Выбрать главу

Pokłóciłam się z Wojtkiem we włoskiej restauracji. Bez pytania zamówił ossobuco – giez. – Ulubiona potrawa mafiosów. Nie znasz? Na amerykańskich filmach chłopaki z Sycylii wołają: „Ossobuco według przepisu mammy! – Nie chciałam tłuszczu, kalorii, deseru. Siedzieliśmy nabur-muszeni. Miły wieczór. Wojtek purpurowy, międlił papierosa i przezywał od dziwaczek. Zmusiłam się zjeść mięso, potem krem. Odwiózł mnie do domu. – Buzi, pa! Wracaj do siebie! – pożegnałam go. Natychmiast wzięłam laxigen na przeczyszczenie. Tyle obrzydliwości miałoby zalegać we mnie do rana?

*

Między mną i Wojtkiem zepsuło się. Nie mam ochoty na seks. Nie żebym go nie kochała albo czuła niechęć. Po prostu nie myślę o seksie. Nie podnieca mnie nawet prysznic, obmywający ciepło dziurkę. Dawniej wystarczyła chwila i pławiłam się w rozkoszy, oblewając wodą różowy guziczek. Są takie momenty w życiu, gdy seks przestaje istnieć. Był o tym artykuł. Zmiany hormonalne? Spóźnia mi się okres… a jeśli to ciąża?

*

Ginekolog wykluczy} ciążę. Przepisał przysadkę królika do wąchania. Pobudza hormony. Lekarz nudził: „Proszę więcej jeść!" Straszył anoreksją. Anorektyczki zmuszają się do niejedzenia. Ja jem, tyle że racjonalnie. Dietą wyleczyłam się z zaburzeń skórnych, bólów głowy. Dymię energią. Chodzę na basen. W pracy nie czuję zmęczenia. Nigdy nie byłam tak zdrowa.

*

Nie pojedziemy z Wojtkiem do Monachium. Przeczuwałam. Coraz więcej moich przeczuć się spełnia. Wychodzę z domu i myślę: „Spotkam Elkę" (niemożliwe: mieszka pod Warszawą) – i spotykam. Zgaduję: „Następny autobus będzie 175" – i przyjeżdża. Wojtek ma dodatkową robotę w Kielcach. Musi pracować za dwóch, brat zachorował. Traktuję to na spokojnie. Kocha – będziemy razem, nie – bez tragedii.

Moje życie jest wspaniałe. Takie lekkie, bez problemów. Wyrzuciłam stare meble. Zostało japońskie łóżko i kwiaty. W kuchni stół, jedno krzesło. W szafkach czysto. Żadnych tłuszczów, kalorii. Świeże owoce, soja, serek. Dziesięć deko soi zawiera więcej białka niż zupa z drugim daniem i deserem. Przy moim wzroście powinnam ważyć 55 kilogramów. Jestem drobnokoścista, więc 48 kilo to w sam raz. Nie zaszkodzi zjechać do 45 – kilka nieostrożnych chapnięć i jesteśmy przy pięćdziesięciu. Znalazłam świetną książkę: Leczenie głodówką. Przez tydzień słodzona woda, i człowiek jest czysty, nowo narodzony. Muszę zlikwidować ostatnią fałdę tłuszczu na brzuchu. Pojawia się, gdy robiąc skłon dotykam rękoma podłogi. Nadal nie mam okresu. Nie martwię się tym. Czułam się jak szmata, nasiąkająca krwią. Co miesiąc wykręcało mnie w bólach, wyżymało krew.

*

Na basenie lodowata woda. Nie wchodzę na dłużej niż kwadrans, trzęsie mnie. Przesiaduję w barku, popijając mineralną. Dwóch tłustych w szlafrokach dyskutowało o zmianie rządu. Czy prezydent rozwali koalicję? Zanim wysuszyłam butelkę, wiedziałam, że dojdzie do tajnego porozumienia z szefem opozycji. Zakrztusiłam się z wrażenia. Skąd takie myśli?

*

Czuję się wypożyczona fizjologii. Muszę odżywiać ciało, nosić je ze sobą, gdy w środku czuję się kimś innym. Niecielesnym.

W pracy copywriter wziął ode mnie gazetę: – Sama nie dasz rady, za ciężka. Trzepnę-łam go gazetą przez ucho. Oblał się wodą z dzbanka do herbaty. Krople nie spadły jeszcze na podłogę, kiedy powiedziałam: – Gonitwę wygra nakrapiana klacz.

Chłopak zdziwi! się: – Od kiedy znasz się na koniach?

– Na jakich koniach? – nie rozumiałam, o co mu chodzi.

– Widziałaś, że zajrzałem w gazecie do działu sportowego, żeby obstawić konie na jutro.

– Nic nie widziałam, ja wiem.

