci i nauczycielkę do poduszkowca. Podczas gdy uczniowie sadowili się w środku Yoko została na chwilę.

— Dziękuję za interesujący wykład — powiedziała.

— To drobiazg.

— Mam dla pana zaproszenie. Mój czcigodny brat prosił abym przekazała panu, że z przyjemnością będzie gościł pana z okazji święta w dzień przesilenia letniego.

Brwi profesora uniosły się lekko w zdziwieniu.

— Przyjdę. O której godzinie?

— O zachodzie słońca. Tak jak każe tradycja. Tu jest adres — podała mu sztywną wizytówkę

Pocałował ją w rękę na pożegnanie i patrzył jak znika w brzuchu maszyny. Dolny rąbek jej kimona pokrył się cementowym pyłem w trakcie tej wycieczki. Tak jak on miał nim powalane nogi do kolan. Z westchnieniem ulgi zdjął z pleców miecz.

X

Maź w tężała powoli. Była obecnie gęsta jak serek homogenizowany. Dwie dłonie wystrzeliły z breji i wczepiły w dwa specjalne uchwyty przyspawane do ścian sarkofagu. Nie wszystkie palce zdołały zgiąć się do końca, ale te które to uczyniły zapewniły leżącemu wystarczająco dobry zaczep. Ciecz zadrżała i powoli wynurzyło się z niej, pokryte szarym śluzem, ciało. Oddech stał się szybszy i bardziej rzężący. Nogi wykonały kilka nieskoordynowanych ruchów, pogłębiając wrażenie agonii.

XI

W wykopie trwała gorączkowa praca, ale na dobrą sprawę wszystkie jego polecenia były już wykonane. Obejrzał kilka planów. Uśmiechnął się lekko. Z politowaniem. Wdrapał się na pobliski pagórek i dał znak ręką. Odsunęli się. Wykonał zdjęcie.

— Dobra. Narysowane i sfotografowane, teraz kilofami to. Pod brukiem będzie warstwa podsypki z piasku, może być prawie czarny a niżej warstwa bruku z końca siedemnastego wieku. Na tym poziomie zakończymy eksplorację a jutro pójdziemy w lewo.

Kiwnęli głowami i zabrali się do pracy. Zajrzał do wykopu Miszczuka. Nie było go. No tak, sam go wysłał na wzgórza. Z obozowiska pożyczył sobie ślizgacz jednego ze studentów i ruszył na poszukiwania. Znalazł go szybko. Tomasz siedział na bryle wapnia i coś szukał w zadmie w laptopie.

— I jak? — zapytał.

— Puste przestrzenie dwadzieścia metrów pod nami — powiedział student. — Porównuję siatkę z planem. Wydaje mi się, że to coś większego niż kanały. Może metro.

— Nie możliwe. Rozpylony destrutox musiał wedrzeć się do wentylacji i rozproszyć po podziemnych pasażach. Metro jeśli tu było to zawaliło się.

Błękitne oczy błysnęły w zadumie znad szkieł.

— Warto by wywiercić małą głęboką dziurkę — powiedział. — Tak z dwadzieścia metrów. Spuścić w nią światłowód z soczewką na końcu i zajrzeć.

— Pomyślimy. Jadę nad rzekę. Chcesz zobaczyć trochę zieleni?

— Z przyjemnością. Ale sonda się nie zmieści.

— Niech sobie poczeka na nas powrót.

Tomasz wsiadł na tylne siodełko i przypiął nogi karabińczykami. Profesor pstryknięciem włączył pole siłowe i wcisnął starter. Pojazd wykonał gwałtowny skok do przodu, aż wgniotło ich w siedzenia i po chwili łagodnie wyhamował na plaży. Dwieście trzydzieści kilometrów na godzinę.