Ciekawe, czy miałam rację. Prezydent dogadał się z szefem opozycji i wybuchł skandal. Przewidziałam to tydzień temu.

Do domu wracałam autobusem. Ludzie przyglądali mi się: z ciekawością? Podziwem? Jestem dobrze ubrana, w drogie, markowe ciuchy. Twarz zadbana, delikatna, czysta cera bez wyprysków. Dbam o linię. Na pewno nie wyglądam na przeciętną dziewczynę. Starszy pan ustąpił mi miejsca, dżentelmen.

*

Od środka wbił się we mnie sztylet. Rozdzierał wnętrzności. Połknęłam ze dwa laxigeny i dopiero wtedy puściło. Soja wcale nie jest lekkostrawna. Jadłam ją tylko dla białka. Po tych kurczach przechodzi już ochota na jedzenie. W pierwsze dni głodówek trochę mną telepie i jestem osłabiona. Trzeciego, czwartego dnia przyjemna swoboda. Prędkość myślenia, lekkość ruchów. Czy mógłby mnie zabić zatwardzony stolec? Rozszarpać jelita i dostać się do otrzewnej? Niekiedy czuję, że miesza się z krwią. Z czerwonej staje się fusowata i śmierdzi ode mnie. Przywidzenia, oczywiście.

*

Cały dzień oblegali mnie w pracy. „Skąd wiedziałaś, że wygra? Masz wtyki na Slużewcu? Powiedz, na co postawić!" Tłok koło stolika, że oddychać nie miałam czym. Wyszliśmy z Miszką na korytarz.

– Po starej znajomości: powiedz, co jest grane? – przytulił mnie.

– Przychodzi na mnie czasem taka pewność – powiedziałam szczerze (no, bo jak inaczej to opisać). – Wiem wtedy rzeczy, o których nie mam pojęcia.

– Jesteś medium? Zapisałaś się do sekty i cię głodzą, żebyś miała lepsze wyniki?

– Nie jestem zagłodzona. Dbam o dietę. To ty należysz do sekty: reklamowców – wyrwałam mu się i wróciłam na recepcję. Wieczorem, wychodząc z roboty, zaszłam do jego pokoju. Siedział nad projektem oferty dla klienta.

– Miszką, zgaś światło i wracaj do domu. Wyśpij się. Z twojej pracy nic nie będzie. Facet splajtuje – mówiłam prawdę. Przynajmniej tak mi się wydawało. Mówienie prawdy daje spokojną pewność. Jest obowiązkiem uczciwych ludzi.

– Mhm – Miszką nie wierzył.

*

Szefowa wróciła z urlopu. Byłam pierwszą osobą, na którą trafiła. Otworzyły się drzwi windy i wyszła pachnąca, obrzmiała. Cofnęło ją na mój widok. Zmieniłam się przez ten miesiąc. Nie tak bardzo, jak chciałam, ale bliżej ideału.

Zostałam do niej wezwana po południu. W pokoju siedział już Miszka. Szefowa zaproponowała, żebym przeszła od jutra na recepcję wewnętrzną, do pokoju na zapleczu. Będę przyjmować wyjątkowo ważnych gości. Innymi słowy – awans. Zgodziłam się. Zamówiłam taksówkę do domu. Ludzie w autobusach gapią się na mnie. Wieczorem dzwonił Miszka. Pytał, czy dobrze się czuję. Ciekawiły go moje przeczucia co do jego akcji na giełdzie: sprzedać? Dokupić? Nie miałam żadnych przeczuć. Złościł się, że nie chcę mu pomóc. – Dzięki moim prośbom nie wyleciałaś z pracy – przechwalał się. Mówił, że szefowa chciała mnie natychmiast zwolnić. Recepcja jest wizytówką firmy. Podobno mój wygląd odstrasza klientów.

Za chuda? Patrzę w lustro i widzę dwie pyzy zamiast wystających kości policzkowych. Zazdrosna baba. Nic dziwnego, przy mojej figurze przypomina fokę. Zrobiło mi się niedobrze. Nie biorę już żadnych leków, witamin, świństw. Przeszłam na terapię naturalną. Poprawiam sobie humor, łykając własne hormony. Kiedy jest

mi bardzo wesoło, pluję do buteleczki. Przechowuję ją w zamrażalniku. Zdepresjonowana, rozcieńczam to wodą i łykam. Pomaga od razu. W ślinie jest serotonina – naturalny środek euforyzujący. Ślina jest sycąca. Łyżeczka z cukrem starcza na cały dzień. Ważę 40 kilogramów. Im jestem szczuplejsza, tym lepiej się czuję. Oblewa mnie fala szczęścia. W głowie rozbłyskuje światło, widzę kolorowe, trójwymiarowe obrazy. Świat znika.

*